środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 18

Po tej całej rozmowie z Zaynem i Harrym mogłam szczerze przyznać, że nie miałam bladego pojęcia o czym oni mówili, albo co chcieli mi powiedzieć. Ja i Zayn wróciliśmy do pracy, po tym jak Harry zamilkł i nie chciał już nic więcej powiedzieć. Był trochę zagubiony, nie wiedział co powinien zrobić po tym wszystkim, więc zdecydował się przejść po szpitalu. Kazałam mu obejść cały szpital i liczyć kroki. Nie wiedziałam czy zastosuje się mojego zalecenia, ale patrzenie jak faktycznie to robi było całkiem zabawne.
To było niebezpieczne, jak nieświadomy był Harry w wielu sprawach. Muszę przyznać, że był mądry i dojrzały. Ale czasami był taki zagubiony i zdezorientowany. Tak jakby wszyscy wokoło byli dla niego za głupi, dlatego nie wiedział jak odpowiedzieć. Ale nie sądzę, by był takim przypadkiem. Tak naprawdę myślałam, że jest tak niewinny, że czasem nie wie jak zrozumieć żart albo zalotny komentarz.
Skończyłam pracę i właśnie miałam zamiar wychodzić. Ale najpierw musiałam znaleźć Harry'ego. Poszedł na spacer po szpitalu i się zgubił, tak? On zawsze chodził na spacery, to była jedyna rzecz, którą był w stanie robić.
Stałam przy wyjściu ze szpitala, po prostu czekając aż Harry wróci. Tak jakbym czekała na mojego psa w parku i była właścicielką Harry'ego. Ale oczywiście byłby on pięknym psem z pedigree, którego każdy chce pogłaskać kiedy przechodzi obok. Zdecydowanie byłby psem z reklamy pedigree, może złotym retrieverem?
Chyba zaczynałam tracić rozum, skoro rozważałam jako jakiego psa najłatwiej jest wyobrazić sobie Harry'ego. Musiałam wrócić do domu i porządnie się wyspać. Prawie w ogóle nie spałam ostatniej nocy, byłam zbyt zajęta myśleniem o Harrym, który był w moim łóżku.
Wyjrzałam przez okno upewniając się, że moja honda stoi na parkingu. Naprawdę powinnam kupić nowy samochód. Cały czas mam ten, odkąd zaczęłam oszczędzać pieniądze na studia. Gdy tylko zaoferowali mi kolejny kierunek studiów zdecydowałam się z tym zmierzyć. I chyba zapomniałam przez to o moim gównianym samochodzie. Naprawdę chciałam nowy...
- Sześć tysięcy dziewięćset osiemdziesiąt siedem.
Odwróciłam się od okna i zobaczyłam niewinnie stojącego Harry'ego. Szybko oddychał i miał uroczy uśmiech na twarzy, ale byłam trochę zdezorientowana tym co powiedział.
- Słucham? - zapytałam, unosząc brwi i nie wiedząc o co chodzi. Poczekał chwilę, zanim uspokoił swój oddech, byłam trochę zagubiona.
- Ty...Kazałaś mi obejść cały szpital i liczyć kroki - dalej ciężko dyszał. Jego klatka piersiowa unosiła się mocno w górę i w dół. Przygryzłam wargę by powstrzymać chichot. - Zajęło mi to cztery godziny.
Czułam się winna, że Harry rzeczywiście się mnie posłuchał. Był taki słodki i wrażliwy. Czasami zastanawiałam się czy to bezpieczne, żeby chodził tak wszędzie sam. Gdyby ktoś próbował go porwać, pewnie by na to pozwolił, bo lubił przygody.
- Jak minął ci spacer? Było w porządku? - zapytałam go z ciekawości i szeroko się uśmiechnęłam. Jeśli mu się podobało, nie będę czuć się taka winna, że kazałam mu obejść cały szpital.
- Zaczął się dobrze - zaczął dziwnie i przygryzł wargę w wahaniu. - Ale potem, gdy już wracałem, wywróciłem się. Nikt mi nie pomógł, chyba wydało się im to śmieszne.
Nie wiem czy wypadało mi się śmiać, skoro Harry zmarszczył brwi, ale świadomość, że upadł na podłogę, sprawił że zachichotałam. Byłam wdzięczna, że nie widziałam tego na własne oczy. Tarzałabym się po ziemi płacząc ze śmiechu.
- Nic ci się nie stało? - zapytałam z troską, skanując wzrokiem jego ciało, a on pokręcił przecząco głową.
- Nie. Jestem raczej zażenowany - odparł, rozszerzając nozdrza i patrząc w podłogę ze wstydem. Chciałam móc go przytulić, ale lepiej byłoby zrobić to później, nie tam na oczach wszystkich.
- Chodź, odwiozę cię do domu - szepnęłam, tak by nikt więcej mnie nie usłyszał. Poczekaliśmy, aż automatycznie drzwi się otworzą, po czym wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do mojej hondy. Szybko do niej wsiedliśmy upewniając się, że nikt nas nie widział i wyjechałam z parkingu na główną drogę.
- Więc, Harry - powiedziałam dziwacznie, nie za bardzo chcąc znów zaczynać ten temat. - Co stało się między tobą i Zaynem w szkole?
- Kiedy mieliśmy piętnaście lat byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. I po jakimś czasie zaczęliśmy opowiadać sobie o swoich rodzinach i takich rzeczach, wiesz o co mi chodzi? - zapytał, a ja przytaknęłam, wciąż skupiając wzrok na drodze.
- Powiedział mi kilka swoich sekretów, a ja zdradziłem mu parę moich. Ale on nie przyjął ich dobrze - Harry westchnął i wyjrzał przez okno, zanim odwrócił się w moją stronę. - Jeśli się zastanawiasz, chodzi mi o nich.
- Powiedziałeś mu o głosach? - zapytałam, by się upewnić. Byłam pewna, że już o tym wiedziałam, ale on wkładał tyle emocji w wyjaśnianie mi tego...
- Tak, powiedziałem. Myślałem, że to normalne. Że może powie mi, żebym się o nie nie martwił czy coś. Ale uznał, że jestem dziwny - mruknął i przewrócił oczami. - Później poszedł i powiedział to wszystko swoim kolegom, a oni zaczęli się nade mną znęcać.
- To okropne - powiedziałam, delikatnie kładąc dłoń na jego nodze, by dać mu do zrozumienia, że byłam tam by go pocieszyć, gdy tego potrzebował.
- Nie chcę do tego wracać - powiedział gorzko. - Ale po długim czasie znęcania się nade mną, Zayn i jego koledzy też zaczęli je dostrzegać. Zayn miał chyba najgorzej.
- Co masz na myśli? Zaczęły się nim interesować? - zapytałam zagubiona i zaczęłam gładzić jego nogę. Ale nie w taki sposób. Po prostu próbowałam jak najlepiej go pocieszyć i uspokoić. Bo im bardziej komfortowo się czuł, tym więcej mówił.
- Jednego dnia Zayn nie przyszedł do szkoły. Za bardzo się tym nie przejąłem - powiedział, po czym zrobił pauzę i wziął głęboki wdech. - Ale kiedy wróciłem do domu, mój tata dostał telefon od jego rodziców. Powiedzieli, że Zayn jest w szpitalu po przedawkowaniu jakichś tabletek, nie pamiętam jakich.
- O mój Boże - szepnęłam, nie wierząc w to co słyszałam. Zayn nigdy nie opowiadał mi tego, ani niczego z tym związanego. Jak mój najlepszy przyjaciel mógł ukrywać przede mną coś takiego? Myślałam, że jest najszczęśliwszą osoba jaką znam. Ale świadomość, że Harry był wplątany w coś tak negatywnego z nim związanego, prawie wyprowadziła mnie z równowagi.
- Jego rodzice byli strasznie na mnie źli - powiedział zirytowany Harry. - To była jego wina, zdradził mój sekret swoim kolegom.
- Więc ty to mu zrobiłeś? Bo powiedział ludziom twoją tajemnicę? - zapytałam w niedowierzaniu. Zabierałam moją dłoń z jego nogi, ale Harry zaraz chwycił ją i z powrotem położył na swoim kolanie. Był jak dziecko, które cały czas potrzebuje uwagi swojej matki.
- Boże, Jamie, nie. Głosy to zrobiły, nie ja - powiedział w obronie i westchnął. - Nie życzyłbym tego nikomu. Nie jestem taki.
- Jestem taka zdezorientowana - stwierdziłam, przygryzając nerwowo wargę. Momentalnie odwróciłam głowę do Harry'ego, a on wzruszył ramionami.
- Tak jak mówiłem, im bardziej interesujesz się nimi, tym oni bardziej interesują się tobą - powiedział, jakby to było coś oczywistego. - Zayn był ciekawy. I niestety, pozwoliłem im wejść do jego głowy. Ale nie celowo, oczywiście.
- Co to miało znaczyć? - zapytałam i przez chwilę trzymałam wzrok na nim, zmarszczył brwi. Tyle myśli krążyło teraz po jego głowie. Przygnębiało mnie to, że nie mówił mi wszystkiego.
- Mówiłem ci wcześniej - powiedział zirytowany. Skrzyżował raniona i zaczął patrzeć bezcelowo w dal. - Gardziłem Zaynem i jego kolegami. A kiedy ja kogoś nie lubię, głosy też go nie lubią.
- I rodzice Zayna uwierzyli mu, kiedy opowiedział im tą historię? Że chłopak z jego szkoły pozwolił duchom go opętać? - zadrwiłam, a Harry zmarszczył na mnie brwi, jakby go to zraniło. Od razu poczułam się źle z tego powodu.
- To nie duchy - zakpił, przewracając oczami. - I powiedziałem rodzicom Zayna, że nie mam pojęcia o czym on mówi.
- Co stało się potem? - byłam zaintrygowana, chciałam poznać dalszą część historii. Teraz te całe przerywanie Zayna miało sens.
- Kiedy wyszedł ze szpitala, przyszedł do szkoły. Przeprosił mnie za to, że mi nie wierzył, i że rozpowiedział to swoim kolegom - powiedział łagodnie. - Wtedy znów zacząłem go lubić. I ostatecznie oni też znów go polubili.
- I potem zostawili go w spokoju? - powiedziałam, jakbym w końcu wiedziała o czym jest mowa. Harry uśmiechnął się do mnie i skinął głową.
- Dokładnie.
Zaczynałam czuć się bezpiecznie, gdy już wiedziałam, że cała ta sytuacja miała szczęśliwe zakończenie. Chwila, prawie.
- A co z jego kolegami? Nie spotkało ich to samo? - kolejny raz przygryzłam wargę. Wiedziałam, że to wszystko jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Nawet jeśli byli dla niego okropni, wciąż uważałam, że to smutne.
- Tak sobie wmawiam - wzruszył ramionami.
- W takim razie co im się stało? - zapytałam zaciekawiona. Harry zmarszczył brwi i odwrócił głowę w moja stronę. Intensywnie się we mnie wpatrywał.
- Pieprzyć ich, i tak byli potworni.
I to był pierwszy raz, kiedy w końcu słyszałam jak Harry przeklina...



