tag:blogger.com,1999:blog-53902291238287020812024-03-13T03:46:58.102+01:00Crazed.Unknownnoreply@blogger.comBlogger85125tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-91424930009112759462015-04-25T21:35:00.000+02:002015-04-25T21:35:19.061+02:00Rozdział 74<b>*Następnego dnia*</b><br />
- Chcę tylko pochówek, bez księdza, bez niczego.<br />
Organizator pogrzebów usiadł naprzeciwko Harry'ego, a spojrzał na niego sceptycznie, unosząc brew, ale pozbył się go i zapisał to w notesie. Kiedy Harry dowiedział się, że musi zorganizować i zapłacić za pogrzeb, od razu zadzwonił po kogoś, żeby mieć to już z głowy.<br />
- Czy chce pan zarezerwować miejsce na stypę? Żeby wszyscy mogli się spotkać? - zapytał ciemnowłosy patykowaty mężczyzna w garniturze i pod krawatem.<br />
- Nie - powiedział stanowczo Harry - Tylko pochówek.<br />
Mężczyzna westchnął i powoli skinął głową.<br />
- Jak wiele ludzi myśli pan, że przyjdzie? Włączając waszą dwójkę - wymamrotał gapiąc się na nas - To tylko dwa...<br />
Harry niezręcznie odkaszlnął.<br />
- Moja dziewczyna i ja nie będziemy brali udziału.<br />
To było nieco dziwne, ale poczułam się szczęśliwa w tak niewłaściwej ku temu sytuacji. Powiedział to, nazwał mnie swoją dziewczyną.<br />
- Więc spadamy do zera - powiedział - Co z rodziną, znajomymi?<br />
- Nie wiem czy miał takowych.<br />
- W porządku - mężczyzna gwałtownie wypuścił powietrze - Mamy miejsce dla pańskiego ojca na cmentarzu Abney Park.<br />
Odwróciłam się do Harry'ego, łagodnie na niego zerkając.<br />
- To naprawdę wydumany cmentarz.<br />
Mężczyzna nagle lekko się uśmiechnął, wprawiając Harry'ego i mnie w osłupienie.<br />
- Wiem, ludzie dosłownie umierają, żeby się tam dostać.<br />
Zmarszczyłam brwi na jego dziwny żart, nieznacznie się spinając. Myślałam, że Harry'ego rówież nie będzie pod wrażeniem tego żartu, ale cicho zachichotał.<br />
- To było nawet śmieszne.<br />
Kiedy wszystko było zorganizowane, mężczyzna grzecznie nam podziękował za pomoc i wyszedł. Wciąż musiałam spytać Harry'ego dlaczego schował przed mną mój dowód, ale czułam, że teraz nie jest na to właściwa pora.<br />
<br />
<b>*Harry's Pov</b><b>*</b><br />
Jamie i ja kompletnie zapomnieliśmy o Nowym Roku, przez wszystko co się zdarzyło. W ostatnim czasie tak wiele się działo. To co stało się z moim ojcem i mną było jedną z tych rzeczy, które są częścią ciebie i nie możesz ich zastąpić. Nigdy nie miałem dzieciństwa i dopiero teraz zacząłem przyznawać się do tego.<br />
Wyszedłem na spacer kiedy Jamie wróciła do pracy. Buty do biegania przydały się i teraz byłem znów na zewnątrz. Miałem zamiar przebiec dzisiaj sześć mil, co nie powinno mi zająć wiele czasu. Mogłem z łatwością biec z prędkością 20 mil na godzinę. Zawsze próbuję pozostawać skromnym, ale muszę przyznać, że jestem nadzwyczaj szybki. Ale dzisiaj chciałem pobiec spokojnie, to nie był wyścig.<br />
Biegłem bardzo wąską uliczką. Może miałem paranoję, ale zauważyłem kilkoro ludzi gapiących się na mnie. Co jeżeli to przez moje czarne spandeksowe spodnie? Może byli trochę przestraszeni moim tempem? Psiakrew, byłem nieostrożny.<br />
Stopniowo przeszedłem do powolnego truchtu i dotarłem do końca uliczki, gdzie na zewnątrz sklepu stała duża reklama gazety. Krótko na niego spojrzałem, tylko rzucając okiem na nagłówki, gdy przebiegałem obok. Ale coś zatrzymało mój wzrok, coś szokującego.<br />
Słowa były jasne.<br />
Spanikowałem, musiałem o tym powiedzieć Jamie. To była duża sprawa, naprawdę duża. Wiedziałem, że jest w pracy, ale musiałem do niej zadzwonić.<br />
Ten głupi telefon był tak skomplikowany, że byłem w stanie jedynie zobaczyć moje kontakty. W końcu udało mi się zadzwonić do Jamie, po długich poszukiwaniach jaj imienia. Boże, musi odebrać.<br />
<br />
<b>*Jamie's pov*</b><br />
Siedziałam z Zaynem przy stoliku w kawiarni, jedząc sałatkę z kurczakiem, podczas gdy on jadł cheesburgera. Mogłam usłyszeć mój dzwoniący telefon, ale kiedy miałam go wyjąć, przestał dzwonić. Zignorowałam to i słuchałam Zayna opowiadającego o nieistotnych sprawach.<br />
- Więc prowadziłem swoje zajęcia radzenia sobie z gniewem i pojawił się ta kobieta, i pytam "Jest pani jednym z moich pacjentów?" A on zaczyna płakać! Posadziłem ją, jednak- zorientowałem się, ze to żona mojego pacjenta i zgadnij co mi powiedziała - powiedział z uśmiechem, tak, że zainteresowałam się tym co działo się dalej.<br />
- Co się stało? - zapytałam niecierpliwie.<br />
- Wdała się w bójkę i odgryzła komuś ucho. Została aresztowana - zaśmiał się, nawet gdy nie było w tym z czego się śmiać. Byłam histeryczna.<br />
- O Boże, to jest tak popieprzone.<br />
- Wcześniej próbowała się do mnie dobrać - zaśmiał się - Schlebia mi to, ale boję się jej.<br />
- Więc nie jest za dobrą żoną - wymamrotałam Boże, musiałam pójść na ten kurs, żeby zobaczyć co tam się działo.<br />
- Mamy jeszcze pięć minut przerwy - jęknął, a ja przyspieszyłam jedzenie mojej sałatki.<br />
Potem ruszyliśmy w drogę z powrotem do naszych gabinetów. Po drodze zauważyłam szum w holu. Podejrzałam przez drzwi z powodu mojego braku pardonu i zauważyłam grupę ludzi skupioną wokół siebie.<br />
Pociągnęłam Zayna za ramię, aby zwrócić jego uwagę na toczącą się tam dyskusję. zmarszczył brwi i podążył za mną do holu, chcąc się dowiedzieć czym oni do cholery tak się ekscytowali.<br />
- Co się dzieje? - zapytałam ich podejrzliwie. Jedna z kobiet spojrzała na mnie z wielkimi oczami, jakby się mnie bała.<br />
- Nie czytałaś dzisiejszej gazety? - zachłysnęła się powietrzem - Ten psychopata, Harry Styles jest multimilionerem, przez jego zmarłego ojca.<br />
Moje usta otwarły się, a ja cała się spięłam, odwracając głowę, żeby spojrzeć pytająco na Zayna.<br />
- Co? Myślałam, że jego ojciec miał piekarnię? - dociekał Zayn.<br />
- Tak, i jeszcze około setki innych - odparła młoda kobieta.<br />
To było szalone. Moja głowa nie mogła tego ogarnąć.<br />
- Czy Harry wie? - zapytał mnie cicho Zayn, na co nerwowo pokręciłam głową.<br />
- Zadzwonię do niego - wymamrotałam, szybko wychodząc z holu prosto do mojego gabinetu i wyjęłam telefon. Szlag, miałam nieodebrane połączenie od niego.<br />
- Jamie- - odebrał.<br />
- Harry, wszyscy w pracy o tobie gadają. Czy to prawda? - zachłysnęłam się, a mój żołądek się wywrócił.<br />
- Nie wiem - zaskomlał - Jamie, czemu ludzie to wiedzą?<br />
- Twój tata był dobrze znany - westchnęłam - Pewnie było tam wielu reporterów.<br />
- Nie cierpię tego, Boże - wrzasnął - Nie chcę tych głupich pieniędzy, nie potrzebuję ich.<br />
- Nie podejmuj pochopnych decyzji. Te pieniądze mogą ci pomóc-<br />
- W czym? Mogę tarzać się w arogancji z moi i milionami? Jezu Chryste, to nie jest to czego chcę - kłócił się, burcząc z frustracji. Nie zdawał sobie sprawy, że to mogło zmienić jego życie.<br />
- Jeśli nie weźmiesz tych pieniędzy, pójdą do rządu - powiedziałam, sprawiając, że westchnął.<br />
- Co? Nienawidzę rządu!<br />
- To weź pieniądze! - krzyknęłam, nie ze złości, tylko z nerwów.<br />
- Boże, potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć. Stoję na zewnątrz i ludzie zaczynają się gapić.<br />
<div style="text-align: center;">
_____________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
[A/N] </div>
<div style="text-align: center;">
QOFD od @vougestyless</div>
<div style="text-align: center;">
Gdybyś była na miejscu Jamie, co byś zrobiła? (chodzi mi o satanistyczne rzeczy)</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Prawdopodobnie byłabym cholernie przerażona, ale dramatyzm mnie ekscytuje ay</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>ZOBACZYŁAM TEZ INNE PYTANIE NA KTÓRE CHCIAŁAM TEŻ ODPOWIEDZIEĆ</b></div>
<div style="text-align: center;">
QOFD od @AnneKarose</div>
<div style="text-align: center;">
Gdybyś mogła zamienić chłopaków na aktorów kogo byś wybrała? (myślę, że chodzi jej o Crazed)</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Harry- defin itywnie w 100% Robert Sheehan</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Zayn- JOE JONAS</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Liam- 100% Jonah Hill</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Louis- może Douglas Booth</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Niall- Idk był w tej histori na jakieś 0.7 sekundy</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Zgadzacie się??? Kto według was powinien ich grać???</b></div>
<div style="text-align: center;">
[T/N]</div>
<div style="text-align: center;">
hej kochani! </div>
<div style="text-align: center;">
z tej strony druga tłumaczka. Jako, że Paula ma urwanie głowy, a ja w końcu mam trochę więcej wolnego, więc możecie spodziewać się rozdziału w <u style="font-weight: bold;">SOBOTY</u>.</div>
<div style="text-align: center;">
kontakt ze mną znajdziecie w zakładce, więc jak chcecie jakieś informacje o postępie tłumaczenia to uderzajcie do mnie, nie do Pauli</div>
Anonymousnoreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-81601487635101224832015-03-12T17:03:00.001+01:002015-03-12T17:03:34.591+01:00Przepraszam.<div style="text-align: center;">
Heyyyyy....</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jak już zauważyliście, dawno nie pojawił się już żaden rozdział...</div>
<div style="text-align: center;">
Obecnie mam naprawdę dużo nauki, testów, egzaminów i konkursów, więc nie mam czasu ani siły na tłumaczenie. Każdą wolną chwilę spędzam chwilowo na spaniu lub użalaniu się nad sobą. </div>
<div style="text-align: center;">
Jak tylko wygrzebię się z tego wszystkiego to wróce do tłumaczenia. </div>
<div style="text-align: center;">
Nie wiem kiedy to będzie dokładnie, ale prędzej czy później na pewno doprowadzę tego bloga do końca.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Przepraszam was bardzo.</div>
<div style="text-align: center;">
Mam nadzieję, że rozumiecie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
xxPaula</div>
Unknownnoreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-49487416448861826122015-02-11T17:40:00.002+01:002015-02-11T17:40:39.653+01:00Rozdział 73Prysznic był wyłączony, a Harry i ja byliśmy owinięci w miękkie, białe ręczniki. Był w swojej sypialni, gdy ja byłam wciąż w łazience, rozczesując moje włosy. Były jeszcze wilgotne, ale nie było najgorzej. Nie przejmowałam się nimi za bardzo, miałam tylko nadzieję, że Harry czuje się dobrze po wszystkim. Przecież go kocham.<br />
Przebrałam się w jeden z czarnych T-shirtów Harry'ego, który dał mi zanim poszedł do sypialni. Zmarszczyłam brwi na widok Harry'ego. Klęczał przed jego podwójnym łóżkiem w czarnych bokserkach i dopasowanym tank topie, tyłem do mnie.<br />
- Harry, co ty robisz? - wyszeptałam spokojnie zanim uklęknęłam za nim i spojrzałam na niego łagodnie.<br />
Nie odpowiedział, tylko położył dłonie przed moimi, zanim spojrzał na mnie z wyrazem czegoś w rodzaju błagania na twarzy.<br />
- Pomódl się ze mną.<br />
Przez chwilę gapiłam się na niego zagubiona, ale powoli pokiwałam głową i splotłam nasze palce. Harry zamknął oczy i szeptał słowa do siebie - nie dość głośno, abym słyszała. Ale potem nagle się odezwał.<br />
- Amen.<br />
- Amen - powtórzyłam, nie wiedząc jaka była to modlitwa - Co powiedziałeś?<br />
Gapił się na mnie i otwarł usta.<br />
- Prosiłem go, abyś cię ochraniał.<br />
Gapiłam się na niego z konsternacją i wstałam próbując nie wkurzyć się przez to co stało się wcześniej. Ale byłam odrobinę przestraszona.<br />
- Ochraniał przed czym?<br />
Jedynie wzruszył ramionami.<br />
- Wszelkim złem - wymamrotał - Nie sądzę, żeby odpowiedział na moje prośby.<br />
Zmarszczyłam brwi zasmucona, patrzyłam jak wstaje i zwyczajnie na mnie spogląda - jakby nic o tym nie myślał.<br />
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałam ponownie, stawiając krok w jego kierunku zanim położyłam prawą dłoń na jego piersi. Milczał przez kilka sekund a potem uniósł palce do swojego torsu i położył swoją dłoń na mojej - podnosząc ją w górę, aby ułożyć ją na jego ciepłej, delikatnej twarzy.<br />
- Zapomnijmy o tym - ostrożnie westchnął, marszcząc brwi jakby próbował ubrać swoje myśli w słowa - Po wszystkim co mi się przydarzyło, Bóg powinien <i>na kolonach</i> błagać <i>mnie </i>o przebaczenie.<br />
Te słowa sprawiły, że zamarłam i poczułam dreszcz przebiegający po moim kręgosłupie. Nie było w porządku, głosy pozwoliły mu modlić się do Boga? Czy nawet nawet myśl o czymś duchowym nie powinna być dla niego niekomfortowa?<br />
- Harry, dlaczego głosy nie... - urwałam, nie wiedząc jak dokończyć zdanie. Przechylił na bok głowę i spojrzał na mnie niewinnie, zastanawiając się o co mi chodziło, zanim w końcu skinął głową.<br />
- Ukrywają się - wyszeptał zanim ostrożnie się rozejrzał - Tak myślę.<br />
- Dlaczego? - zapytałam z przejęciem i podejrzliwością.<br />
Zacisnął wargi i wbijał wzrok w podłogę.<br />
- Kiedy się chowają, zazwyczaj znaczy to, że wrócą silniejsze. A potem znowu odejdą, ale potem wrócą. To jak cykl, który powtarzają.<br />
To było właściwie interesujące, ale też totalnie przerażające. Chciałam nauczyć się o nim jak najwięcej w ten sposób, nawet jeżeli przez to prawdopodobnie będę miała koszmary przez całą noc.<br />
- Na jak długo opuściły cię zanim znowu się pogorszy? - wyszeptałam do niego przestraszona, mając nadzieję, że da mi taką odpowiedź, jaką bym chciała.<br />
- Nie wiem. Czasami trwa to kilka dni, a czasami kilka tygodni - poinformował mnie, zaraz potem wzruszając ramionami, jakby to była zwyczajna rozmowa.<br />
Nie chciałam go nadal wypytywać, bo wiedziałam, że w ogóle go to nie interesowało. Wiedziałam, że wciąż miał w myślach swojego ojca i potrzebował wsparcia. Ale zamiast tego odeszłam i zmieniłam temat na inny dotyczący jego życia. Było to nietaktowne, chciał tylko, abym była cicho.<br />
- Co chcesz teraz robić? - zapytałam go cicho, patrząc na niego w poszukiwaniu odrobiny emocji. Wyglądał tak tępo i surowo, jakby był pusty.<br />
- Odpocząć - wzruszył ramionami, marszcząc brwi potem, ale przyciągnął mnie do łóżka razem z nim. Cieszyło mnie, że wciąż chce mnie obok siebie.<br />
Wciągnął mnie pod kołdrę z nim, położył jedną rękę na moim biodrze i utulił mnie od tyłu. Ale nie wydawało mi się, abym to ja potrzebowała utulenia w tym momencie.<br />
Odwróciłam się, a on spojrzał na mnie pytająco, jakbym zrobiła coś złego. Nic nie powiedziałam, jedynie położyłam dłoń na tyle jego głowy i przyciągnęłam go bliżej siebie. Wsunął twarz w moją szyję, a ja delikatnie przeczesywałam jego włosy.<br />
- Wszystko będzie dobrze.<br />
Czułam jak kiwa głową przy mojej skórze, ale nie do końca się zgadzając. To było tylko potwierdzenie, że słucha, a nie, że wierzy w moje słowa.<br />
- Naprawdę tak sądzę, Harry.<br />
- Nie wiesz tego - wymamrotał odpowiedź, sprawiając, że zamarłam. Nie, nie mógł w ten sposób myśleć. Wiedziałam, że jest jedna rzecz, która mogła sprawić, że poczuje się odrobinę lepiej, nawet, jeżeli to praktycznie niemożliwe. Ale zrobię to tak czy siak.<br />
- Znajdę twoją mamę - wyszeptałam do niego spokojnie. Uniósł głowę i spojrzał na mnie podejrzliwie.<br />
- Co? Jamie, nie znajdziesz jej - wymamrotał - Próbowałem wszystkiego co możliwe. Nawet nie wiem, czy ona żyje.<br />
Westchnęłam, gdy Harry uciął rozmowę i schował twarz z powrotem w moją szyję.<br />
- Wciąż mogę spróbować...<br />
- Jamie, kocham cię, za to, ze chcesz spróbować, ale... - milczał chwilę, zanim cicho jęknął - To będzie bezużyteczne.<br />
Zamknęłam oczy po tym, beznadziejnie zastanawiając się co jeszcze mogłabym zrobić. Potrzebowałam długiej przerwy zanim będę mogła myśleć dalej.<br />
<br />
~<br />
<br />
Chrapanie Harry'ego obudziło mnie tego ranka. Jego twarz wciąż była wtulona w moją szyję, był pogrążony we śnie jak wtedy, kiedy ostatnio go widziałam. Lekko złapałam jego głowę i delikatnie odsunęłam od siebie i pozwoliłam jej upaść na ciepłą poduszkę obok. Chciałam wyplątać się z uścisku Harry'ego zanim się obudzi i sięgnęłam po telefon leżący obok mnie.<br />
O cholera.<br />
Była 11:00.<br />
- Kurwa - przeklęłam do siebie, wstając z łóżka Harry'ego i szukając moich ubrań. Byłam dwie godziny spóźniona do pracy. Jak do cholery mogłam zaspać tyle godzin?!<br />
- Jamie - Harry wyszeptał zmęczony - Przestań być tak głośno.<br />
W jakiś sposób, jego głos sprawił, że się zatrzymałam. Jego spojrzenie było tak piękne, niewinne i perfekcyjne. Dlaczego traciłam czas na pośpiech, próbując przygotować się, kiedy ktoś kogo kocham leży w łóżku obok mnie? Jestem pewna, że potrzeby Harry'ego były o wiele lepsze niż pana Pattersona... tego, który pragnął śmierci Harry'ego.<br />
- Przepraszam, Harry - wymamrotałam klękając z powrotem na miękkim materacu. Wzięłam mój telefon i wybrałam numer mojego szefa. To nie zapowiadało się łatwo.<br />
- Halo? - odebrał po kilku sekundach.<br />
- Panie Patterson, z tej strony Jamie Drew - powiedziałam słabym, lękliwym głosem - Nie mogę dzisiaj przyjść do pracy, jestem naprawdę chora...<br />
- W porządku, mogłaś uprzedzić mnie dwie godziny temu - warknął - To nie zapowiada się dobrze dla ciebie, będziesz miała dużo do roboty, aby z upływem czasu to nadrobić.<br />
Zanim mogłam odpowiedzieć, rozłączył się. Co za kutas, jak ja go nienawidzę. Nie dba o swoich pacjentów, jest tylko skoncentrowany na tym jak dobrze pracuje i jak dużo pieniędzy zarabia.<br />
Ktoś nagle zapukał w frontowe drzwi Harry'ego i wtedy przypomniałam sobie rozmowę z policjantem. Powiedział, że ma zamiar do niego przyjść, cholera.<br />
- Harry - dźgnęłam go łokciem, a jako, że już prawie nie spał, usiadł i przetarł oczy.<br />
- Co? - zapytał i szybko go uciszyłam.<br />
- Policja puka w twoje drzwi - wyszeptałam, a jego oczy nagle się rozszerzyły zaszokowane - Powiedział mi, że ma zamiar cię odwiedzić, przepraszam.<br />
Jęknął z frustracji, gniewnie wstał z łóżka i przebiegł ręką po włosach, zanim włożył na siebie parę jeansów.<br />
- Zostań tutaj - powiedział cicho.<br />
Właśnie tak zrobiłam. Byłam cicho i usiadłam na łóżku Harry'ego. To było tak nudne, założę się, że ma zamiar gadać z nimi przez następne pół godziny.<br />
Zdecydowałam, że umyję się i ubiorę podczas gdy Harry będzie zajęty. Miałam tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i nie zasmuci się czymkolwiek.<br />
Umyłam twarz i zęby zanim rozczesałam włosy. Były pofalowane, przez to, że pozwoliłam im naturalnie wyschnąć przez noc. Cicho weszłam z powrotem do jego sypialni i przeszukałam szafę w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Miałam tu już tyle ubrań, przez to ile razy już tu byłam. Jestem pewna, że połowa z ubrań Harry'ego, była też u mnie.<br />
Przerzucałam każde ubranie, które wysiało na wieszaku, znużona szukaniem czegoś mojego, dopóki nie zauważyłam, że coś wypadło z swetrów lub kurtek. Zmarszczyłam brwi zagubiona i uklęknęłam aby podnieść małą kartę, odwracając ją, żeby zobaczyć czum była.<br />
Co?<br />
To mój dowód?<br />
Gapiłam się na niego bezcelowo, moje myśli uciekały do Harry'ego. Dlaczego, do cholery miał mój dowód, kiedy zgubiłam go około tydzień temu?<br />
To było dziwne. Nie mogłam zrobić nic, oprócz rozmyślania czy może schował go przede mną, w dniu, kiedy miałam wziąć tabletkę po. Nigdy się nie zgodził na ten pomysł i zgaduję, że schowanie mojego dowodu było jedyną drogą, aby zatrzymać mnie przed zrobieniem tego.<br />
Moment, może to tylko duże nieporozumienie. Może znalazł mój dowód, po tym jak go zgubiłam... ale powiedziałby mi gdyby go znalazł.<br />
Ale co naprawdę sprawiało, że wierzyłam, że wziął mój dowód, było to, że on nigdy nie opuszczał mojego portfela, prze te kilka miesięcy od kiedy, go miałam. Nie pracowałam w końcu długo. Może sześć miesięcy. Tak długo jak Zayn. Uczestniczyliśmy w tym samym kursie na uniwersytecie, ale on nigdy nie nawiązał żadnych kontaktów z Louisem.<br />
Tak, czy siak, byłam wściekła na Harry'ego za wzięcie mojego dowodu. Mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę, że jeżeli jestem w ciąży, dokonam aborcji jak najszybciej się da. Nie dbam o to co on myśli. Boże, nie. To było okropne. Nie mogłabym zrobić czegoś takiego, jestem w tym pogubiona.<br />
Chcę być z Harry'm, ale jedyną rzeczą jakiej nie chcę, są dzieci z nim. Kocham go nad życie, ale nie mogę mu zaufać w kwestii opieki nad dzieckiem. Co jeżeli nasze dziecko byłoby na moim miejscu, kiedy przyciskał nóż do mojej twarzy. Mogę jedynie się modlić do Boga, abym nie była w ciąży. Cieszę się, że nie mam żadnych jej objawów.<br />
Odepchnęłam te myśli i ubrałam jedną z koszulek Harry'ego i moją parę jeansów, którą szczęśliwie znalazłam.<br />
Po kilku minutach usłyszałam duży ruch, dający mi sygnał, że zbierają się do wyjścia. Po chwili Harry wszedł do sypialni z powrotem, uczciwie parząc usiadł na brzegu łóżka. Trzymałam dowód za plecami i powitałam go uśmiechem.<br />
- Jak poszło?<br />
Wzruszył ramionami.<br />
- Dobrze. Tak myślę.<br />
- W takim razie co się stało? - zapytałam ponownie, siadając obok niego.<br />
- Mój ojciec nie spisał testamentu i nie miał innych krewnych, więc wszystko co miał przeszło na mnie - wymamrotał z grymasem, ale to brzmiało jak dobra wiadomość - Powiedzieli mi, że jego prawnik odwiedzi mnie, żeby przedyskutować całą sprawę.<br />
- Czy to wszystko? - dopytałam, a moja dłoń delikatnie masowała jego ramię podczas gdy drugą miałam za plecami... kurczowo ściskając mój dowód. Nie wiedziałam czy go wyciągnę.<br />
- Tylko pytali mnie o moją relację z nim i tak dalej - westchnął - Nie powiedziałem im co tak naprawdę się wydarzyło.<br />
- Co z pogrzebem? - uniosłam brew.<br />
Nagle wyraz jego twarzy przekształcił się w gniew.<br />
- To jest kolejna rzecz, o której chciałem ci powiedzieć - warknął sztywno - Chcą, żebym za niego zapłacił.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
______________________________________________________</div>
<b>PYTANIE: </b>Jak wymyśliłaś charaktery Harry'ego, Jamie, Louisa i Zayna ?? Jak Harry z tyloma problemami i Jamie będąca słodką, ale ma swoje humorki etc<br />
<b>ODPOWIEDŹ:</b><br />
<b>HARRY: </b>nie wiem przypomina mi Foresta Gump'a i kochane dziecko Edwarda Scissorhand. Nie pamiętam jaki dokładnie miałam pomysł na jego charakter ale omg nienawidzę fanficów gdzie jest serio próżny i okropny więc nie chciałam żeby taki był<br />
<b>JAMIE:</b> nie wiem, wydaje mi się, ze wy wszyscy jej nie lubicie bez względu na wszystko<br />
<b>LOUIS:</b> chciałam tylko żebyście go nie lubili tbh. Miał być głupim dupkiem tbh<br />
<b>ZAYN:</b> nie wiem ludzie, chciałam, żeby był miły, ale nie jak Liam w każdym fanficu kiedy jest praktycznie aniołem stróżem ay.<br />
<div style="text-align: center;">
Napiszę jak bym ich opisała, więc jeśli myślicie, ze się mylę, to powiedzcie mi (to do wszystkich, możecie skomentować czy mam rację czy nie i jeśli myślicie, że jest coś co pominęłam powiedzcie pls)</div>
<div style="text-align: center;">
HARRY: słodki, niewinny, manipulacyjny, naiwny</div>
<div style="text-align: center;">
JAMIE: uparta, opiekuńcza, gorliwa(?), sceptyczna</div>
<div style="text-align: center;">
LOUIS: leniwy, wredny, niedbały, małoduszny</div>
<div style="text-align: center;">
ZAYN: OPIEKUŃCZY, pomocny, skryty, poważny<br />
________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
meaningless.</div>
Anonymousnoreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-75851922971673554282015-01-27T13:48:00.000+01:002015-01-27T13:48:00.117+01:00Rozdział 72<div style="text-align: center;">
TAK JAK W POPRZEDNIM ROZDZIALE, AUTORKA OSTRZEGA, ŻE TREŚCI W NIM ZAWARTE MOGĄ NIE PODOBAĆ SIĘ NIEKTÓRYM Z WAS, WIĘC ROZUMIE, JEŚLI POMINIECIE TEN ROZDZIAŁ.</div>
<div style="text-align: center;">
___________________________________</div>
<br />
Moja usta drżały, tak samo jego, kiedy nerwowo przygryzał policzek od środka. To było zbyt trudne do przetworzenia, jego słowa były jasne jednak ... Miałam do niego pytanie.<br />
- Co jeszcze zrobił, Harry?- spytałam, ale on ze wstydem potrząsną głową w obrzydzeniu. - Proszę, po prostu mi powiedz...<br />
Prawie nie mógł oddychać, był zbyt przerażony, aby o czymś wspomnieć. Poczułam się strasznie widząc co przeżywa, trudno było uwierzyć, że ktoś mógł potraktować Harry'ego w tak wulgarny sposób.<br />
- J-Ja nie mogę...<br />
- On cię już nie skrzywdzi - zapewniłam go współczująco, kiedy ujrzałam ból w jego oczach. - Możesz mi powiedzieć.<br />
Wstał z krzesła, stał do mnie plecami z powodu wstydu malującego się na jego twarzy. Nie powinien czuć się zakłopotany z powodu czegoś co nigdy nie było jego winą.<br />
- Powiedz coś.<br />
Odwrócił się szybko, pulsował w nim gniew.<br />
- Dlaczego zawsze to mówisz? Co ja mam powiedzieć, Jamie?!<br />
- Powiedz mi co się stało - jęknęłam. Moje mokre oczy były wpatrzone w jego, kiedy w końcu usiadł z powrotem na kanapę. Wyglądał trochę jakby było mu przykro, gdy siedział tak wyprostowany, bez emocji.<br />
Cicho odkaszlnął.<br />
- O-On robił z-złe rzeczy...<br />
Ugryzłam się w wargę, aby powstrzymać się od wybuchu empatii. Skupiałam całą swoją uwagę na Harrym. To było okropne, z trudem sobie z tym radziłam.<br />
- Jakie złe rzeczy?<br />
On potrząsną głową, nie odpowiadając na pytanie, kiedy ja westchnęłam posępnie. Przerażało mnie to, że duża część jego życia była ukryta przed nami wszystkimi. Po pięciu latach, wszystko wreszcie wychodziło na jaw.<br />
Oddychałam ostro, gapiąc się na cierpienie w jego oczach. Nie chciałam w ogóle z niego tego wymuszać. Ja nigdy nie chciałam usłyszeć tych słów z jego ust. Ale on nie mógł trzymać tego w sobie w nieskończoność, to go męczyło.<br />
Wreszcie zmusiłam się, aby to powiedzieć.<br />