(korekta: Aga)
__________________________________________

 OKEJ!!!
A więc chcę was poinformować, że jestem wkurzona :)))))
"Anonimowy  27 stycznia 2014 01:47
genialnie tlumaczysz, ale lepiej bedzie jak rozdzialy beda zadziej ale dluzsze, bo czytanie takich nie ma sensu."

Czy naprawdę, w dalszym ciągu są tu osoby, które nie wiedzą, że to tylko tłumaczenie i nie mam wpływu na treść ani długość rozdziałów???? Jeśli tak, to napiszę jeszcze raz...
TO JEST TŁUMACZENIE.
Nawet dodałam do nagłówka napis "tłumaczenie", bo po prostu mam dość komentarzy tego typu.
(btw. przepraszam autorkę nagłówka, no ale musiałam!)
Skoro czytanie takich rozdziałów nie ma sensu to po prostu ich nie czytaj!
Nie wiem, czemu mnie to tak wkurzyło na, ale kurcze! Ludzie! Ogar! Nie czepiajcie się mnie za rzeczy, na które nie mam wpływu!
A dodaję często, bo zdecydowana większość z was chce nowego rozdziału tak szybko jak się da. 

No a teraz bardzo ważna sprawa organizacyjna!
 Zdecydowana większość z was zagłosowała za tym, by rozdziały były w dwa konkretne dni tygodnia. 
Więc teraz dodam ankietę w jakie dni chcecie rozdziały :))
Proszę was, głosujcie, bo decyzja należy do was i nie chcę potem jakichś pretensji, że komuś dzień nie odpowiada.

 No, a i skoro już tak tu dzisiaj narzekam to jeszcze jedna sprawa...
Nie odpowiadam na komentarze (no chyba, że coś mi odwali). Więc jeśli macie jakieś pytania to kierujcie je na mojego aska, po to go w końcu założyłam xD
 Odpowiadam na wszystko, nawet jeśli pytania się powtarzają! Ignoruję tylko wiadomości typy "wymienisz się lajkami?"

No i witam wszystkich nowych czytelników TŁUMACZENIA opowiadania"Crazed."

((((jej, ta notka jest prawie tak długa jak rozdział xDDDDD))))


niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 17

Czułam jakby wszystko się zatrzymało w momencie, kiedy Zayn zadał to pytanie, przez które miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy. Harry nie mógł niczego przede mną ukrywać, po prostu nie mógł. Wydawał się taki szczery, wszystko co mówił brzmiało tak prawdziwie i perfekcyjnie.
- Zayn, wydawało mi się, że miałem nic jej nie mówić...
- Naraziłeś ją na niebezpieczeństwo, musisz to przerwać - Zayn mierzył Harry'ego wzrokiem ze zmartwionym wyrazem twarzy.
Harry spojrzał na mnie niewinnie ze zmarszczonymi brwiami. Byłam taka zdezorientowana, on ukrywa przede mną jakiś sekret. I to z Zaynem?
- Znacie się? - zapytałam ich obu. Harry momentalnie zamknął oczy i przygryzł wargę, zanim pokiwał twierdząco głową. Zayn odwrócił wzrok, jakby to nie miało znaczenia.
- On był moim najlepszym przyjacielem - powiedział cicho Harry, spoglądając na Zayna, który patrzył w podłogę. Tak jakby był zażenowany faktem, że się w ogóle znali. Byłam zaskoczona, to tak jakbym dopiero teraz tak naprawdę poznawała Zayna i Harry'ego. To nie mogła być prawda, dlaczego mieliby trzymać to w tajemnicy przede mną?
- Chodziliśmy razem do szkoły i Harry zrobił rzeczy, których nie powinien był  robić - Zayn wtrącił, nie za bardzo chcąc mi to wyjaśniać. Byłam taka zagubiona stojąc naprzeciwko nich. Właśnie zdradzali mi jakiś ogromny sekret, którego wcale się nie spodziewałam. Nie mogłam pozwolić dać się w to wciągnąć.
- To jakiś żart? - zapytałam, chcąc się zacząć śmiać, jakby to było coś śmiesznego. Ale chyba wszyscy wiedzieliśmy, że nie było.
- Myślisz, że to wszystko to żart? - Zayn zaśmiał się nerwowo, a jego oczy rozszerzyły się w szoku. - Przez niego, przeszedłem przez piekło!
- To ja przez ciebie przeszedłem przez piekło! - Harry zaczął się kłócić podniesionym tonem. To był jeden z niewielu razy, kiedy widziałam jak podnosi na kogoś głos. Cokolwiek ich dwójka ukrywała, lepiej żeby powiedzieli mi szybko. Moja cierpliwość zaczynała się kończyć.
- Proszę, niech ktoś mi powie co tu się dzieje - błagałam, a Harry od razu zgłosił się na ochotnika.
- Myślałem, że Zayn był moim przyjacielem, Jamie. Powiedziałem mu o sobie wszystko - powiedział zmartwiony, pozwalając frustracji przejąć nad nim kontrolę, zaczął ciężko oddychać. - Ale on rozpowiedział to wszystkim swoim znajomym i oni się na mnie uwzięli!
- Bo myślałem, że jesteś szalony, Harry! - Zayn krzyknął, kręcąc głową ze złości i głęboko odetchnął. Robił się z każdą chwilą coraz bardziej nerwowy. - Nie sądziłem, że te głosy są prawdziwe!
Wstrzymałam oddech, gdy Zayn wypowiedział te słowa. Co on miał na myśli? Nie domyślił się, że one są... prawdziwe? Czułam jak moje wnętrzności się przewracają, nie wiedziałam co zrobić ani powiedzieć.
- Ale wiedziałeś, że one są prawdziwe - Harry zaśmiał się złośliwie. - Wiedziałeś, że są prawdziwe, kiedy przyczepiły się do ciebie.
- Harry, mieliśmy nigdy więcej o tym nie rozmawiać - Zayn warknął i zmarszczył brwi, a ja dalej stałam tam nie wiedząc co powiedzieć. Nie mogłam uwierzyć, że dwójka ludzi, którzy myślałam, że wcale się nie znają, okazali się być najlepszymi przyjaciółmi. Albo raczej 'ex' najlepszymi przyjaciółmi.
- Jestem taka zagubiona - szepnęłam, a wzrok Harry'ego od razu złagodniał, a on ruszył w moim kierunku. Jego oczy patrzyły wprost w moje. Jego lewa dłoń chwyciła moją i trzymała ją bezpiecznie, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie.
- Koledzy Zayna robili mi różne straszne rzeczy, Jamie - szepnął zmartwiony, a ja czułam jak moje serce rozpada się na kawałki. - A kiedy ja kogoś nie lubię, głosy też go nie lubią.
- Harry, głosy w twojej głowie mogą się wydawać dla ciebie prawdziwe, ale one nie...
- Jamie, one są prawdziwe - Zayn przerwał mi i sprawił, że całkowicie się zamknęłam. Jasne, mogli sobie mówić co chcieli, i tak nie wierzyłam w ani jedno słowo. To znaczy, oczywiście, mogli mieć jakąś paranoję i szczerze myśleć, że one były prawdziwe. Ale żadne głosy w głowie nie istnieją.
- Tak się boję, że spróbują wejść też do twojej głowy - Harry zmarszczył się i jego uścisk na mojej dłoni stał się jeszcze mocniejszy. Tak jakby za bardzo się bał, by móc odpuścić. Ale im więcej o tym gadał, tym bardziej niedorzecznie to wszystko brzmiało.
- Nie martw się o mnie - szepnęłam do niego z lekkim uśmiechem. Z jakiegoś powodu, sposób w jaki Harry na mnie patrzył sprawił, że zapomniałam o tych wszystkich kłamstwach i sekretach, które przede mną ukrywali.
Harry odwzajemnił uśmiech i podniósł moją dłoń do swojego policzka. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego on tak lubi, kiedy dotykam jego twarzy. Tego, dlaczego ja to też lubię. Ale wiedziałam, że to zbliża nas do siebie w jakiś sposób.
- Oboje musicie przestać to robić - Zayn ostrzegł, ale zignorowałam jego słowa.
- Wydaje mi się, że Zayn jest na nas zły - Harry szepnął, wciąż patrząc mi w oczy i przygryzając wargę, by powstrzymać uśmiech.
- Mam to gdzieś - zaśmiałam się cicho, wciąż patrząc na niego, jakby był jedyną rzeczą na całym świecie, która się dla mnie liczy. Jakąś godzinę temu bałam się, że to co mówi Harry może być prawdą. Ale teraz, kiedy był tu, wszystko co czego chciałam, to żeby tu został.
- Nie dostrzegasz tego jak niebezpieczny jest Harry, Jamie! - Zayn krzyknął, sprawiając że aż podskoczyłam i zmierzyłam go wzrokiem.
- Czy dla ciebie on wygląda niebezpiecznie? - zapytałam ze złością. Odwróciłam głowę z powrotem do Harry'ego i uśmiechnęłam się ponownie. Wyglądał tak niewinnie, i tak jakby cieszył się, że tu był. I może, ale tylko może, było tak z mojego powodu.
- Nie znasz go tak jak ja. Nie jest tak niewinny jak ci się wydaje! - Zayn kolejny raz próbował mnie ostrzec, ale nie mogłam go słuchać, skoro Harry stał przede mną.
- Przestań robić ze mnie złego człowieka, Zayn - odezwał się Harry i pierwszy raz udało mu się go rozproszyć. - Nie mogę kontrolować tego czym jestem i Jamie o tym wie.
- Nie uważam, że jesteś złym człowiekiem, Harry - Zayn westchnął wyczerpany i pokręcił głową. - Po prostu boję się, że kogoś skrzywdzisz... znowu.
Zmarszczyłam brwi na jego słowa. Co miał na myśli mówiąc 'znowu'? Skrzywdził już kogoś wcześniej? A jeśli tak, to jak bardzo? W końcu myślałam, że Harry odwrócił moją uwagę od tych wszystkich problemów, ale wtedy zawsze coś musi mnie znów od niego odsunąć.
- Kogo skrzywdziłeś wcześniej? - zapytałam zaciekawiona. Czułam się, jakbyśmy zaczynali wszystko od początku, od momentu kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Zadawałam mu różne pytania, na które i tak nie odpowie. Ale tym razem nie byłam już taka pewna czy jest bezpieczny czy nie.
- To było tylko coś głupiego, co stało się dawno temu - Harry powiedział cicho, zanim pochylił lekko głowę i uśmiechnął się do mnie szczerze. - Prawda, Zayn?
Przeniosłam swój wzrok na kolegę z pracy i obserwowałam jak przygryza wargę z frustracji i krzyżuje ramiona. Próbował fałszywie się uśmiechnąć.
- Prawda.



(korekta: Aga)
______________________________________

Chcieliście, to jest wcześniej!
Trochę taka wersja robocza na szybko, ale mam zbyt miękkie serce, by wam odmówić!
Chyba musimy ustalić jakieś konkretne dni, w których będę dodawać rozdziały.
Co wy na to?
Po prawej dodałam sondę (albo dodam za chwilę, jeśli dalej jej nie ma), więc zaznaczcie czy wolicie, żeby były dwa konkretne dni w tygodniu, w których będą rozdziały, czy mam dodawać je tak jak teraz.

No i ogłoszenie do dziewczyny, która 5 dni temu na asku podała mi swojego maila, żeby wysłać jej ten formularz z tego roku do stypendium!
Napisz mi gdzieś czy go dostałaś, bo wysyłałam z telefonu i nie wiem czy doszło!


(((Wgl to jak czytam na bieżąco Crazed. to kjjshfdgrkgiurkgiuk *__*)))


No i komentujcie proszę! Chce wiedzieć, że nie na marne to tłumaczę i informuje ponad 100 osób na twitterze!!! To, że to tłumaczenie, nie znaczy że nie chcę znać waszej opinii na temat rozdziałów :)))

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 16

- O mój Boże - Louis szepnął, gdy uświadomił sobie co trzyma w rękach. Natychmiast upuścił bokserki Harry'ego na podłogę. Moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej. - O mój Boże! - powtórzył, tym razem głośniej.
- Louis, ja mogę to wyjaśnić...
- Co w ogóle... Czyje to jest?! - krzyknął do mnie i szybko podszedł do kuchennego zlewu. Natychmiast odkręcił kran i zaczął myć ręce. Byłam taka zażenowana w tamtym momencie, zażenowana za mnie i za Harry'ego jednocześnie.
- Jeśli ci powiem to się wkurzysz - szepnęłam do niego uspokajająco, wpatrując się w podłogę. Kątem oka cały czas go obserwowałam.
- Przed chwilą moje palce pływały w basenie czyjejś spermy! - wrzasnął, szybko przeczesując dłonią włosy i wypuścił jękniecie. - Nie sądzę, że mogę się wkurwić jeszcze bardziej!
Stałam cicho, nie wiedząc czy się odezwać czy nie. Wiedziałam, że jeśli to zrobię, w rezultacie on straci nad sobą panowanie. Rozumiałam, że Louis był wkurzony, uwalił sobie całe ręce spermą Harry'ego, ale nie powinien się na mnie za to wyżywać.
- Kogo tu przyprowadziłaś na noc?
- Musisz się uspokoić Louis - ostrzegłam go. Z daleka było widać, że jest skacowany. - Jeśli chcę, żeby jakiś facet został na noc, to mogę...
- Zapytałem kogo tu miałaś?! - powtórzył. Część mnie chciała krzyknąć imię Harry'ego, żeby w końcu się zamknął i cierpiał. Ale inna część mnie wiedziała, że Louis najprawdopodobniej spotkałby Haryy'ego w niedalekiej przyszłości i coś mu powiedział, albo nawet gorzej, coś zrobił.
- Dlaczego chcesz wiedzieć?! - wrzasnęłam do niego, a jego oczy momentalnie pociemniały. Gwałtownie przeczesał dłońmi włosy i podszedł do mnie. Oparł rękę na ścianie obok niego, by stabilnie stanąć.
- Bo kurwa jestem w tobie zakochany - warknął, patrząc z zakłopotaniem w podłogę. No i teraz wracaliśmy do wcześniejszego problemu, skoro Louis mnie kocha, mógł to jakoś pokazać. Nie, żebym ja czuła do niego to samo... - Patrzenie na ciebie z innymi facetami boli, Jamie.
- Ale dlaczego mnie kochasz? - zapytałam zirytowana. Nie rozumiałam kim dla niego byłam  i dlaczego byłam dla niego taka "pociągająca". Cały czas się kłócimy, nigdy się nie zgadzamy w żadnej sprawie i nie jesteśmy pod żadnym względem podobni.
- Pamiętasz pierwszy raz kiedy się całowaliśmy? - zapytał cicho, wyglądał jakby się bał mi to powiedzieć. Jego wzrok złagodniał i lekko wydął wargi.
- Nie - powiedziałam, sprawiając że odruchowo spojrzał na podłogę, zanim jego jasnoniebieskie oczy spotkały ponownie moje. Przygryzł wargę, zawsze tak robił kiedy się denerwował.
- To było jakiś rok temu, w college'u. Kilka dni po tym jak twoja mama, no wiesz... - powiedział ze współczuciem, a ja skuliłam się w sobie na wspomnienie o mamie. Nie lubiłam o niej rozmawiać. Ale z niewiadomych mi powodów, gdy opowiadałam o niej Harry'emu nie chciałam przestawać mówić, ani nie potrzebowałam przerwy na głęboki wdech. - Próbowałem cię pocieszyć, opowiadałem ci dowcipy, ale wtedy kazałaś mi się odpieprzyć. Więc wtedy ja... pocałowałem cię.
Wszystkie wspomnienia wróciły do mnie, w momencie gdy to powiedział. Kiedy tylko ludzie próbowali mnie pocieszyć, próbowali sprawić bym poczuła się lepiej, ja traciłam nad sobą kontrolę i delikatnie mówiąc kazałam im odejść i zostawić mnie samą. To trochę ironiczne, że zostałam terapeutą, ale ludzie radzą sobie z problemami na różne sposoby. To co zrobił Louis w sumie było miłe, ale strasznie mnie wkurwił.
- Uderzyłam cię kiedy mnie pocałowałeś, Louis - lekko się zaśmiałam, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ale w dalszym ciągu był to najlepszy pocałunek w moim życiu, bo był z kimś kogo naprawdę lubiłem. Potem następne parę razy całowaliśmy się tylko dlatego, że byłaś pijana, ale jakiś czas później nawet będąc trzeźwa chciałaś mnie pocałować. I to coś znaczyło, prawda? - zapytał z nadzieją. Nie wiedziałam czy zacząć się śmiać, czy rozczarować go trochę łagodniej. I tak, obie opcje by go wkurzyły.
- Ale ja cię nie kocham - westchnęłam, sprawiając że jego uśmiech zbladł. - To znaczy, czasem zachowujesz się naprawdę słodko, ale to nie znaczy, że chcę z tobą być.
- Ale kiedy się całujemy, nie masz tego uczucia że wiesz, że kogoś kochasz? - zapytał, a ja w reakcji zmarszczyłam brwi. Nie miałam pojęcia o czym on w ogóle gadał.
- Oglądałeś "Pamiętnik"...?
- Jezu Chryste, Jamie! - krzyknął sfrustrowany, a ja aż podskoczyłam.- Kiedy całujesz kogoś, kogo naprawdę lubisz jestem pewny, że to jest sto razy gorsze dla ciebie, jeśli nie chcesz się w nim zadłużyć* - warknął, przewracając oczami z irytacji.
Po tym już właściwie się nie odezwał, więc ja też siedziałam cicho. Powiedziałam tylko, że nie chcę się spóźnić do pracy i szybko poszłam się szykować. Około pół godziny później byłam gotowa. Moje włosy związałam w wysoki kucyk i zrobiłam lekki makijaż. Nałożyłam trochę podkładu, użyłam ołówka do brwi i tuszu do rzęs. Ubrałam się w niebieską, mocno dopasowaną bluzkę i białą kamizelkę.
Nie musiałam się martwić noszeniem obcisłych koszul, moje piersi nie są wcale takie duże. Mogę spokojnie nosić miseczkę B nie martwiąc się, że będzie za mała. Są strasznie małe. Czasami patrzę na siebie bez koszulki w lustrze i dołuje się tym, jak praktycznie nic tam nie ma. Ledwie tyle, ile mieści się w dłoni.
Zapięłam moją czarną ołówkowa spódnicę  i włożyłam buty na niskim obcasie. Minutę później byłam już w moim samochodzie, gotowa by zacząć dzień.


~

Nie minęło dużo czasu, zanim w końcu usiadłam za biurkiem w moim gabinecie. Byłam szczęśliwa, że byłam z dala od Louisa, co zmotywowało mnie do zrobienia jakichś dobrych rzeczy tego dnia. Może pomogę komuś dzisiaj przezwyciężyć jakąś barierę, może odsunę kogoś od złych myśli, a może zrobię coś by przestać czuć się winna przez to, że chcę uprawiać seks z jednym z moich pacjentów. 
- Jamie, mogę pogadać z tobą przez chwilkę? - ktoś zapytał mnie stojąc w drzwiach i od razu wiedziałam, że jak zwykle to Zayn mi przeszkadza. Już znałam jego rutynowe zwyczaje. Wejdzie do mojego biura, powie coś przez chwilę o pracy, wspomni o swoich urodzinach, a potem zapyta mnie o Harry'ego. Chyba miał jakąś obsesję na jego punkcie, tylko o tym gadał  Może Zayn skrycie jest gejem i podoba mu się Harry? To jedyne rozwiązanie, które przychodzi mi do głowy. 
- Zayn, co tam? - zapytałam grzecznie, witając go w moim gabinecie, gdy usiadł szybko na fotelu na przeciwko mnie. 
- Mam dzisiaj pracowity dzień. Mam moje zajęcia radzenia sobie z agresją po pracy, a potem muszę odwiedzić mamę - powiedział marszcząc brwi z nudów, a ja szybko przypomniałam sobie jego rutynowe zwyczaje, o których myślałam wcześniej. 