- Czy on Cię dotykał, Harry?<br />
Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie błagalnie. Już znałam odpowiedź.<br />
Słabo skinął głową, zrobiło mi się niedobrze kiedy otworzył usta.<br />
-W m-miejsca, które nie p-powinny być dotykane...<br />
Momentalnie zamknęłam oczy kiedy wzięłam głęboki wdech, starając się pozwolić temu wszystkiemu wchłonąć zanim zaczęłam myśleć o rozwiązaniach. Nie wiedziałam co powiedzieć, musiałam coś zrobić.<br />
- Harr...<br />
- Każdej nocy, zanim poszedł spać on ... - przerwał mi, miał gorzkie spojrzenie na twarzy kiedy skrzywił się jakby był w agonii. - On przychodził do mojego pokoju i d-dotykał mnie - wziął kolejny wdech.<br />
- Czasami kazał mi się kłaść na brzuchu...<br />
Głośno załkałam, zanim szybko zakryłam sobie usta ręką, przerażona tym co powiedział. Nie, to nie mogło się przydarzyć Harry'emu. Był zbyt miły i niewinny, żeby go tak traktować. Tylko potwór byłby zdolny do takich rzeczy.<br />
Cieszę się, że nie żyje, chciałabym, żeby zdarzyło się to wcześniej. Był złą, chorą, pokręconą osobą i mam nadzieję, że Bóg wtrącił go do piekła.<br />
Ocknęłam się z własnych myśli kiedy znów skupiłam uwagę na Harrym.<br />
- Jak długo to trwało?<br />
On wzruszył ramionami, wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.<br />
- Jakieś osiem lat - powiedział oschle, zanim głośno przełknął ślinę - Przestał kiedy miałem czternaście lat, powiedział, że jestem za duży. Ale nigdy nie przestał mnie bić.<br />
- Miałeś sześc lat?- łkałam, starając się opanować. Moja reakcja sprawiła tylko, że wyglądał na bardziej upokorzonego. Zamknął oczy, trzęsąc głową w zakłopotaniu.<br />
- Czuję się brudny - rzucił i zdrową ręką zaczął mocno drapać się po szyi.<br />
- Przestań, Harry - kazałam mu, parząc na niego ze strachem i chwytając jego rękę.<br />
Gwałtownie odwrócił głowę w moim kierunku. Spojrzał na mnie, a po chwili na jego twarzy pojawił się smutek.<br />
Nagle wstał, zupełnie wyzbyty emocji i wpatrywał się w przestrzeń.<br />
- Przepraszam - szepnął, rozejrzał się jakby się zgubił i wyszedł.<br />
Byłam zdezorientowana, ale postanowiłam pójść za nim. To było oczywiste, że był przygnębiony, musiał to wszystko z siebie wyrzucić. Ja też byłam przerażona, ale chciałam mu pomóc jak tylko mogłam.<br />
- Harry - zawołam, gdy wszedł do łazienki.<br />
Zanim zdążyłam chwycić klamkę, zatrzasnął przede mną drzwi. Powinnam dać mu minutkę czy dwie, jeśli tego właśnie chciał. Na pewno nie zamierzałam pozwolić mu tam zostać na zawsze.<br />
- Pamiętaj, Harry... To ty tu jesteś ofiarą - powiedziałam łagodnie przez drzwi. - Masz pełne prawo, by czuć się przygnębionym, ale proszę, nie daj się opanować złym myślom.<br />
Nie odpowiedział, w sumie nie oczekiwałam, że to zrobi. Nie zaskoczyłoby mnie, gdyby okazało się, że teraz wymiotował, mi też robiło się niedobrze myśląc o tym wszystkim. Nie mogłam znieść myśli o tym, że ktoś mógł go krzywdzić. Kocham go, do jasnej cholery.<br />
Przez minutę czy dwie panowała cisza. Moje ucho cały czas było przyciśnięte do drzwi, jednak nic nie słyszałam. Tylko jego ciężki oddech. Musiałam sprawdzić co z nim.<br />
Powoli otworzyłam drzwi, szczęka mi opadła na widok, który przed sobą ujrzałam. Koszulka i temblak Harry'ego leżały na podłodze, a on siedział na brzegu wanny z mokrym ręcznikiem w ręce. Wycierał nim wolno i mocno swoją skórę. Wyglądał jakby był na siebie zły, że pozwolił, aby to wszytko się wydarzyło.<br />
- Harry, co robisz? - westchnęłam.<br />
Spojrzał na mnie szybko, zanim skupił swój wzrok na ręczniku.<br />
- Oczyszczam się.<br />
Zmarszczyłam brwi i przetarłam mokre oczy. Próbowałam się do niego uśmiechnąć, ale to było bezcelowe. Zbliżyłam się do niego i usiadłam obok. W dalszym ciągu oczyszczał swoją skórę, a jego pełne bólu spojrzenie było wlepione w podłogę. Wyglądał na kompletnie rozdartego.<br />
Delikatnie chwyciłam jego dłoń, a on zatrzymał swoje ruchy. Wyciągnęłam ręcznik z jego ręki, pozwalając mu wyślizgnąć się z jego palców. Harry nie zareagował, tylko westchnął, gdy uniosłam ręcznik do jego silnej, pokrytej bliznami klatki piersiowej.<br />
Zaczęłam delikatnie wycierać nim jego skórę, kiedy on siedział bez ruchu. Jego oddech robił się coraz wolniejszy, co dało mi znak, że się uspokajał.<br />
Przeniosłam ręcznik na bok jego szyi, a Harry powoli odwrócił głowę w moim kierunku. Nie wiem czy zrobił to po to, by na mnie spojrzeć, czy żeby ułatwić mu dostęp do jego skóry.<br />
Wpatrywał się we mnie z łagodnym wyrazem twarzy. Na jego ustach nie było uśmiechu, ale nie krzywił się. Wyglądał tak pięknie, ale jednocześnie tak jakby każdy najmniejszy ruch czy słowo mogło go zniszczyć. Bez namysły pochyliłam się i mocno go pocałowałam. On zamknął oczy, jakby chciał zapamiętać ten właśnie pocałunek, kiedy ja się odsunęłam. Potem przeniosłam usta na jego czoło i złożyłam na nim delikatny pocałunek.<br />
- Kocham cię - wyszeptałam przy jego skórze.<br />
<div>
Odsunęłam się od niego i zobaczyłam, że jego oczy są szeroko otwarte. Wpatrywał się we mnie intensywnie.<br />
- Wiem - odpowiedział. - I ja też cię kocham.<br />
Ciepło się do niego uśmiechnęłam. Czułam jakbym miała w brzuchu stado motyli. Odłożyłam ręcznik na bok, nie spuszczając z niego wzroku.<br />
- Dalej czujesz się brudny? - zapytałam.<br />
Wahał się przez chwilę, zanim skinął głową, a to mnie zasmuciło.<br />
- Chcesz wziąć kąpiel? - zapytałam wpatrując się w niego, a on pokręcił głową.<br />
- Może prysznic? - zapytałam ponownie, tym razem trochę głośniej.<br />
Znów się zawahał jednak w końcu skinął głową.<br />
Wstałam i odkręciłam wodę w prysznicu. Trzymałam przez chwilę rękę pod strumieniem wody, czekając aż się nagrzeje, podczas gdy Harry się rozbierał.<br />
Kiedy woda nagrzała się do odpowiedniej temperatury odsunęłam się, by Harry mógł do niego wejść, jednak on stał przede mną wpatrując się we mnie głębokim spojrzeniem.<br />
Podszedł do mnie bliżej. Wzięłam głęboki wdech, gdy jego ręce uniosły się i zaczęły rozpinać guziki mojej koszuli. Stałam tam w ciszy, a moja klatka unosiła się mocno i opadała z każdym wydechem. Po chwili zsunął bluzkę z moich ramion i pozwolił spaść jej na podłogę.<br />
- Weź ze mną prysznic - powiedział, ale nie w taki sposób w jaki zazwyczaj słyszy się tą prośbę.<br />
Zaczęłam się przed nim rozbierać. Harry wpatrywał się we mnie, cierpliwie czekając. Gdy już stałam przed nim całkiem naga, rozpuściłam włosy, by zakryć nimi piersi. Czułam się trochę niepewnie, ale on chyba tego nie zauważył.<br />
Wsadził rękę pod strumień wody, sprawdzając jej temperaturę, po czym wszedł pod prysznic. Wyciągnął do mnie zabandażowaną rękę, by pomóc mi do niego dołączyć, jednak wykrzywił się z bólu.<br />
Stałam już obok niego, a on przejechał dłonią przez swoje już mokre loki, odgarniając je z czoła.<br />
Nagle poczułam jego palce na swoim nadgarstku i po chwili przyciągną mnie bliżej do siebie, tak że teraz oboje staliśmy pod strumieniem wody. Moje kręcone włosy szybko stały się proste i przemoknięte.<br />
- Jamie? - Harry zapytał nieśmiało.<br />
Podniosłam wzrok z podłogi i zobaczyłam jak trzyma w ręku małą butelkę z żelem pod prysznic.<br />
- M-Mogłabyś...?<br />
Skinęłam głową, biorąc od niego butelkę i wylewając sobie część jej zawartości na dłoń. Cicho wzięłam głęboki wdech i przyłożyłam dłonie do jego klatki piersiowej i brzucha, delikatnie wmasowując żel w cały jego tors, a on głęboko odetchnął.<br />
Nie wiedziałam dlaczego ten moment wydawał się taki szczególny i słodki. Był intensywny, ale przyjemny, nie chciałam żeby to się kiedykolwiek skończyło.<br />
Przeniosłam swoje dłonie na jego ramiona i zjechałam w dół jego rąk. Na jego lewym ramieniu przeszkodził mi bandaż więc od razu przeniosłam dłoń na jego nadgarstek. W końcu splotłam ze sobą nasze palce. Wpatrywałam się w niego intensywnie, a moje powieki robiły się coraz cięższe.<br />
- Dalej czujesz się brudny? - szepnęłam.<br />
Z lękiem czekałam na jego odpowiedz, a gdy pokręcił przecząco głową westchnęłam z ulgą i pocieszająco się do niego uśmiechnęłam. Jego dłonie nagle znalazły się na mojej talii, a ja się do niego przytuliłam. Wtuliłam twarz w jego ramię i delikatnie je pocałowałam.<br />
Wplotłam palce w jego mokre loki, gdy on wtulił swoją twarz w moją szyję. Byliśmy bliżej niż kiedykolwiek. Harry mruczał jakąś spokojną melodie. Mogliśmy się teraz tylko modlić, że to wszystko zostanie kiedyś zapomniane.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
SORRY ZA SPÓŹNIENIE</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>PYTANIE:</b> Masz zaplanowaną całą historię, czy tylko niektóre główne części? Bo czasami piszesz coś co zupełnie nie ma sensu, a wyjaśnia się dopiero w jakichś późniejszych rozdziałach.</div>
<div style="text-align: center;">
<b>ODPOWIEDZ AUTORKI:</b> Mam zaplanowane zakończenie i kilka kluczowych momentów, ale tak to staram się pisać spontanicznie. Jestem beznadziejna w budowaniu historii do jakichś zwrotów akcji itp. Muszę przyznać, że mino że wszystko może się wydawać dość niespodziewana i nagłe, ale tak naprawdę to dużo znaków i zapowiedzi było we wcześniejszych rozdziałach, niektóre z nich nabiorą sensu dopiero na koniec opowiadania. </div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>PYTANIE Z ROZDZIAŁU 71:</b> Kiedyś powiedziałaś, że twoja rodzina jest bardzo religijna, więc czy nie czujesz się niekomfortowo pisząc te wszystkie demoniczne rzeczy itp.? Dlaczego to piszesz? Call Boy ((info ode mnie: to inne fanfiction tej autorki)) też taki będzie? I czy podoba ci się, że twoja rodzina jest taka religijna?</div>
<div style="text-align: center;">
<b>ODPOWIEDZ AUTORKI: </b>Tak naprawdę to nie planowałam pisać o satanistycznych rzeczach, ale tak jakoś wyszło. Interesują mnie zjawiska paranormalne i próbowałam używać tablicy Ouija (nigdy nie działało), ale wiem, że to może być bardzo niebezpieczne. Próbuję przestać pisać tak dużo o tych rzeczach, bo pamiętacie ten rozdział, gdzie Harry używał tej tablicy i zaczęła mu lecieć krew z nosa i dostał napadu śmiechu? Następnego dnia po napisaniu tego, w mojej szkole miałam mszę świętą i moja koleżanka musiała wyjść, bo miałam krwotok z nosa i mnie to strasznie wystraszyło. </div>
<div style="text-align: center;">
A Call Boy też będzie związany z religią, ale to tylko dlatego, że rodzina będzie tam religijna, nie będzie miało to głębszego znaczenia dla opowiadania. </div>
<div style="text-align: center;">
Moja rodzina nie jest bardzo religijna, tylko ja jestem. Śmieją się ze mnie, że noszę wielki krzyżyk. Ale nie jestem jakąś cnotką czy coś, po prostu bardzo kocham Boga i akceptuje wszystkich yay.</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-52739388347496639332015-01-17T17:00:00.003+01:002015-01-17T17:00:49.153+01:00Rozdział 71<div style="text-align: center;">
ROZDZIAŁ PRZETŁUMACZONY Z POMOCĄ DZIEWCZYN Z KANAŁU DandW na YT!</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/channel/UCpv9OKnpOdSxie3m_iiH-1A" target="_blank">ICH KANAŁ: <klik></a></div>
<div style="text-align: center;">
DZIĘKUJEMY <3</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<b>Wiadomość od autorki:</b> Wielkie ostrzeżenie, ten rozdział porusza bardzo trudny temat, który może nie spodobać się niektórym z was, więc jeśli myślicie, że możecie tego nie udźwignąć to nie czytajcie tego. Jeśli po tym rozdziale będziecie chcieli przestać czytać to opowiadanie w pełni to zrozumiem.<br />
<br />
<b>Wiadomość ode mnie (xxPaula):</b> nie przestawajcie czytać Crazed xD początek tego rozdziału możecie czytać na luzie. W sumie prawie cały, dopiero w kolejnym zrobi się bardzo... dziwnie i nieprzyjemnie. Zaznaczę moment, w którym ci bardziej wrażliwi i o słabych nerwach powinni przestać czytać.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_______________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<b>*Następnego dnia*</b><br />
Słyszałam, że Harry poszedł do domu tego ranka, a nie wiedziałam czy Zayn powiedział mu, że go odwiedziłam. Musiałam dać zarówno jemu jak i sobie trochę czasu zanim moglibyśmy do siebie wrócić. Nie mogłam dać po sobie poznać, że się o niego boję. Najwyraźniej Zayn i Liam pomagali mu przez ten cały czas. Tyle, że ja też chciałam mu pomóc.<br />
Było coś koło 17 i wreszcie mogłam bezpiecznie stwierdzić, że jestem wyczerpana po całym dniu. Mimo, że bardzo kochałam tą pracę, desperacko chciałam jak najszybciej wrócić do domu, a może nawet przekąsić coś w drodze powrotnej.<br />
Szłam korytarzem, aż zauważyłam ciemnoskórego policjanta, który stał cicho na jego końcu. Gdy jego spojrzenie napotkało moje od razu jego oczy otworzyły się szerzej. Przełknęłam ślinę ze strachu, wiedząc, że to mnie chciał zobaczyć.<br />
- Panna Drew? Panna Jamie Drew?<br />
- Tak?- zapytałam niepewnie, zaniepokojona, robiąc mały krok w jego stronę. To nie mogły być dobre wiadomości. Byłam pewna, że chodziło o Harry'ego.<br />
- Rozmawiałem z pani szefem, Panem Pettersonem - powiedział stanowczo. – Odnośnie Harry’ego Stylesa, powiedział mi, że prowadziłaś jego terapię.<br />
O boże, to było to. Wszystko wychodziło na jaw.<br />
Moje serce biło dramatycznie szybko, gardło w przeciągu sekund zrobiło się suche i słabo skinęłam głową.<br />
- Jakiś problem?<br />
Policjant również kiwnął głową, jakby był zawiedziony.<br />
-Myślę, że będzie lepiej, jeżeli porozmawiamy w jakimś bardziej prywatnym miejscu.<br />
Czułam się kompletnie pusta, gdy prowadziłam go do mojego biura. Jak tylko weszłam powoli usiadłam w moim fotelu a policjant usiadł naprzeciwko mnie. Wiedziałam, że zaraz zostanę zwolniona, ale od kogo on o wszystkim wiedział?<br />
- Jakie ma pani relacje z panem Stylesem? – zapytał, ale nie miał przy sobie, żadnego notatnika ani niczego innego żeby notować odpowiedzi. Może zadawał tylko ogólne pytania zamiast tych, które mógłby zakończyć moją karierę.<br />
Gorączkowo kiwnęłam głową.<br />
- Dobre, bardzo dobre.<br />
- Więc pewnie nie ma problemu, z mówieniem pani o swoich problemach? – zapytał ponownie, a ja znowu kiwnęłam. Odliczałam sekundy do momentu, w którym powie mi całą prawdę.<br />
- Czy on pani ufa? – prawie wyszeptał patrząc się na mnie ostrożnie.<br />
Niepewnie rozchyliłam usta nie wiedząc czy to było podchwytliwe pytanie, które miało prowadzić do jeszcze większych podejrzeń.<br />
- Ni-nie wiem.<br />
- Zdaje sobie sprawę, że to dość trudne pytanie – wyszeptał – Musimy po prostu wiedzieć, czy jest w stanie swobodnie z panią rozmawiać.<br />
Nie miałam pojęcia jak na to odpowiedzieć. Tak w sumie – nie wiedziałam, czy w ogóle powinnam na to odpowiadać. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak wiele mogło się kryć za tym pytaniem, musiałam zachowywać się jak profesjonalistka.<br />
- Myślę, że stopniowo otworzył się na mnie przez te parę miesięcy które spędziłam na rozmowach z nim.<br />
Policjant kiwnął, potwierdzając, że zrozumiał. Wyglądało na to, że nie był zły... ani żeby o coś mnie podejrzewał.<br />
- Tak naprawdę to jestem tutaj, ponieważ chciałbym panią prosić o dużą przysługę – powiedział powoli, powodując, że przełknęłam ślinę. – Przez te kilka ostatnich lat zauważyliśmy nieprzewidywalne zachowanie pana Stylesa...i dlatego, że jest pani jedyną znaną nam osobą, która ma z nim dobre relacje... myślimy, że mogłaby nam pani pomóc dostarczyć mu pewną złą wiadomość.<br />
Westchnęłam z przerażeniem<br />
- Jaką złą wiadomość?<br />
Mężczyzna oddychał głęboko i splótł dłonie, patrząc na mnie poważnie, zanim rozchylił usta.<br />
- Jego ojciec umarł dziś rano.<br />
Moje serce zatrzymało się na sekundę, przyjmując do wiadomości co właśnie powiedział. Wyobraziłam sobie, jak Harry by zareagował. Byłby smutny? Czy szczęśliwy, że wreszcie go nie ma? Wiedziałam, że nigdy nie byli w dobrych relacjach ze względu na jego obraźliwe zachowanie, ale Harry nigdy ze mną o tym nie rozmawiał.<br />
- Co się stało?<br />
Rozłożył ręce zanim cicho kaszlnął. Modliłam się, żeby to nie było samobójstwo.<br />
- Rak płuc, bardzo dużo palił.<br />
Nie czułam ani odrobiny żalu. Maltretował Harry'ego całe dzieciństwo. To była straszna śmierć i wcale nie byłam szczęśliwa, że się zdarzyła. Jednak nie zamierzałam płakać z tego powodu w poduszkę.<br />
- Chciałbym panią prosić, żeby była pani z Harrym, gdy będę mu o tym mówić – powiedział. Podniosłam szybko głowę. O nie, to się nie może stać.<br />
- Wolałabym sama mu o tym powiedzieć – wyszeptałam wymuszając na nim zgodę moim spojrzeniem<br />
- To chyba rzeczywiście byłoby lepsze – zgodził się. – Ale i tak powinienem przy tym być, na wszelki wypadek, gdyby nie zareagował tak jak się tego pani spodziewa.<br />
Potrząsnęłam szybko głową.<br />
- Chce mu to powiedzieć w cztery oczy, zajadę do niego wracając z pracy - powiedziałam łagodnie, a policjant zawahał się na chwilę, po czym westchnął.<br />
- Myśli pani, że to dobry pomysł?<br />
- Zdecydowanie - powiedziałam pewnym głosem.<br />
- W porządku, ale musi pani zadzwonić do mnie od razu po tym - wyjął kartkę i długopis, i zapisał numer.<br />
Podał mi go, a ja niekomfortowo się w niego wpatrywałam.<br />
- Czy jest coś jeszcze co powinnam mu przekazać?<br />
- Chyba nie - mruknął. - Może pani mu powiedzieć, że jutro przyjdę z jeszcze jednym policjantem, żeby przedyskutować to czy chce zobaczyć ciało, czy nie.<br />
Westchnęłam cicho. To będzie dla niego bardzo trudne. Myślałam, że gorzej być już nie może, ale jednak się myliłam...<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Byłam bardzo zdenerwowana, gdy podchodziłam do frontowych drzwi mieszkania Harry'ego. Trzęsącą się dłonią lekko w nie zapukałam. Ostatni raz kiedy się widzieliśmy kłóciliśmy się i ostatecznie wyrzuciłam go z mojego domu. Wiem, że przecież to ja chciałam trochę czasu i przestrzeni dla siebie, ale po tym co się dzisiaj stało musiałam być przy nim, by go pocieszyć. </div>
<div style="text-align: left;">
- J-Jamie? - otworzył drzwi i wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami. </div>
<div style="text-align: left;">
Wyglądał dużo lepiej. Jego lewa ręka była owinięta bandażem i włożona w temblak. Nie wiedziałam, jak mam mu przekazać tą wiadomość.</div>
<div style="text-align: left;">
Odsunął się, a ja weszłam do środka, Nie mogłam się skupić na niczym innym oprócz niego. Nie spuszczałam wzroku z jego ożywionych oczu. Podniosłam rękę i położyłam dłoń na jego ramieniu, dając mu sygnał, że chce mu pomóc. </div>
<div style="text-align: left;">
- Wróciłaś - szepnął cicho, a ja poczułam jak zaciska mi się żołądek. Czułam się jakbym zaraz miała się rozpłakać. Wiedziała, że nie zbyt długo będę dała rady powstrzymywać łzy. </div>
<div style="text-align: left;">
Przeniosłam dłoń na jego plecy, próbując go delikatnie przytulić i oparłam głowę na jego ramieniu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Uważaj na moją rękę - szepnął, gdy przycisnęłam swoje ciało do jego. </div>
<div style="text-align: left;">
Po chwili, poczułam jego prawą dłoń na moich plecach, a później wplótł ją w moje włosy. Staliśmy tak w ciszy przez parę minut, ciesząc się swoją obecnością.</div>
<div style="text-align: left;">
Westchnęłam, gdy przypomniałam sobie o celu mojej wizyty. </div>
<div style="text-align: left;">
- Usiądźmy, Harry.</div>
<div style="text-align: left;">
Spojrzał na mnie nieco sceptycznie, ale mimo to podprowadził mnie do skórzanej sofy. Usiadł obok mnie i splótł swoją wolną dłoń z moją. Czułam, że nie chciał, żebym kolejny raz odeszła. </div>
<div style="text-align: left;">
- Zayn powiedział mi, że odwiedziłaś mnie kiedy byłem nieprzytomny.</div>
<div style="text-align: left;">
Lekko się uśmiechnęłam i skinęłam głową. </div>
<div style="text-align: left;">
- Martwiłam się o ciebie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kroiłem warzywa i wyślizgnął mi się nóż - powiedział, jednak wyglądał na lekko zdenerwowanego. - Nie zrobiłem tego specjalnie, przysięgam. </div>
<div style="text-align: left;">
- Bolało? - zapytałam.</div>
<div style="text-align: left;">
Wzruszył ramionami i skinął głową. </div>
<div style="text-align: left;">
- Cholernie. </div>
<div style="text-align: left;">
Zaśmiałam się, zastanawiając się przez kogo zaczął używać takich słów. Spojrzał na mnie nieco zawiedzionym wzrokiem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego jesteś taka nieszczęśliwa?</div>
<div style="text-align: left;">
- Co? - zapytałam z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: left;">
Głęboko westchnął i wydął swoje pełne wargi. </div>
<div style="text-align: left;">
- Uśmiechasz się, ale widzę w twoich oczach ból. Powinnaś być szczęśliwa, Jamie. Znów jesteśmy razem, dlaczego się nie cieszysz?</div>
<div style="text-align: left;">
Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Wcześniej miałam powiedzieć rodzicom Louisa o jego śmierci i za bardzo się bałam. Dla dobra Harry'ego musiałam tym razem być silna. </div>
<div style="text-align: left;">
- Muszę z tobą porozmawiać, Harry - szepnęłam, wprawiając go w konsternację. - Chodzi o twojego ojca. </div>
<div style="text-align: left;">
Zamarł na moje słowa. Wszystkie kolory zniknęły z jego twarzy. Z trudem przełknął ślinę i czekał, aż powiem o co chodzi.</div>
<div style="text-align: left;">
-Wiedziałeś o tym, że dużo pali? - zapytałam, jednak on nie odpowiedział. </div>
<div style="text-align: left;">
Wyglądał na wystraszonego i zdziwionego.</div>
<div style="text-align: left;">
- Miał raka płuc, Harry - I... Zmarł dzisiaj rano.</div>
<div style="text-align: left;">
Puścił moją dłoń i spojrzał w przestrzeń przed nim. Siedział wyprostowany i myślał o tym co mu właśnie powiedziałam. Nagle rozchylił usta, jakby chciał co powiedzieć. </div>
<div style="text-align: left;">
- O-On na to zasługiwał - powiedział oschle, jednak nie było po nim widać ulgi. </div>
<div style="text-align: left;">
Położyłam dłoń na jego kolanie, przez co gwałtownie wbił we mnie wzrok jakbym zrobiła coś złego. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie jestem niemiły - bronił się. - On na to zasługiwał. </div>
<div style="text-align: left;">
Oparłam głowę na jego ramieniu, chcąc dodać mu otuchy. </div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, Harry. Już nie musisz się więcej nim martwić. </div>
<div style="text-align: left;">
Zapadła cisza, słychać było tylko ciężki oddech Harry'ego. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego łagodnym wzrokiem, wiedziałam jak musiało mu być ciężko. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>JEŚLI SĄDZISZ, ŻE MOŻESZ NIE UMIEŚĆ TEGO O CZYM BĘDZIE OPOWIADAĆ HARRY TO TERAZ POWINIENEŚ PRZESTAĆ CZYTAĆ, części następnego rozdziału też, tutaj te całe opisy dopiero się zaczynają.</b><br />
<b><br /></b></div>
<div>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
- Chcesz o tym porozmawiać...?<br />
- On był strasznym człowiekiem - powiedział słabo, prawie szeptem. - I-I... Mam nadzieję, że będzie tonąć we łzach i rozpaczy wszystkich osób, których życia zniszczył, kiedy będzie gnił w piekle.<br />
Mimo jego ostrych słów, wciąż mu współczułam. Nigdy nie opowiadał mi o swoim ojcu. Byłam ciekawa tego co zrobił. Jednak było zdecydowanie zbyt wcześnie by pytać o takie rzeczy.<br />
Pocałowałam go delikatnie w ramię.<br />
- Wyrzuć to z siebie, Harry.<br />
- Nie mogę...<br />
- Będzie ci lżej, jeśli komuś o tym opowiesz - szepnęłam. - Jeśli nie, to sam musisz walczyć ze wszystkimi złymi myślami.<br />
Pociągnął nosem, wziął kilka głębszych wdechów i zdrową ręką zaczął gnieść krawędź swojej koszulki. Po chwili uniósł ją trochę, odsłaniając kawałek brzucha pokryty małymi białymi bliznami.<br />
- Jamie, spójrz na mnie - powiedział, gdy odwróciłam wzrok, bojąc się tego co planował powiedzieć.<br />
Spojrzałam na niego ponownie. Patrzyłam jak wskazuje palcem białe znaki.<br />
- To nie g-głosy je zrobiły - powiedział zażenowany. - To oparzenia od papierosów.<br />
Zakryłam dłonią usta, czując jak drżą mi wargi. Nie mogłam się rozpłakać. Paliło mnie gardło, a żołądek zacisnął się w supeł. Nie mogłam nawet wydusić z siebie żadnego słowa.<br />
- P-Pamiętasz wszystko? - w końcu z wydusiłam z siebie pytanie, a on zmarszczył brwi i powoli skinął głową.<br />
- Wszystko - powiedział gorzko. - Każdego dnia wracał do domu z pracy i się upijał. Potem zaczął się nade mną znęcać.<br />
Widziałam ból, który czuł. Jego oczy zaczęły wypełniać się łzami. Tak wstydził się tego przez co musiał przejść, że nie chciał nawet na mnie patrzeć.<br />
- On r-robił bardzo złe rzeczy, Jamie.<br />
- Dlaczego nie powiedziałeś o tym policji? - zapytałam, przysuwając się bliżej niego.<br />
- Mówił mi, że nikt nie może się o tym dowiedzieć - westchnął i skrzyżował ramiona. - Kazał mi nosić swetry i bluzy do szkoły, żeby ukryć siniaki, nawet latem.<br />
- Tak mi przykro, Harry - szepnęłam, próbując powstrzymać łzy zbierające się w moich oczach. - On był chorym człowiekiem, już nigdy więcej nie będziesz musiał na niego patrzeć.<br />
Przytuliłam go kolejny raz, gdy on siedział tam praktycznie bez ruchu. Był zagubiony w swoich własnych myślach. W końcu spojrzał na mnie i się odezwał.<br />
- Jamie?<br />
Odsunęłam się od niego by móc spojrzeć mu w oczy. Skinęłam głową, zachęcając go by mówił dalej.<br />
- Pamiętasz jak mówiłem ci, że mama nigdy nie dotykała mojej nogi?<br />
Ponownie skinęłam głową. Zaczęłam się cała trząść, wiedząc do czego zmierza.<br />
- No bo... - zaczął szybko, po czym wziął jeszcze jeden wdech. - O-On to robił.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
__________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz! ;(</div>
<div style="text-align: center;">
Zostałam sama z tłumaczeniem do końca stycznia, a akurat w tym miesiącu mam bardzo mało wolnego czasu ;/</div>
<div style="text-align: center;">
Jeszcze raz dziękuję dziewczynom z <a href="https://www.youtube.com/channel/UCpv9OKnpOdSxie3m_iiH-1A" target="_blank"><DandW></a>!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>A NO I MAM PYTANIE</b></div>
<div style="text-align: center;">
AUTORKA PRZY TYM ROZDZIALE ZACZYNA TAKĄ AKCJĘ, ŻE W KOMENTARZACH MOŻNA JEJ ZADAWAĆ PYTANIA I POTEM POD KOLEJNYM ROZDZIAŁEM ZAWSZE ODPOWIADA NA JEDNO Z NICH</div>
<div style="text-align: center;">
CHCECIE ŻEBYM TŁUMACZYŁA TEŻ TE PYTANIE I ODPOWIEDZI?</div>
<div style="text-align: center;">
CHCECIE MOŻE ZACZĄĆ TEŻ COŚ TAKIEGO TUTAJ?</div>
<div style="text-align: center;">
NAPISZCIE CO O TYM SĄDZICIE W KOMENTARZACH, ŻEBYM WIEDZIAŁA CO ROBIĆ ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
xxPaula</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-40870002881903752982015-01-02T17:59:00.000+01:002015-01-02T18:10:15.998+01:00Rozdział 70<b>*Jamie's Pov*</b><br />
Trochę cieszyło mnie to, że nie było Zayna rano w pracy. Nie chciałam kolejnej rozmowy o tym, że powinnam wybaczyć Harry'emu. To co zrobił było niewybaczalne i miałam nadzieję, że nigdy nie zmienię mojej decyzji.<br />
Udało mi się odłożyć dokumentację Harry'ego na miejsce po wizycie u Dorothy. Obiecałam sobie, że sprawdzę dziś co u niej słychać, by się upewnić, że wszystko z nią w porządku. Czułam się okropnie wiedząc, że ktoś został zamknięty przez Harry'ego.<br />
Gdy szłam korytarzem, by zrobić sobie kawę, nagle zobaczyłam Zayn biegnącego w moją stronę z przerażoną miną. Głośno przełknęłam ślinę zaskoczona, zastanawiając się co do cholery się stało.<br />
- Jamie, stało się coś strasznego...<br />
- Jeśli to ma coś wspólnego z Harrym to nie obchodzi nie to - powiedziałam niepewnie, przygryzając wargę, próbując wyglądać na silną. Nie mogłam mu pokazać jak bardzo chciałam wiedzieć czy wszystko jest w porządku.<br />
Zayn westchnął zdenerwowany i spojrzał na mnie rozczarowanym spojrzeniem. Myślałam, że akurat Zayn mnie zrozumie. Jednak on stracił dwójkę ludzi, a wciąż był po stronie Harry'ego.<br />
- Został przyjęty na oddział trzeci - powiedział. - Bardzo chce się z tobą zobaczyć.<br />
Moje serce zaczęło szybciej bić na tą wiadomość. Co się stało? W moich oczach Zayn widział, że się tym przejęłam.<br />
- Nie chcę się z nim zobaczyć - gorzko skłamałam, kręcąc głową.<br />
- Jest poważnie ranny...<br />
- Mam to gdzieś - znów skłamałam, tym razem cichszym głosem. Gdy słowa opuściły moje usta odwróciłam głowę w bok ze wstydem. Boże, musiałam się dowiedzieć co mu się stało.<br />
- Wiem, że to nieprawda, Jamie - zapewnił mnie spokojnie. - Idź i się z nim zobacz. On naprawdę jest w wielkim bólu.<br />
Wiedziałam, że będę żałować tych słów, ale musiałam to powiedzieć.<br />
- I dobrze.<br />
- Mam nadzieję, że nie myślisz tak naprawdę - powiedział szorstko, jednak dalej zachowując spokój.<br />
- Dlaczego jesteś po jego stronie?<br />
- Nie jestem, Jamie - powiedział ze złością. - Próbuję robić to, co jest najlepsze dla nas wszystkich.<br />
- Odkąd wpuszczanie do naszego życia mordercy jest dla nas wszystkich najlepsze? - zapytałam cicho, lecz ze złością. Nie chciałam by ktoś usłyszał naszą rozmowę.<br />
Zayn rozczarowany pokręcił głową.<br />
- Liam i ja sprawimy, że będzie z nim lepiej...<br />
- Kim jest Liam? - zapytałam unosząc brwi i szarzej otwierając oczy z zaskoczenia.<br />
Ciężko westchnął i spojrzał na podłogę.<br />
- Jest przyjacielem, który nam pomaga.<br />
- O czym jeszcze nie wiem? - zapytałam z niedowierzaniem, a on wyglądał na wkurzonego moim zachowaniem.<br />
- O niczym - mruknął, ale wiedziałam, że kłamie.<br />
Postanowiłam już nie drążyć tego tematu. W końcu miałam to wszystko w dupie, prawda?<br />
- Zayn, możemy już przestać o tym gadać? - zapytałam dość uprzejmie. - Poza tym, to ty zawsze byłeś przeciwny naszemu związkowi.<br />
Wzruszył ramionami, a jego wzrok posmutniał.<br />
- On cie potrzebuje.<br />
- Ale ja go nie potrzebuję - szepnęłam. - Muszę się napić.<br />
Podprowadził mnie do naszej szpitalnej kawiarenki. Nie odezwałam się ani słowem, a on cały czas się we mnie wpatrywał, gdy robiłam sobie latte. Nagle poczułam jego usta przy moim uchu.<br />
- Oddział trzeci. Pokój numer sześć.<br />
<br />
Udało mi się jak dotąd wytrzymać godzinę bez pójścia do Harry'ego. Oczywiście, że chciałam się z nim zobaczyć, ale nie chciałam, by o tym wiedział. Nie mogłam się z nim spotkać po naszej ostatniej kłótni, za bardzo się go bałam.<br />
Czy ona naprawdę cierpiał? Przez to, że do niego nie poszłam męczyło mnie poczucie winy. Chciałabym, żeby Zayn i ten koleś Liam pomogli Harry'emu z tym czymś co było z nim nie tak. Z drugiej strony wiedziałam, że jego demony mogą zostać uciszone, tylko jeśli uciszy się jego... Te słowa mnie prześladowały. Może dlatego, że cześć mnie wiedziała, że to prawda.<br />
Nie mogłam dłużej tego znieść. Musiałam tam pójść i sprawdzić co z nim jest. Nie zamierzałam z nim rozmawiać, chciałam tylko zobaczyć czy wszystko z nim w porządku.<br />
Miałam tylko piętnaście minut przerwy, powinnam zdążyć, jeśli się pośpieszę.<br />
Poszłam szybko do windy i wjechałam na trzecie piętro, gdzie znajdował się oddział trzeci. Gdy z niej wyszłam pośpiesznie ruszyłam w dół korytarza i w końcu dotarłam do części, w której znajdowało się pełno pokoi. Westchnęłam z ulgą, kiedy w końcu znalazłam drzwi z numerem sześć.<br />
- Panna Drew? - ktoś mnie zawołał, a moje serce na moment się zatrzymało, gdy rozpoznałam głos. <i>To była pielęgniarka, której Harry powiedział o nas.</i><br />
Odwróciłam się z szeroko otwartymi oczami i zobaczyłam ją uśmiechającą się do mnie. Sceptycznie zmierzyłam ją wzrokiem i podniosłam podejrzliwie brew.<br />
- Dzień Dobry?<br />
Podeszła bliżej, jakby chciałam zdradzić mi jakiś sekret.<br />
- Wiem, że prawdopodobnie nie chcesz teraz ze mną rozmawiać, ale chce, żebyś wiedziała, że cokolwiek jest między tobą a Harrym to nie jest moja sprawa.<br />
- Słucham? - specjalnie udawałam głupią, próbowałam udawać, że nie mam pojęcia o czym mówi.<br />
- Powiedział mi wszystko - powiedziała zaskoczona. - Myślałam, że wiesz?<br />
- Och - powiedziałam, prawie sarkastycznie.<br />
- Nigdy nie miałam szansy powiedzieć ci, że myślę, że to co robisz jest lepsze niż terapia. Dlatego nikomu o tym nie powiem.<br />
- Dziękuje - powiedziałam powoli, kompletnie zszokowana jej słowami. Myślałam, że wcale nie jest dobrą osobą, ale najwyraźniej się myliłam.<br />
- Więc co cię tutaj sprowadza?<br />
- Harry podobno trochę cierpiał z bólu, prawda? - zapytałam niepewnie.<br />
Spojrzała na mnie ostrożnie.<br />
- Chyba jesteś trochę niedoinformowana, panno Drew. On strasznie cierpiał.<br />
Głośno przełknęłam ślinę z nerwów, zaczynałam czuć się coraz bardziej winna.<br />
- Um... Przyszłam go odwiedzić...<br />
- Już go tu nie ma - powiedziała, a ja szerzej otworzyłam oczy i poczułam jak zaciska mi się żołądek. Co ona miała na myśli?<br />
- Co mam przez to rozumieć? - zapytałam, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.<br />
Jej spojrzenie złagodniało.<br />
- Nie powiedzieli ci?<br />
- Czego? - zapytałam prawie płaczliwym głosem, ale zanim zdążyła odpowiedzieć wbiegłam do pokoju numer sześć.<br />
Wzięłam głęboki wdech gdy znalazłam się w środku. Nie było tam nikogo, oprócz sprzątacza zmywającej podłogę. Zauważył mnie i spojrzał na mnie wyraźnie zmęczonymi oczami.<br />
- To już trzeci pokój, w którym zmywam krew tego ranka.<br />
- Gdzie jest chłopak, który tu był? - zapytałam głośno i poczułam jak łzy wypełniają mi oczy.<br />
Wzruszył ramionami.<br />
- Jedyne co wiem to, że go stąd zabrali i kazali mi posprzątać krew. Przykro mi, kochanie - powiedział ze współczuciem.<br />
- Nie wiesz dokąd go zabrali? - zapytałam z nadzieją, starając się z całej siły powstrzymać emocje rozsadzające mnie od środka, a on pokręcił przecząco głową.<br />
- Wiem, że gdzieś na dół. Jeśli umarł to pewnie do kostnicy.<br />
Nagle zrobiło mi się sucho w ustach w reakcji na jego słowa. Nie, to się nie działo. To się kurwa nie działo.<br />
- Dobrze się czujesz?<br />
Wybiegłam w pośpiechu, panikowałam i winiłam siebie za to wszystko. Moje myśli mnie przytłaczały. Nagle na wpadłam na kogoś i przeszedł mnie dreszcz, gdy poczułam dotyk czyjejś dłoni na ramieniu.<br />
- Jamie? - usłyszałam cichy głos.<br />
O Boże, to był Zayn. Nie odpowiedziałam mu, po prostu wtuliłam twarz w jego pierś. W końcu uwolniłam wszystkie emocje i zaczęłam płakać w jego jedwabną koszulę.<br />
- Jamie, wszystko jest w porządku... ciiii...<br />
- To wszystko moje wina - łkałam w jego ramię. - To nigdy by się nie stało, gdybym nie była dla niego taka ostra.<br />
- Nie obwiniaj się - szepnął łagodnie. - To wcale nie twoja wina... To był wypadek...<br />
- Nie żyje przeze mnie! - krzyknęłam ze złością, oczywiście, że to była moja wina.<br />
Nagle Zayn odsunął mnie od siebie... kompletnie zszokowany.<br />
- H-Harry... on...<br />
- Został przeniesiony na inny oddział - skończył za mnie, sprawiając, że dosłownie opadła mi szczęka.<br />
Co?!<br />
- Został przeniesiony na inny oddział?! - prawie krzyknęłam odsuwając się, po czym zakryłam usta drżącą dłonią.<br />
- Tak, pielęgniarki postawiły odświeżacz powietrza o zapachu marshmallow* do jego pokoju i dostał jakiejś reakcji alergicznej - powiedział normalnie, jakby to wcale nie była najgłupsza rzecz jaka kiedykolwiek opuściła jego usta. - Jego twarz zaczęła robić się strasznie czerwona i w ogóle. Musieli przenieść go na oddział drugi do czasu zanim ten zapach wywietrzeje.<br />
- To najbardziej niedorzeczna rzecz jaką kiedykolwiek słyszałam - wciąż łakłam, zastanawiając się jak to w ogólne jest możliwe. - Myślałam, że zabrali go do pieprzonej kostnicy!<br />
Przez chwilę się zaśmiał. Spojrzałam na niego wściekła i uderzyłam go w ramię.<br />
- To nie jest śmieszne! - zapłakałam.<br />
- Miałem rację! Wiedziałem, że on cię wciąż obchodzi!<br />
- Oczywiście, że tak!<br />
Objął mnie, a ja niechętnie odwzajemniłam uścisk. Byłam wściekła.<br />
- Wszystko z nim dobrze.<br />
- Tak bardzo nienawidzę tego pieprzonego szpitala! - uroniłam ostatnie łzy. - Dlaczego w ogóle Harry krwawił?<br />
Zayn się odsunął, wyglądał jakby czuł się winny. Przygryzł wargę i odpowiedział dość niewyraźnie.<br />
- Kroił warzywa i się skaleczył.<br />
- I dlatego jest w szpitalu? - zapytałam zdezorientowana, patrząc na niego z niedowierzaniem.<br />
- Rana była bardzo głęboka - mruknął. - Stracił dużo krwi.<br />
- Jak się czuje? - zapytałam pełna nadziei.<br />
- Lekarze dają mu dużo leków przeciwbólowych i nasennych, więc przez większość czasu jest nieprzytomny.<br />
- Muszę go zobaczyć - powiedziałam, a on skinął głową.<br />
Po chwili już szliśmy z powrotem do windy.<br />
Gdy wysiedliśmy na drugim piętrze, szybko ruszyłam w stronę sal i Zayn poprowadził mnie do tej o numerze trzy.<br />
Wzięłam głęboki wdech i powoli weszłam do środka. Moje oczy znów zrobiły się wilgotne na widok, który ujrzałam. Harry spał w szpitalnym łóżku, jego twarz wciąż była trochę czerwona od alergii, a lewa ręka cała zabandażowana. Usiałam na fotelu obok niego i po prostu patrzyłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo tęskniłam za widokiem jego twarzy.<br />
Delikatnie chwyciłam jego dłoń i westchnęłam czując dotyk jego ciepłej skóry.<br />
- Myślałam, że nie żyjesz, a ty dostałeś reakcji alergicznej od pieprzonych marshamallows - płakałam nad jego łóżkiem, wiedząc, że mnie nie słyszy.<br />
Parę sekund później usłyszałam, jak Zayn wchodzi do pokoju.<br />
- Jamie, nasza przerwa się skończyła. Lepiej już chodźmy zanim Mr.Patterson** da nam ostrzeżenie.<br />
Westchnęłam niezadowolona patrząc się na spokojną twarz Harry'ego. Pochyliłam się do niego i delikatnie pocałowałam go w czoło.<br />
- Kocham cię - szepnęłam cicho, upewniając się, że Zayn tego nie słyszał.<br />
<br />
<br />
* nie wiem jak nazywają się marshmallows po polsku, ja mówię na nie marshmallows xD no ale to są pianki(?)<br />
jak ktoś nie wie co to, to tu macie link ze zdjęciem ----> <a href="https://www.google.pl/search?q=marshmallow&rlz=1C1PRFC_enPL592PL601&espv=2&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=KsKmVKC9CMG7adjggsAF&ved=0CAYQ_AUoAQ&biw=715&bih=632" target="_blank"><marshmallow></a><br />
** czy ktoś pamięta czy wcześniej też pisałam Mr. Patterson czy Pan Patterson? xD<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!</div>
<div style="text-align: center;">
Oby 2015 był lepszy niż 2014 ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
To już 70 rozdział!</div>
<div style="text-align: center;">
70!!!!</div>
<div style="text-align: center;">
Nie wierzę, że już jesteśmy tak daleko...</div>
<div style="text-align: center;">
(((jeśli jeszcze ktoś nie wie, to całe Crazed. ma <u style="font-weight: bold;">96 rozdziałów + Epilog</u>)))<br />
<br />
Myślę nad udostępnieniem tego tłumaczenie także na Wattpadzie<br />
(((raczej dopiero jak już całe tłumaczenie będzie skończone)))<br />
Co o tym myślicie?<br />
Na górze jest ankieta, więc proszę o głosy :)<br />
<br />
xxPaula</div>
Unknownnoreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-26106988911835166042014-12-30T22:10:00.002+01:002014-12-30T22:20:22.286+01:00Rozdział 69*Zayn POV*<br />
- On potrzebuje egzorcyzmu, Liam - powiedziałem do telefonu, kiedy jechałem do mieszkania Harry'ego. Usłyszałem podekscytowany okrzyk Liama, naszego "badacza zjawisk paranormalnych".<br />
- Czekałem na ten moment - zaśmiał się Liam - Ale, tak, ten dzieciak potrzebuje pomocy zanim skończy mordując ciebie i swoją dziewczynę.<br />
- Zerwali ze sobą trzy dni temu - wymruczałem bez entuzjazmu - Dowiedziała się o Harrym i się przestraszyła, jak zwykle.<br />
- To źle dla Harry'ego, chłopie - westchnął - Ale nigdy nie lubiłem ich razem, a ty?<br />
Zawahałem się na chwilę i wziąłem głęboki wdech przed odpowiedzią.<br />
- Nie wiem, Liam. Chodzi mi o to, że nigdy nie lubiłem jak byli razem, ale... W pewnym sensie potrzebują siebie nawzajem.<br />
- Och, urzekła mnie twoja historia - zażartował - Tak czy inaczej, kiedy mam przyjść?<br />
- Za niedługo - wymruczałem - I upewnij się, że wziąłeś święconą wodę czy coś w tym stylu.<br />
- Może mój ojciec w końcu weźmie mnie na serio kiedy to zrobię - wymamrotał jakby do siebie. - Mam zamiar wziąć to cholerstwo, które mam nagrane z sesji z tablicą Quija i zanieść do kościoła. Będą wściekli jak cholera, ale powinni pomóc, prawda?<br />
- Nie wiem, nigdy tego nie robiłem - prawie krzyknąłem z flustracji.<br />
- Ja też nie - szybko odparł, sprawiając, że moje oczy rozszerzyły się w zadziwieniu.<br />
- Zadzwonię do ciebie później.<br />
Rozłączył się zaraz potem, ale wciąż byłem odrobinę wkurzony faktem, że Liam nigdy wcześniej tego nie robił. Czy on w ogóle wie, na co się porywa?<br />
Zostawiłem te myśli kiedy zaparkowałem auto i szybko wysiadłem. Musiałem sprawdzić Harry'ego po ich 'zerwaniu' jeżeli tak to można nazwać. Nawet nie wiedziałem, że byli oficjalnie razem. Czasami żałuję, że nie mówili mi o tym. Wziąłem ze sobą dwie puszki piwa, w końcu przegrałem ten zakład. W zasadzie, minęły jedynie trzy tygodnie od śmierci Louisa, ale teraz, gdy cały sekret wyszedł na jaw nie było sensu by ciągnąc to dalej.<br />
Coś mi podpowiadało, że koniec ich związku, jakikolwiek był, nie zakrawał o normę. Harry<br />
nie odbierał telefonów, może nie wiedział jak używać jego telefonu... ale wiedziałem, że Harry nie radził sobie dobrze z zerwaniem. Znów był sam i przez moją wizytę... może uświadomi sobie, że nie jest kompletnie sam.<br />
- Harry? - zawołałem, gdy tylko stanąłem pod jego drzwiami i przycisnąłem do nich ucho, kiedy nie usłyszałem żadnej odpowiedź.<br />
Zapukałem ponownie, niecierpliwie wzdychając i krzyżując ramiona. Nie mógł się zabić, był na to zbyt inteligentny. Oboje wiedzieliśmy, że Jamie w końcu mu przebaczy.<br />
Sprawdziłem czy drzwi są otwarte (były) i potem powoli, bez jego wiedzy, wszedłem i udałem się do jego salonu. Irytowało mnie jak ludzie pokroju Harry'ego mogą pozwolić sobie na takie mieszkania, kiedy utrzymują się z zasiłków. To miejsce było przyjemniejsze niż mieszkanie Jamie, a ona ciężko na nie pracowała.<br />
- Zayn, dlaczego tu jesteś? - ktoś cicho zawołał, powodując, że szybko odwróciłem głowę i zauważyłem go stojącego nieśmiało w drzwiach sypialni. Wyglądał na zaniepokojonego.<br />
- Przyszedłem się z tobą zobaczyć.<br />
- Myślałem, że jesteś kimś innym - wyszeptał.<br />
- Kim...?<br />
- Nikim, nie ważne.<br />
Wyglądał kompletnie okropnie. Jego roztrzepane włosy były przetłuszczone, a jego luźne czarne ubrania były paskudne. Wyglądał na dużo chudszego niż kiedy ostatnio go widziałem i był osobliwie blady.<br />
- Kiedy ostatnio brałeś prysznic? - zapytałem zaciekawiony, unosząc brew, kiedy jedynie wzruszył ramionami.<br />
- Prawdopodobnie cztery dni temu, - wyszeptał, sprawiając, że zmarszczyłem nos z obrzydzenie - Już mi nawet nie przeszkadza moje nerwica natręctw - wykrzywił usta i ze smutkiem spojrzał w dół.<br />
- Jak się czujesz? - dopytałem podejrzliwie kiedy udał się do salonu i powoli usiadł.<br />
- Nie umiem tego opisać - wyamarotał żałośnie.<br />
Przygryzłem wargę kiedy próbowałem podtrzymać rozmowę.<br />
- Wiesz, to nie koniec świa...<br />
- Kocham ją - wyszeptał, jakby nagle doznał olśnienie.<br />
Westchnąłem czując się nieswojo.<br />
- Harry...<br />
- Kocham ją - powtórzył - Wiem, ze czasami nie mówię jej miłych rzeczy i wydaje się, że mnie irytuje... a-ale nie wiem co mam robić bez niej.<br />
Starania Harry'ego ukazania jego uczuć były okropne.<br />
- Nie zamęczaj się - przypomniałem mu - To prawdopodobnie tylko kolejna kłótnia, po której wróci...<br />
- Kto chciałby być ze mną po odkryciu kim naprawdę jestem? - zapytał zrozpaczony, jakby to było pytanie retoryczne.<br />
Potrząsnąłem głową,<br />
- No, ja nadal chcę być twoim przyjacielem. I straciłem dwójkę ludzi - powiedziałem oschle, przypominając sobie chwile jakie z nimi spędziłem, kiedy miałem ledwie siedemnaście lat.<br />
- Przestań mi wypominać - cicho wymamrotał, opadając ponownie na fotel, kiedy usiadłem naprzeciw niego. Podniosłem dwie puszki piwa, które były dotychczas za moimi plecami, sprawiając, że jego brwi się zmarszczyły w zamyśleniu<br />
- Nie mam zamiaru cię upić, jedno jest dla ciebie - mruknąłem do niego, ale wydawał się odmawiać - Chciałeś się napić ze mną, zapomniałeś? Kiedy zaczęliśmy ten zakład?<br />
- Miesiąc się jeszcze nie skończył - zaznaczył.<br />
- Nie wydaje mi się, że ci się polepszy do tego czasu - mruknąłem, sprawiając, że jego brwi zmarszczyły się jeszcze mocniej.<br />
- Przepraszam, że cię w to wplątałem- - słabo wyszeptał.<br />
- To jest ekscytujące - zażartowałem, uśmiechając się, próbując rozluźnić tą okropną atmosferę.<br />
- A-ale myślę, że używanie tej tablicy Quija zachęciło ich, aby nigdy nie odeszli - wymamrotał.<br />
- Zgadzam się - westchnąłem - Ale nie martw się, Liam pracuje nad tym...<br />
- Mogę ci coś powiedzieć? - przerwał mi, wyglądając na skoncentrowanego. Z wahaniem otworzyłem usta, zastanawiając się co jest nie tak... ale powoli skinąłem głową.<br />
- Tylko jedna osoba o tym wie - powiedział nerwowo - B-Bo to naprawdę nie jest coś czym chciałbym się dzielić.<br />
- Po prostu to powiedz, Harry. Jest w porządku - zapewniłem go z uśmiechem.<br />
Otworzył usta z nerwowym wydechem, patrząc na mnie z przestrachem i zaczynając dygotać.<br />
- Wi-widzę rzeczy, które nie powinny być oglądane.<br />
Pokiwałem głową rozumiejąc, to nie było złe. Już wiedziałem.<br />
- Jest w porządku...<br />
- Nie wydaje mi się, że załapałeś o co mi chodzi - wyszeptał - Widzę ludzi, którzy nie żyją.<br />
- W sensie... na cmentarzach? - zapytałem niepewnie.<br />
Potrząsnął szybko głową.<br />
- Chodzą wszędzie, jak normalni ludzie - przełknął ślinę.<br />
Czułem jak zrobiła mi się gęsia skórka, a dreszcze przebiegły po moim kręgosłupie na jego słowa.<br />
- Kogo widziałeś?<br />
- Nie rozpoznaję żadnego z nich. Wyglądają na bardzo zasmuconych...<br />
- W porządku, Harry - nerwowo przełknąłem ślinę - Może po prostu jesteś zestresowany i po prostu...<br />
- To nie stres - ostraożnie mi przypominiał - Oglądam tych ludzi całe moje życie.<br />
- I oni nie są powiązani z głosami? - zapytałem koncentrując się.<br />
Z przerażeniem potrząsnął głową.<br />
- Zaprzyjaźniłem się z jednym z nich.<br />
- Kim?<br />
- Ariel - opdpowiedział - Umarła w budynku, jej nadkarski są podcięte.<br />
Słyszałem o niej wcześniej. Umarła ponad dekadę temu, w kaplicy w budynku było jej zdjęcie.<br />
- Miała jasno brązowe włosy - przypomniałem.<br />
- Tak, bardzo ładne - zmierzwił swoje włosy - Wydawała się miła. Ale wciąż bardzo nieszczęśliwa.<br />
- Przeraża mnie jak spokojnie o tym mówisz - spojrzałem na niego podejrzliwie, ale on jedynie wzruszył ramionami.<br />
Zanim miał odpowiedzieć, ktoś niespodziewanie zastukał w drzwi, niepokojąc mnie, ale Harry pozostał spokojny.<br />
- Harry, ktoś jest pod drzwiami...<br />
- Powiedz im, że jestem w kuchni - wyszeptał, sprawiając, że zmieszałem się kiedy szybko wstał. Jakimś cudem, na jego twarzy malował się uśmieszek.<br />
- Jestem zaniepokojony...<br />
- Nie bądź, po prostu otwórz drzwi.<br />
Wstałem nerwow, powoli idąc do frontowych drzwi i słabo uniosłem rękę. Właśnie miałem otworzyć, kiedy rozległo się kolejne stukanie. Szybko krzyknąłem, że jest otwarte, a moja szczęka opadła na ich widok.<br />
Ratownicy medyczni.<br />
- C-co się dzieje?-<br />
- Gdzie on jest? - przerwał mi wysoki mężczyzna.<br />
- Co...?<br />
- Dostaliśmy telefon o ciężko rannym mężczyźnie. Przybyliśmy tak szybko jak mogliśmy.<br />
Cholera, Harry. Ty durny psychopato.<br />
- Jest kuchnii - wybełkotałem zamyślony.<br />
Ruszyli prosto, niosąc duże medyczne torby kiedy przebiegli obok mnie. Nie miałem pomysłu co tu się do cholery dzieje.<br />
Podążyłem za nimi do kuchni i kompletnie osłupiałem widząc Harry'ego stojącego za ladą. Jego ręka była teraz odsłonięta i spływała po niej krew.<br />
- To zdarzyło się tak szybko - Harry udawał płacz - Kroiłem warzywa i po prostu się ześlizgnęło. Sekundy później wszędzie była krew.<br />
- I nie pomyślałeś żeby mu pomóc? - Jeden z ratowników krzyknął na mnie.<br />
Zamrógałem kilka razy, nie wiedząc co powiedzieć.<br />
- Przepraszam?<br />
- Zabieracie mnie do szpitala, prawda? - zaskomlał.<br />
- Będziemy musieli, z taką raną będziesz potrzebował wiele opieki.<br />
W tym momencie wzrok Harry'ego skrzyżował się z moim i chytrze uniósł brwi. Nie tego nie robił, nie mógł tego robić. Naprawdę ranił siebie, żeby wymusić na niej spotkanie?<br />
- Zayn, powiedz Jamie, że jestem chory - powiedział, krzywiąc się z bólu, kiedy mężczyzna przytrzymywał mokry ręcznik dookoła jego rany, którą miał od paru sekund. Musiał to zrobić podczas gdy otwierałem drzwi.<br />
Nie mogę uwierzyć, że rozmawiał ze mną tak długo bez powiedzenia mi, że zadzwonił na pogotowie. Był czasami tak nieprzewidywalny, że było to niepokojące.<br />
<div style="text-align: center;">
________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
NOTKA OD AUTORKI:<br />
To było głupie, przepraszam<br />
Dzięki za cierpliwość i jeżeli myślicie, że to całe "widzę martwych luidzi' było nagłe, prezeczytajcie 4 rozdział lol<br />
Ilysm</div>
<div style="text-align: center;">
NOTKA OD TŁUMACZKI:</div>
<div style="text-align: center;">
Prawdopodobnie zepsułam ostatnie zdanie, ale nie wiem jak inaczej to przetłumaczyć. Chciałam przetłumaczyć rano, ale wybaczcie, łóżko wygrało :))</div>
<div style="text-align: center;">
UDANEGO SYLWESTRA, widzimy się za rok lmao<br />
<br />
<span style="font-family: verdana;"><span style="background-color: rgba(188, 188, 188, 0.0980392); font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;"><span style="color: whitesmoke;"> </span>meaningless.</span></span></div>
Anonymousnoreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-8412853026100606882014-12-27T18:29:00.001+01:002014-12-27T18:29:09.603+01:00Rozdział 68Myliłam się? Wiedziałam dokładnie co ona miała na myśli. Louis nie skoczył, dlatego że tego chciał. Zrobił to dlatego, że głosy Harry'ego skoczyły razem z nim.<br />
Moje oczy wpatrywały się w drogę przede mną, bezradnie zastanawiając się co teraz będzie. Gorzkie łzy zaczęły wypełniać moje oczy, gdy przypominałam sobie moją rozmowę z Dorothy Long. Czułam się rozdarta teraz, gdy znałam o nim prawdę. Nie tylko głosy były diabelskie, to przecież Harry je kontrolował.<br />
Dzwonienie mojego telefonu wyrwało mnie z zamyślenia. Dostałam sms-a. Pewnie to Zayn zastanawiał się gdzie jestem. Chciałam pojechać do domu i już nigdy więcej z niego nie wychodzić.<br />
Zawsze myślałam, że nie ważne co zrobi Harry ja i tak mu wybaczę. Teraz jednak nie byłam już tego taka pewna.<br />
Zjechałam na pobocze, próbując uspokoić mój płacz. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, by sprawdzić kto do mnie napisał i... poczułam dreszcz przebiegający wzdłuż mojego kręgosłupa. To był Harry.<br />
<br />
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">Od: Harry</span></b><br />
<i><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">Tęsknię za tobą. Kiedy wracasz do domu?</span></i><br />
<br />
Zrobiło mi się niedobrze, gdy uświadomiłam sobie, że on jest w moim mieszkaniu. I najprawdopodobniej siedzi w fotelu Louisa. Nie zamierzałam odpisać.<br />
Po paru sekundach mój telefon znów się odezwał, co bezgranicznie mnie rozzłościło, ponieważ to była kolejna wiadomość od Harry'ego. Jaki on miał kurwa problem?<br />