1)  Powiedzieć coś o pracy - 

- Dalej prowadzisz te zajęcia? - zaśmiałam się lekko, wiedząc że wymyślił je tylko po to, by zaoszczędzić pieniądze na ślub, który zaplanował ze swoją dziewczyną. Nie kupił jej jeszcze nawet pierścionka. 
- Oczywiście, że tak. Co wtorek - uśmiechnął się dumnie, a ja dalej byłam skupiona na liście w mojej głowie. 
- Chyba pójdę dzisiaj na jakieś zakupy czy coś - mruknęłam mało entuzjastycznie, a jego oczy od razu się zaświeciły. 
- Kupiłaś mi już prezent urodzinowy? - zapytał podekscytowany, a ja poczułam ogarniające mnie poczucie winy i przygryzłam wargę. 

2) Wspomnieć o urodzinach -  ✔ 

- Jeszcze nie - mruknęłam i dziwacznie spuściłam wzrok na podłogę. Mogłam sobie wyobrazić tą podkówkę, która pojawiła się teraz na jego twarzy.
- Moja impreza jest w sobotę, mówisz poważnie? - skomlał, a ja zaklnęłam w myślach. Cholera, zaprosiłam Harry'ego w sobotę na noc. Kusiło mnie, żeby udać jakieś przeziębienie w dzień imprezy, żeby spędzić noc z Harrym. To jedyna okazja by zobaczyć się z nim bez Louisa. Ale z drugiej strony wiedziałam jak Zayn jest podekscytowany swoimi urodzinami i nie mogę tego przegapić.
- Obiecuję, że spodoba ci się to co kupię - wydęłam wargi. - Nie zamierzam zapomnieć o twoim urodzinowym prezencie.
- Oczywiście, że zamierzasz, jesteś przecież zbyt zajęta Harrym - odgryzł się, a ja chciałam krzyczeć głęboko w duszy. Nie mogłabym spojrzeć mu w twarz, gdyby wiedział nawet o połowie rzeczy, które robiliśmy. - A tak w ogóle to jak on się czuje?

3) Zapytać o Harry'ego - 

- Fantastycznie - odpowiedziałam prosto, nie bardzo chcąc zagłębiać się w szczegóły. Mogłoby mi się niechcącym coś wymsknąć i Zayn mógłby donieść na mnie do szefa. Wiedziałam, że nigdy by tego nie zrobił, ale musiałam być ostrożna.
- Dobrze wiedzieć - odetchnął z ulgą i czułam się trochę zdezorientowana, że ucieszył się, że usłyszał  wiadomość, która nie dotyczyła jego. Postanowiłam się nad tym nie zastanawiać, to było oczywiste, że Zayn sekretnie miał coś do Harry'ego, ale nie chciałam teraz o tym wspominać.
W dalszym ciągu niepokoiły mnie wczorajsze słowa Harry'ego, nie mogłam pozbyć się ich z mojej głowy. "Im bardziej interesujesz się nimi, tym bardziej oni zaczynają interesować się tobą." Zmagałam się z tym, nawet jeśli nie miałam pewności czy mają sens, czy są tylko wytworem bałaganu w jego głowie.
- Zayn... - szepnęłam, by zwrócić jego uwagę. - Wiesz, te głosy, które słyszy Harry... Nie sądzisz, że one są prawdziwe, prawda?
Widziałam jak Zayn nagle poczuł się niewygodnie, gdy zdałam pytanie. Wzruszył ramionami, a potem dziwacznie skrzyżował nogi. Wiedziałam, że ma coś do powiedzenia i niepokoiło mnie, że tego nie mówił.
- Dlaczego pytasz? - powiedział cicho, a ja toczyłam w głowie walkę z samą sobą o to czy powiedzieć mu co się stało czy nie. Byłam taka zgubiona. Zayn był moim przyjacielem, nie powiedziałby nikomu o mnie i Harrym. Ale czy naprawdę chciałam ryzykować, że się wścieknie? Nie miałam za bardzo wyboru.
- Hmm, uh... on powiedział mi, że oni zaczynają się mną interesować. I że muszę przestać o nich gadać, bo ich prowokuję - powiedziałam szybko, czekając na reakcję Zayna. Wiedziałam, że nie będzie ona dobra.
- Kiedy ci to powiedział?
- Byłam w jego mieszkaniu. I powiedział mi o nich, i od tamtej pory mówi, że oni się...
- Cholera! - krzyknął, a na jego twarzy malowało się przerażenie. Dramatycznie schował głowę w dłoniach. Wiedziałam, że to nie znaczy nic dobrego. I wiedziałam, że Zayn wie o tym wszystkim więcej niż ja.
- Ale oni nie są prawdziwi, prawda...?
- Czy ty rozumiesz jak wielkie niebezpieczeństwo na siebie ściągasz?! - warknął. Czułam się coraz bardziej zmieszana. Nie wiem dlaczego, ale zaczęło mi się wydawać, że on i Harry byli ze sobą bliżej niż myślałam. - Nie możesz pozwolić mu namieszać ci w głowie!
- Co to za układ pomiędzy tobą a nim? Jak możesz mówić te wszystkie bzdury o tym jak niebezpieczny jest, kiedy nigdy nie rozmawiałeś z nim tak jak ja?!
- Możesz to po prostu zostawić? - warknął, kręcąc głową w rozczarowaniu. - Musisz skontaktować się z Harrym i powiedzieć mu, żeby natychmiast tu przyszedł.
- Zayn, co się dzieje? - zapytałam zmartwiona, ale zamiast odpowiedzieć on przeczesał nerwowo włosy dłońmi.
- Wyjaśnię, kiedy on tu przyjdzie.
Chwilę później wyjęłam telefon i wybrałam numer Harry'ego. Zayn nie wydawał się być zaskoczony tym, że miałam jego numer.
- Jamie? - Harry odebrał praktycznie od razu. Chciałam się uśmiechnąć na dźwięk jego głosu, ale wiedząc, że Zayn stoi tuż obok mnie przygryzłam wargę, by ukryć radość.
- Harry, co teraz robisz? - zapytałam słodko, próbując uspokoić rytm mojego serca. Wiedziałam co odpowie "Oh, właśnie idę na spacer"
- Właśnie wybieram się na zakupy, po jakieś sportowe ubrania. Bo nie chcę już więcej spacerować. Myślę, że chcę spróbować biegać - powiedział podekscytowany i wiedziałam, że ma na twarzy szeroki uśmiech. Nawet jeśli opowiadał o jakimś zupełnym gównie, przy którym większość ludzi zasnęłaby w połowie, mi wydawało się to fascynujące. Bo mówił to Harry i w końcu brzmiał na szczęśliwego.
- Naprawdę potrzebuję, żebyś przyszedł do szpitala, Harry...
- Nie każesz mi tam znowu zostać, prawda? - zapytał zmartwiony i mogłam przysiąc, że słyszałam jak jego serce powoli pęka. To, że wiedziałam jak bardzo nienawidzi tu przebywać dołowało mnie.
- Nie, Harry. Chcę żebyś przyszedł i się ze mną zobaczył - powiedziałam przyjaźnie, wiedząc że tak na prawdę Zayn kazał mi to powiedzieć, i że teraz obserwuje mój każdy ruch.
- Wow, okej. Już zaczynam iść...
- Nie. Potrzebuję cie tu tak szybko jak jest to możliwe. Przyjedź autobusem czy coś - zasugerowałam, ale wiedziałam, że Harry zaprotestuje.
- W takim razie będę biegł.
Rozłączył się, zanim zdążyłam odpowiedzieć. Westchnęłam pod nosem, gdy odkładałam telefon. Zayn wyraźnie nie był pod zbytnim wrażeniem sposobu w jaki z nim rozmawiałam.
- Dlaczego Harry musi tu przyjść? - zapytałam Zayna z ciekawości. Desperacko pragnęłam dowiedzieć się dlaczego tak się zachowywał za każdym razem, gdy była mowa o Harrym.
Zayn spojrzał na mnie ostrożnie i zawahał się, zanim w końcu się odezwał.
- Muszę się dowiedzieć, co dokładnie mówią mu te głosy kiedy nie jesteś z nim.
Minęła godzina. Zaczynałam się robić co raz bardziej niespokojna. Chodziliśmy z Zaynem sfrustrowani  po moim gabinecie. Im więcej o tym myślałam, tym wszystko wydawało się gorsze. Byłam całkowicie zagubiona. Czułam się jakbym była w jakimś dokumencie o zjawiskach paranormalnych.
- Sprawdź poczekalnię, powinien już tu być - Zayn powiedział dosadnie, a ja przewróciłam oczami na jego surowy ton. Wyszłam z mojego biura i ruszyłam w stronę poczekalni.
Tak jak przewidywałam, Harry siedział tam, zagłębiony w swoich myślach. Wyglądał na lekko zdyszanego, musiał dopiero co tu dotrzeć.
- Harry? - zawołałam go, a on natychmiast podniósł głowę i się uśmiechnął. Wstał z krzesła i szybko do mnie podszedł. Miał lekką zadyszkę.
- Mamy dzisiaj sesję? -  zapytał niewinnie. - Jeśli tak, to przepraszam. Nie wiedziałem o tym, mam nadzieję, że możesz mi wybaczyć.
- Nie, Harry. To nie było zaplanowane - zaśmiałam się, zanim położyłam rękę na jego boku i poprowadziłam go przez korytarz. Mam nadzieję, że nikt nie pomyślał o mnie nic złego, kiedy położyłam dłoń na jego plecach i pomogłam pokonać drogę. Po prostu nie wiedziałam już, jak się zachowywać z nim w publicznych miejscach.
Gdy tylko weszliśmy do gabinetu, Zayn szybko odwrócił się w stronę Harry'ego. Twarz Harry'ego automatycznie straciła wszelkie emocje na widok Zayna stojącego przed nim, jakby nie wiedział jak zareagować.
- Uh... cześć, jesteś przyjacielem Jamie...? - Harry niewinnie zapytał Zayna z szeroko otwartymi oczami. Ręce cały czas trzymał w kieszeniach. Ewidentnie czuł się niekomfortowo. Zayn przewrócił oczami, jak gdyby dokładnie wiedział, co się tu dzieje.
- Skończ udawać, Harry. Myślę, że to najwyższy czas by Jamie poznała prawdę, nie sądzisz?