<br />
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">Od: Harry</span></b><br />
<i><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">Mój telefon mówi mi, że przeczytałaś moją wiadomość, ale nie odpisałaś. Nie chcesz ze mną rozmawiać, prawda?</span></i><br />
<i><br /></i>
Harry był tak cholernie irytujący z tą swoją fałszywą paranoją. On cały był jednym wielkim kłamstwem. Nienawidziłam go, był okrutny. Miałam zamiar wrócić do domu i się z nim zmierzyć, a potem miałam nadzieję, że zniknie z mojego życia.<br />
<br />
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">Do: Harry</span></b><br />
<i><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">Jestem w drodze</span></i><br />
<br />
Może teraz w końcu się zamknie, skoro mu odpisałam.<br />
Już chciałam z powrotem włączyć silnik, ale mój telefon kolejny raz się odezwał. Tym razem ktoś do mnie dzwonił. Wściekła odebrałam, gotowa na niego nawrzeszczeć.<br />
- Czego chcesz?! - krzyknęłam z furią. Mój oddech był szybki i płytki, gdy czekałam na jego odpowiedź.<br />
- Uspokój się Jamie! - warknął. - Chciałem tylko zapytać, jak poszła twoja wizyta w Speedwell, ale już nieważ...<br />
- Zayn! - westchnęłam z ulgą. - Myślałam, że to Harry.<br />
- W takim razie, co on do cholery zrobił, że jesteś taka wkurwiona? - zapytał oschle.<br />
Boże, nie chciałam teraz przeprowadzać tej rozmowy. Chciałam usiąść i pogadać z nim tak jak trzeba.<br />
- Nie wracam już dzisiaj do pracy - powiedziałam cicho, z nadzieją, że po prostu pożegna się i rozłączy.<br />
- Co? Dlaczego nie? - jęknął smutnym głosem.<br />
Myślenie o tym wszystkim sprawiło, że łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Tak bardzo bałam się Harry'ego. Nie mogłam spędzić z nim kolejnego dnia, a Zayn musiał mi pomóc.<br />
- Harry zabił Louisa - załkałam. - Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?<br />
Usłyszałam głębokie westchnięcie po drugiej stronie. Widziałam w głowie, jak siedzi przy biurku, chowając twarz w dłoniach.<br />
- Bo miałaś się nigdy o tym nie dowiedzieć.<br />
- Ale się dowiedziałam! - krzyknęłam drżącym głosem.<br />
- Co do cholery stało się w Speedwell? - zapytał, sprawiając, że przygryzłam wargę. Nie chciałam o tym mówić.<br />
- Nawet nie chcesz o tym wiedzieć - westchnęłam, wycierając dłonią oczy.<br />
- Nie rób niczego głupiego - ostrzegł mnie. - To nie jego wina.<br />
- Oczywiście, że to jego wina! - załkałam. - Ma dzisiaj zniknąć. Nie zamierzam już nigdy więcej z nim rozmawiać.<br />
- Wiesz, że on najprawdopodobniej się zabije, jeśli go zostawisz - powiedział cicho, jakby bał się o tym mówić.<br />
Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy.<br />
- M-Może to będzie dla niego najle...<br />
- Nie, Jamie! Nie mów tak!<br />
- To prawda! - krzyknęłam zapłakana. - Wiesz, że po tym wszystko wróciłoby do normy.<br />
- Jamie, jesteś roztrzęsiona. Nie chcesz mu tego zrobić, kochasz go i dobrze o tym wiesz. Jesteś na niego zła i wcale cię za to nie winię, ale nie myślisz teraz racjonalnie - powiedział zmartwiony. Jego głos na końcu zadrżał w obawie przed moją odpowiedzią.<br />
- Dzisiaj ma odejść - szepnęłam.<br />
- Co jeśli pozwoli głosom wejść do twojej głowy? - zapytał głośno surowym tonem.<br />
- Wtedy po prostu pozwól im mnie opanować - warknęłam i się rozłączyłam.<br />
Nagle zaczęłam zastanawiać się nad przyszłością. Jak Harry zareaguje? Czy naprawdę będzie chciał zakończyć swoje życie? Nie mogłam przestać zastanawiać się jak do diabła Dorothy mogła wiedzieć, że on zostanie wkrótce uciszony? Chociaż znając Harry'ego to było bardzo możliwe.<br />
Będąc już pod moim blokiem, wzięłam głęboki wdech, zanim weszłam do środka. Byłam wściekłam, ale próbowałam nie pokazywać tego po sobie. Świadomość tego, że w moim mieszkaniu jest diabeł w ludzkiej postaci wcale mi w tym nie pomagała.<br />
Powoli weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła, przechodząc do salonu. Cicho przełknęłam ślinę ze strachem, gdy zobaczyłam go siedzącego w fotelu. <i>Fotelu Louisa. </i><br />
- To miejsce Louisa - powiedziałam surowo, ostrożnie obserwując jak patrzy się na mnie z niedowierzaniem.<br />
Odezwał się zdezorientowany.<br />
- Ja... Ja zawsze tu siedzę.<br />
Moje ciało się napięło, a on zmarszczył brwi.<br />
- Już nie.<br />
Powoli podniósł się z fotela i się odezwał.<br />
- Jamie... Dziwnie się zachowujesz.<br />
Sztucznie zaśmiałam się z nerwów.<br />
- Nic mi nie jest.<br />
- W takim razie dlaczego patrzysz na mnie z taką nienawiścią? - zapytał cicho. Widziałam jak wypełnia go strach.<br />
- Nie sądziłam, że aż tak to widać - odparłam szorstko, robiąc krok w przód i dając do zrozumienia, że się nie bałam,hociaż tak naprawdę sekundy dzieliły mnie od wybuchnięcia płaczem i zamknięcia się w pokoju.<br />
- Jamie? - zakwilił. - Co w ciebie wstąpiło?<br />
<i>Wiem co wstąpiło w ciebie. I to najwyraźniej wstępuje też w innych. </i><br />
Zawahałam się i nerwowo otworzyłam usta. Wiedziałam, że zauważył, że zachowuję się jakbym nie była sobą.<br />
- Myślę, że będzie najlepiej, jeśli po prostu wyjdziesz.<br />
Wyglądał na złego i zdezorientowanego, i zrobił krok w moją stronę - pokazując, że też nie zamierza łatwo się poddać.<br />
- Dlaczego tak się zachowujesz? - zapytał, zmniejszając odległość między nami, a ja poczułam nagły spadek mojej energii.<br />
Robił to, próbował mnie zdominować w ten dziwny sposób, którego nie rozumiałam. Musiałam przejąć kontrolę, zanim któremuś z nas stanie się krzywda.<br />
- Jamie, powiedz coś - mruknął łagodnie, lekko mnie przytulając, na co odskoczyłam, zszokowana tym nagłym dotykiem.<br />
Spojrzał mi w oczy swoimi ciemnozielonymi tęczówkami, jakby czekał, aż się odezwę.<br />
Czułam się jakbym straciła głos.<br />
- Jesteś zła, Jamie. Muszę wiedzieć dlaczego.<br />
W tej chwili łzy popłynęły z moich oczu już kolejny raz tego dnia. Zastanawiałam się, na jak długo mi ich jeszcze wystarczy...<br />
Patrzyłam na niego błagalnym spojrzeniem. Chciałam się odezwać, jednak jego wzrok skupiony na mnie onieśmielał mnie.<br />
- K-Krzywdzisz n-niewinnych ludzi - załkałam, widząc jak spuszcza głowę w dół i słysząc jego przyspieszony oddech. Po chwili z powrotem na mnie spojrzał.<br />
- Jamie, posłuchaj...<br />
- Nie, ty posłuchaj - warknęłam wściekle, popychając go na ścianę. - Nie możesz żyć i zabijać...<br />
- Nie mam wyboru! - ryknął szybko w odpowiedzi. Wyglądał na tak samo wkurzonego jak ja.<br />
- Gówno prawda! - krzyknęłam sfrustrowana. - Jesteś tak nędznym człowiekiem, że musisz zabijać innych cierpiących? Dlaczego jesteś taki okrutny?<br />
Harry pokręcił głową, po czym schował twarz w dłoniach, próbując ukryć łzy - co trochę mnie zdezorientowało. Jak ktoś tak okrutny mógł być tak wrażliwy?<br />
- Co jeszcze powiedział ci Zayn? - szepnął ledwie słyszalnie.<br />
- To nie Zayn - odpowiedziałam, patrząc na niego ze strachem. - To była twoja terapeutka sprzed pięciu lat.<br />
Jego oczy nagle się rozszerzyły.<br />
- Ona żyje?<br />
- Powiedziała dokładnie to samo, gdy powiedziałam jej o tobie - warknęłam.<br />
Skrzyżował ramiona. Wyglądał jakby zastanawiał się o co mnie jeszcze zapytać, ale był zbyt zszokowany, by to zrobić.<br />
Zdecydowałam sama się odezwać.<br />
- Jest zamknięta w szpitalu psychiatrycznym.<br />
Na sekundę uśmiechnął się półgębkiem.<br />
- To dobrze.<br />
Opadłam mi szczęka. Nie wierzyłam, że to powiedział. Byłam zniesmaczona jego bezpośredniością. Jego okrutne zachowanie sprawiało, że byłam jeszcze bardziej wściekła. Bez zastanowienia podniosłam rękę i uderzyłam go otwartą dłonią w twarz, zostawiając na niej ślad. Patrzył na mnie z niedowierzaniem.<br />
- Jesteś żałosny! - płakałam, gdy on wpatrywał się we mnie zszokowany.<br />
- T-Ty... Ty mnie uderzyłaś - wyjąkał.<br />
- Jestem pewna, że ty zrobiłeś coś o wiele gorszego - warknęłam, a on położył dłoń na czerwonym policzku.<br />
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał płaczliwym głosem, patrząc na mnie błagalnym, niewinnym spojrzeniem.<br />
Naprawdę myślał, że obróci to wszystko przeciwko mnie?<br />
- Dlaczego każesz kobiecie cierpieć przez pięć lat, skoro nic ci nie zrobiła? - ryknęłam.<br />
Jego oczy pociemniały na moje słowa i spojrzał się na mnie z niesmakiem.<br />
- Nazwała mnie opętanym! - krzyknął.<br />
- <i>Jesteś </i>opętany! - załkałam unosząc ręce by znowu mocno pchnąć go na ścianę. Nagle zachwiał się, w ogóle się nie broniąc i patrząc na mnie zdesperowanym spojrzeniem osunął się na podłogę.<br />
Przyciągnął kolana pod brodę, schował twarz w dłoniach i zaczął płakać. Wpatrywałam się w niego niepewnie.<br />
- Harry?<br />
- Dlaczego cały czas nie ranisz? - odezwał się słabo, zalany łzami.<br />
Otworzyłam usta i chciałam się odezwać, jednak mi przerwał.<br />
- Ja... Ja chcę do m-mamy - błagał łamiącym się głosem.<br />
Wypuściłam długie westchnienie i oparłam się o ścianę. Po chwili osunęłam się po niej, siadając obok niego. Mimo, że Harry zrobił wiele złych rzeczy, to czułam się winna. Nie powinnam fizycznie wyładowywać na nim mojej złości. Przypominało mu to, jak bił go jego pijany ojciec, podczas gdy on płakał i błagał, by jego matka wróciła go uratować.<br />
Nie chciałam go przepraszać, ale nie zamierzałam też już dłużej na niego krzyczeć.<br />
- Harry, proszę, powstrzymaj głosy od męczenia i drwienia z tej kobiety. Proszę, spróbuj je powstrzymać.<br />
Powoli zabrał dłonie z twarzy, patrząc na mnie bezradnie szeroko otwartymi, pełnymi łez oczami.<br />
- Nie m-mogę.<br />
Odwróciłam wzrok, zawiedziona. Zawahałam się, kręcąc głową.<br />
- Chyba już czas, żebyś wyszedł - powiedziałam cicho.<br />
Zmarszczył brwi i intensywnie się we mnie wpatrywał.<br />
- Proszę, nie rób tego...<br />
- Wyjdź - powtórzyłam przez zaciśnięte zęby, bojąc się podnieść głos.<br />
- Ale...<br />
- Teraz.<br />
Przez chwilę trwał w bezruchu, jednak po paru sekundach powoli wstał. Dalej wpatrywał się we mnie niedoważając.<br />
- Jamie...<br />
- Idź - krzyknęłam i zakryłam usta dłonią próbując uciszyć moje łkanie.<br />
Wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi.<br />
Wściekła oparłam się o ścianę. Nigdy nie sądziłam, że to wszystko tak się skończy.<br />
To przerażające, kiedy o tym myślisz.<br />
W życiu najbardziej ranią cię ludzie, których najmniej o to podejrzewasz.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_____________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
TYLE EMOCJI ;C</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
(((kolejny rozdział powinien pojawić się jeszcze w tym roku ;)))</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
xxPaula</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-35625939810730779732014-12-23T15:41:00.001+01:002014-12-23T15:49:56.805+01:00Rozdział 67Przełknęłam głośno ślinę i szerzej otworzyłam oczy w reakcji na jej słowa. Moje wnętrzności zaczęły się przewracać jakbym była chora ze strachu. Coś mi mówiło, że Harry był za to odpowiedzialny. Ale... Jak? Jak <i>on</i> mógł to zrobić? Nieśmiały, niewinny chłopak?<br />
Jednak ten chłopak potrafił się wściec przez czyjeś jedno słowo, potrafił ranić słowem, potrafił skradać się w ciemności... To ten sam chłopka, który nie tak dawno przykładał ostrze noża do mojej skóry.<br />
- Proszę Pani? Halo?<br />
Wpatrywałam się przez chwilę w telefon, po czym rozłączyłam się i oparłam głowę na dłoniach. To nie mogła być prawda.<br />
<i>Muszę ją odwiedzić.</i><br />
Wiedziałam gdzie jest Speedwell, to jedynie dwadzieścia minut drogi od naszego szpitala. Mogłam pojechać tam i się z nią zobaczyć już dzisiaj. Dowiedzieć się wszystkiego. Teraz już wiedziałam, że w Harrym jest coś jeszcze. Żałowałam, że nie uwierzyłam mu wcześniej.<br />
Musiałam zabrać ze sobą wszystko. Dowód, licencje, nagrania Harry'ego, wszystko. Na szczęście znalazłam ksero moich dokumentów.<br />
Spakowałam wszystko do torebki, zasunęłam krzesło i wyszłam z mojego gabinetu. Chciałam się dowiedzieć, dlaczego ta kobieta tam trafiła.<br />
- Hej, gdzie idziesz? - zapytał znajomy głos z silnym manchesterskim akcentem. Zayn.<br />
Odwróciłam się i zobaczyłam jak idzie w moim kierunku, ostrożnie mierząc mnie wzrokiem z uniesionymi brwiami. Wiedział, że coś planuje.<br />
- Speedwell - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, jednak moje oczy były pełne desperacji.<br />
- Wyglądasz jakbyś miała zaraz się rozpłakać - powiedział łagodnie.<br />
Szybko pokręciłam głową, uśmiechnęłam się szerzej i potarłam oczy.<br />
- Nie - mruknęłam zakłopotana. - Po prostu jestem trochę zmęczona.<br />
- Szalona noc z Harrym? - zażartował, ale jego nastrój szybko się zmienił, gdy ujrzał moją dziwną reakcję na jego słowa - Dlaczego jedziesz do Speedwell?<br />
Wzięłam głęboki wdech nie mogąc wdusić z siebie żadnej odpowiedzi. Jeśli Zayn dowiedziałby się, dlaczego tam jadę zacząłby w kółko gadać o tym jak bardzo zły jest ten pomysł. Nie mogłam tak ryzykować.<br />
- Nowy pacjent.<br />
Uniósł brew ze zdziwieniem i uśmiechnął się półgębkiem.<br />
- Jestem pod wrażeniem, bierzesz się za coś naprawdę poważnego. Ludzie ze Speedwell są porządnie pokręceni.<br />
Ta wiadomość wcale nie poprawiła mi humoru.<br />
- Wydaje mi się, że mam wystarczające doświadczenie, po tym wszystkim co przeszłam z Harrym - odpowiedziałam sprawiając, że Zayn cicho się zaśmiał, po czym lekko poklepał mnie w ramię.<br />
- Do zobaczenia - rzucił i wrócił do swojego biura, zamykając za sobą drzwi.<br />
Odetchnęłam z ulgą, wdzięczna że sobie poszedł.<br />
Wyszłam ze szpitala. W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że właśnie miałam dowiedzieć się rzeczy, o których nigdy nie chciałam wiedzieć. Szybko podeszłam do swojego samochodu, wsiałam do niego i odpaliłam silnik. Rozejrzałam się wokoło. gdy jechałam główną drogą i skręciłam w prawo, kierując się do Speedwell.<br />
Nie mogłam nic poradzić na to, że całą drogę myślałam o Harrym. Wydawał się być takim niewinnym chłopakiem, a był zdolny rzeczy, o które nikt by go nigdy nie podejrzewał. Byłam oszołomiona tym jak daleko był od bycia kimś zwyczajnym. Nie żebym nigdy się nad tym nie zastanawiała. ale myślałam, że jest tym słodkim chłopakiem, którego prześladuje jego przeszłość, nie sądziłam, że jego demony są prawdziwe.<br />
Stary, przerażający budynek pojawił się w moim polu widzenia. Był zniszczony i pomalowany na czarno. Depresyjny widok przechodniów spacerujących w pobliżu przykuł mój wzrok, gdy dostrzegłam jak gapią się na moje auto. Wzięłam głęboki wdech i wjechałam na parking.<br />
Moje ciało zatrzęsło się ze strachu, gdy otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu. Moje buty na niskim obcasie dotknęły drobnego żwiru, którym wysypany był cały teren.<br />
Ruszyłam w stronę ogromnego wejścia i głośno przełknęłam ślinę mijając gargulce ustawione przy nim. Wydawało mi się, że obserwują każdy mój ruch.<br />
Minął mnie jakiś starszy mężczyzna i posłał mi okrutne spojrzenie, gdy weszłam już do środka. Rozejrzałam się i zauważyłam niedaleko biurko z tabliczką "Recepcja". Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do innego starszego mężczyzny, który za nim stał ze spuszczonym na podłogę wzrokiem.<br />
Nagle podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi ciemnozielonymi oczami.<br />
- W czym mogę pomóc?<br />
Przełknęłam ślinę i nerwowo się odezwałam.<br />
- Czy Dorothy Long jest tu pacjentką?<br />
Jego oczy otworzyły się szerzej w reakcji na moje pytanie. Podejrzliwie przechylił głowę na bok.<br />
- Co ci do tego?<br />
- Przyszłam ją odwiedzić - odpowiedziałam, nie przejmując się dłużej udawaniem miłej, skoro nikt i tak nie traktował mnie tu uprzejmie.<br />
- Nikt jej nigdy nie odwiedza - zauważył.<br />
- W takim razie, mogę być pierwsza? - zapytałam, a mój wzrok stał się bardziej intensywny.<br />
Mężczyzna zignorował moje pytanie i podniósł słuchawkę staromodnego telefonu. Wcisnął kilka cyfr i przyłożył ją do ucha. Wciąż patrzył na mnie. Wyglądał na zdegustowanego moją osobą. Wiedziałam. że nie jestem tu mile widziana.<br />
- Jest tu gość do... um... Dorothy Long - powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.<br />
- Zdajesz sobie sprawę z ryzyka, które podejmujecie? - warknął do telefonu, sprawiając, że zaskoczona szerzej otworzyłam oczy. Próbowałam powstrzymać moje ciało od trzęsienia się.<br />
Po chwili mężczyzna odłożył słuchawkę i westchnął ze złością.<br />
Wyciągnął jakąś kartkę papieru i położył ją przede mną. Podał mi długopis.<br />
- Podpisz to.<br />
Ostrożnie wykonałam jego polecenie i odłożyłam długopis. Spojrzałam z powrotem na niego, wyglądał na niezadowolonego.<br />
- Jest na siódmym piętrze. Nie mamy windy, więc musisz iść schodami.<br />
- Dziękuje - mruknęłam i ruszyłam do drzwi za którymi były schody.<br />
Zaczęłam wspinać się po niekończących się stopniach. Czułam jak mój oddech robi się coraz cięższy z każdym krokiem. Cała "podróż" zajęła mi jakieś pięć minut. W końcu dotarłam do starych mahoniowych drzwi oznaczonych cyfrą 7.<br />
Weszłam do pomieszczenia kryjącego się za nimi, które było chyba holem. Nagle jakaś postać wyłoniła się z jednego z pokoi na korytarzu. Był to mężczyzna, który na twarzy miał szczery uśmiech.<br />
- Ty pewnie jesteś gościem Dorothy?<br />
Uśmiechnęłam się, przytaknęłam i zrobiłam jeszcze jeden krok w przód.<br />
- Tak - westchnęłam, wciąż zmęczona wspinaczką po schodach.<br />
- Jesteś z rodziny? - zapytał grzecznie, kierując mnie w dół korytarza.<br />
Podniosłam dłoń do twarzy i lekko odkaszlnęłam.<br />
- Uh... nie. Jestem terapeutą w Cromwell. Jeden z moich pacjentów rozmawiał kiedyś z Dorothy. Muszę się dowiedzieć co jej powiedział.<br />
Mężczyzna wzruszył ramionami i spojrzał na mnie zaciekawiony.<br />
- Ona nienawidzi terapeutów.<br />
- Nie winię jej za to - zaśmiałam się, patrząc na ostatnie drzwi na korytarzu, przy których właśnie się zatrzymaliśmy.<br />
Mężczyzna spojrzał na mnie zmartwiony i położył mi dłoń na ramieniu.<br />
- Posłuchaj, jestem pewien, że wiesz jak radzić sobie ze złymi sytuacjami ze swoich szkoleń, ale Dorothy jest nieprawdopodobnie silną kobietą. Wiec jeśli cokolwiek się stanie, wciśnij guzik alarmowy. Jest na ścianie. Wtedy przyjdziemy i podamy jej środek usypiający.<br />
Skinęłam głową i ogarnął mnie strach, gdy otworzył ciężkie drzwi. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam wątłą brunetkę siedząca na łóżku, ze wzrokiem wbitym w podgolę. Ściany były jasnozielone, ale były pokryte różnymi słowami, które musiała napisać pacjentka. Chyba były w innym języku, bo nie mogłam ich zrozumieć.<br />
- Dorothy, masz gościa.<br />
Szybko uniosła głowę zszokowana. Jej mocno podkrążone oczy przykuły moją uwagę, gdy jej mięśnie się napięły. Wyglądała strasznie. Jej suche usta się rozchyliły.<br />
- G-Gościa? - zapytała pełna nadziei.<br />
Lekarz zamknął drzwi, nie udzielając jej odpowiedzi sprawiając, że odwróciłam się i ujrzałam go już po drugiej stronie.<br />
Świetnie, zostałam sam na sam z obłąkaną kobietą.<br />
- Witaj, Dorothy.<br />
Kąciki jej ust uniosły się w szerokim uśmiechu. Patrzyła na mnie prawie z uwielbieniem. Widok kogoś tak cieszącego się z możliwości pogadania z kimś innym niż lekarze i pielęgniarki łamał mi serce.<br />
- Mój B-Bo... - jęknęła. - Usiądź - powiedziała podekscytowana, wstając z łóżka i szybko chwyciła jedno z metalowych krzeseł. Drżącymi rękoma postawiła je obok mnie, zachęcając mnie, żebym usiadła.<br />
W końcu usiadłam ostrożnie, patrząc jak ona znów zajmuje miejsce na łóżku. Uśmiech nie znikał jej z twarzy. To było bardzo niekomfortowe.<br />
- Muszę o czymś z tobą porozmawiać, Dorothy.<br />
- Taka piękna dziewczyna! - powiedziała z zachwytem, pochylając się do mnie, na co zamarłam. Czułam się dziwnie i niekomfortowo w jej obecności. Jej dłoń dotknęła mojej twarzy, jej palce na chwilę wplotły się w moje włosy, jednak po kilku sekundach się odsunęła. To było takie dziwne...<br />
- Potrzebuje twoich odpowiedzi. Myślę, że możesz mi w czymś pomóc - powiedziałam ostrożnie, sprawiając, że przechyliła głowę na bok zdezorientowana.<br />
- Pomogę ci w czymkolwiek tylko chcesz - uśmiechnęła się do mnie szeroko.<br />
Teraz abo nigdy. Musiała poznać prawdziwy powód mojej wizyty.<br />
Otworzyłam moją torebkę i zaczęłam w niej grzebać, w poszukiwaniu kartki papieru, którą zapisała kilka lat temu. Po chwili ją znalazłam i podałam kobiecie. Zmarszczyła brwi, jednak nie przestawała się uśmiechać.<br />
Jak mówią - nie chwal dnia przed zachodem słońca. Gdy tylko spojrzała na kartkę jej uśmiech zniknął. Jej ciało zaczęło trząść się ze strachu, sprawiając, że przerażona otworzyłam szerzej oczy.<br />
Nic nie powiedziała, podniosła dłoń i zakryła nią usta. Po chwili podała mi kartkę z powrotem, w jej oczach widziałam, jak błaga mnie bym ją od niej wzięła. Gdy tylko to zrobiłam odsunęła dłonie od twarzy.<br />
- O-On żyje?<br />
Zachłysnęłam się powietrzem, desperacko chciałam się dowiedzieć, dlaczego on tak bardzo ją przerażał.<br />
- Żyje i ma się świetnie - szepnęłam.<br />
Kobieta znieruchomiała, a jej oddech przyspieszył.<br />
- To niemożliwe - powiedziała cicho.<br />
- Musisz mi powiedzieć co on ci powiedział pięć lat temu - powiedziałam poważnym głosem, ale ona pokręciła głową, a jej oczy zaczęły wypełniać się łzami.<br />
- Nie mogę o tym mówić - załkała.<br />
- Dlaczego?<br />
- <i>Oni</i> żywią się ludzkim uznaniem i zainteresowaniem wobec nich.<br />
Nerwowo głośno przełknęłam ślinę i uniosłam brwi.<br />
- G-Głosy?<br />
Szybko skinęła głową, zbyt wystraszona by powiedzieć to na głos.<br />
- Oni każą mi robić rzecz, których sama nigdy nawet nie chciałabym zrobić<br />
- Nad tobą też przejęły kontrole? - zapytałam zaciekawiona.<br />
Łza spłynęła po jej policzku, gdy skinęła głową zażenowana.<br />
- Od dnia, w którym rozmawiałam z tym chłopakiem.<br />
- Jak mogę je powstrzymać? - błagalnie zapytałam, pochylając się i przeczesując włosy palcami.<br />
- Nie możesz uciszyć głosów, dopóki chłopak nie zostanie uciszony... - skrzywiła się i spojrzała ze wstydem w bok.<br />
- Masz na myśli...<br />
- Jego serce musi przestać bić - powiedziała cicho.<br />
Przygryzłam wargę próbując powstrzymać emocje, które we mnie pulsowały.<br />
- Musi być jakiś inny sposób.<br />
- On zasługuje na śmierć.<br />
Gwałtownie wzięłam wdech i szeroko otworzyłam oczy w niedowierzaniu.<br />
- Zasługuje na to, by w końcu wydobrzeć. Kocham go...<br />
- Zabił dwójkę ludzi - warknęła.<br />
Moje serce na chwilę się zatrzymało i zrobiło mi się niedobrze na jej gorzkie słowa. Kręciłam głową i przygryzłam wargę by powstrzymać przekleństwa cisnące mi się na usta.<br />
- To nie prawda...<br />
- Chcesz wiedzieć jak to zrobił? - zapytała słabo.<br />
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zaczęła mówić.<br />
- Sprawia, że jesteś świadomy istnienia demonów. Robi wszystko co w jego mocy byś chciał dowiedzieć się o nich jak najwięcej - mówiła szeptem. - W-Wtedy daje głosom pozwolenie by weszły do twojej głowy. On jest ich p-przywódcą.<br />
Milczałam, gdy kobieta zdradzała mi prawdę, którą ukrywa Harry. Byłam przerażona.<br />
- Co robią te głosy?<br />
Dorothy zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, jakby przygotowując się na udzielenie odpowiedzi.<br />
- Szepczą do ciebie okropne rzeczy, takie o których nie powinny wiedzieć... Rzeczy, których nikt nie powinien mówić.<br />
- Czy to sprawia, że chcesz się zabić? - zapytałam.<br />
Wzruszyła ramionami.<br />
- A z jakiego innego powodu mogłabym być tu zamknięta?<br />
Skinęłam głową, zbyt przybita by się odezwać, Potrzebowałam chwili, by przemyśleć jej słowa.<br />
- Zazdroszczę tym dwóm chłopcom, którzy umarli. Ja jestem więźniem, a oni są wolni.<br />
Wzięłam głęboki wdech.<br />
- Jakim dwóm chłopcom?<br />
- Tym, którzy się zabili, oczywiście - zmarszczyła brwi.<br />
Wtedy to do mnie dotarło. <i>Ona mówiła o kolegach Zayna.</i><br />
- Nie jestem szalona - szepnęła do mnie uspokajająco.<br />
- Wcale tak nie twierdzę - odpowiedziałam, wpatrując się w podłogę w zamyśleniu.<br />
- Pewnego dnia jego głosy zostaną uciszone, a ja będę wolna - stwierdziła, sprawiając, że przebiegł mnie dreszcz.<br />
- Mówiłaś, że nie da się ich uciszyć, nie uciszając Harry'ego...<br />
- To stanie się już wkrótce - powiedziała głosem pełnym nadziei i lekko się uśmiechnęła. - Przynajmniej <i>oni</i> tak mi mówią.<br />
- Nie mów tak - warknęłam, sprawiając, że otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia.<br />
- Zasługuje na to, jest diabelski...<br />
- To głosy są diabelskie, nie on - kłóciłam się, czując jak po policzkach spływają mi łzy, w reakcji na jej okrutne słowa.<br />
- Przebywa w ciemnościach już zbyt długo - warknęła. - W końcu stanie się jednym z nich...<br />
- Już skończyłam z tobą rozmawiać - przerwałam jej ze złością wstając z krzesła i ruszając do drzwi. Głośno w nie zapukałam i czekałam na lekarza. Po chwili pojawił się i otworzył skomplikowany zamek.<br />
Otworzyłam drzwi, chcąc wyjść.<br />
- Poczekaj...<br />
Odwróciłam się zdezorientowana. Kobieta patrzyła na mnie łagodnym wzrokiem.<br />
- Kto umarł?<br />
- C-Co? - zapytałam, mrugając szybko. Jej pytanie wybiło mnie z równowagi.<br />
- Kto umarł? - powtórzyła, tym razem bardziej stanowczo.<br />
Chyba nie chodziło jej o kogoś kogo znałam?<br />
- Przyjaciel - odpowiedziałam, ostrożnie mierząc ją wzrokiem. Pokręciła lekko głową, mrucząc coś pod nosem, jakby dyskutowała z samą sobą. Chwile później znów zwróciła się do mnie.<br />
- To było samobójstwo? - zapytała mnie.<br />
Moje serce na chwile się zatrzymało, gdy w końcu sobie wszystko uświadomiłam.<br />
- T-Tak - powiedziałam, słabym głosem, wiedząc o czym myśli.<br />
Jej suche usta zacisnęły się w wąską linię, a twarz na chwilę zastygła.<br />
- Mylisz się.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Nie ma to jak taki milutki rozdział przed samymi świętami, prawda? xD</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No a jeśli jesteśmy już w temacie świąt to chcę razem z meaningless. życzyć wam dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, dobrych ocen, świetnych przyjaciół, prawdziwej miłości, wspaniałych przeżyć i duuuużo pozytywnej energii! :D</div>
<div style="text-align: center;">
Mam nadzieję, że wszyscy miło spędzicie te najbliższe parę dni, że zjecie dużo dobrego jedzenia, i że odwiedzi was bogaty Mikołaj ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://24.media.tumblr.com/c75b84c98830cd2bbc181b897f0bfed8/tumblr_mxetnfBLet1ql1itgo1_r14_500.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://24.media.tumblr.com/c75b84c98830cd2bbc181b897f0bfed8/tumblr_mxetnfBLet1ql1itgo1_r14_500.png" height="320" width="253" /></a></div>
<b>Wesołych Świąt!!!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
xxPaula</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="http://zglowamiwchmurach.blogspot.com/2014/12/11-jak-wydostac-sie-z-tego-labiryntu.html" target="_blank">(((moja recenzja "Szukając Alaski" J.Greena <klik>)))</a><br />
<a href="http://zglowamiwchmurach.blogspot.com/2014/12/9-tak-trudno-jest-odejsc-dopoki-sie-nie.html" target="_blank">(((moja recenzja "Papierowych miast" J.Greena <klik>)))</a></div>
<br />Unknownnoreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-53927059195572956342014-12-21T19:30:00.002+01:002014-12-21T19:30:26.111+01:00Rozdział 66- Zostaw mnie! - zapłakałam, czując jak zostałam odciągnięta od drzwi. Jego duże dłonie przyciągnęły mnie z powrotem do jego zimnego ciała.<br />
Jego oddech był coraz cięższy, jego szorstkie chrząknięcia były słyszalne, kiedy byłam przyciśnięta do ściany. Spojrzałam w górę, widząc jego ciemny kontur zakrywający mnie kiedy przerażona osunęłam się w dół, prosząc o łaskę. Również obniżył swoje ciało, sprawiając, że płakałam błagalnie. Jedna z jego dłoni znalazła się na moim ramieniu. Miałam właśnie ponownie krzyknąć, ale mój oddech zamarł, kiedy obiął ramionami moje trzęsące się ciało.<br />
- Proszę, nie odchodź - zaszlochał słabo prawie rozpaczliwie, czułam jego łzy, kiedy przycisnął twarz do mojego policzka. Zamarłam, nie będąc w stanie przetrawić tego co właśnie się wydarzyło, mogłam jedynie oddychać.<br />
To nie był sen. Lewitował. Jego ciało wisiało w powietrzu kiedy się obudziłam, jego ręce i nogi zwisały w dół, kiedy tors wisiał nad łóżkiem. Nie wyobraziłam sobie tego, wiedziałam, że nie. Byłam ślepa przez całe trzy tygodnie, byłam cholernie złudna.<br />
- J-Jamie, o-ona miała rację - zapłakał, a jego usta odciskały mokre, uspokajające pocałunki na mojej twarzy w panice, a ja wciąż byłam w szoku - M-miała rację, ta pielęgniarka, z którą rozmawiałem miała rację.<br />
Spojrzałam na niego w osłupieniu, moje wyschnięte usta niepewnie się otworzyły, kiedy moje serce gorączkowo łomotało. Moje trzęsące się palce uniosły się powoli i delikatnie ukryły jego twarz zanim łagodnie docisnęłam dłoń do jego skóry. Był lodowato zimny.<br />
- Jestem opętany - wydyszał.<br />
Wstrzymałam oddech, gapiąc się błagalnie na przerażonego chłopaka naprzeciwko mnie, kiedy jego mięśnie zacisnęły się na moją reakcję. Słabo obniżyłam moją dłoń z jego skóry odsłaniając ją, jedynie patrząc się na niego z konsternacją.<br />
- Powiedz coś - krzyknął. Jego brwi zmarszczyły się kiedy gapił się na mnie, odchylając na bok głowę, czekając na moją odpowiedź, której nie udzielałam.<br />
- Powiedz coś - powtórzył ze złością, uścisk wokół moich ramion się zacieśnił, kiedy jego łzy spływały strugą. Wyglądał niebezpiecznie, gotowy do zaatakowania mnie, kiedy jego wzrok spoczywał na mnie.<br />
Jego spojrzenie opadło na podłogę, a jego dłonie opuściły moją skórę. Jego oddech przyspieszył kiedy jego mięśnie się spięły, jego oczy nagle uniosły się z podłogi ponownie na mnie spoglądając.<br />
Krzyknęłam nieskładnie ze strachu, zerkając na onieśmielający widok bezwzględnych oczu Harry'ego. Były niemalże czarne.<br />
Ciemność spływała kaskadą dookoła niego, jego roztrzepane loki opadały na jego czoło.<br />
- Wierzysz mi teraz? - prychnął, powodując, że docisnęłam moje sztywne plecy z powrotem do ściany, o którą się opierałam.<br />
Otworzyłam usta ze strachem, usiłując coś powiedzieć, ale nie umiałam.<br />
- P-proszę pozwól mi odejść.<br />
To tylko sprawiło, że jego dłonie silnie zacisnęły się na moich ramionach i usta wygięły się w grymasie. Jego widok uwidoczniał ból, jego drżące usta wyrażały jego torturę.<br />
- Cała jasność, najdroższe rzeczy przemijają tak szybko... I nie wracają.<br />
Spojrzałam delikatnie na niego, nie zważając na to jak bardzo przerażona byłam, nie mogłam nic zrobić, jedynie odczuwać jego żal. Wyglądał na rozdartego i załamanego, ale był tak bardzo niebezpieczny.<br />
- Co ci się stało? - błagałam o wiedzę, przygryzałam wargę, aby stłumić smutek.<br />
Jedynie powoli potrząsnął głową i zamknął oczy jeszcze raz, podnosząc dłonie, aby ukryć w nich twarz, kiedy usiadł z powrotem. Jak chore i pokręcone to było. Musiałam wyjść najszybciej jak się dało, nie zważając na to jak wiele pomocy potrzebował. Byłam zbyt przerażona.<br />
Wtedy uciekłam. Po prostu wstałam i pobiegłam tak szybko jak mogłam. Jego wrzaski były doskonale słyszalne, ale wciąż biegłam.<br />
- Ufałem ci!<br />
Powstrzymywałam łzy, kiedy wybiegłam poza jego mieszkanie, panikując jak szalona, kiedy moje oczy przeskakiwały między schodami, a windą. Pobiegłam szybko w stronę schodów i zaczęłam zbiegać po stopniach, ale nawoływania mojego imienia zatrzymały mnie.<br />
Spojrzałam w górę schodów, zauważając Harry'ego stojącego tam ze złowieszczym wzrokiem. Momentalnie się poślizgnęłam, przewracając się do przodu i upadłam na podłogę, uderzając głową o zimną twardą podłogę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~</div>
<br />
- Znam cię, spacerowałem z tobą we śnie - zaśpiewał delikatny głos, powodując przypływ wspomnień - Znam cię, to spojrzenie w twoich oczach jest znajome i ra... Cholera, proszę obudź się - zapłakał głos.<br />
Poczułam silną dłoń na moim czole i drugą na talii. Moje ciało leżało na czyimś muskularnym torsie. Lekko jęknęłam, kiedy poczułam ukucie bólu w mojej głowie.<br />
- Tak bardzo przepraszam - głos zapłakał ponownie, sprawiając, że lekko zatrzepotałam rzęsami i usłyszałam westchnięcie. Powoli otworzyłam oczy, ale pożałowałam tego kiedy tylko zobaczyłam jego twarz.<br />
Pisnęłam przerażona, kiedy usiłowałam wydostać się z jego uścisku, ale jego duże dłonie przytrzymały mnie mimo tego jak słaba byłam.<br />
- Jest w porządku, to tylko małe skaleczenie na twojej głowie.<br />
Spokojnie na niego spojrzałam, przypominając sobie jak delikatny potrafi być, kiedy lekko przeczesał moje włosy.<br />
- Gdzie jestem?<br />
Rozejrzał się po otoczeniu.<br />
- Jesteśmy wciąż na schodach, byłaś nieprzytomna przez minutę.<br />
Pozwoliłam sobie na lekko przestraszone chlipnięcie kiedy spróbowałam usiąść. Dłonie Harry'ego pomogły mi kiedy powoli wstał na nogi, podnosząc mnie razem z nim. Potknęłam się i westchnęłam z bólu, ale stałam na nogach. Byłam za słaba by znowu spróbować ucieczki, ale byłam zbyt przerażona by zostać z Harry'm na kolejną noc.<br />
- Myślę, że pójdę do domu - powiedziałam niewinnie i miałam nadzieję, że Harry nie zauważy w tym nic podejrzanego.<br />
Posłał mi współczujące spojrzenie kiedy jego palce bawiły się moimi włosami, ale cofnęłam się. Niezręcznie wziął rękę z powrotem do siebie, kiedy wciąż patrzyłam na wyjście.<br />
- C-co z twoją... głową?<br />
Słabo się uśmiechnęłam do niego, ale to nie był wyraz szczęścia. Musiałam wyjść, zanim przyciągnie mnie znowu z powrotem.<br />
- Wszystko w prządku, potrzebuję tylko odrobiny odpoczynku.<br />
- W-więc zostań ze mną - zaproponował, sprawiając, że zagubiłam się w tym czy znów był niewinnym sobą. Nie dałam się na to nabrać, było w nim coś więcej.<br />
- Powinnam iść do domu - powiedziałam odrobinę bardziej stanowczo. Jego oczy lekko się rozszerzyły na mój ton, dzięki czemu dostrzegłam, że jego oczy wróciły do normalnego koloru.<br />
- Nie próbujesz mnie unikać, prawda? - zapytał szeptem, desperacko wpatrując się we mnie. Wyglądał na tak samo przestraszonego jak ja.<br />
- Nie - skłamałam - Chcę po prostu wrócić do domu.<br />
- To pójdę z tobą - powiedział prosto, sprawiając, że moje wnętrzności przekręciły się kiedy przytaknęłam. Byłam kompletnie przerażona.<br />
Potem ostrożnie pozwolił mi opuścić budynek, jego ręka ściskała moją kiedy splótł je razem. Nie było to dla przyjemności, nie. Bał się, ze znowu ucieknę.<br />
Cicho wsiadłam do auta, czując jakby były tam oczy, które intensywnie wpatrują się w każdy mój ruch. Posłałam Harry'emu ostatnie rozpaczliwe spojrzenie, kiedy wpatrywał się we mnie z czymś co można było odczytać jako współczucie. Sekundę później usiadł obok mnie i puścił moją dłoń.<br />
Uruchomiłam silnik, wzięłam głęboki wdech zanim w ciszy wyjechałam na główną drogę. Czułam jakbym była odporna na jakiekolwiek emocje, cały czas miałam kamienny wyraz twarzy. Było to podobne uczucie do tego, gdy wydaje ci się, że coś się kończy. Po prostu czułam się pusta.<br />
Nikt z nas nie odezwał się przez całą podróż, byłam zdenerwowana tym co się wydarzyło, nie byłam pewna czy kiedykolwiek poradzę sobie z tym co właśnie się stało.<br />
Zatrzymałam auto i wysiadłam, spoglądając na Harry'ego po coś w rodzaju pozwolenia. Spojrzał na mnie, pokazując, że jestem bezpieczna. Drżąc postawiłam krok na zewnątrz, wypatrując jak Harry również wysiadł i powoli przeszedł na moją stronę. Wyciągnął rękę sięgając do mnie, a ja nagle wstrzymałam powietrze.<br />
Atmosfera była surrealistyczna, jakby pochłaniał każdy możliwy gram szczęścia. Nie żeby było go tu dużo. Zaprowadził mnie do drzwi, poczekał aż skończę zmagać się ze znalezieniem kluczy. Kiedy tylko je złapałam, szybko otworzyłam drzwi i poczekałam aż Harry wejdzie. Ostrożnie go obserwowałam, kiedy wchodził do środka i weszłam zaraz za nim.<br />
- Musisz odpocząć - delikatnie wyszeptał do mnie - Odpocznę z tobą.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~</div>
<br />
Był poranek i miałam zamiar wyjść do pracy zanim Harry obudzi się w moim łóżku.<br />
Właśnie skończyłam przygotowywać się i kiedy wzięłam do ręki telefon, ostrożnie spojrzałam na śpiące ciało i cicho podeszłam do wyjścia.<br />
Próbowałam ruszać się szybciej, ale moja obcisła ołówkowa spódnica sprawiała mi w tym trudność.<br />
Kiedy tylko wsiadłam do auta, wcisnęłam gaz i opuściłam budynek tak szybko jak mogłam. Muszę iść do pracy, więc mogę uciec od niego tak daleko jak to tylko możliwe. Nie wiedziałam co teraz się stanie, potrzebowałam odpowiedzi.<br />
Potrzebowałam wielu odpowiedzi.<br />
Weszłam do szpitala jak zwykle, wymuszając uśmiech i witając ludzi, których mijam codziennie. Miałam w myśli tą jedną sprawę, która mogła mi powiedzieć wszystko co musiałam wiedzieć.<br />
Harry rozmawiał z pielęgniarką pięć lat temu. Pięć lat temu, kiedy jeszcze nie wiedział do czego był zdolny... i kiedy nie wiedział jak bardzo różni się od wszystkich innych. Powiedział jej wszystko, rzeczy, których mi by nigdy nie zdradził. Nazwała go opentanym, dokładnie dlatego, że zdradził jej jego najgłębsze, najciemniejsze sekrety.<br />
Wiedziałam, że będę tego żałowała, ale musiałam mieć jego nagrania i dokumenty. Musiałam znaleźć tą kobietę, ona wie gdzie to wszystko jest. Nie było wątpliwości, że muszę się z nią skontaktować.<br />
Szukałam jej imienia w stertach papierów i czułam że robię źle. Harry zabiłby mnie, gdyby się dowiedział. Ale się nie dowie.<br />
Usiadłam z powrotem w moim biurze z jego nagraniami i historią, szukając tej jednej wizyty, która powinna być zapisana. Pamiętam, że widziałam to wcześniej, pamiętam ją nazywającą go opentanym. To musi tu być.<br />
- Tu jest - wyszeptałam do siebie, kiedy spoglądałam na kartkę, sprawdzając kto podpisał ją pięć lat temu.<br />
Nazywa się Dorothy Long. Pracuje w Szpitalu Księcia Karola. Mam nadzieję, że nadal tam jest, bo muszę przeprowadzić z nią długą rozmowę. Na moje szczeście, zostawiła też numer do kontaktu.<br />
Szybko wyjęłam telefon, desperacko potrzebując rozmowy z tą kobietą. Wybrałam numer i niecierpliwie czekałam. Przyciskałam telefon do ucha i nerwowo przygryzałam wargę, kiedy w końcu miałam dowiedzieć się prawdy.<br />
- Dzień dobry, tu Szpital Księcia Karola - odebrała głośno mówiąca kobieta, sprawiając, że podskoczyłam, na jej entuzjazm.<br />
- Dorothy Long? - zapytałam.<br />
- Na który oddział chciałaby pani zostać połączona? - odezwała się odrobinę ciszej niż poprzednio. Zmieszana zmarszczyłam brwi, była głucha?<br />
- Muszę porozmawiać z pielęgniarką, która pracuje tutaj...<br />
- Łączenie z oddziałem 5. Proszę poczekać - powiedziała i połączenie z nią się zakończyło. Ludzie są czasami tak cholernie bezużyteczni. Ktokolwiek odbierze tan telefon, lepiej żeby był Doroty jebana-Long.<br />
- Oddział 5? - ktoś zmęczenie odebrał.<br />
Odkaszlnęłam, aby oczyścić gardło.<br />
- Czy może ktoś proszę powiedzieć mi gdzie mogę znaleźć Dorothy Long?<br />
- Dorothy Long? - powtórzyła, brzmiąc na zaciekawioną i podejrzliwą w stosunku do tego imienia - Znam Dorothy Long.<br />
- Czy pracuje tutaj? - zapytałam z nadzieją, przygryzając wargę w oczekiwaniu.<br />
- Nic z tego, przestała tu pracować około pięć lat temu - odpowiedziała kobieta i wydawało się, że potem westchnęła. Nagle zaintrygowały mnie jej słowa, byłam chętna dowiedzieć się więcej.<br />
- Gdzie mogę ją znaleźć?<br />
- Uh, nie mogę udzielać tego typu informacji, proszę pani - odpowiedź sfrustrowała mnie do końca, tak że zniecierpliwiona przeczesałam włosy z irytacją.<br />
- Proszę, to dotyczy pacjenta, z którym rozmawiała w 2008. Muszę wiedzieć gdzie ona jest, jestem terapeutką - prosiłam, mój głos stawał się coraz bardziej zdesperowany, aż praktycznie błagałam kobietę. Sekundę później, usłyszałam głębokie odetchnięcie z powodu jej porażki.<br />
- Jest w Speedwell - wymruczała - Szpitalu Psychiatrycznym Speedwell.<br />
Moje usta otwarły się ze zdziwieniem, miałam pustkę w głowie, kiedy przetwarzałam jej słowa.<br />
- Przeniosła się?<br />
Ponownie był słyszalny głośny wdech, powodując u mnie gonitwę myśli dlaczego się przeniosła.<br />
- Źle pani mnie zrozumiała - powiedziała powoli - Jest pacjentką.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
___________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
meaningless.<br />
<br />
<br />
<br />
(((następny rozdział pojawi się we wtorek ~ xxPaula)))</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymousnoreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-52775035906133888492014-12-14T14:07:00.004+01:002014-12-14T14:07:32.567+01:00Rozdział 65<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: #3d85c6;">PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :D</span></b></div>
<br />
Minęły już trzy dni a ja dalej nie miałam tego czego potrzebowałam. Harry był całkiem bez życia, cały czas leżał w łóżku. Spędziłam te kilka ostatnich dnia razem z nim w jego mieszkaniu. Wydawał się mieć gdzieś to, że przy nim byłam, mimo że niby "był we mnie zakochany". Zaczynało mi się już wydawać, że przez ten cały czas tylko ściemniał. Prawie w ogóle ze mną nie rozmawiał, odzywał się tylko, gdy czegoś potrzebował. Nigdy niczego nie jadł, gdy z nim byłam, ale kiedy wczoraj wróciłam z pracy znów przyłapałam go na jedzeniu surowego mięsa. Tym razem przynajmniej nie jadł go z podłogi. Siedział przy stole i normalnie jadł je z talerza. Chyba po prostu posmakowało mi surowe mięso, dla niektórych ludzi było to coś zupełnie normalnego. Mnie natomiast przyprawiało to o mdłości.<br />
<div>
Wpatrywałam się w niego, gdy on posępnie siedział przy stole, parząc w dół. Podpierał głowę ręką opartą o stół. Miał ciemne kółka pod zmęczonymi oczami, a jego zimna skóra była prawie biała. Zauważył, że się na niego patrzę i spojrzał mi w oczy, gdy ja sarkastycznie się do niego uśmiechnęłam. </div>
<div>
- Wyglądasz piekielnie źle. </div>
<div>
Odwrócił wzrok i zmarszczył brwi. </div>
<div>
- Jakbym o tym nie wiedział... - powiedział oschle. </div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">- Steki smakują lepiej, kiedy najpierw je podsmażysz, wiesz? - odpowiedziałam niewinnie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">On zrobił niezadowoloną miną, nie zbyt zachwycony faktem, że wciąż do niego mówiłam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">- Wiesz, że nawet jeśli powiedziałaś, że wierzysz, że głosy są prawdziwe to... Wciąż myślę, że mi nie wierzysz. </span><br />
-Touché - odpowiedziałam, sprawiając, że na jego twarzy pojawiła się złość. - To jest ta część, w której albo przestajesz się odzywasz, albo mówisz coś, co mnie zrani - szepnęłam do niego, z nadzieją, że przynajmniej uśmiechnie się podstępnie, ale wciąż wyglądał na wkurwionego.<br />
- Przestań traktować mnie jak dziecko - jego głos był niski, a spojrzenie ostre.<br />
- Okej, po prostu chciałam, żebyś uśmiechnął się dzisiaj chociaż raz.<br />
- W takim razie trochę ci to zajmie.<br />
- Na twoje szczęście, będę tu przez cały dzień - odpowiedziałam z cwaniackim uśmiechem.<br />
- Od kiedy jest to dla mnie coś szczęśliwego? - powiedział, jednak nie brzmiało to jak pytanie, ani nawet nie jak odpowiedź.<br />
Chciałabym, żeby był świadomy tego jak jego słowa ranią.<br />
- Dlaczego musisz mówić takie rzeczy? - zapytałam, marszcząc brwi, gdy ujrzałam jego zirytowane spojrzenie. Lekko wzruszył ramionami.<br />
- Dlaczego się przebrałaś? Zostajesz tu w końcu, czy nie? - wyglądał na m o c n o wkurwionego.<br />
- Idę do apteki - powiedziałam, próbując nie czuć się urażona jego słowami. Traktował mnie jakbym była dla niego najokropniejszą osobą na Ziemi.<br />
Przygryzł wargę i przyjrzał mi się uważnie swoimi ciemnymi oczami. To było dziwne jak jego jasno zielone tęczówki potrafiły tak szybko zmienić się w dużo ciemniejszy odcień.<br />
- Chcesz zapobiec narodzeniu się nowego życia.<br />
- I mówi to ktoś, kto cały czas próbuje zakończyć swoje - odgryzłam się gorzko, przewracając oczami.<br />
Przez sekundę na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek, jednak od razu zniknął.<br />
- Touché.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~</div>
<br />
Zaparkowałam pod apteką i nerwowo uderzałam palcami w kierownicę, wpatrując się w sklep. Bałam się wziąć tą tabletkę bez poważnego powodu. Nienawidziłam tego nieznośnego poczucia winy.<br />
Wyszłam z auta, chowając całą swoją dumę, która jeszcze mi pozostała, i weszłam do apteki. Podeszłam dumnie z lekkim uśmiechem do lady i zobaczyłam tą samą kobietę, która była tu ostatnio. Sprzedała mi leki dla Harry'ego.<br />
- Dzień dobry, pilnie potrzebuje pigułki "po" - powiedziałam z uśmiechem.<br />
Boże, to brzmiało tak nieprofesjonalnie...<br />
Kobieta uniosła brwi i spojrzała na mnie podejrzliwie.<br />
- Nie możemy ich ot tak sprzedawać. Musi się pani dostać receptę od lekarza...<br />
- Jestem terapeutką z prawną możliwością wypisywania recept - powiedziałam nieśmiało, przerywając jej. Jezu... Myślałam, że będzie mnie pamiętać.<br />
- Chce pani tę pigułkę dla pacjentki? - zakpiła ze mnie.<br />
- Mam prawo by wziąć każdy lek, który potrzebuję - uśmiechnęłam się ponownie, próbując ratować resztki mojej godności .<br />
Sprzedawczyni tylko przewróciła oczami i posłała mi zmęczone spojrzenie.<br />
- W porządku, ma pani dowód? - zapytała bez emocji.<br />
- Mam - mruknęłam i otworzyłam portfel, w którym był... Ale go nie było. Cholera. Musiał gdzieś tam być. Przeszukałam wszystkie przegródki, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć.<br />
W końcu schowałam portfel do torebki i szeroko się uśmiechnęłam do kobiety za ladą. Spojrzałam na jej plakietkę, nazywała się Kelly.<br />
- Mogę mówić do ciebie Kelly? - zapytałam uprzejmie, próbując nie zirytować jej jeszcze bardziej niż do tej pory. - Naprawdę potrzebuję tej pigułki.<br />
- Masz dowód, czy nie? - zapytała, marszcząc brwi.<br />
- No.. Nie, ale...<br />
- W takim razie najpierw musisz umówić się na wizytę do lekarza - wzruszyła ramionami.</div>
<div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Boże, ona nie wiedziała, jak poważny był mój problem. </span></div>
<div style="text-align: left;">
- To już trzeci dzień. Jeśli jej nie wezmę, mogę mieć dziecko z psychopatą, który <i>naprawdę</i> nie jest dobrym materiałem na ojca - mówiłam błagalnym głosem, wciąż się uśmiechając. Byłam zdesperowana. </div>
<div style="text-align: left;">
- Trzeba było użyć prezerwatywy - uśmiechnęła się półgębkiem. </div>
<div style="text-align: left;">
Pieprzona suka. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~ </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wróciłam do mieszkania Harry'ego czując się absolutnie beznadziejnie. Nie chciałam do niego wracać. Był w jeszcze bardziej beznadziejnym stanie i najprawdopodobniej wcale mnie tam nie chciał. Nie widziałam jednak co w nim takiego było, że potrzebowałam go nawet, gdy on wydawał się nie potrzebować mnie. </div>
<div style="text-align: left;">
Zobaczyłam Harry'ego siedzącego przy stole w dokładnie tej samej pozycji co ostatnio. Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w niego. </div>
<div style="text-align: left;">
- Harry? </div>
<div style="text-align: left;">
Jego ciało napięło się w reakcji na mój głos.</div>
<div style="text-align: left;">
- Siedziałeś tu tak przez cały ten czas? </div>
<div style="text-align: left;">
Usiadłam obok niego i po chwili odwrócił się do mnie powoli.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wzięłaś tą pigułkę?</div>
<div style="text-align: left;">
Uśmiechnęłam się lekko i pokręciłam przecząco głową. </div>
<div style="text-align: left;">
- Przemyślałam to co powiedziałeś i myślę, że masz rację. To niszczenie nowego życia. - skłamałam.</div>
<div style="text-align: left;">
Cały czas narażałam jego zaufanie tymi ciągłymi kłamstwami. Musiałam przyznać, że byłam okropną kłamczuchą. Szczególnie w stosunku do Harry'ego. Ale robiłam to z dobrych powodów. </div>
<div style="text-align: left;">
- Cieszę się, że się ze mną zgadzasz. </div>
<div style="text-align: left;">
Przygryzłam wargę i skinęłam głową na zgodę. Nie chciałam mówić nic więcej w tym temacie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Wydajesz się być zmęczony, Harry.</div>
<div style="text-align: left;">
Pomijając jego żywe spojrzenie, wyglądał na kompletnie wyczerpanego. Nawet nie mrugał, to było dziwne. </div>
<div style="text-align: left;">
- Moje ciało jest zmęczone, ale umysł aż nadto rozbudzony. </div>
<div style="text-align: left;">
- Też jestem trochę zmęczona - szepnęłam. - Może powinniśmy się zdrzemnąć. </div>
<div style="text-align: left;">
Wstałam z krzesła i stanęłam za nim. Położyłam dłonie na jego ramionach, próbując je trochę rozmasować. Odchylił głowę do tyłu i odetchnął z ulgą. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jamie, przepraszam, że byłem taki wredny...</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja też. Zawsze mówimy sobie te okropne rzeczy - mruknęłam i wydęłam wargi. </div>
<div style="text-align: left;">
- Zrzuciłem półtorej kilograma w dwa dni, chyba coś jest ze mną nie tak - szepnął ze strachem i przykrył swoimi dłońmi moje, które wciąż były na jego ramionach. </div>
<div style="text-align: left;">
- Może to twoja waga się popsuła - mruknęłam. - To dużo jak na kogoś tak chudego jak ty. </div>
<div style="text-align: left;">
Słabo się uśmiechnął i usiadł wygodniej na krześle. A ja ucieszyłam się z mojego dokonania. </div>
<div style="text-align: left;">
- Uśmiechnąłeś się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chyba tak - szepnął, wstał z krzesła i stanął na przeciwko mnie z lekkim uśmiechem na ustach. </div>
<div style="text-align: left;">
- Połóż się ze mną - powiedziałam cicho, a kąciki moich ust uniosły się, gdy skinął głową zgadzając się i ruszył za mną do sypialni. </div>
<div style="text-align: left;">
Położyłam się w jego łóżku bez słowa i obserwowałam jak on robi to samo. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nienawidzę spać w ubraniach - szepnął.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chodź tu - zachichotałam i przyciągnęłam go do siebie. Objęłam go ramieniem i przycisnęłam swoje czoło do jego. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Musiałam zasnąć, bo jedyne co pamiętam to że nagle obudziło mnie ciche chrapnięcie wydobywające się z ust Harry'ego. Moje oczy były wciąż zamknięte i leżałam wygodnie na plecach, nie chcąc ich jeszcze otwierać.</div>
<div style="text-align: left;">
Przesunęłam moją lewą rękę, z nadzieją, że napotka ona ciało Harry'ego, ale nie mogłam go znaleźć. Zirytowana zaczęłam błądzić ręką po pościeli, jednak nie było go w łóżku. Musiał spaść. </div>
<div style="text-align: left;">
W końcu otworzyłam oczy, cicho jęknęłam przeciągając się i obróciłam się na bok by poszukać jego śpiącego ciała. </div>
<div style="text-align: left;">
Mój oddech nagle uwiązł mi w gardle, w reakcji na przerażający, przyprawiający o dreszcze widok, który miałam przed sobą. Nagle zrobił mi się sucho w ustach, a oczy otworzyły się szerzej. Nie musiałam już szukać Harry'ego. Nie było go na podłodze. Był dokładnie przede mną. <i>Jego niczego nieświadome ciało lewitowało nad łóżkiem. </i></div>