* jakoś nie miałam pomysłu na dobre tłumaczenie tego zdania, ale w oryginale brzmi ono: "When you kiss someone who you really like, I'm pretty sure you're making things a hundred times worse for yourself if you don't want to fall for them, clearly."


 (korekta: Aga)
____________________________________________


Jestem zmęczona psychicznie i fizycznie. 
Tłumaczenie tego rozdziału zajęło mi chyba z 5h, a normalnie wyrabiam się w ok.3h.
Nawet nie mam siły pisać nic kreatywnego.

Sorry za drugą połowę rozdziału. Jakoś strasznie źle mi się dzisiaj tłumaczyło.

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 15

Była 8:49 kiedy się obudziłam następnego ranka. Gdy tylko otworzyłam oczy, od razu przypomniałam sobie spotkanie kutasa Harry'ego z moją nogą i kroczem z zeszłej nocy. Nie wiedziałam czy chciałam się z tego śmiać, czy zrobić się totalnie podniecona. Ale jedyną rzeczą jaką wiedziałam było to, że Harry nie kłamał kiedy mówił, że nigdy się nie masturbował.
Wiedziałam, że wydarzenia zeszłej nocy nie były snem, gdy zobaczyłam Harry'ego, spokojnie śpiącego obok mnie w jeansach. Musiał się w nie przebrać, gdy dosłownie pobiegł do łazienki wczoraj, kiedy się obudził.
Powoli przesunęłam swoje palce po jego umięśnionym brzuchu. Nie zareagował na mój dotyk co zachęciło mnie by posunąć się dalej. Ale gdy tylko moje place dotarły do jego wycięcia w kształcie litery V, wypuścił jęk, po czym jego ciało się spięło. Mentalnie przewróciłam oczami. Nie mogłam nic dla niego zrobić, gdy o tym nie wiedział.
- Cześć - otworzył jedno oko i uśmiechnął się do mnie. Przekręcił się na bok, by lepiej widzieć moją twarz. Podniosłam się, by usiąść i przetarłam lekko oczy, zanim odwzajemniłam jego uśmiech.
- Dzień dobry - szepnęłam do niego. Obserwowałam jak leniwie się do mnie uśmiecha, jakby obudzenie się był najlepszą rzeczą w jego życiu. Nagle szybko wstał i usiadł obok mnie na krawędzi łóżka.
- Och... Dlaczego masz na sobie jeansy, Harry? - zapytałam niewinnie, co sprawiło że natychmiast wszystkie kolory zniknęły z jego twarzy. Jego uśmiech zgasł, a oczy się rozszerzyły.
- Ja z-zasnąłem w nich - bąknął zakłopotany, po czym odruchowo spuścił wzrok na podłogę. Było mi go tak szkoda w tamtym momencie. Wiedziałam jaki był nieśmiały i zdenerwowany.
- Jesteś pewien? - zapytałam złośliwie, unosząc przy tym brew, a on lekko przytaknął głową.
- Tak, miałem je na sobie całą noc.
- To dziwne - powiedziałam z czystym sarkazmem i spojrzałam na niego udając zdezorientowanie. - Nie przypominam sobie, żeby coś dżinsowego pieprzyło moją nogę w nocy.
Nigdy nie widziałam, żeby uśmiech tak szybko zniknął z czyjejś twarzy. Otworzył usta w szoku. Wyglądał, jakby czuł się całkowicie upokorzony.
- Jamie, przepraszam. Nie wiedziałem, że to może się stać...
- Harry, w porządku - zaśmiałam się, a on zakrył twarz dłońmi zażenowany i jęknął płaczliwie. - To normalne.
- Tak, u dwunastolatka - odparł, kręcąc głową, jakby miał dość wszystkiego i chciał się poddać. To było urocze, ale zarazem niestosowne, patrzenie jak Harry się przejmuje tym, że ma mokre sny.
- Gdzie są twoje bokserki? - zachichotałam, gdy on próbował się uśmiechnąć mimo zdenerwowania. Kochałam sposób w jaki się zachowywał, gdy się stresował, to była najsłodsza rzecz na świecie.
- Ja...umm... Wyrzuciłem je. Są w koszu - odpowiedział z niesmakiem. Z wyrazu jego twarzy wiedziałam, że spodziewa się, że zacznę się z niego śmiać. Nie mogłam się powstrzymać i tak właśnie zrobiłam.
- Harry, nie masz powodów by czuć się zażenowany - wydęłam lekko usta, sprawiając że jego twarz złagodniała i już tylko marszczył brwi. - Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to mój młodszy brat wbiegł do mojego pokoju z erekcją kiedy miałam trzynaście lat, płacząc jak bóbr.
Harry lekko się zaśmiał na moje słowa i po kilku sekundach zawahał się, jakby chciał coś powiedzieć. Jednak po chwili, zamiast cokolwiek mówić, zaczął się śmiać jeszcze bardziej. I szczerze to był pierwszy kiedy widziałam go jak się tak śmieje.
Dosłownie umierał ze śmiechu, leżąc na moim łóżku i trzymając się za brzuch. Nie mógł się opanować, co sprawiło, że też zaczęłam się śmiać. Kochałam patrzeć jak się śmieje, nie robił tego zbyt często.
- To nie jest aż tak zabawne - próbowałam przestać chichotać, gdy Harry położył się na plecach, nie będąc w stanie normalnie oddychać przez głupią historię, która wydarzyła się dziewięć lat temu.
Im więcej się śmiał, tym mocniej ja zaczynałam. Chwilę później oboje płakaliśmy ze śmiechu, a nasze brzuchy aż zaczęły boleć.
- H-Harry, n-nie mogę oddychać!
- Nigdy się tak mocno nie ś-śmiałem!
 W końcu Harry zaczął się uspokajać. Usiadł z powrotem na łóżku i przez chwilę głęboko oddychał, zanim całkowicie przestał. Wciąż jednak miał na twarzy uśmiech.
- Nie wiedziałem, że masz brata.
- Nazywa się Youssef. Niedługo skończy osiemnaście lat - powiedziałam prosto, myśląc o bracie.
- To śmieszne imię - Harry zauważył. Byłam lekko zaskoczona jego słowami, zwykle nikogo nie oceniał.
- Moja mama wybrała mu imię, a tata nazwał mnie bardziej normalnie - uśmiechnęłam się głupawo. Mój tata był Anglikiem, a mama Arabką. Ja i mój brat byliśmy w porównaniu do mamy raczej bladzi, bo kolor skory odziedziczyliśmy po tacie.
- Chcę zmienić imię na coś fajnego - westchnął, a potem wyszczerzył się pokazując wszystkie zęby. Położył się znów na łóżku, sprawiając że mogłam lepiej widzieć jego klatę i kaloryfer.
- Jesteś gorący - palnęłam, patrząc na jego uśmiech, a on spojrzał na mnie zagubiony i przekręcił głowę na bok.
- To niedorzeczne - mruknął. - Przecież jest zima.
Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać słysząc jego odpowiedzi. Był taki staromodny w większości spraw. Nigdy normalnie mi na nic nie odpowiedział.
- Mam na myśli, że wyglądasz bardzo ładnie - powiedziałam niewinnie, a on przygryzł wargę, próbując powstrzymać uśmiech sunący się mu na usta. Chciałam zetrzeć ten wyraz z jego twarzy porządnym pocałunkiem, ale coś mnie powstrzymało. Powstrzymało mnie to, że Harry nigdy się nie całował.
- Ty wyglądasz pięknie - powiedział i w końcu uśmiechnął się pokazując zęby. Nie wiem dlaczego, ale zawstydził mnie jego komplement. Więc zamiast cokolwiek mówić, położyłam dłoń na jego policzku. Z jakiegoś powodu, lubił kiedy to robiłam. I w sumie, ja lubiłam dotykać jego twarz.
- Chciałabym, żebyś mógł tu zostać cały dzień - wydęłam usta i niespodziewanie zobaczyłam jak marszczy brwi.
- Myślałem, że mogę zostać - szepnął, spuszczając wzrok na łóżko, a moja dłoń opuściła jego twarz. Poczułam się okropnie, wiedząc że Harry chciał spędzić ze mną cały dzień. On musiał zaraz wyjść, bo Louis mógł wrócić w każdej chwili.
- Louisowi nie spodoba się, jeśli cię tu zobaczy - powiedziałam mało entuzjastycznie, zanim przewróciłam oczami. - Powinieneś do mnie zadzwonić, kiedy już dojdziesz do domu. Albo mogę cię podwieźć...
- Chcesz żebym teraz wyszedł? - zapytał niewinnie z zagubionym wyrazem twarzy. Westchnęłam cicho, zanim pokiwałam twierdząco głową.
- On powinien za chwilę wrócić - posłałam Harry'emu szczenięce spojrzenie, by nie czuł się aż tak bardzo przygnębiony przez fakt, że praktycznie każe mu wyjść.
- Więc chyba do zobaczenia jutro - powiedział smutny. - Spędziłem z tobą naprawdę świetny czas.
- Powinieneś przyjść w sobotę. Louisa nie będzie całą noc - uśmiechnęłam się do niego szeroko, ale on zamiast to odwzajemnić, posłał mi tylko mały, prosty uśmiech.
- Byłoby naprawdę miło - uśmiechnął się niewinnie, zanim jego oczy się rozszerzyły i przygryzł wargę. - Obiecuję, że nie będę miał znowu mokrego snu...
- Okej - uciszyłam go i uspokajająco położyłam dłoń na jego nodze. Chwilę później Harry wstał z łóżka i narzucił na siebie koszulkę. Szybko nałożył buty i zaraz już stał przy drzwiach.
- Nie chcesz, żebym cię odwiozła? - zapytałam grzecznie, ale pokręcił przecząco głową.
- Wolę się przespacerować - odpowiedział. - Ale dziękuję.
No i wyszedł. Znów poczułam się przygnębiona przez to, że zostałam sama. Nawet nie zauważyłam jaki wpływ miała na mnie obecność Harry'ego. To, że po prostu tu był sprawiało, że czułam się sto razy lepiej, pod każdym względem.
Wszystko to minęło, gdy tylko wyszedł. Poszłam do łazienki i umyłam zęby. Przeciągnęłam szczotkę przez moje poplątane, ciemnobrązowe włosy i po kilku minutach udało mi się skutecznie rozczesać ten jeden wielki kłak, po chwili zmienił się on w delikatne fale.
Właśnie szłam przez salon z zamiarem zrobienia sobie kawy, zanim pójdę do pracy. Nagle Louis wszedł do mieszkania z mocno rozczochranymi włosami i w brudnych ubraniach. Dzięki Bogu, że Harry wyszedł kilka minut temu, bo znowu by się na mnie wkurzył.
- Ale mam kaca, chcę umrzeć - jęknął idąc w moim kierunku, oplatając ręce wokół mnie i obdarzając mnie powitalnym uściskiem. Śmierdział tanią wódką i papierosami, aż zrobiło mi się niedobrze.
- Ktoś tu miał ostrą noc - zaśmiałam się, a on odsunął się ode mnie i ruszył do lodówki po coś do jedzenia albo picia.
- Kto kurwa wypił mleko? - warknął, co nie było konieczne. Wyjął pusty karton i z wielkim trudem zaczął iść w stronę kosza. - Mam dość, że zawsze wypijasz...
Spojrzał zagubionym wzrokiem do kosza, sprawdzając co leży w środku metalowego pojemnika. W tamtym momencie byłam tak samo zdezorientowana jak on.
- Kto wyrzucił bokserki do kosza? - zapytał irytującym głosem.
O kurwa, cholera, kurwa, jasna cholera. Nie, to się nie dzieje.
- Ja, uhh...
Chciałam zapaść się pod ziemię, gdy włożył rękę do kosza i wyjął czarne bokserki marszcząc brwi. Przekręcił je w dłoni, i nigdy nie widziałam, żeby czyjś wyraz twarzy zmienił się tak gwałtownie.
- Czemu kurwa one się tak kleją?