<div style="text-align: left;">
Krzyknęłam głośno, gdy uświadomiłam sobie co widzę, co natychmiast obudziło Harry'ego. Jego ciało spadło na materac. Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, gdy ja pośpiesznie wyszłam z łóżka cała się trzęsąc.</div>
<div style="text-align: left;">
- J-Jamie...</div>
<div style="text-align: left;">
Zanim zdążył skończyć pobiegłam do drzwi, łkając ze strachu. Chwyciłam za klamkę, ale zanim zdążyłam wyjść jego duże, zimne dłonie chwyciły mnie i wciągnęły z powrotem do pokoju. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie! - krzyknąłem. </div>
<div style="text-align: left;">
Łzy spływały mi po policzkach, gdy próbowałam chwycić się drzwi, które były moją jedyną droga ucieczki. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
______________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Tum tum tuuuuuum!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Przed chwilą uświadomiłam sobie, że przegapiłam rocznicę tego bloga!!!</div>
<div style="text-align: center;">
4 grudnia minął rok od kiedy go założyłam, a 5 stycznia rok od pierwszego rozdziału.</div>
<div style="text-align: center;">
<b>TO JUŻ CAŁY ROK.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Nie mogę uwierzyć, że to już tyle czasu minęło!</div>
<div style="text-align: center;">
No i, że tak długo wytrwałam xD</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Dziękuje wam wszystkim!</div>
<div style="text-align: center;">
Tym którzy są tu od początku i tym, którzy dołączyli w trakcie!</div>
<div style="text-align: center;">
Dziękuję, że czytacie, komentujecie i motywujecie mnie do dalszego tłumaczenia! :D</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
To już 65 rozdział, zostało jeszcze 31 i Epilog...</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co wy na to, żeby trochę powspominać, z okazji tej spóźnionej rocznicy? ^^</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>NAPISZCIE W KOMENTARZU LUB NA TWITTERZE (z hasztagiem #CrazedPL)</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>JAKI JEST WASZ ULUBIONY ROZDZIAŁ/FRAGMENT/SCENA/CYTAT/BOHATER</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>CRAZED!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Co najbardziej </b><b>jak do tej pory </b><b>zapadło wam w pamięć? ;)</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>A może macie jakieś pytania?</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>PISZCIE!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
Jestem strasznie ciekawa co jest waszymi "ulubieńcami" tego fanfiction ^^</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
xxPaula</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div>
<br /></div>
</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-35347700404693949582014-12-14T10:35:00.003+01:002014-12-14T10:35:43.572+01:00Rozdział 64Jego spocone ciało leżało na moim, jego głowa spoczywała na mojej szyi, a ramię na moich ustach kiedy słodko pocałowałam jego skórę. Przeniosłam usta na blizny, które pokrywały jego szyję i delikatnie przycisnęłam do nich usta.<br />
- Harry, musimy się ubrać zanim wrócą.<br />
Nisko jęknął i potrząsnął przecząco głową.<br />
- Jeszcze minuta.<br />
- Nie mamy czasu - szepnęłam do niego zanim zepchnęłam go ze mnie, czując jak jego główka wysuwa się ze mnie. Szybko się ubraliśmy się, ale Harry był odrobinę cichy, wiec nieufnie na niego zerknęłam. Żałował tego?<br />
Kiedy zeszliśmy na dół i niezręcznie stanęliśmy w salonie, jakbyśmy czekali na mojego tatę i brata, co chwilę zerkałam w kierunku Harry'ego szukając w nim oparcia, ale był niechętny.<br />
- Harry?<br />
Spojrzał na mnie, a jego wzrok stwardniał, kiedy mentalnie zapytał mnie dlaczego go wołałam.<br />
- Czy czujesz się jakoś inaczej? - spytałam. Cholera, brzmiałam okropnie.<br />
- Nie - powiedział bez ogródek - Powinienem?<br />
Tylko potrząsnęłam głową i wzruszyłam ramionami.<br />
- Nie wiem.<br />
Jęknęłam do siebie kiedy spojrzał na mnie z rozczarowaniem malującym się na jego twarzy.<br />
- Myślałem, że to będzie bardziej specjalne, nie wiem.<br />
Zmarszczyłam brwi, ale potem poczułam jak ogarnia mnie gniew.<br />
- Byłoby bardziej specjalne, jeżeli nie byłbyś taki ostry.<br />
Szorstko do siebie zachichotał.<br />
- Nie wydawałaś się narzekać.<br />
Już miałam odpowiedzieć z wściekłością, ale mój telefon cicho zadzwonił. Spojrzałam na niego z ciekawością, chcąc wiedzieć kim jest dzwoniący nieznany numer zanim odbiorę.<br />
- Halo?<br />
- Dzień dobry, panno Drew. Z tej strony pan Patterson - cicho zaczerpnęłam powietrza. Cholera, to był mój szef - Jestem pewien, że masz świadomość, że Harry Styles zniknął.<br />
- Zniknął? - prawie zachłysnęłam się, jakbym była zadziwiona. W tym samym czasie, oczy Harry'ego szybko się rozszerzyły. Definitywnie mógł słyszeć go na innej linii.<br />
- Chciałem ci powiedzieć, że musisz być w pracy jutro, ponieważ jeżeli pan Styles nie pojawi się w ciągu kolejnych 24 godzin, będę zmuszony otworzyć dochodzenie.<br />
Szczęka Harry'ego praktycznie opadła do podłogi.<br />
- Dochodzenie? - ponownie powtórzyłam jego słowa, czując jak mój żołądek wywraca się i zaciska z nerwów.<br />
- Właściwie, nie chciałbym ci tego mówić, ale boję się, że spróbował ósmy raz popełnić samobójstwo i mu się to udało - powiedział. Ponuro spojrzałam na Harry'ego, wdzięczna, że jest tu ze mną, ponieważ te słowa były dla mnie uderzające - To jest to, co tak czy inaczej podejrzewamy.<br />
- Mam nadzieję, że wszystko z nim w porządku - powiedziałam nerwowo, wyruszając ramionami na rozwiązania jakie teraz miałam.<br />
- Ja nie - zakpił, a brwi Harry'ego się zmarszczyły - To nie tak, że miałby po co żyć, jest wrzodem na tyłku dla nas wszystkich pracujących tutaj. Zrobiłby nam przysługę-<br />
Zakończyłam połączenie, patrząc z współczuciem jak Harry niezręcznie przygryza wargę - próbując powstrzymać jakiekolwiek emocje, które go teraz nękały. Spojrzał na podłogę wciąż przygryzając wargę i naprężając ramiona.<br />
- Harry, przepraszam-<br />
- Mieli rację - wyszeptał.<br />
- Nie mają racji - zaprzeczyłam, ale spojrzał na mnie pytająco, ale wyglądając na kompletnie zniszczonego w tym samym czasie.<br />
- Nie, Jamie. <i>Oni</i> mieli rację... <i>Oni</i> - uciął, chyba chodziło mu o te głosy - Powiedzieli, że nikt o mnie nie dba...<br />
- Ja dbam, Harry. Wiesz o tym - upewniłam go, słabo się uśmiechając, ale wciąż stał nieruchomo.<br />
Złapałam go łagodnie za rękę, kładąc ją na mojej twarzy, żeby poczuć jego delikatną skórę.<br />
- Pamiętasz jak tak robiliśmy? - zapytałam, kładąc moją dłoń na jego policzku, lekko głaszcząc go.<br />
- Byłem dziwny.<br />
- Wciąż jesteś - zaśmiałam się, mając nadzieję, że nie weźmie tego na serio, uważnie go obserwowałam - Ale lubię to.<br />
Zaśmiał się słabo, zamknął na moment oczy, a gdy je otworzył ponownie, patrząc bardziej poważnie niż zwykle.<br />
- Musimy wyjechać dziś wieczorem, prawda?<br />
- Tak, musimy.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~</div>
<br />
Kiedy tata i Youssef wrócili, zdołaliśmy upiec indyka na obiad. Spędziliśmy miły wspólny dzień i w końcu wyglądali jakby polubili Harry'ego. Nawet jeżeli mógł wydawać się odrobinę dziwny, Harry wciąż był uroczy.<br />
- To było świetne kilka dni, tato. Ale powinniśmy naprawdę wyjechać wcześnie, zanim się ściemni. Wiesz, że nie lubię prowadzić, kiedy jest ciemno - zaśmiałam się sztucznie, kiedy Harry i ja zapakowaliśmy ostatnie bagaże do samochodu. Tata i Youssef stali na zewnątrz, szeroko się do nas uśmiechając. Byli odrobinę za bardzo pijani, jak na mój gust.<br />
- Dzięki za przyjęcie mnie - Harry grzecznie wyszeptał.<br />
- Kiedykolwiek! - wybełkotał tata.<br />
- Jedźmy - powiedziałam do Harry'ego, bardziej ostrzegając.<br />
Wsiedliśmy do auta, wykrzykując pożegnania, zanim wyjechaliśmy na główną drogę. Czułam jak dłoń Harry'ego lekko dotyka mojej, ale nie zamierza złapać. Mogę powiedzieć, że robił aluzje, ale wciąż był zbyt nieśmiały, by zrobić to naprawdę. Po dwóch miesiącach był wciąż nieufny w kwestiach zwykłych spraw. Ale mimo tego złączyłam nasze palce.<br />
Jechaliśmy w ciszy, ale w spokojnej ciszy. Oboje byliśmy zmęczeni i trudno mi było utrzymać otwarte oczy. Po długich trzech godzinach mogłam zobaczyć szybko zbliżające się nasze miasto. Ale najpierw musiałam zrobić krótki przystanek.<br />
- Dlaczego zaparkowaliśmy przed apteką? - zapytał, a ja nerwowo przygryzłam wargę.<br />
- Harry... - zaczęłam, nie pewna, jak to ująć - Uprawialiśmy seks bez żadnego zabezpieczenia.<br />
- Więc? - uniósł brew.<br />
Zamarłam w zamyśleniu.<br />
- Muszę wziąć tabletkę po.<br />
- Co to? - zapytał mnie odchylając głowę na bok.<br />
- Miałeś kiedykolwiek edukację seksualną w szkole? - nerwowo zachichotałam.<br />
- Moja rodzina była bardzo religijna, nie pozwolili mi na nie uczęszczać.<br />
Wiec skąd do cholery wiedział wszystko o wyciąganiu na czas i znał terminy takie jak "zaraz dojdę"? Z pewnością był doświadczony w tych sprawach. Miałam tylko nadzieję, że mentalnie, a nie fizycznie.<br />
- Harry, tabletki zapobiegają zajściu w cią...<br />
- Co jeżeli powiem na to nie? - zapytał gorzko, powodując, że spojrzałam na niego z jękiem.<br />
- O co ci chodzi? - spytałam.<br />
- Zapobiegasz życiu.<br />
- Zapobiegam dużej pomyłce, która zrujnowałaby nasze życia - powiedziałam, ale wciąż spoglądał na mnie zniesmaczony.<br />
- Mówisz tak, ponieważ byłaby to połowa mnie?<br />
- Jesteś paranoikiem - westchnęłam wysiadając z auta. Szybko poszłam do apteki, ale zamarłam, kiedy zobaczyłam zamknięte drzwi. Było zamknięte, cholera. Nawet nie jutro, było otwarte dopiero od 27. To było okropne.<br />
Zawstydzona wróciłam do auta przygryzając wargę.<br />
- Jest w porządku, mam trzy dni.<br />
- Co się stanie po trzech dniach?<br />
- Przestanie działać.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_______________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
BARDZO WAS PRZEPRASZAM ZA OPÓŹNIENIE!!! </div>
<div style="text-align: center;">
Nie wińcie w żadnym wypadku Pauli, bo to wszystko w 100% moja wina. Przetłumaczyłam calusieńki rozdział i coś musiało się popsuć kiedy zapisywałam (ja aka geniusz) i straciłam całą pracę. Miałam zamiar w tygodniu nadrobić to opóźnienie, ale mam koniec semestru i sami rozumiecie, wypada oceny podciągnąć. Więc po wstawaniu na pociąg o 6:00 (czyli w moim wypadku pobudce o 4:40) i powrocie z powrotem do książek o 16 w domu nie miałam ani czasu, ani siły. Dlatego, kiedy już będziecie mnie karać za spóźnienie, weźcie pod uwagę, że specjalnie w niedzielę wstałam o 6, żeby znowu przetłumaczyć to samo :))</div>
Anonymousnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-14531735952718808282014-11-30T16:05:00.002+01:002014-11-30T17:18:43.700+01:00Rozdział 63<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI NIEODPOWIEDNIE DLA MŁODSZYCH CZYTELNIKÓW. CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. </b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b>____________________________________</b></div>
<br />
Nie mogłam wydusić z siebie słowa, gdy wyciągałam bieliznę z pudełka. Nerwowo przełknęłam ślinę, a mój ojciec wyglądał jakby był gotów zabić Harry'ego. Musiałam zrobić coś, by ta sytuacja nie wyglądała aż tak okropnie.<br />
- Dziękuję, Harry - szepnęłam. - To dokładnie ta, o którą cię prosiłam.<br />
Wzrok taty od razu złagodniał.<br />
- Chciałaś, żeby ci to kupił?<br />
Harry powoli zabrał dłonie z twarzy i wpatrywał się we mnie błagalnym wzrokiem.<br />
- Oczywiście, że tak.<br />
- Ja chciałem kupić jej parę s-skarpet czy coś takiego... - Harry powiedział cicho, a ja odwróciłam się w jego stronę i sztucznie uśmiechnęłam.<br />
- Skarpety byłyby lepsze - warknął ojciec. Dlaczego on dalej nie lubił Harry'ego?<br />
Niezręcznie odkaszlnęłam.<br />
- To może ja posprzątam papier po prezentach...<br />
- Ja to zrobię - przerwał mi Youssef. Chyba też chciał uciec od tej niezręcznej atmosfery.<br />
- Chyba powinnam poustawiać wszystko w twoim telefonie - powiedziałam cicho, próbując przerwać te dziwne napięcie i usiadłam bliżej Harry'ego.<br />
Kupiłam mu Nokie Asha 201. To był raczej gówniany telefon, ale nie było sensu wydawać pieniądze na coś droższego, skoro miał go używać tylko do kontaktowania się ze mną i z Zaynem.<br />
Włączyłam komórkę, ustawiłam datę i godzinę, i wpisałam kilka numerów - mój, Zayna, Youssef'a, i nie wiem czy słusznie, mojego taty.<br />
- Możesz do mnie napisać, kiedy tylko mnie potrzebujesz.<br />
- Brzmi prosto - mruknął.<br />
- Idę wyrzucić to wszystko - powiedział Youssef, gdy skończył zbierać papier i ruszył do kuchni.<br />
- Widzisz ten mały pasek na górze? Kiedy zrobi się czerwony, musisz go naładować - tłumaczyłam Harry'emu. On przytaknął i wydawał się świadomy o co chodzi w tej całej technologii. Myślałam, że będzie zadawał kupę pytań.<br />
- Tato! - krzyknął mój brat z kuchni. - Indyk jest na podłodze!<br />
Usłyszałam wściekłe warknięcie dochodzące z ust mojego ojca.<br />
- Jak to na podłodze?!<br />
- Trzeba było nie zostawiać go na wierzchu na noc! Spadł z blatu!<br />
- Ale dalej wygląda dobrze? - odkrzyknął tata sprawiając, że skrzywiłam się z obrzydzenia. Naprawdę miał zamiar uratować tego indyka?<br />
- Nie. Przecież całą noc leżał na podłodze - odpowiedział Youssef.<br />
Ojciec ciężko westchnął i przeczesał dłonią swoje rzadkie włosy.<br />
- Jamie, przebierz się i przygotuj, a ja i twój brat pójdziemy upolować nowego indyka, w świąteczny poranek... - powiedział sarkastycznie, a ja mentalnie przewróciłam oczami i sztucznie się uśmiechnęłam.<br />
Nagle coś sobie uświadomiłam. Ja i Harry zostaniemy sami.<br />
- Jasne, tato.<br />
Wzięłam swoje prezenty i szybko poszłam na górę do mojej sypialni. Chciałam wziąć prysznic, ale nie miałam na to siły. W trakcie rozmyślań zaczął dzwonić mój telefon. Myślałam, że to Harry wypróbowuje swój, ale na wyświetlaczu ujrzałam imię Zayna.<br />
- Wesołych świąt, Zayn! - powiedziałam radośnie do telefonu, jednak odpowiedź nie była już taka miła.<br />
- Jamie - powiedział ostrożnie, wzbudzając moje podejrzenia. - Oddział psychiatryczny myśli, że Harry nie żyje.<br />
- Co? - prawie zakrztusiłam się powietrzem.<br />
- Spędza z nami za dużo czasu! Według recepcjonistów z jego bloku, nie był w domu od tygodni! - krzyknął zdenerwowany.<br />
Ciężko odetchnęłam, lekko panikując na myśl jak daleko to zabrnęło. Musiałam wymyślić jakieś rozwiązanie tego ogromnego problemu.<br />
- Co teraz zrobimy? Szef obserwuje każdy mój najmniejszy krok. Jeśli czegoś się domyśli pozwie mnie do sądu!<br />
- Nie pozwie cię do sądu, Jamie. Nie zrobiłaś nic nielegalne...<br />
- Nie wobec prawa - przerwałam mu, czując jak zaciska mi się żołądek. - Ale złamałam zasady szpitala.<br />
Zayn głęboko westchnął, zastanawiając się.<br />
- Jeśli zapytają cię o Harry'ego, po prostu wszystkiemu zaprzeczaj. I odwieź go do domu zaraz po świętach.<br />
- Harry oszaleje jak się o tym wszystkim dowie...<br />
- Niczego się nie dowie, Jamie. Wiesz jak przejmuje się najmniejszymi błahostkami. Wyobraź sobie co się stanie, kiedy mu o tym powiesz.<br />
- Okej, Zayn. Jutro zawiozę go do domu, albo może nawet dzisiaj wieczorem - westchnęłam.<br />
Chwilę później rozłączyłam się. Stałam bez ruchu. Sytuacja robiła się poważna, bardzo bardzo poważna.<br />
Zdecydowałam się jednak wziąć prysznic, by się trochę zrelaksować. Może ludzie w pracy nawet nie będą mnie pytać o Harry'ego. A jeśli będą, zawsze mogę powiedzieć, że niem mam pojęcia o co im chodzi.<br />
Nieśpiesznie wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem, umyłam zęby i szybko wysuszyłam włosy, choć dalej były miejscami trochę wilgotne.<br />
Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam na prezenty, które przyniosłam ze sobą na górę. Na samą myśl, że w śród nich jest czarna bielizna uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle wszystkie zmartwienia zniknęły z mojej głowy i jedyne o czym myślałam, było to jak będę w tym wyglądać.<br />
Szybko chwyciłam odpowiednie pudełko i nałożyłam na siebie jego zawartość. Weszłam do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Przygryzłam wargę, byłam zadowolona tym widokiem. Świetnie pasowała, wyglądałam atrakcyjnie. Nie sądziłam, że mogę tak wyglądać i czuć się taka seksowna.<br />
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju, a ja wciąż stałam w pomieszczeniu obok.<br />
- Jamie? Twój ojciec i brat powiedzieli, że wrócą za mniej więcej pół godziny.<br />
Nagle poczułam jak ogarnia mnie fala ekscytacji, myśląc o tym jaka szansa stała właśnie przed nami. Czułam się seksowna i elegancka w tym stroju. Musiałam dobrze wykorzystać dany nam czas.<br />
- Wiele może się zdarzyć w ciągu pół godziny - mruknęłam słodko z łazienki.<br />
- C-Chyba tak.<br />
Koniec, musiałam mu się w końcu pokazać, musiałam zaryzykować.<br />
Powoli weszłam do sypialni i zobaczyłam Harry'ego stojącego nerwowo dokładnie na przeciwko drzwi, z których właśnie wychodziłam. Głośno przełknął ślinę na mój widok.<br />
- J-Jamie...<br />
- Pasuje idealnie - powiedziałam cicho, patrząc mu prosto w oczy i usiłując ponętnie trzepotać rzęsami.<br />
Harry momentalnie stał się niewinnym sobą i schował ręce za plecami, gdy ja podchodziłam bliżej.<br />
- Myślisz, że dobrze w tym wyglądam? - zapytałam i wydęłam wargi. Stałam pół metra od jego pulsującej skóry.<br />
Nie odpowiedział. Przygryzł wargę, co mówiło mi więcej niż słowa, i zrobiłam ostatni krok sprawiając, że dzielił nas już tylko kilka centymetrów.<br />
Widziałam, jak jego spojrzenie robi się coraz cięższe, gdy przyłożyłam delikatnie dłoń do jego piersi. Czułam jak jego serce zaczyna szybciej pracować.<br />
- Powiedz coś.<br />
Zamknął oczy i rozchylił wargi, a spomiędzy nich wydobyło się ciche westchnienie, które zamaskował kaszlnięciem.<br />
- J-Jesteś bardzo blisko.<br />
Obserwowałam go, gdy stał tak z zamkniętymi oczami i położyłam drugą dłoń po drugiej stronie jego klatki piersiowej. Zaczęłam powoli wędrować nimi w dół jego ciała i zatrzymałam się dopiero w dole jego brzucha.<br />
- Planuje znaleźć się jeszcze bliżej.<br />
Chwyciłam palcami krawędź jego czerwonego swetra, który idealnie pasował do jego zaczerwienionych policzków, i delikatnie ściągnęłam go z jego ciała. Wydawał się być bez życia, gdy zdejmowałam z niego ubranie. Jakby chciał, żebym zaopiekowała się jego nieruchomym ciałem. Nie tego oczekiwałam.<br />
Znów położyłam dłonie na jego nagiej i pokrytej bliznami klatce piersiowej. Błądziłam palcami po małych białych znakach, które odzwierciedlały jego straszliwą historię. Jego dłonie nagle przykryły moje, jakby chciał mnie odciągnąć od jego ciepłej skóry.<br />
- Dlaczego nie pozwalasz mi cię dotknąć? - zapytałam niemal błagalnym cichym głosem, wpatrując się w jego wciąż zamknięte oczy.<br />
Zrobił przeciągły wydech, jego szczęka się napięła, a jego ciało zesztywniało pod moim dotykiem. Jego pełne usta nerwowo się rozchyliły.<br />
- Boję się.<br />
Patrzyłam na niego skonsternowana i położyłam rękę na jego ramieniu, chcąc dodać mu otuchy.<br />
- To dlatego, że jeszcze nigdy nie...<br />
- Boję się, że zrobię ci krzywdę - przerwał mi, a jego oczy w końcu się otworzyły, dając mi szansę spojrzeć w jego, ciemniejsze niż zwykle, zielone tęczówki.<br />
Lekko się uśmiechnęłam, próbując go przekonać. Moja dłoń delikatnie gładziła jego ramię.<br />
- Nie chcę, żebyś się powstrzymywał.<br />
Westchnął ze złością.<br />
- Nie tego się boję.<br />
- W takim razie czego, Harry? - zapytałam łagodnie, przysuwając się do niego tak, że nasze piersi się stykały. Mój oddech robił się coraz cięższy, gdy on patrzył w moje oczy w pożądaniem.<br />
Zrezygnowany pokręcił głową i pochylił się do mnie. Delikatnie musnął moje usta, a ja próbowałam oddać ten pocałunek.<br />
- Niczego - mruknął przy mojej skórze i pogłębił pocałunek, jednocześnie cofając nas, aż do momentu, gdy tył moich kolan zetknął się z krawędzią miękkiego materaca łóżka.<br />
Zaskoczył mnie swoją nagłą otwartością w zamiarach do mnie. Nagle bez większych problemów zdjął spodnie. Jego pocałunki zaprowadziły mnie na sam środek łóżka. Leżałam na plecach, a jego ciało mnie przykrywało. Jego mokre usta zaczęły kreślić ścieżkę po mojej gorącej skórze, aż do obojczyka, później w dół brzucha, a jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Przez chwilę poczułam jego zęby na moim ciele, co przypomniało mi naszej pewnej wspólnie spędzonej nocy w ciemnościach.<br />
Strach zaczął pulsować w moich żyłach, gdy nie mogłam pozbyć się z głowy tego okropnego wspomnienia. Bałam się, że Harry może w każdej chwili wrócić do tamtego stanu. Ponownie jego zęby spotkały się z moją skórą, sprawiając nasilenie mojej paranoi, czego efektem był cichy krzyk, który wyrwał się spomiędzy moich warg. Gwałtownie usiadłam.<br />
Harry wpatrywał się we mnie z troską.<br />
- Wszystko w p-porządku? D-Dobrze wszystko robię? - zapytał trochę dramatycznie. Wydawał się być przerażony moją reakcją.<br />
Delikatnie go pocałowałam w ramach przeprosin.<br />
- Tak, nie wiem co się ze mną stało. Przepraszam.<br />
Uśmiechnął się niewinnie, a ja z powrotem się położyłam. Coś mi mówiło, że gdy tylko spuściłam z niego wzrok dostrzegłam kątek oka podstępny uśmiech na jego twarzy. To musiała być tylko moja wyobraźnia, Harry był niewinny.<br />
Schylił się i sięgnął rękoma pod moje plecy, by rozpiąć mój koronkowy stanik. Bez problemu poradził sobie z zapięciem. Czułam jego gorący oddech na swoich piersiach, a po chwili znalazł się na nich także jego język.<br />
Jęknęłam niekontrolowanie na te dziwne uczucie i pozwoliłam moim palcom zatopić się w jego lokach.<br />
- <i>Naprawdę się nie powstrzymujesz. </i><br />
Jego usta znów powędrowały wzdłuż mojego brzucha. Myśl o tym, że zaraz dotrze do moich majtek sprawiała, że oblewała mnie fala euforii.<br />
Bez ostrzeżenia jego język znalazł się na mojej bieliźnie, która i tak ledwie co zakrywała. Wyłam z przyjemności i marzyłam o tym by w końcu pozbył się ze mnie ostatniego elementu garderoby. Jak na zawołanie zaczepił palcami o moje majtki i ściągnął je w dół, pozbywając się ich zupełnie.<br />
Usiadłam ponownie, chcąc zdjąć z niego bokserki, ale jednocześnie przypomniałam sobie o jednym bardzo istotnym fakcie.<br />
- Harry, nie mamy prezerwatywy...<br />
- Ciiii - przyłożył palec do moich ust, zanim jego znalazły się na mojej szyi, sprawiając, że znów się położyłam. - Wyjmę na czas.<br />
Pokiwałam głową na zgodę i usłyszałam jak zdejmuje bokserki. Poczułam adrenalinę buzującą w moich żyłach, to miało się naprawdę wydarzyć. Chwila, na którą czekałam od dwóch miesięcy.<br />
Usłyszałam chichot dobiegający z ust Harry'ego, gdy jego ciało znów przykryło moje. Jego biodra dotykały moich, a on znajdował się między moimi nogami. Jęknęłam cicho czując jego członka na moim udzie. Przygryzłam wargę, a jego ciemne spojrzenie napotkało moje.<br />
- Nie będę się powstrzymywał, pamiętasz? - uśmiechnął się półgębkiem. Czułam jakieś złowieszcze znaczenie ukryte w jego słowach, co trochę mnie zmartwiło. Zdecydowałam puścić to mimochodem, to przecież i tak nic nie znaczyło.<br />
Głośno jęknęłam, gdy jego główka dotknęła mojego wejścia. Ukryłam głowę w jego ramieniu, próbując trochę uciszyć moją reakcję. Zaczął zanurzać się w moim wnętrzu zabójczo wolno, frustrując mnie. Przygryzłam jego skórę, błagając o więcej. Odgięłam głowę do tyłu czując go w sobie. Ciepło oblało moje ciało, a po chwili poczułam jego gorący oddech na mojej szyi.<br />
Bez ostrzeżenia zaczął mocno i głęboko wchodzić w moje wnętrze, na co głośno jęknęłam wysokim głosem. Jego biodra zataczały szybkie kółka, a on mruknął w skórę mojej szyi, jednocześnie wciąż zostawiając na niej słodkie pocałunki. Przygryzłam wargę, próbując powstrzymać moje dramatyczne pomruki i jęki, ale przyjemność była zbyt satysfakcjonująca.<br />
- Wolniej, Harry.<br />
- Kurwa - mruknął. - Dojdź, wiem że kurwa możesz.<br />
Moje słowa sprawiły tylko, że jego pchnięcia stały się szybsze, mocniejsze i głębsze, a ja nie mogłam się już powstrzymać i łkałam z przyjemności. Czułam się brudna, ale nie chciałabym być nigdzie indziej w tej chwili. Im jego ruchy stawały się szybsze, tym bardziej, żałowałam, że kazałam mu zwolnić.<br />
Jego zęby jeszcze raz spotkały się z moją skórą. Byłam już w takim stanie, że mi to nie przeszkadzało.<br />
- Harry - prawie krzyknęłam jego imię, gdy on dalej mocno we mnie wchodził.<br />
- Jaki Harry? - zapytał z wielkim uśmiechem, zanim odchylił głowę w tył z satysfakcji. Ostrożnie się w niego wpatrywałam, gdy on praktycznie bez wysiłku wsuwał i wysuwał się ze mnie. Nagle jego łagodne spojrzenie spotkało moje.<br />
- Wszystko w porządku, kochanie? - wykrztusił z siebie, jednak brzmiał dość sarkastycznie. - Chcesz, żbym zwolnił?<br />
Wpatrywałam się w niego z ciekawością, jednak szybko otrząsnęłam się z paranoi i pokręciłam przecząco głową.<br />
- Mocniej.<br />
Zaśmiał się przy mojej skórze wchodząc we mnie z jeszcze większa siłą. Krzyczałam i jęczałam z rozkoszy.<br />
Zostawiał chaotyczne pocałunki na mojej szyi. Po chwili jego nos zaczął kreślić drogę w dół i zatrzymał się na moich piersiach. Chwycił je swoimi dłońmi i przejechał językiem między nimi. Mogłam tylko leżeć i jęczeć z przyjemności, gdy to robił, jednocześnie zanurzając się we mnie niewyobrażalnie mocnymi pchnięciami.<br />
Jego usta opuściły moją klatkę piersiową, a jego ręce znalazły się na moich nogach. Podniósł je dając mi znak, bym oplotła go nimi w biodrach. W tej pozycji mógł penetrować mnie jeszcze głębiej niż dotychczas. Po chwili znów zaczął zataczać kółka biodrami i wykonywać mocne pchnięcia jednak tym razem bardziej chaotycznie.<br />
- Zaraz dojdę - mruknął.<br />
Szeroko otworzyłam oczy słysząc te słowa i położyłam dłonie na jego ramionach.<br />
- Harry, wyjmij - udało mi się powiedzieć między pomrukami. <br />
- Zaraz dojdę - powtórzył, a ja poczułam frustrację, gdy zignorował moje instrukcje.<br />
- H-Harry - wykrztusiłam, jednak jego imię utonęło w fali moich jęków, gdy poczułam jego kciuk dodatkowo masujący moją łechtaczkę.<br />
- Kurwa! - krzyknęłam czując jak zbliża się mój szczyt i wygięłam plecy w łuk z przyjemności.<br />
Gdy tylko miałam ostrzec przed tym Harry'ego silny orgazm przejął kontrolę nad moim ciałem. Praktycznie łkałam z rozkoszy, a moje spocone ciało wciąż tworzyło jedność z jego ciałem. Chwilę później poczułam jak ciepłe płyny Harry'ego wypełniają mnie bez ostrzeżenia, gdy ja zaczynałam dochodzić do ciebie po moim intensywnym erotycznym szczycie.<br />
Byłam zbyt zmęczona by cokolwiek zrobić. Leżałam relaksując się, czując nic poza penisem Harry'ego pulsującym w moim wnętrzu. Po chwili jego kompletnie wyczerpane ciało spoczęło na moim.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
___________________________________<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jak wrażenia po rozdziale? ^^</div>
<div style="text-align: center;">
W końcu powróciła wasza ulubiona czerwona czcionka xD<br />
<br />
xaPaula</div>
Unknownnoreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-72871784848764885512014-11-23T12:40:00.001+01:002014-11-23T12:40:11.699+01:00Rozdział 62<div style="text-align: center;">
<b>Autorka przeprasza, że rozdział jest ubogo napisany.</b><br />
<b>_______________________________</b><br />
<b><br /></b></div>
Tego poranka obudziło mnie delikatne pochrapywanie. Chciałam ziewnąć, ale mój poranny oddech był zbyt paskudny, zwłaszcza gdy Harry spał naprzeciwko mnie. Rozmyślałam nad tym czy by nie zasnąć jeszcze na godzinę czy dwie, ale wtedy zdałam sobie sprawę, jaki dzisiaj mamy dzień.<br />
Boże Narodzenie.<br />
Uśmiechnęłam się i w duchu westchnęłam ze szczęścia. Dzisiaj będzie miło, spokojnie i szczęśliwie.<br />
Przysunęłam twarz bliżej niego i patrzyłam jak śpi z otwartymi ustami, a ciche chrapnięcia ulatują spomiędzy jego warg.<br />
- Harry - cicho zaśpiewałam.<br />
- Są Święta - wyszeptałam naprzeciwko jego twarzy i lekko przycisnęłam razem nasze nosy. Wciąż nawet nie drgnął, wciąż głęboko spał.<br />
- Obudź się, kochanie - słodko wymamrotałam do jego ucha zanim cicho zachichotałam - Lubisz jak tak cię nazywam? Kochanie?<br />
Jęknął, oblizał wargi i zmarszczył brwi. Sekundę później powoli otworzył oczy.<br />
- Wesołych Świąt - zachichotałam kiedy uśmiechnął się zmieszany. Potem jego uśmiech rozszerzył się i ziewnął.<br />
- Wesołych Świąt - odpowiedział zachrypniętym głosem i uśmiechnął się gdy tylko szybko musnął moje usta.<br />
- Dzisiaj będą najlepsze Święta, jakie kiedykolwiek przeżyłeś, obiecuję ci.<br />
Niewinnie się zaśmiał, usiadł i przeczesał ręką włosy zanim spojrzał na mnie.<br />
- Mogę wziąć prysznic?<br />
- Jasne - wymruczałam - Mamy tutaj prywatną łazienkę.<br />
Szybko spojrzał we wskazanym przeze mnie kierunku i zamyślony zmarszczył brwi.<br />
- Więc, jest tylko dla nas?<br />
- Oczywiście.<br />
Zaraz po tych słowach wszedł do łazienki, a ja sama leżałam na łóżku.<br />
Dwie minuty później usłyszałam włączanie prysznica, a po kolejnych dziesięciu został szybko wyłączony. Po wiecznym czekaniu na Harry'ego, cicho wszedł do sypialni, ubrany jedynie w ręcznik owinięty dookoła jego bioder. Wyglądał niesamowicie.<br />
- Cześć - próbowałam się nie uśmiechnąć jak nieśmiało spojrzał na mnie z podejrzliwością, kiedy gapiłam się na niego jakby zrobił coś źle.<br />
- Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? - nerwowo się uśmiechnął, przygryzając wargę.<br />
- Dobrze wyglądasz - odparłam odrobinę mniej pewnie niż miałam nadzieję.<br />
Próbował ukryć nerwowy uśmiech przez uniesienie rąk do ust.<br />
- Naprawdę? - wymamrotał.<br />
Wyszłam z łóżka i przeszłam do niego zanim delikatnie położyłam dłonie na jego piersi.<br />
- Taa, naprawdę dobrze.<br />
- Nawet z moimi... bliznami? - wyszeptał cicho jakby grzechem było powiedzenie tego.<br />
- Twoje blizny nie są złą rzeczą - mruknęłam, przesuwając dłońmi w dół jego torsu.<br />
Zatrzymałam się w dolnej części jego brzucha i spojrzałam w jego oczy na coś w rodzaju zgody. Ale zamiast tego jego usta niespodziewanie spotkały się z moimi. Moje dłonie opuściły jego brzuch i oplotłam nimi jego kark, a moje krocze było boleśnie dociśnięte do jego.<br />
Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam głośne pukanie w drzwi obok mnie.<br />
- Wesołych Świąt! Ja i Youssef będziemy na dole z prezentami! Pospieszcie się!<br />
Moje usta wciąż były połączone z jego, ale zaczęłam się powoli cofać.<br />
- Lepiej chodźmy.<br />
- Będę na dole za minutę, muszę się przebrać.<br />
Jęknęłam kiedy cicho odeszłam od jego gorącego, mokrego ciała i zabrałam torbę z naszymi prezentami. Następnie opuściłam pokój, zostawiając Harry'ego, aby się przygotował zanim zejdzie na dół spotkać się z moją rodziną.<br />
- Wesołych Świąt! - wykrzyknęli, ale było to trochę cichsze, kiedy zauważyli, że jestem sama - Gdzie Harry?<br />
- Wow, udało ci się poprawnie wypowiedzieć jego imię - powiedziałam sarkastycznie, zanim cicho ziewnęłam - Ubiera się.<br />
- Dobrze, lepiej poczekajmy na niego zanim zaczniemy otwierać prezenty - Youssef wymamrotał do siebie, dając znać, że też jest zmęczony.<br />
- Tato, myślę, że lepiej będzie, jeżeli zaczniemy już teraz - powiedziałam patrząc za siebie, aby upewnić się, że Harry'ego nie ma tutaj - Nie chcę żeby widział nas z wszystkimi naszymi prezentami, kiedy on ma tylko dwa.<br />
- W takim razie w porządku, zacznijmy - tata jęknął.<br />
Kiedy usiedliśmy na sofach szybko otwarliśmy tak dużo jak tylko mogliśmy. Wiem, że to było odrobinę pośpieszne i mój tata i brat byli odrobinę wkurwieni, ale to było dla dobra Harry'ego. Nie chciałam widzieć tego wyrazu twarzy.<br />
Usłyszeliśmy kroki Harry'ego i szybko pozbierałam zdarty papier aby włożyć go do torby. Uśmiechnęłam się kiedy Harry przyszedł w czerwonym swetrze i spodniach od piżamy wyglądając totalnie słodko.<br />
- Wesołych Świat - wymamrotał do wszystkich i usiadł obok mnie.<br />
- Mieliśmy właśnie zacząć rozpakowywać prezenty, twoje są w torbie razem z moimi, prawda? - zapytałam go unosząc brew.<br />
Nie wiem dlaczego, ale Harry'emu zrzedła mina.<br />
- Otwieramy je razem?<br />
- Dlaczego nie mielibyśmy?<br />
- O-O nie! - westchnął będąc raczej sarkastycznym - Musiałem zostawić twój prezent w moim mieszkaniu Jamie, przepraszam-<br />
- No pięknie, dzieciaku - tata westchnął.<br />
Nie wiedziałam czy powinnam być tym zasmucona, czy nie. Trudno było wyrazić jak się czułam. Wyglądał jakby było mu naprawdę przykro, ale to była tylko pomyłka.<br />
- Jest okej - wymusiłam uśmiech do niego - Zawsze mogę otworzyć go w domu.<br />
Odetchnął z ulgą zanim sięgnął po jego dwa prezenty. Spoglądał na nie podekscytowany i ja też poczułam się podekscytowana, tylko, aby zobaczyć je. Czekałam na to od tygodni.<br />
Jego palce zanurkowały pod papier rozrywając go, gdy przygryzł wargę usiłując ukryć szeroki uśmiech. Kiedy tylko zerwał papier z małego pudełeczka pytająco patrząc na prezent - Podoba mi się, ale co to?<br />
Cicho zachichotałam i wzięłam od niego pudełeczko pokazując obrazek na przodzie.<br />
- To telefon, Harry. Nie jakiś bardzo dobry, ale za to użyteczny...<br />
- Nauczysz mnie jak go używać, prawda? - zapytał z nadzieją.<br />
- Oczywiście, że tak - odpowiedziałam - No dalej, otwórz drugi prezent.<br />
Nie mogłam zrobić nic oprócz czucia się poddenerwowaną kiedy miał otworzyć ostatni. To był prezent, który myślałam, że spodoba mu się najbardziej. Westchnął trzymając go podekscytowany i szybko zerwał opakowanie z większego pudełka.<br />
Jego usta zrobiły się wilgotne, kiedy otwarł je w konsternacji, wpatrując się w to z zachwytem.<br />
- J-Jamie, to jest idealne.<br />
- Co to jest? - spytał mój tata z ciekawością.<br />
Harry uśmiechnął się szeroko.<br />
- Buty do biegania.<br />
- Jeżeli są w złym rozmiarze zaniosę je z powrotem do sklepu i wezmę inną parę-<br />
- Hey, tu jest jeszcze jeden prezent - przerwał mi Youssef.<br />
Wyciągnął perfekcyjnie zapakowane pudełko z kokardkami. Spojrzałam na nie podejrzliwie sprawdzając kartkę na tyle.<br />
- Harry! To twój prezent dla mnie! Musiałeś go tutaj włożyć.<br />
Jego mina znowu zrzedła zanim zmienił pozycję w jakiej siedział, skrzyżował ramiona i nerwowo usiadł z powrotem na poduszkach.<br />
- Och, t-tak. Nie musisz go otwierać-<br />
- Nie bądź głupi. Jestem pewna, że mi się spodoba.<br />
Nie wiem czemu był tak nagle zawstydzony. To tylko prezent, jak źle może być?<br />
Pociągnęłam za koniec wstążki, odwiązując kokardę z ozdobnego pudełka, bo chciałam wiedzieć co jest wewnątrz.<br />
Moje serce się zatrzymało, kiedy spojrzałam na czarną koronkę, zwłaszcza, że mój tata i brat patrzyli na mnie intensywnie. Ze strachem przełknęłam ślinę i spojrzałam na Harry'ego po pomoc, ale jego twarz była ukryta w dłoniach.<br />
<br />
Wesołych-kurwa Świąt dla mnie.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
____________________________________</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: whitesmoke; font-family: verdana;"><span style="background-color: #181818; font-size: 12px; line-height: 16.7999992370605px;">meaningless</span></span></div>
</div>
Anonymousnoreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-48095401483497900982014-11-15T17:35:00.001+01:002014-11-23T12:41:08.848+01:00Rozdział 61<div style="text-align: center;">
<b>Autorka przeprasza, że ten rozdział jest słaby, ale była bardzo zmęczona.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>__________________________________</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>PS. Zajrzyjcie do notki pod rozdziałem ;)</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>-------------------------------------------------------</b></div>
<b><br /></b>
<b>*Jamie's Pov*</b><br />
- Założę się, że tata zadźgał Harry'ego nożem.<br />
- Nie oceniałabym go tak nisko... - mruknęłam skupiając całą swoją uwagę na sosie do makaronu, który właśnie przyrządzałam. Mieszałam zamyślona, nawet chwilę nie mogąc przestać myśleć o Harrym. Miałam nadzieję, że wszystko z nim w porządku.<br />
- Hej, wiesz, jeśli chodzi o Harry'ego, zauważyłem jego... - mój brat przerwał i spojrzał się na mnie wymownie.<br />
- Blizny?<br />
- Tak - szepnął i spuścił wzrok na podłogę. - Zastanawiałem się, to znaczy... Nie musisz mi mówić, ale skąd je ma? - zapytał zaciekawiony, z poważną miną.<br />
Cholera, nie było dobrze. Wiedziałam, że są widoczne, ale nie sądziłam, że ktokolwiek zacznie o nich mówić.<br />
- Nie wiem, Youssef. Nie chce nikomu o tym powiedzieć - skłamałam.<br />
- Jak myślisz, co mu się stało? Wyglądają, jakby zostały zrobione celowo, prawda?<br />
- Nie wiem, Youssef! - odpowiedziałam, trochę zdenerwowana. Był taki ciekawski, szczególnie jeśli chodziło o rzeczy, które nie były jego sprawą.<br />
- Cholera, przepraszam - mruknął.<br />
Następne kilka minut spędziliśmy w niezręcznej ciszy. Wiem, że chciał się odezwać, ale miałam nadzieję, że tego nie zrobi.<br />
- Święta bez mamy są dziwne - powiedział posępnie, pochylając się nad blatem. Przygryzłam wargę, nie chcąc zagłębiać się w tą rozmowę o mamie. Wiedziałam, że zabrnie to za daleko.<br />
- Z nią byłoby o wiele łatwiej - odpowiedziałam ledwie słyszalnym głosem, czując jak mój żołądek się zaciska.<br />
- Wydajesz się spięta, Jamie. Rozchmurz się - lekko szturchnął mnie w ramię.<br />
Z trudem przełknęłam ślinę.<br />
- Po prostu nie lubię o niej rozmawiać.<br />
- Musisz iść dalej, to już prawie rok.<br />
- Żeby iść dalej, najpierw muszę zapomnieć - powiedziałam gorzko, gapiąc się w sos. Nie chciałam teraz patrzeć bratu w oczy.<br />
- Nie możesz ignorować faktu, że nie żyje, Jamie...<br />
- Youssef! - krzyknęłam. - Po prostu przestańmy o tym gad...<br />
Przerwałam słysząc jak otwierają się drzwi frontowe.Wrócili z polowania. Rzuciłam to co robiłam i pobiegłam do korytarza, w którym już obaj stali.<br />
- Jak poszło polow...<br />
- Strasznie zmarzłem - Harry mi przerwał i wydął wargi. Podszedł do mnie i ciasno oplótł mnie ramionami. Na początku byłam lekko zaskoczona, ale po chwili odwzajemniłam uścisk i odetchnęłam.<br />
- Dogadywaliście się z moim tatą?<br />
Delikatnie pokręcił głową i wtulił głowę w moją szyję.<br />
- On zabija zwierzęta.<br />
- O to chodzi w polowaniu - mruknęłam pocieszająco, odsuwając się i patrząc na niego zdezorientowanym wzrokiem. - Wiedziałeś o tym, prawda?<br />
- Nie płakałbym, gdybym wiedział - warknął.<br />
Zacisnęłam wargi, założyłam ręce i spuściła wzrok na podłogę, nie chcąc pokazać uśmiechu cisnącego mi się na usta.<br />
- Płakałeś? - zapytałam, próbując się nie uśmiechać.<br />
- No...<br />
- Jamie! Kolacja gotowa! - Youssef nam przerwał, a my oboje zwróciliśmy głowy w kierunku, z którego dochodził jego głos.<br />
- Masz na myśli kolację, którą <i>ja</i> ugotowałam? - zapytałam z sarkazmem, po czym chwyciłam Harry'ego za rękę i pociągnęłam za sobą do kuchni.<br />
Mój ojciec i brat stali obok makaronu i sosu, wpatrując się w nie podejrzliwie.<br />
- Po prostu idźcie usiąść, przyniosę wam.<br />
- Potrzebujesz pomocy? - słodko mruknął Harry, stojąc obok mnie.<br />
- Dam sobie radę - zapewniłam go z uśmiechem, ale tak naprawdę chciałam przewrócić oczami. Nie potrzebuje pomocy z każdej najprostszej czynności. - Idź do stołu i na mnie poczekaj.<br />
Wszyscy opuścili kuchnię, a ja zaczęłam przygotowywać sztućce i inne rzeczy. Przeszukałam szafki w poszukiwaniu misek, kiedy nagle jedna z półek przykuła moją uwagę. Była pełna leków, które mój tata trzymał na wszelki wypadek. Gdy tylko je ujrzałam, przypomniałam sobie, że leki Harry'ego zostały w domu.<br />
Przyjrzałam się bliżej jednemu z opakowań, które od razu rzuciło mi się w oczy. To były tabletki podobne do tych, które brał Harry (a raczej do tych, które ja mu dawałam). Wahałam się, czy zauważyłby, gdybym dorzuciła mu kilka do jedzenia.<br />
Ogarnęło mnie poczucie winy, gdy wysypałam na dłoń dwie pastylki i skruszyłam je. Gdy nałożyłam już makaron do misek, wrzuciłam lek do jednej z nich i rozmieszałam. By ukryć to co właśnie zrobiłam swojemu chłopakowi uśmiechnęłam się szeroko. Wzięłam miski i weszłam do jadalni.<br />
Upewniłam się, że Harry dostanie odpowiednią porcję i zajęłam miejsce przy stole.<br />
<i>To przecież dla jego dobra.</i><br />
Spojrzałam na niego z ciepłym uśmiechem, gdy on brał do ręki łyżkę. Nagle wyślizgnęła się mu ona z palców i upadła na podłogę. Przełknął ślinę z zakłopotaniem, mruknął ciche "przepraszam" i podniósł ją.<br />
- Pójdę wziąć drugą.<br />
- Nonsens - odezwał się ojciec, kręcąc głową. - Podłoga jest czyta, po prostu wytrzyj łyżkę serwetką.<br />
Harry spojrzał na mnie nerwowo, a jego dłonie zaczęły się trząść.<br />
- Ale ona była n-na podłodze.<br />
Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem i po chwili w końcu zrozumiałam o co mu chodzi.<br />
- Weź moją, Harry.<br />
Odetchnął z ulgą i wziął ją ode mnie z wdzięcznym spojrzeniem.<br />
- Dziękuje.<br />
- Masz OCD czy coś? - Youssef zażartował.<br />
- Tak, ale nie mogę brać na to leków... Na wszelki wypadek, żeby nie prze... - nagle przerwał uświadamiając sobie co mówi.<br />
Spojrzałam na niego z przerażeniem, a on zakrył usta dłonią ze strachem.<br />
- Żebyś co? - mój ojciec zapytał, patrząc na niego podejrzliwie.<br />
Harry znów spojrzał na mnie szukając pomocy, ale nie miałam żadnych pomysłów.<br />
Wspaniale, po prostu wspaniale. Zaraz wszystkiego się dowiedzą...<br />
- Uhh... - wyjąkał panicznie i szybko zamrugał. - Żebym nie brał ich, skoro nie są mi właściwie potrzebne. Bo to nie jest, aż tak poważne, prawda Jamie?<br />
Wzdrygnęłam się na jego wzmiankę o mnie.<br />
- Nie, nie jest. Czasem nawet zapominam, że to masz.<br />
Mój ojciec wydawał się być już spokojny po tych wyjaśnieniach. Resztę kolacji zjedliśmy już bez rozmów o chorobach Harry'ego. Czułam się okropnie, gdy zjadał ostatnie kawałki makaronu, wiedząc co w nim było.<br />
Zaoferowałam, że posprzątam ze stołu, podczas gdy oni poszli do salonu oglądać telewizję. Cieszyłam się, że Harry zaczął wychodzić ze swojej skorupy i jakoś dogadywał się z moim bratem i ojcem. Chciałam, żeby się zaprzyjaźnili, albo przynajmniej nie stali się dla siebie wrogami w ciągu tych kilku dni.<br />
Udało mi się zanieść wszystkie miski do kuchni i wstawić je do zlewu. Skrzywiłam się odkręcając kran, miałam już dość prac domowych na dziś.<br />
- Daj, ja to zrobię - usłyszałam zachrypnięty głos mojego ojca.<br />
Z wdzięcznością odsunęłam się od naczyń.<br />
- Dzięki.<br />
Ojciec nagle zamilkł, jego wzrok skupił się na czymś stojącym na blacie. Nie wiedziałam o co mu chodzi, dopóki się nie odezwał.<br />
- Kto ruszał moje leki?<br />
Przełknęłam ślinę ze strachem.<br />
- Musiały wypaść, kiedy szukałam misek, przepraszam - wzruszyłam ramionami i niewinnym wzrokiem spojrzałam na jego twarz. <i>Nie wyglądało to dobrze.</i><br />
- Dzięki Bogu - mruknął. - Już się bałem, że je wzięłaś.<br />
Nagle poczułam suchość w ustach i ogarniający mnie strach.<br />
- D-Dlaczego? Są mocne?<br />
- O tak, mogę je brać tylko przed snem - powiedział, sprawiając że mój żołądek zaczął się skręcać ze strachu. - Dwadzieścia minut i staję się po nich otwartą księgą. Paplam o wszystkim. Jakbym był na haju.<br />
- Skąd wiesz jak to jest być na haju? Nie mówisz mi o czymś? - sztucznie się zaśmiałam zmieniając temat, ale tak naprawdę zaczynałam się poważnie martwić. Dałam mojemu chłopakowi leki, po których może zrobić z siebie kompletnego głupka.<br />
- Hej, twój staruszek może i był kiedyś szalony, ale nigdy nie robi niczego tak lekkomyślnego.<br />
Tylko lekko się zaśmiałam, po czym zostawiłam go w kuchni samego. Od razu poszłam do salonu sprawdzić co z Harrym.<br />
Youssef wpatrywał się w Harry'ego, gdy weszłam do pomieszczenia sprawiając, że byłam coraz bardziej przerażona.<br />
- Dobrze się czujesz? - zapytałam, siadając obok Harry'ego.<br />
- Nigdy nie czułem się lepiej - szybko odpowiedział, trochę bardziej energicznie niż zwykle.<br />
- Myślę, że powinniśmy iść już spać, żeby móc wstać jutro wcześniej - zasugerowałam mu z szeroko otwartymi oczami, próbując dać mu wskazówkę, że coś było nie tak. Jakimś sposobem, nie zrozumiał mojej ukrytej wiadomości.<br />
- Za chwilę, Jamie - mruknął z ciepłym uśmiechem sprawiając, że zaczynałam wierzyć, że wszystko będzie dobrze.<br />
- Więc... Jamie opowiadała ci kiedykolwiek o mnie? - Youssef zapytał z ciekawości, a Harry wzruszył ramionami.<br />
- Chyba nie - mruknął i wydął wargi, zanim jego oczy się zaświeciły. - Właściwie pamiętam jak raz o tobie wspomniała.<br />
Wpatrywałam się w niego, mając nadzieję, że nie powie niczego czego nie powinien mówić.<br />
- Opowiedziała mi tą historię, że kiedy miałeś trzynaście lat - zaczął i się cicho zaśmiał.<br />
<i>Kurwa, nie. Pamiętam jak mu to opowiadałam, po tym jak miał ten mokry sen... Przecież powiedziałam to tylko, żeby poprawić mu humor... Kurwa. </i><br />
- Wbiegłeś do jej pokoju płacząc, bo miałeś erek...<br />
- Okej, Harry - zaśmiałam się, zakrywając mu usta dłonią w pół słowa, jednak Youssef już wyglądał na wściekłego. Wiedział, że Harry wie.<br />
- Opowiedziałaś mu tą historię?! - krzyknął na mnie ze złością, a jego oczy płonęły wściekłością.<br />
- Nie złość się na Jamie, miała naprawdę dobry powód, by to opowiedzieć - odezwał się Harry i wiedziałam, że muszę go natychmiast zabrać na górę, inaczej zacznie mówić o tym jak pieprzył moją nogę przez sen.<br />
- Co to za powód?<br />
- Miałem....<br />
- Idziemy do łóżka - warknęłam, ciągnąc go za rękę. Dzięki Bogu tata dalej był w kuchni, inaczej wpadł by w szał, gdyby zobaczył zachowanie Harry'ego.<br />
- Nie jestem zmęczony.<br />
- Tak, jesteś - kłóciłam się, ciągnąc go za sobą. - Dobranoc, Youssef. Do zobaczenia w Wigilijny poranek.<br />
Poprowadziłam Harry'ego na górę. Nie miałam prawa być na niego zła, skoro to była moja wina, ale byłam. I to bardzo. Musiałam to jakoś przetrwać.<br />
Weszliśmy do naszej sypialni w ciszy. Harry podszedł spokojnie do łóżka.<br />
- Spędzałem miło czas zanim kazałaś mi iść do łóżka. Kim jesteś? Moją matką?<br />
Zignorowałam jego pytanie i intensywnie się w niego wpatrywałam, zastanawiając się co siedzi w jego głowie.<br />
- Jamie, nienawidzę kiedy tak na mnie patrzysz. To sprawia, że czuję się jakbym zrobił coś złego.<br />
- Nie zrobiłeś nic złego - zapewniłam go, kręcąc głową i przebrałam się w piżamę.<br />
W pokoju panowała dziwna atmosfera. Kiedy nakładałam na siebie za dużą koszulkę czułam jak mnie obserwuje.<br />
Okazało się być to prawdą. Odwróciłam się od szafy i ujrzałam go wpatrującego się we mnie posępnie. Chciałam się zapytać dlaczego wyglądał na przygnębionego, ale sam się odezwał.<br />
- Twoja mama umarła, prawda?<br />
Czemu nagle przyszło mu to do głowy? Czy to było tak oczywiste? Nie mogła nawet wymyślić żadnej innej odpowiedzi niż zwyczajne "tak". Chociaż nawet to brzmiało niewłaściwie.<br />
- Umarła.<br />
Musiałam pamiętać, że Harry był pod wpływem leków i nic co powie nie będzie odpowiednie lub miłe.<br />
Usiadł na łóżku i spojrzał na pościel. Chciałam wiedzieć o czym myślał.<br />
- Co się dzieje, Harry? - zapytałam, klękając przy nim.<br />
- Nie wiem - szepnął. - Nie wiem jak to wyjaśnić.<br />
- Jak się czujesz?<br />
Wzruszył ramionami i mruknął.<br />
- Okropnie.<br />
- Dlaczego? - wpatrywałam się w niego, czując jak ogarnia mnie lęk.<br />
Nasz spojrzenia się spotkały, a on wydął wargi.<br />
- Posłuchaj, Jamie. Mam dwie wspaniałe rzeczy, które trzymają mnie przy życiu... Jedną z nich jesteś ty, a drugą - nadzieja, że kiedyś odnajdę moją mamę. Ale ty mnie masz tej nadziei. To strasznie smutne.<br />
Mój oddech stał się ciężki, nie byłam w stanie się odezwać. Uświadomił mi coś, czego nie chciałam wiedzieć.<br />
Chciałam starego Harry'ego z powrotem, nie tego, który mówi wszystko co myśli.<br />
- Nie płacz, Jamie - szepnął, a ja dopiero wtedy zauważyłam, że faktycznie płaczę. Przyciągnął mnie do siebie i położyliśmy się do łóżka, po czym przykrył nas kołdrą.<br />
- Harry... Obiecuje, że zobaczysz ją ponownie - wybełkotałam, chociaż podświadomie wiedziałam, że to raczej nigdy się nie wydarzy. - Zrobię wszystko co w mojej mocy.<br />
- Ja też spróbuję porozmawiać z twoją mamą, jeśli będzie tego chciała - mruknął, po czym lekko się zaśmiał.<br />
Nagle mój uśmiech zniknął.<br />
Musiałam się dowiedzieć co do cholery miał przez to na myśli.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jest tu ktoś jeszcze???</div>
<div style="text-align: center;">
POGADAJMY!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Po pierwsze: wywiad z Louisem i Liamem dla DDTVN</div>
<div style="text-align: center;">
Jak wrażenia? ^^</div>
<div style="text-align: center;">
Jak dla mnie trochę krótki, ale najważniejsze, że był! :)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Po drugie: w poniedziałek premiera FOUR</div>
<div style="text-align: center;">
Słuchaliście już, czy (((tak jak ja))) czekacie? ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Po trzecie: Czy ktoś jeszcze jara się nowa płyta Taylor Swift???</div>
<div style="text-align: center;">
Dzisiaj przesłuchałam ją z jakieś 5razy. </div>
<div style="text-align: center;">
Harry miał rację, świetne są te piosenki xD</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i po czwarte!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://zglowamiwchmurach.blogspot.com/" target="_blank"><span style="font-size: large;">http://zglowamiwchmurach.blogspot.com/</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Moje koleżanki prowadzą <b>bloga o książkach i filmach</b>!</div>
<div style="text-align: center;">
Dodam, że ja też <b>nalezę do ekipy</b>, chociaż jak do tej pory za duże nie zrobiłam xD</div>
<div style="text-align: center;">
Znajdziecie tam <b>recenzje</b>, <b>TAGi</b>, a wkrótce także <b>powtórki do matury z polskiego</b>! ;)</div>
<div style="text-align: center;">
Zapraszam i zachęcam do zaobserwowania ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
(((#selfprmo moja recenzja "Hopeless" ----> <a href="http://zglowamiwchmurach.blogspot.com/2014/11/6-wiara-w-kamstwo-atwiejsza-od.html" target="_blank"><<KLIK>></a>)))</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Okej! To chyba tyle!</div>
<div style="text-align: center;">
Do napisania ;)</div>
<div style="text-align: center;">
xxPaula</div>
Unknownnoreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-47452706925789793142014-11-11T18:56:00.002+01:002014-11-11T18:56:44.570+01:00Rozdział 60<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Cicho
zaczęłam wspinać się po schodach. Zatrzymałam się na ostatnim
stopniu i ostrożnie rozejrzałam się wokół siebie, dostrzegając
mój stary pokój. Odetchnęłam, przygotowując się na każdą reakcję Harry'ego. Było zbyt nieprzewidywalny, nie wiedziałam jak się teraz zachowa. Zaczęłam stawiać małe kroki
wzdłuż podestu, aż zbliżyłam się do mojej sypialni. Uniosłam
dłoń do drzwi, ale zawahałam się czy powinnam zapukać czy nie.