(korekta: Aga)
 __________________________________________

Przez większość tego rozdziału miałam ochotę powstawiać co drugie słowo xD
(ale to może dlatego, że jestem uzależniona od xD) 
xD

no także tego...
hahahahahahahahahahahahhaahah
xDxDxDxDxDxDxD
tyle mogę powiedzieć xD


no, a ktoś pod ostatnim rozdziałem pytał się o link do tego stypendium do którego się zgłosiłam 


jeśli jesteście teraz w trzeciej czy drugiej klasie gimnazjum, dobrze się uczycie i marzycie o skończeniu liceum za granicą to naprawdę powinnyście tam zajrzeć!
zgłaszać się można, tylko kiedy jest się w pierwszej klasie liceum, ale pod uwagę biorą osiągnięcia i oceny właśnie z gimnazjum
i jak już ktoś z was będzie się zgłaszał za rok to radzę zająć się tym wcześniej niż dwa dni przed upłynięciem terminu, jak co poniektórzy (czytaj: ja xD), bo wbrew pozorom, wypełnienie całego formularza, napisanie odpowiedzi na pytania i napisanie eseju na ok.500 słów (wszystko po angielsku) zajmuje trochę czasu :) zwłaszcza jeśli chcesz żeby wszystko było super ekstra i bez błędów :)))

tak więc koniec kazania, mam nadzieję, że komuś pomogłam :))

(((((następny rozdział powinien być w okolicach czwartku, ale nie obiecuję)))))
:))))

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 14

 Nie wiem czy powinnam tu pisać jakieś ostrzeżenie czy coś, bo w sumie nic takiego poważnego się nie dzieje, ale w sumie coś troszkę tak, ale dopiero w ostatniej części rozdziału i wgl to już sama nie wiem xD 
jshdfkhagkjhrgakjhfgjhlahefg
to much emotions *_*
No ale tak na wszelki wypadek ostrzegam, że mogą być jakieś treści nieodpowiednie dla młodszych czytelników :)))
ale nie aż takie na czerwoną czcionkę, więc jest różowa xD
enjoy!
____________________________________

- Harry, co masz na myśli? - zapytałam go przez telefon. Teraz gorzko żałowałam, że poszłam dzisiaj do jego mieszkania. To możliwe, że "oni" się do mnie przyczepią? Przez niego?
- To dlatego nie chciałem ci mówić - odpowiedział zmartwionym głosem, a jego oddech zaczął robić się cięższy. - Nie chcę ich więcej prowokować.
- Harry, przerażasz mnie! - krzyknęłam, czując jak moje ręce się trzęsą, trzymając telefon przy uchu. Nie mogłam uwierzyć, że pozwalam mu mieszać w mojej głowie. Tak jak mówił Zayn.
- Wszystko będzie dobrze. Po prostu muszę przestać o nich mówić, wtedy oni przestaną - powiedział łagodnie, próbując mnie uspokoić. Ale im więcej o tym mówił, tym bardziej  zaczynałam się bać.
Prawie wyskoczyłam ze skóry, gdy usłyszałam jak drzwi wejściowe do mojego mieszkania się otwierają. Szybko odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam Louisa wchodzącego do środka. Westchnęłam z ulgą, może on będzie mógł dotrzymać mi towarzystwa dziś w nocy...
- Harry, poczekaj chwilkę - mruknęłam zanim przyłożyłam telefon do piersi, próbując zagłuszyć dźwięk, tak by Harry nie słyszał mojej rozmowy z Louisem.
- Jamie, wychodzę dzisiaj w nocy z chłopakami - powiedział, podnosząc swój portfel z półki obok telewizora. Moje serce momentalnie zamarło. Czyli miałam zostać sama dzisiaj w nocy. - Wrócę pewnie rano.
- Uważaj na siebie. Wiesz jaki jesteś, kiedy jesteś pijany - szepnęłam, próbując ukryć przed Harrym naszą rozmowę. Było jasne, że Louis nie lubi Harry'ego, Harry też za bardzo nie przepadał za Louisem.
- Będę. - zaśmiał się i uniósł brwi, gdy zauważył, że przyciskam telefon do piersi. - Z kim gadasz?
- Uh...to z pracy. Poufna sprawa - skłamałam, wiedząc że rozmawiam z Harrym, który najprawdopodobniej umiera z niecierpliwości czekając, aż skończę gadać z Louisem.
- W takim razie, do zobaczenia jutro - westchnął i posłał mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Potem wyszedł, a ja byłam przerażona, że mam spędzić tę noc sama.
Szybko podniosłam telefon z powrotem do ucha, mając nadzieję, że Harry jeszcze się nie rozłączył.
- Jesteś jeszcze?
- Tak, jestem.
- Harry, boję się - stwierdziłam i usłyszałam głębokie, zmartwione westchnienie w słuchawce. Nastąpiła długa pauza i nie do końca rozumiałam dlaczego.
- Po prostu o tym nie myśl. To tylko wszystko pogarsza - powiedział prosto. Nerwowo się zaśmiałam z ironii tej całej sytuacji. Harry próbował dać mi radę i mnie uspokoić. Ale naprawdę ironiczne było to, że... to pomagało.
- Nie chcę być sama dziś w nocy - jęknęłam, idąc do sypialni i wygodnie siadając na łóżku.
- Też nie chcę dziś być sam. - szepnął w odpowiedzi, biorąc głęboki wdech chwilę później. Wpadłam na pomysł, gdy tylko to powiedział. I mimo, że na pewno był bardzo zły, to  z pewnością był warty zapytania Harry'ego.
- Chciałabym, żebyś tu był - powiedziałam cicho, delikatnie podpowiadając mu co mam na myśli.
- Ja też.
Uśmiechnęłam się głupawo, gdy wyobraziłam sobie nas tu razem. Nas pocieszających się wzajemnie w łóżku. Jego w końcu będącego szczęśliwym. Potrzebowałam tego.
- Harry, wiesz... jeśli chciałbyś zostać dziś znowu na noc, nie miałabym nic przeciwko - szepnęłam łagodnie, mając desperacko nadzieję, że w końcu zrobi coś zdecydowanego w swoim życiu i przyjdzie tu bez wahania.
- Ja...ja... Ja już wychodzę.
Połączenie zostało przerwane chwilę po tym jak wypowiedział te krótkie, proste, ale wiele znaczące słowa. Uśmiechnęłam się do siebie, wiedząc że Harry znów zostanie na noc. A myśl o obietnicy dla Louisa, że nigdy więcej nie przyprowadzę go do domu, przemknęła przez moje myśli, tak jakby nic nie znaczyła.


~

Półtorej godziny później, w końcu usłyszałam szybkie pukanie do drzwi. Zaczynałam się o niego martwić, gdy tak długo go nie było. Miałam nadzieję, że nic mu się nie stało. 
Otworzyłam drzwi i od razu się ucieszyłam, gdy zobaczyłam przede mną Harry'ego , trzymającego w ręku plastikową torbę. Musiał kupić coś w osiedlowym sklepie i nie mogłam się doczekać, by zobaczyć co to było.
- Martwiłam się o ciebie...
Zanim zdążyłam się z nim przywitać, zostałam cofnięta w głąb mieszkania i Harry zbliżył się do mnie. Chwycił obie moje dłonie i położył je sobie delikatnie na policzkach. Nie mogłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się gdy to zrobił. Nie mogłam poprosić o nic lepszego niż o to, by przyszedł dziś na noc. 
- Kupiłem ci pudełko czekoladek - powiedział nerwowo i niewinnie, podając mi torbę. Przygryzłam wargę, zanim zabrałam ręce z jego twarzy i wzięłam reklamówkę. To było tak strasznie słodkie z jego strony, że chciałabym móc go przytulić i już nigdy nie puścić. 
- Nie musiałeś tego robić - szepnęłam zakłopotana, gdy moje ręce wyciągały małe, fioletowe pudełko czekoladowych trufli z reklamówki. Jego troskliwość wywołała u mnie uśmiech. Założę się, że myślał, że to normalna rzecz, coś takiego jak robią ludzie w filmach.
- Nie wiedziałem jakie lubisz, więc wybrałem trufle...
Przerwałam mu kładąc jedną rękę na dole jego brzucha i gładząc jego bok. Jego wzrok momentalnie złagodniał. Spojrzał na moją rękę, tak jakby wiedział, że próbuję go uciszyć, ale to działało jak cholera.
- Dziękuje, że przyszedłeś - powiedziałam z wdzięcznością. Chciałam przygryźć wargę, gdy wzrok Harry'ego dalej był wpatrzony w moją dłoń, która głaskała go niebezpiecznie blisko jego uda.
- N-Nie ma problemu - prawie zaskowytał, kiedy moja ręka opuściła jego brzuch i w zamian chwyciła jego dłoń i zaczęłam prowadzić go do sypialni.Głośno przełknął ślinę, gdy do niej weszliśmy i przed nami znajdowało się moje idealnie zaścielone łóżko.
- Naprawdę jestem wdzięczna, że przyszedłeś - powiedziałam dość niewinnie, a on raczej mało niewinnie spojrzał w dół na swoje ciało, najprawdopodobniej zastanawiając się, dlaczego już go nie dotykam.
- Wszystko w porządku? - zapytał z niepokojem. - Wydajesz się trochę dziwna.
Byłam chora, że podniecał mnie mój własny pacjent, ale nie mogłam nic na to poradzić, potrzebowałam wciąż więcej i więcej.
- Wszystko w porządku.
- Świetnie, bo jestem trochę zmęczony. To był długi dzień - odpowiedział szczerze i lekko ziewnął, a ja rozchyliłam usta lekko zdezorientowana.
- Myślałam, że chcesz spędzić ze mną czas - szepnęłam do niego zawiedziona. Czułam się taka głupia. Prawie dosłownie się na niego rzuciłam, a on chciał tylko spać.
- Będziemy spać w jednym łóżku, tak? W takim razie będziemy spędzać czas razem?
Jeszcze raz westchnęłam w duchu, on chyba żartował. Nie możliwe, że był zmęczony, było dopiero po 20. Ale skoro chciał iść spać, to chyba powinnam mu pozwolić. Ale oczywiście miałam zamiar do niego dołączyć.
Harry znowu ziewnął, po czym zdjął koszulkę i zostawił ją na podłodze, a ja desperacko próbowałam nie zacząć się pocić tu przed nim. Szczególnie, że teraz zaczął zdejmować też swoje jeansy. Nigdy jeszcze nie widziałam tak dużej części jego nagiego ciała. Zdecydowanie czuł się coraz pewniej w moim towarzystwie.
Zaskoczył mnie, gdy położył się do łóżka tylko w bieliźnie. Myślałam, że założy przynajmniej jakąś piżamę, skoro wiedział że będę z nim spać. Nie, żebym miała coś przeciwko, w rzeczywistości bardzo mnie to ucieszyło.
Przebrałam się w za dużą koszulkę zanim dołączyłam do Harry'ego pod kołdrą. Przysunął się bliżej mnie i z uśmiechem objął mnie ramieniem. Chwila, on objął mnie ramieniem, tak jakby to nic nie znaczyło. Czy on nie rozumiał, że tak robią ludzie, którzy są w jakichś intymnych relacjach? Najbliższą rzeczą do intymnej relacji, jaką kiedykolwiek robiliśmy, było to kiedy dotykałam jego pieprzonej nogi.
- Dobranoc - ziewnął.


~

Godziny mijały, a ja patrzyłam jak Harry śpi, leżąc na boku obok mnie. Wyglądał tak bardzo seksownie, jakby robił to specjalnie. Tak strasznie go chciałam, niewinna wizja mnie i Harry'ego pieszczących się przemknęła przez  moje myśli. Wszystko co wiedziałam w tej chwili, było to, że mój umysł był skupiony na tym co chowa się w jego bokserkach. 
Przesunęłam dłonią po jego boku i delikatnie zaczęłam kreślić kółka na jego kości biodrowej, zanim przesunęłam rękę jeszcze niżej, na jego udo. To było złe, to było bardzo złe. Jeśli obudziłby się w tym momencie, jestem pewna, że kazałby mi przestać i powiedziałby, że to zaszło trochę za daleko. Ale chciałam go poczuć.
Byłam zaskoczona, gdy Harry wypuścił niskie mruknięcie. Nie spodziewałam się tak seksownego mruknięcia po kimś takim jak on. 
Gwałtownie nabrałam powietrza, gdy poczułam coś twardego napierającego na moją nogę. I mogłam przysiąc, że to był... członek Harry'ego. Wypuścił parę westchnień i poczułam jak zaczyna powoli ocierać się o moje udo. Już miałam się na niego wydrzeć kiedy zauważyłam, że on w dalszym ciągu spał. Jasna cholera. Miał mokre sny, w tym wieku?
Ciężko było zignorować jego twardego kolegę napierającego na moją nogę. Nie mogłam dokładnie wyczuć jego rozmiaru, ale wiedziałam, że w tej chwili jest twardy jak kamień.
- O mój Boże - szepnęłam do siebie, kiedy zaczął poruszać się w wolnym, równym rytmie. Przyciskał się mocno do mnie. Nie wiedziałam czy chciałam żeby przestał, czy chciałam mu pomóc.
Wiedziałam, że pójdę za to do piekła, ale przewróciłam się na bok, by być jeszcze bardziej z nim twarzą w twarz niż kiedykolwiek. Przysunęłam się bliżej i desperacko próbowałam powstrzymać jęki, kiedy krocze Harry'ego zaczęło się ocierać o moje.
Na jego czole pojawiły się kropelki potu, a jego oczy w dalszym ciągu były zamknięte. Jęknął, po czym przyspieszył tempo.
- Uhh... - mruknął, przyciskając głowę w zagłębienie mojego ramienia. Przygryzłam mocno wargę, gdy poczułam jego ciepły oddech na mojej skórze. To było niesamowite, że on przez cały ten czas spał.
Westchnęłam, gdy Harry zwolnił swoje ruchy i nagle całkiem przestał. Po chwili poczułam coś mokrego, przesiąkającego przez jego bokserki i zostawiającego wilgotną plamę na mojej bieliźnie. Szybko odsunęłam się, zanim moje majtki zdążyły całkiem przesiąknąć jego spermą. Do tego nie mogło dojść.
Udałam, że śpię, gdy tylko usłyszałam jak Harry westchnął pod nosem. Oczywiście obudził się przez bałagan jaki zrobił w swojej bieliźnie. Usiadł na łóżku. Lekko uchyliłam powiekę i obserwowałam jak zaglądał do swoich bokserek sprawdzając co narobił.
- To chyba jakieś żarty - jęknął do siebie cicho.



(korekta: Aga)
__________________________________________________


PRZEPRASZAM, ŻE TAK PÓŹNO!

ale za to mam dobre wytłumaczenie :)))
jakoś w poniedziałek dowiedziałam się o programie stypendialnym, w którym można wygrać nawet do 100% opłaconą dalszą edukacje w jednej z prywatnych szkół w Anglii lub Austrii!
no i tak jakby miałam do wypełnienia bardzo bardzo długi formularz i esej do napisania, a termin zgłoszeń mijał we środę o północy :)))
tak więc musiałam spiąć dupę i to szybko napisać! a nie było to takie proste...

tak więc dlatego właśnie nie było rozdziału wcześniej :)
mam nadzieję, że mi wybaczycie xD

no i jak wam się podoba rozdział? ^^

piszcie w komentarzach! :)))


piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 13

Nie mogłam przestać o nim myśleć. Minęły trzy dni, przez które go nie widziałam, a on cały czas był w mojej głowie. Nie miał telefonu, więc nie mogłam się z nim skontaktować. W końcu postanowiłam złożyć mu wizytę. Wolałam nie myśleć co się stanie, gdy wejdę do jego mieszkania.
Winda się otworzyła, byłam już na jego piętrze. Przyjechałam tam prosto po pracy. Było parę minut po 17, więc Harry nie powinien robić nic ważnego. Ruszyłam w dół korytarza i zatrzymałam się przy znajomych drzwiach.
Cztery razy mocno zapukałam i cierpliwie czekałam. Zastanawiałam się, czy Harry będzie się cieszył że przyszłam, czy uzna to za przerażające, że odwiedzam go po zaledwie trzech dniach spędzonych osobno. Musiałam pamiętać, żeby ta cała sytuacja z Harrym nie wciągnęła mnie za mocno. To znaczy, tak, to było miłe, że zaczynaliśmy się czuć coraz bardziej komfortowo w swoim towarzystwie, ale to wcale nie znaczyło, że jesteśmy w jakimś związku.
Westchnęłam, gdy nie otworzył drzwi. Może nie usłyszał? Zapukałam ponownie i tym razem poczekałam trochę dłużej, ale... dalej nic.
Zmarszczyłam brwi, gdy wciąż nie było żadnej reakcji. Postanowiłam wrócić do samochodu i jechać do domu. Przecież nic nie zdziałałam, skoro Harry'ego nie ma. Pewnie był na zakupach albo spał.
Poszłam do windy, wcisnęłam odpowiedni guzik i czekałam, aż drzwi się otworzą. Usłyszałam charakterystyczne "ding". Drzwi się otworzyły i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam Harry'ego wychodzącego z windy.
- Jamie. - powiedział entuzjastycznie, ale był lekko zdezorientowany moim widokiem. Miał na twarzy lekki uśmiech, gdy podchodził do mnie. Wyglądał na przemarzniętego, miał na sobie tylko czarne obcisłe spodnie, białą koszulkę i czarną kurtkę z kapturem.
- Cześć, Harry. - uśmiechnęłam się do niego ciepło. - Ja tylko, uh... Ja tylko chciałam sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku.
- Teraz jest lepiej, bo ty tu jesteś - uśmiechnął się, a ja miałam ochotę przygryźć wargę i powiedzieć przeciągłe"awww". W rzeczywistości wiedziałam, że nie powiedział tego, żeby być uroczym czy słodkim. Po prostu nienawidził być samotny, dobrze o tym wiedziałam.
- Gdzie byłeś? - zapytałam z ciekawości. Nie niósł niczego ze sobą, co wzbudziło u mnie pewne podejrzenia.
- Poszedłem na długi spacer. - powiedział. Jego oczy były wpatrzone w moje i wciąż staliśmy na korytarzu. Cholera, zapomniałam, że lubi chodzić na spacery. Pewnie dlatego, że nie musiał wtedy siedzieć sam w swoim mieszkaniu.
- Powinniśmy kiedyś pójść razem na spacer. - powiedziałam, nie bardzo się nad tym zastanawiając. Ale twarz Harry'ego od razu się ożywiła. Próbował ukryć swój uśmiech. To była najbardziej urocza rzecz jaką kiedykolwiek widziałam.
- Tak, byłoby miło. - szepnął. - Chcesz w-wejść?
Dla niego, zaproszenie dziewczyny do domu było czymś naprawdę wielkim i byłam zachwycona, że to zrobił. Jego pewność siebie w moim towarzystwie wyraźnie wzrosła i patrząc na to profesjonalnie, to był dobry znak.
- Jasne. - uśmiechnęłam się, a on szybko wyciągnął klucze z kieszeni i poprowadził mnie do swojego mieszkania.
Wpuścił nas oboje, byłam bardziej niż chętna by wejść do środka. Ale nie dlatego, że chciałam go dotknąć czy coś z tych rzeczy, naprawdę chciałam usiąść i z nim pogadać. Chciałabym, by miał komórkę, i żebym mogła się z nim kontaktować kiedy tylko zechcę. Powinien to rozważyć.
- Nie masz telefonu, prawda? - zapytałam z ciekawości. Może miał telefon, tylko nigdy nikomu o tym nie powiedział.
- Uh... Telefon, tak. Każde mieszkanie ma jeden. Nigdy go nie używam. - mruknął, a moje oczy się ożywiły w reakcji na wiadomość, że on rzeczywiście ma telefon.
- Gdzie on jest? - zapytałam, sprawiając że zdezorientowany zmarszczył brwi i wskazał  na sypialnię.
- Jest przy łóżku. Dlaczego pytasz? - odezwał się.
- Chciałam dać ci swój numer, jeśli nie masz nic przeciwko? - zapytałam lekko zmartwiona. - Będziesz mógł porozmawiać ze mną zawsze kiedy będziesz czuł się samotny.
- Czy terapeuci tak robią? - przechylił  głowę na bok, zastanawiając się dlaczego daję mu swój numer. Nie wiem dlaczego, ale poczułam się trochę urażona, gdy o to zapytał. Oczywiście, że terapeuci tego nie robią. Kurwa, dotykałam twojego nagiego torsu, to nie powinno wystarczyć, by się domyśleć, że nie jestem najnormalniejszym terapeutą?
- Um, Harry. Uh-no nie. Nie za bardzo. Po prostu pomyślałam, że chciałbyś pogadać, kiedy...
- Jamie, bardzo chcę z tobą rozmawiać. Tylko się zastanawiałem, czy znów robimy coś złego. - powiedział cicho, jakby ktoś mógł usłyszeć naszą rozmowę.
Lekko się zaśmiałam na jego słowa i dałam mu mój numer, który zapisał na kartce. Nie wiedziałam czy powinnam tego żałować, czy nie. Będzie mógł do mnie dzwonić przez całą noc.
- Chcesz usiąść? - zapytał zdenerwowany.
- Um...Tak. - mruknęłam i poprowadził mnie do sofy, tak jakbym była dzieckiem, albo jakbym potrzebowała ochrony by dojść do kanapy.
Oboje usiedliśmy i gdy plecy Harry'ego spotkały się z poduszką, wypuścił syk bólu. Natychmiast przypomniałam sobie o ranach na całych jego plecach i zastanawiałam się, czy to one wywołały ten nagły ból.
- Coś nie tak? - zapytałam cicho, mając nadzieję, że powie mi prawdę.
- Ja...um... bolą mnie plecy. To przez ten długi spacer. - powiedział mało entuzjastycznie. Coś w sposobie w jaki to powiedział sprawiło, że od razu wiedziałam, że kłamie.
- Mogę zobaczyć twoje plecy, Harry? - nieśmiało zapytałam. Jego twarz złagodniała i przygryzł wargę. Nie minęło dużo czasu zanim szybko pokręcił głową.
- Nie ukrywasz niczego, prawda? - zapytałam ponownie, a on nie zareagował. Wiedział, że i tak to z niego wyciągnę. Chwilę później westchnął pod nosem.
- Mam tam tylko kilka zadrapań, to wszystko. - powiedział cicho, nie chcąc robić z tego nic wielkiego.
- Możesz mi pokazać? - tym razem zapytałam wprost o to do czego zmierzałam. Byłam więcej niż zaskoczona, gdy słabo skinął głową i zaczął zdejmować z siebie białą koszulkę.
Odwrócił się i jęknął cicho, kiedy pokazał mi pokryte bliznami plecy. Tak jak wcześniej miał na nich mnóstwo zadrapań. Niektóre były w miejscach, których nie mógłby dosięgnąć i to mnie właśnie niepokoiło.
- Skąd je masz? - zapytałam zmartwiona, kładąc delikatnie dłoń na jego plecach. Głęboko odetchnął w reakcji, wdzięczny za to, że go dotknęłam.
- Oni to zrobili kilka dni temu. - szepnął, bojąc się powiedzieć czegoś więcej. Nie żeby powiedzenie mi "o nich" było dla niego proste. Mogłoby mi zająć wieki, by coś z niego wyciągnąć, ale teraz naprawdę chciał mi cokolwiek powiedzieć.
- I nie zrobiłeś żadnej z tych ran? - chciałam się upewnić, że jest ze mną szczery. Wiedziałam, że nie kłamał "o nich", ale to nie znaczyło, że byli czymś prawdziwym. Nie powinnam wierzyć w historie, które opowiada mi psychicznie chora osoba.
- Nie samookaleczam się, Jamie. Nie zrobiłem żadnej z tych ran.
- Więc dlaczego "oni" je zrobili? - mruknęłam do niego zaciekawiona, mając nadzieję, że Harry w końcu zamierza odpowiedzieć na moje pytanie.
- Nie wiem. Bo widzą, że mogą. - wzruszył ramionami i byłam wdzięczna, że w końcu dał mi jakąś odpowiedź. To był wyraźny znak, że Harry robił postępy i nie było nic co mogłoby mnie bardziej ucieszyć. Ale niestety to o czym teraz rozmawialiśmy... nie było niczym, z czego można by się cieszyć.
- Gdzie oni są? - szepnęłam i oczy Harry'ego pociemniały, gdy wspomniałam o ich obecności. Nie był zły, był wystraszony.
Pochylił się lekko i zbliżył swoją twarz do mojej, by móc cicho się odezwać.
- Są wszędzie wokół mnie. - powiedział łagodnym głosem. - Tak naprawdę, to obserwują mnie nawet w tym momencie.
Poczułam zimny dreszcz przebiegający przez moje ciało, gdy to powiedział. Był taki przerażający, że prawie zesrałam się ze strachu. Chciałam zapytać się go o coś jeszcze, ale nie wiedziałam czy dam radę sobie z tym poradzić.
- Wiesz kim oni są?
- Już powiedziałem za dużo - szepnął. - Powinnaś teraz wyjść, zanim się zdenerwują czy coś...
Pierwszy raz czułam ulgę, że w końcu opuszczę mieszkanie Harry'ego. Byłam taka przestraszona przez coś tak głupiego. Wiedziałam, że te rzeczy nie były prawdziwe, ale Harry tego nie wiedział. Myśl, że on autentycznie był przekonany że ich widzi, przerażała mnie najbardziej.
- Zadzwonię do ciebie za jakiś czas. - powiedziałam żywo, zanim Harry nałożył koszulkę i wstał by odprowadzić mnie drzwi. Uprzejmie się ze mną pożegnał, a ja uśmiechnęłam się, a później w pośpiechu opuściłam budynek.
Wsiadłam do mojego samochodu stojącego na parkingu, chcąc jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Nie byłam osobą, która wierzy w jakieś bajki o duchach, szczególnie w te opowiedziane przez psychicznie chorego pacjenta. Ale było coś w sposobie, w jaki to mówił... Sprawił, że brzmiało to tak prawdziwie. Trochę przesadzałam z tym wszystkim, może za dużo o tym myślałam...
W dziesięć minut dojechałam do mojego mieszkania. Zdołałam się uspokoić w czasie drogi do domu i rzeczy, które Harry powiedział przestały być dla mnie już tak przerażające.
Prawie wyskoczyłam ze skóry, gdy dzwonek mojego telefonu przerwał ciszę. Moją pierwszą myślą było, że Harry dzwoni do mnie wcześniej niż się spodziewałam. Wykopałam komórkę z torebki. Byłam już pewna że to Harry, gdy tylko ujrzałam nieznany numer na wyświetlaczu.
- Halo?
- Halo, Jamie? Tu Harry...
- Cześć Harry. Wszystko u ciebie okej? - zapytałam z nadzieją. Desperacko pragnęłam, by czuł się bezpiecznie, gdy nie byłam w pobliżu. Ale jednocześnie chciałam, żeby potrzebował mnie przy sobie.
- Nie wiem, Jamie. Wiesz, naprawdę żałuję, że powiedziałem ci te wszystkie rzeczy...
- Harry, co się dzieje? - zapytałam zmartwiona, czując jak moje serce przyspiesza.
- Jest coś co muszę ci powiedzieć. Ja, uh... Oni nie są zadowoleni.
- Jezu Chryste. Harry, co musisz mi powiedzieć? - zaczęłam panikować. Wiedziałam, że popadam w paranoję przez te wszystkie psychiczne choroby czy widzenie różnych rzeczy i słyszenie głosów,  których tak naprawdę nie było.
- Nie spodoba ci się to, co chcę powiedzieć...
- Po prostu mi powiedz.
Słyszałam jak bierze głęboki wdech wahając się. Z nerwów i niecierpliwości zaczęłam gryźć paznokieć. Znałam Harry'ego i wiedziałam, że to nie będzie nic dobrego.
- Im bardziej interesujesz się nimi, tym bardziej oni zaczynają interesować się tobą.




(korekta: Aga)

_______________________________________________

Ta daaam!
Tęskniliście za Crazed.? :))
Jak się podoba nowy rozdział? Pechowa trzynastka? ^^

Wybaczcie wszystkie błędy i to, że miejscami coś może się nie trzymać kupy, ale wróciłam zmęczona ze szkoły i od razu wzięłam się za tłumaczenie! 
Widzicie jak się dla was poświęcam?? xD

Wgl to się wam pochwale, że w tym tygodniu wszystkie kartkówki i sprawdziany poszły mi zajebiście!
Niestety, przyszły tydzień zapowiada się równie ciężko, więc na razie nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział :/

no i cieszę się, że pod dwunastką było tyle komentarzy :)) 
to naprawdę daje mi dużo motywacji i zmusza do ruszenia tyłka do roboty :))
tak trzymać! :))