Zdecydowałam się po prostu wejść i zachowywać się jakby nic się
nie stało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Kiedy
weszłam zauważyłam go cicho stojącego obok mojej szafy i
wieszającego moje ubrania na wieszakach. Na moment spojrzał na mnie, zanim powrócił do tego co go zajmowało, kompletnie ignorując
moją obecność. Zachowywał się jakby nigdy nic nie usłyszał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Hej –
wyszeptałam powoli podchodząc do niego, nim spojrzałam na to co
miał na sobie – Pozbądźmy się tego – łagodnie wymamrotałam
do niego i ściągnęłam z niego za duży sweter, obserwując
jak wlepiał we mnie wzrok, kiedy pozbyłam się go z jego ciała –
Twoje imię to nie Halford.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Zraniony
spojrzał na mnie, wydymając miękkie wargi, zanim słabo wzruszył ramionami. Otworzył usta z zamiarem odezwania się, ale przerwałam
mu owijając go ramionami. Oparłam głowę ma jego ramieniu i
zostawiłam delikatny pocałunek na jego odsłoniętej szyi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Przepraszam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Pociągnął
nosem, ale usiłował to ukryć przez lekki kaszel. Po chwili, jego ramiona owinęły się komfortowo wokół mojej tali. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">- </span>Nie
wiem o czym mówisz...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiem, że słyszałeś, Harry. Widziałam cię – wyszeptałam do niego
delikatnie lecz stanowczo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Wypuścił
długi oddech kiedy skonfrontowałam go z tym i mogłam poczuć jego
głowę kręcącą w zaprzeczeniu, zanim przytulił mnie mocniej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po
prostu nie wiem co powinienem zrobić, aby mnie polubili.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Jedyną
rzeczą jaką mogłam w tym momencie zrobić było pocieszenie go,
mimo tego, że miałam ochotę zejść z powrotem na dół i
przemówić mojemu ojcu do rozumu. Ale to nic by nam nie dało, Harry
nie cierpiał kłótni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
musisz nic robić, po prostu bądź sobą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Bycie
mną bawi ich – jęknął dramatyzując i schował twarz w moją
szyję.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Nie chciałam
w ogóle tego robić, ale jeżeli to jest to co uszczęśliwiłoby
Harry'ego, wtedy muszę to zrobić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jeśli
chcesz możemy wyjechać teraz...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Te słowa
jedynie sprawiły, że uścisnął mnie mocniej i potrząsnął
głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie ma
mowy. Nie zrobimy tego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Harry,
wiem, że cię pokochają. Tylko muszą do ciebie przywyknąć –
zapewniłam go z uśmiechem, kiedy odsunęłam głowę od jego
ramienia. Spojrzał na mnie oblizując wargi z niepewnością.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Przyzwyczaić
się do mnie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Muszą
cię poznać - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem – Po kilku
dniach, będą kochać cię równie mocno co ja.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Uśmiechnął
się na te słowa, ukazując dołeczki w policzkach, zanim spojrzał
na moje wydęte usta.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- I jak
długo to potrwa?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Nie
odpowiedziałam na to pytanie, bo byłam zachwycona jego zbliżającymi
się ustami. Nie zajęło to długo nim przycisnął je delikatnie do
moich. Jego ręce na mojej tali powoli podjechały w górę i stanęły
na klatce piersiowej, gdy pogłębił pocałunek. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Przerwało
nam czyjeś chrząknięcie z korytarza. Natychmiast odsunęłam się
od Harry'ego i szybko się odwróciłam, aby zobaczyć mojego ojca
stojącego nieruchomo z grobową miną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Skończyliście?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Odkaszlnęłam
cichutko i uniosłam dłoń do policzka usiłując ukryć jak mocno
się rumieniłam. Nie wyglądał w sumie na bardzo zadowolonego, ale
teraz w ogóle o to nie dbałam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
sądzę, że to najlepszy moment...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chciałbym
tylko porozmawiać z Harrym – powiedział srogo z kamienną
twarzą. Odwróciłam się do Harry'ego, który wyglądał zarówno
na zaskoczonego co przestraszonego, ale wciąż jedynie potakiwał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Słuchaj,
dzieciaku. Przepraszam, że tego słuchałeś – zaczął
sprawiając, że moje oczy się rozszerzyły. Nie spodziewałam się,
że kiedykolwiek usłyszę go przepraszającego – Powinienem
pomyśleć, zanim otworzę usta.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- I...? -
uśmiechnęłam się szeroko w tym momencie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Mój tata
spojrzał na mnie zdezorientowany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- I...
myślę, że jesteś w porządku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- I...? -
powtórzyłam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- I... -
zamilknął zanim spojrzał na mnie jeszcze raz – Lubię cię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co w
nim lubisz? - zapytałam podekscytowana. Wywrócił oczami, zanim
wzruszył ramionami. Byłam pewna, że Harry próbował powstrzymać
cisnący się na twarz uśmiech.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Znam go
od pięciu minut – westchnął niezręcznie – Jeżeli to pomoże
to wolę imię Harry niż Halford.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">W tym
momencie Harry nie mógł już się powstrzymać i uśmiechnął się
krzyżując ramiona. Próbował to ukryć drgając nosem bardzo
często, ale to było zbyt oczywiste.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wolałbym
być nazywany Harry.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- W
porządku, cieszy mnie to – tata niezręcznie się zaśmiał, zanim
odwrócił się do wyjścia – Wychodzę na godzinę, będę
polował.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- W
Wigilię? - zapytałam go zszokowana i skrzyżowałam ramiona w
rozczarowaniu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
tylko godzina – zaznaczył. Ale to nie było to co chciałam
usłyszeć. Prawdopodobnie musiałam go puścić, może mogłam coś na tym ugrać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dlaczego
nie weźmiesz ze sobą Harry'ego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Nagle dwie
głowy odwróciły się do mnie. Jedna pełna konsternacji, a druga
wściekła. Zaskakujące, że Harry był tym, który spoglądał na
mnie z wściekłością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak,
wydaje mi się, że przydałby mi się ktoś do pomocy z
załadowaniem jelenia na ciężarówkę – tata po prostu wzruszył
ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. Zaczął iść w
kierunku wyjścia, a Harry spojrzał na mnie z wściekłością w
oczach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Otrząsnął
się z szoku i podążył za moim tatą bez śladu entuzjazmu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
mówisz o prawdziwym jeleniu, prawda?<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;">~</span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;"><b>*Harry's POV*</b></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>- </b>Kluczem
do polowania jest to, że musisz mieć na oku swoją zdobycz –
tata Jamie powiedział cicho i powoli uklęknął za dużym głazem
w ciemniejącym lesie. Byłem cicho przez cały czas, który z nim
spędziłem, bo bałem się, że powiem coś czego nie powinienem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chodź
tutaj dzieciaku. Kucnij, bo cię zobaczy – syknął, spoglądając
na mnie zanim szybko dołączyłem do niego na ziemi – Podaj mi
torbę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Natychmiast
zrzuciłem ciężar z moich pleców i podałem my dużą czarną
torbę. Kiedy w niej grzebał, rzuciłem okiem na to co było przed
nami. Czerwony jeleń.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Bądź
naprawdę cicho, dzieciaku. Nie chcemy go spłoszyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Byłem
posłuszny jego rozkazowi i pozostawałem cicho, nie żebym do tej pory dużo gadał. Ten jeleń wyglądał pięknie i majestatycznie,
miałem ochotę wskoczyć na jego grzbiet i odjechać w las. To
byłoby coś.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Upewnijmy
się, że mam cel na muszce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Odwróciłem
głowę aby sprawdzić jego słowa, ale zamiast tego napotkałem lufę
przed moją twarzą. Pozwoliłem sobie krzyknąć w przestrachu i
potknąłem się do tyłu dla bezpieczeństwa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Cholera,
Halford. Spłoszyłeś go...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Masz
strzelbę? - przełknąłem ze strachem ślinę i chciałem cicho
zaszlochać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A
czym myślałeś, że mam zabić jelenia? - zapytał z wściekłością,
a ja powróciłem do klęczenia. Spojrzałem na niego i dyszałem
pozwalając sobie na uwolnienie się z szoku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chciałeś
go zabić? - krzyknąłem dramatycznie, a moje oczy rozszerzyły się
w przerażeniu – Myślałem, że puścisz go wolno!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Gdzie
w tym zabawa? - zaśmiał się z szalonym wzrokiem. Przełknąłem
ślinę, biorąc głęboki wdech i próbując przypomnieć sobie
powód, dla którego tutaj jestem. Muszę zrobić wrażenie na
rodzinie Jamie, aby mnie zaakceptowała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Uh-
tak. Gdzie w tym zabawa, tak? - próbowałem rozegrać to bezpiecznie,
ale on jedynie spojrzał gdzie indziej. Jego oczy błysnęły na
moment, kiedy patrzył w dal.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Spójrz
na to, dzieciaku. Króliki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;"><i>O
nie, nie króliki.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>- </i>Yay
– wyszeptałem, ale czułem jak ogarnia mnie panika na myśl o
tym, że mógłby zabić królika. Nie mógł tego zrobić, to
złamałoby mi serce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Załadował
strzelbę i wycelował ją w małe futrzane stworzenia poruszające
się swoją drogą przez las. Zasłoniłem dłońmi uszy i zamknąłem
oczy bojąc się tego co stanie się za moment.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Sekundy
później, wielki huk rozniósł się po lesie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Strzał
w dziesiątkę!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Wciąż
wgapiałem się w ziemię i przygryzałem wargę próbując cicho się
uspokoić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No,
dalej Halfordzie. Chodźmy sprawdzić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Moje
imię to Harry – słabo przypomniałem i ruszyłem za nim przez
gałęzie i kamienie leżące na ziemi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Nagle
się zatrzymał i spojrzałem na ziemię, aby zobaczyć martwe
zwierzę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jaka
ślicznotka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Zrobiłem
to, spojrzałem w dół. To był najpaskudniejszy widok jaki
kiedykolwiek widziałem. Żołądek wywracał mi się w poczuciu winy
i nie byłem wcale z tego dumny. Mój oddech raptownie stał się
cięższy, ale obiecałem sobie, że nie zrobię tego- ale moje
emocje mnie pokonały.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wszystko
w porządku, Harry?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;"><i>W
końcu zapamiętał moje imię.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak,
w porządku – skłamałem, kręcąc nosem i zamknąłem oczy, aby
ukryć przed sobą widok, jaki miałem pod nogami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Płaczesz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Potrząsnąłem
głową wciąż zaciskając powieki, ale po chwili je otworzyłem,
aby ujrzeć ojca Jamie spoglądającego za mnie z szokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po
prostu daj mi chwilę – mruknąłem czując jak oczy wypełniają
mi się łzami. To nie mogło się stać. Nie mogłem płakać przed
ojcem Jamie, to był tylko królik.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Posłuchaj,
to nie jest przyjemna rzecz, ale musisz się zahartować. Bądź
mężczyzną Harry.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>Boże,
brzmisz jak mój ojciec.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Słowa
wypłynęły w moich ust zanim mogłem przetrawić to co właśnie
powiedziałem. Czułem jak moje usta stają się mokre, jak
skwitowałem go i byłem pewien, że tata Jamie nie był
zadowolony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Prze-przepraszam...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie, to ja przepraszam. Ciągle zapominam jak kobiecy jesteś – wyszeptał,
ukazując mi jak łatwo może powiedzieć taki złośliwy komentarz
względem mnie Po chwili paniki zauważyłem jak mnie przed chwilą
nazwał, powodując u mnie mentalne wywrócenie oczami. Te kilka dni
będzie wlec się niemiłosiernie.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Chcę
tylko wrócić do Londynu</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
Anonymousnoreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-13198606647659488052014-11-02T15:01:00.001+01:002014-11-02T15:01:35.306+01:00Rozdział 59- To już ostatnia?<br />
- Tak, ostatnia - Harry mruknął chwytając dwie torby, kiedy ja niosłam jeszcze jedną. - Jamie, daj ja to poniosę.<br />
Zmarszczyłam brwi.<br />
- Przecież niesiesz już dwie.<br />
Jęknął z wysiłku, próbując niczego nie upuścić.<br />
- Wiem, ale wtedy będę wyglądał... - przerwał i wziął dramatyczny wdech, idąc w moim kierunku. - Wtedy będę wyglądał bardziej męsko.<br />
Gdy to powiedział wyglądał akurat mniej męsko niż kiedykolwiek. Przerażonym wzrokiem przyglądał się otoczeniu.<br />
- Jezu... Jesteśmy w lesie.<br />
Rozejrzałam się po tym malowniczym krajobrazie. Byłam wychowywana w otoczeniu drzew i natury. Mój ojciec jest naprawdę twardym facetem, często polował na jelenie czy zające. Próbowałam go przekonać by przestał, jednak on mówił, że to "sport".<br />
- Moi rodzice sami zbudowali ten dom - mruknęłam do niego.<br />
- Rodzice? Myślałem, że masz tylko ojca - powiedział zdezorientowany, unosząc brwi.<br />
- Tak.<br />
- W takim razie, gdzie jest twoja mam...<br />
Przerwałam mu w pół zdania dość brutalnie rzucając mu moją torbę. Ku mojemu zaskoczeniu - złapał ją. Nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się, patrząc jak Harry niosąc już dwie duże torby, próbuje jakoś utrzymać trzecią z prezentami, którą właśnie mu dałam. To było słodkie, że próbował mi zaimponować, ale jeśli chciał, by mój tata go zaakceptował, to musiał postarać się dużo bardziej. Cztery miesiące zajęło mu oswojenie się z faktem, że wyjechałam do college'u, więc nawet ciężko było mi wyobrazić sobie jak długo zajmie mu przyjęcie tego, że mam chłopaka.<br />
- Nie zapukamy? - Harry zapytał zmartwiony, gdy otwierałam frontowe drzwi domu. Ja wzruszyłam tylko ramionami, pokręciłam głową i weszłam do środka. Słyszałam jak Harry głośno przełyka ślinę, zanim zrobił to co ja.<br />
- Tato! Youssef! - krzyknęłam głośno i usłyszałam jak chłopak za mną wzdycha stawiając torby na podłogę.<br />
- Jamie, oni mnie znienawidzą.<br />
Przewróciłam oczami i stanęłam twarzą do Harry'ego. Stał niekomfortowo w swoim czerwonym swetrze i przygryzał wargę... Nie mogłam brać go na poważnie, kiedy wyglądał tak słodko!<br />
- Będą tobą zachwyceni - skłamałam. Znałam mojego ojca, on nigdy nie polubił żadnego z moich chłopaków.<br />
- Idziemy! - niski zachrypnięty głos mi odpowiedział. To zdecydowanie był mój tata.<br />
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam te dwie bliskie mi osoby w korytarzu. Ojciec wciąż wyglądał dokładnie tak samo - wysoki i dobrze zbudowany. Jego blada skóra pokryta zmarszczkami i krótkie siwe włosy sprawiały, że nie wyglądał już tak młodo. W końcu miał już pięćdziesiąt lat.<br />
Przeniosłam wzrok na mojego młodszego brata, a mój uśmiech stał się jeszcze większy, gdy przypomniałam sobie jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Jego skóra była ciemna, tak samo jak jego krótkie falowane włosy. Ludzie brali nas za bliźnięta, z czego Youssef zawsze się cieszył.<br />
- Jamie! - krzyknęli obaj, a ja rzuciłam się by ich uściskać. Uściskałam ich mocno, wspominając czasy kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem. Już dawno nie było mnie w domu.<br />
W końcu przypomniałam sobie jak niezręcznie musi czuć się teraz Harry stojąc samotnie za mną. Szybko oderwałam się od rodziny i stanęłam obok niego.<br />
- Tato, to jes...<br />
- Ta, znam jego imię, już mi mówiłaś - powiedział szorstko sprawiając, że chwyciłam Harry'ego za rękę i ledwie powstrzymałam się przed powiedzeniem, że ojciec jest taki dla wszystkich. Potrafił zachowywać się naprawdę nieuprzejmie.<br />
- W-Wesołych świąt - Harry powiedział z wahaniem. Na szczęście tym razem nie wyciągnął noża i nie zaczął nikomu grozić śmiercią. Nie chciałabym kolejny raz tego przechodzić...<br />
- Więc... To ty jesteś powodem, dla którego Jamie nie mogła przyjechać sama na RODZINNE święto? - zapytał unosząc brwi.<br />
Harry głośno przełknął ślinę ze strachem i próbował odpowiedzieć.<br />
- J-Ja...<br />
- On tylko żartuje, Jamie. Tata i ja jesteśmy uh... szczęśliwi, że masz chłopaka - ogłosił mój brat, czym mnie zaskoczył, po czym szturchnął w ramię ojca, który próbował zmusić się do uśmiechu - Prawda?<br />
- Chodźcie do salonu, mam niespodziankę.<br />
Przewróciłam oczami, gdy zignorował pytanie Youssefa i ruszyłam za nim. Wszyscy byliśmy ciekawi co to było. Znając tatę, było to coś co kompletnie odizoluje od nas Harry'ego. Szkoda, że nie wiedział jaki on jest, i że każdy obraźliwy żart przyjmuje bardzo do serca.<br />
Weszliśmy do staromodnie urządzonego salonu, a ojciec kazał nam usiąść na sofie. Harry siedział obok mnie i posłał mi wystraszone spojrzenie. W odpowiedzi wzięłam go za rękę i lekko ścisnęłam jego dłoń, dając mu do zrozumienia, że wszystko będzie w porządku.<br />
- Kupiłem nam swetry świąteczne z wyszytymi imionami - tata powiedział podekscytowany, po czym onieśmielająco spojrzał na Harry'ego. - Mam jeden nawet dla ciebie.<br />
Harry jakby odetchnął z ulgą na jego słowa i też lekko ścisnął moją dłoń. Po chwili każdy z nas dostał jasnozielony wełniany sweter. Mój oczywiście miał napis "Jamie". Przeniosłam wzrok na Harry'ego, jednak on wyglądał na skonsternowanego. Patrzył na sweter ze zmarszczonymi brwiami.<br />
- Harry, coś nie tak?<br />
Nie musiał nic mówić, gdy odwrócił prezent napisem w moją stronę.<br />
- <i>On myśli, że nazywam się Halford </i>- szepnął.<br />
Właśnie miałam wybuchnąć i nakrzyczeć na ojca, jednak mocniejsze ściśnięcie mojej dłoni mnie powstrzymało.<br />
- Nie mów mu nic - szepnął do mnie Harry.<br />
Zignorowałam go i odwróciłam się do taty.<br />
- Tato! Serio?!<br />
- Co ja znowu zrobiłem? - powiedział defensywnym tonem unosząc ręce do góry. - Robię co mogę, żebyś ty i Halford czuli się tu dobrze!<br />
- On nie nazywa się Halford, tato! To Harry! - krzyknęłam, a Harry dawał mi znak bym przestała gładząc moją dłoń. Byłam ściekła. On zrobił to specjalnie, wiedziałam to.<br />
- J-Ja nie mam nic przeciwko, by m-mówiono na mnie Halford - Harry szepnął nerwowo.<br />
- Przepraszam, okej? Halford, Harry... Co za różnica? - mruknął ojciec, nakładając swój sweter na czerwoną koszulkę polo.<br />
Ja też włożyłam sweter i próbowałam ignorować to jak mnie gryzł. Harry zdjął czerwony sweter, który mu dałam i zamienił go na zielone dużo za duże ubranie. Widziałam, że czuje się dziwnie i niekomfortowo, ale był zbyt uprzejmy, by cokolwiek powiedzieć.<br />
- Przepraszam, jeśli jest trochę za duży, nie wiedziałem, że jesteś taki chudy - ojciec zaśmiał się głośno, a ja poczułam jak ciało Harry'ego się napięło, więc znowu chwyciłam go za rękę.<br />
- C-Chyba powinienem zanieść gdzieś te torby - powiedział cicho, obracając się w ich stronę, ale jakby czekając na pozwolenie.<br />
- Zanieś je na górę. Drugie drzwi po prawej - tata powiedział, w końcu nie obrażając nikogo.<br />
- Pomogę ci...<br />
- Jest dorosłym facetem, Jamie. Poradzi sobie sam.<br />
Harry posłał mi ostatnie błagalne spojrzenie i powoli opuścił salon. Poczekałam, aż będzie wystarczająco daleko, zanim zaczęłam krzyczeć na ojca.<br />
Nim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on i mój brat wybuchli śmiechem. Patrzyłam na nich zdezorientowana.<br />
- Co was tak śmieszy?<br />
Oboje śmiali się w najlepsze i nie śpieszyli się z wyjaśnieniami. Siedziałam tam i zastanawiałam się o co im chodzi.<br />
- Gdzie ty do cholery go znalazłaś?<br />
Czułam jak serce mi się łamie, słysząc ich okrutne słowa, jednak nie dałam rady zrobić nic więcej niż po prostu tam siedzieć i się na nich gapić.<br />
- Co macie na myśli?<br />
- J-Ja nie m-mam nic przeciwko, b-by m-mówiono na mnie H-Halford - Youssefa wyjąkał, a mój ojciec znów zaczął się śmiać.<br />
- Nie mogę uwierzyć, że bałem się, że on złamie ci serce - powiedział mój tata, gdy trochę się uspokoił. - Co za kretyn.<br />
Skrzyżowałam ramiona i spuściłam wzrok na podłogę. Bolało mnie to. Harry naprawdę próbował im zaimponować.<br />
- Jesteście okropni.<br />
- Rozchmurz się Jamie. Tylko się śmiejemy - odezwał się Youssef.<br />
To wcale nie było śmieszne. To było okrutne.<br />
- Harry cały ranek martwił się przed spotkaniem z wami - powiedziałam smutno. - Próbował się wam przypodobać.<br />
- Jak do tej pory nie bardzo mu to wychodzi - mruknął ojciec, a mój brat dziwnie ucichł.<br />
- Bo nie jest taki twardy i odważny jak ty? Jezu, tato... Nie każdy musi być pozbawionym uczyć starym face...<br />
- Bo nie jest wystarczająco dobry! - przerwał mi.<br />
Miałam ochotę wstać i po prostu wyjść. Jakim cudem Harry nie jest wystarczająco dobry? Nie można go tak oceniać, kiedy zna się go od dwóch minut.<br />
- To szokujące jak bardzo można się mylić oceniając innych - szepnęłam.<br />
Harry był najmilszą, najbardziej kochającą osobą jaką kiedykolwiek spotkałam...<br />
- Daj mu szansę - odezwał się Youssef, zaskakując zarówno mnie jak i ojca. - Tak jak Jamie powiedziała, on naprawdę się stara ci zaimponować...<br />
- Dam mu szansę, ale on jest jakimś głupim dziwakiem...<br />
- Okej, przestań z tymi wyzwiskami...<br />
Nagle przerwałam słysząc gwałtowny wdech w drzwiach. Odwróciłam głowę i dostrzegłam brązowe loki<br />
Harry'ego znikające za ścianą. Po chwili zaskrzypiały schody informując mnie o tym, że wrócił na górę. Jęknęłam i zakryłam twarz dłońmi.<br />
<i>On wszystko słyszał.</i><br />
Wstałam i spojrzałam na ojca.<br />
- Twoja niewyparzona gęba to główny powód dla którego nigdy cię nie odwiedzam.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
______________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jestem chora! Yaaay... -.-</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co myślicie o tym rozdziale?</div>
<div style="text-align: center;">
Mi osobiście cały ten motyw z wizyta u ojca Jamie nie bardzo się podobał.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No, ale nawet jeśli podzielacie moje zdanie to wierzcie mi warto czytać dalej, bo do końca coraz bliżej, a końcówka zaskoczy was wszystkich! </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Komentujcie proszę ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
xxPaula</div>
<br />Unknownnoreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-72574334956752664822014-10-26T21:09:00.002+01:002014-10-26T21:13:31.501+01:00Rozdział 58<b>*nastepnego dnia*</b><br />
<br />
- Tak bardzo się cieszę, że w końcu się zgadzamy.<br />
Długie, przepastne ramiona Harry'ego owinęły się wokół mojej tali, a jego usta musnęły moje ucho, zanim odsunął się ode mnie, aby zapakować ostatnią z walizek do mojego auta. Czułam jak żołądek wywracał mi się w poczuciu winy, kiedy nerwowo podeszłam do niego i słabo się uśmiechnęłam. Była Wigilia, więc planowaliśmy za niedługo wyjeżdżać do mojego taty.<br />
- Ugh, jakie ubrania zapakowałeś? - zaledwie się uśmiechnęłam zanim udało mi się zwrócić jego uwagę. Zauważyłam, że ma na sobie znajomy czarny T-shirt, brązowe buty i obcisłe jeansy.<br />
Spojrzał na mnie pytająco zanim odchylił na bok głowę.<br />
- Zapakowałem trzy pary czarnych jeansów i pasujące koszulki, czemu pytasz?<br />
Nieśmiało przełknęłam ślinę na wieść o jego doborze ubrań. Nie chodzi o to, że nie lubię tego jak się ubiera, tylko nigdy nie widziałam go w innym kolorze niż czarny. Jednym z prezentów jakie mu kupiłam był czerwony wełniany sweter. Przecież to nie będzie przestępstwo jeżeli dam mu go wcześniej.<br />
- Zanim wyjedziemy chciałabym żebyś otworzył jeden z twoich prezentów - powiedziałam do niego z podekscytowaniem ukrywającym fakt, że chciałam żeby w jego garderobie było więcej kolorów niż jeden. Jego brwi uniosły się z zaskoczenia i radości, ale po chwili z rozczarowaniem skrzyżował ramiona.<br />
- <i>Jeden</i> z moich prezentów? Jamie, kupiłaś więcej niż jeden?-<br />
- Ten jeden nie jest<i> tak</i> fajny - mruknęłam i zerknęłam na bagażnik auta. Moje nogi niezgrabnie przemieściły się na tył i zaczęłam szukać mojej torby z prezentami. W końcu go znalazłam. Wystarczająco szybko poczułam ciepło ciała Harry'ego, kiedy wtykał nos do bagażnika.<br />
Szybko zatrzasnęłam klapę i uśmiechnęłam się szeroko, ochoczo wręczając mu prezent. Wyglądał na podekscytowanego kiedy zaczął powoli odwijać papier. Spoglądał zdezorientowany na pakunek zanim pozbył się całego papieru. Na całe szczęście, uśmiech nie schodził z jego twarzy kiedy rozłożył go i szybko przyłożył do siebie.<br />
- Kupiłaś mi sweter?<br />
Uśmiechnęłam się zażenowana.<br />
- Tak, ale obiecuję, mam też coś lepszego-<br />
- Jak go wybrałaś? - zaśmiał się niedowierzając i szybko przełożył go przez głowę i zaplątał się kiedy usiłował znaleźć wejścia do rękawów - To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem.<br />
- To tylko sweter - wymamrotałam usiłując ukryć mój uśmiech. Był taki wdzięczny za najbanalniejsze rzeczy.<br />
- Jest mi teraz tak ciepło - zachichotał zaraz kiedy dumnie założył sweter, nawet wykonał mały piruet aby zaprezentować swoje nowe ubranie, ale oczywiście zrobił to w żartach - Dziękuję za to.<br />
- Dla ciebie wszystko - odparłam rozbawiona.<br />
- Dałbym ci wcześniej prezent, ale mam tylko jeden - powiedział niewinnie wydymając wargi, ale nie było dla mnie ważne co mi kupił. Chciałam tylko mieć go teraz dla siebie.<br />
- W porządku, Harry. Uh- - spojrzałam ostatni raz na auto i w kierunku mieszkania - Mamy wszystko?<br />
Harry z rezerwą wzruszył ramionami<br />
- Wydaje mi się, że tak. Poczekaj, masz swoją strzykawkę?<br />
Niezręcznie skinęłam głową na jego pytanie.<br />
- Tak, jest w mojej torbie. Harry, wiesz, że biorę ja tylko na wszel-<br />
- Rozumiem. Jeżeli bym powiedział lub zrobił coś, czego normalnie bym nie zrobił, po prostu... po prostu to zrób - wyszeptał zażenowany. Potrzebował nie martwić się o nic, bo wtedy ja też zacznę się martwić.<br />
- Chodźmy. Przed nami trzy godziny drogi.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~</div>
<br />
- Harry... Zostaw tą. Nie... Harry, okej...zostaw tą. Harry! Wybierz piosenkę!<br />
Harry jęknął i kontynuował przełączanie każdej kolejnej piosenki w radiu. To było jakby nienawidził każdej jednej możliwej piosenki.<br />
Nagle się zatrzymał kiedy zaczął lecieć kawałek dubstepu.<br />
- Co to do cholery jest?<br />
Zachichotałam zanim wzruszyłam ramionami, wciąż nie spuszczając wzroku z drogi i kontynuując jazdę. Jechaliśmy już około dwóch i pół godziny. Dotychczas zatrzymaliśmy się dwa razy, bo Harry musiał iść do toalety. Cały czas pił z kartonu ten głupi sok pomarańczowy. Słowo daję, gdzieś w nim żyło małe dziecko.<br />
- Znam tą piosenkę - Harry powiedział zaskoczony po tym jak przełączył na kolejną radiostację. Chętnie spróbowałam posłuchać, ale Harry spróbował przypomnieć sobie słowa, co czyniło niemożliwym słuchanie.<br />
- Co to jest?<br />
- Nie pamiętam, ale wiem, że znałem to kiedy byłem młodszy - wymamrotał, a ja w końcu dostałam szansę na posłuchanie piosenki. Oh, znałam ją. To była klasyka. <br />
- To Madonna - uśmiechnęłam się pod nosem na wieść, że Harry lubi tego słuchać. Ale jeżeli to uwolni jego wspomnienie z dzieciństwa, więc niech będzie.<br />
- You here with me, it's like a dream - wypowiedział słowa piosenki zanim zachichotał - Wciąż pamiętam sowa.<br />
- Just like a deram, you are what you seem - śpiewałam razem z piosenką, dość okropnie jeśli mam mówić szczerze, ale to było tylko dla zabawy. Uśmiechnęłam się i odwróciłam głowę do Harry'ego, który spoglądał na mnie z dyskomfortem i cały się spiął. Wyglądał jakby zjadł coś kwaśnego i usiłował jakoś to przełknąć.<br />
- Nie śpiewaj - wyszeptał - To sprawia, że czuję się niekomfortowo.<br />
Zamrugałam kilka razy i próbowałam pogodzić się z jego słowami i wciąż się uśmiechałam. Cicho westchnęłam zanim wróciłam wzrokiem na drogę i chciałam nie czuć się tak zraniona jak powinnam.<br />
- Out of the sky, I close my eyes. Heaven help me - zaśpiewał głośno w pewnością siebie. Nie wiedziałam co zrobić, moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. <i>Jasny gwint. Harry potrafi śpiewać?</i><br />
- Słodko - westchnęłam, nie pokazując wprost jak mi to zaimponowało i wciąż wgapiałam się w to co było przede mną.<br />
- Nie chcę brzmieć na zarozumiałego, czy coś w tym rodzaju, ale moja mama mówiła mi, że mam głos anioła - wymruczał z uśmiechem. Boże, był teraz tak trochę przemądrzały. Po pierwsze, mówi mi, żebym przestała śpiewać, bo to zabija nastrój. A teraz przechwala się swoim głosem? Był trochę arogancki, jak na mój gust. Ale tak szczerze, nie chciałam żeby skończył. Nigdy się niczym nie chwalił, miło było słuchać go mówiącego o sobie pozytywnie.<br />
- Powinieneś zostać piosenkarzem - zażartowałam, ale prawdopodobnie mógłby, jeśliby tylko chciał. Właściwie, jeśliby tylko miał pewność siebie.<br />
- Nie ma mowy. Wszystko zrobiłbym źle i to byłaby... to byłaby katastrofa - zakpił z siebie, tak jak myślałam. Myśl o Harry'm koncertującym na całym świecie była śmieszna.<br />
- Może ty i Zayn stworzylibyście zespół albo coś w tym stylu - zażartowałam i pozwoliłam chichotowi ulecieć z moich ust.<br />
- Możesz sobie wyobrazić mnie i Zayna w boy bandzie? - zaśmiał się ze mną powodując, że mój wzrok zatracił się w odległości przede mną i Harry zrobił to samo.<br />
- Raczej nie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~</div>
<br />
Około pół godziny później, Harry siedział nerwowo obok mnie i byliśmy ekstremalnie blisko domu mojego taty. Wiedziałam, że chciałby w tym momencie wrócić do domu, ale po trzech godzinach jazdy nie było opcji, żebym zawróciła.<br />
- Pamiętaj, Harry - powiedziałam powoli - Jesteś moim chłopakiem i pracujemy razem. Nie jesteś pacjentem i jesteś kompletnie wolny od zaburzeń psychicznych.<br />
Spojrzał na mnie z rozczarowaniem i zaskoczeniem malującym się na twarzy. Momentalnie odwróciłam się z powrotem z niepokojem.<br />
- Nie lubisz faktu, że mam zaburzenia?<br />
Czułam jak łamie mi się serce kiedy mówił takie bzdury. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.<br />
Moja dłoń obniżyła się łagodnie, spojrzałam na niego krótko. Wyglądał na urażonego i nie chętnego do wysłuchania mojej odpowiedzi.<br />
- Nie chciałabym ciebie w żaden inny sposób niż teraz. Nie chcę tylko, żeby mój tata i brat byli zaskoczeni tym, że umawiam się z kimś, kogo normalnie bym leczyła.<br />
- Myślę, że lepiej żebyś powiedziała im prawdę.<br />
Wywróciłam oczami na jego słowa.<br />
- Ostatnio kiedy powiedziałam komuś prawdę prawie mnie zwolnili.<br />
- Po prostu myślę, że twój tata byłby odrobinę bardziej tolerancyjny, niż ludzie z którymi pracujesz - wymamrotał zamyślony zanim wzruszył ramionami. Z wahaniem przygryzł wargę - Zrozumiałby.<br />
- Nie znasz mojego taty.<br />
- Jeżeli jest takim uparciuchem jak ty to cieszę się, że nie znam - spojrzał na mnie krótko. Boże, co ostatnio ze wszystkimi się dzieje? Tak bardzo jak Harry usiłował mi dogryźć, tak bardzo usiłowałam powstrzymać się od śmiechu - Dlaczego się śmiejesz?<br />
- Wszyscy nazywają mnie uparciuchem - jęknęłam sprawiając, że grymas na twarzy Harry'ego zamienił się w uśmiech - Chcę tylko cię chronić.<br />
- Wiem, Jamie. I robisz to doskonale, ale nie jesteś moją mamą - westchnął i zapatrzył się za okno - Ostatnio dużo o niej myślę.<br />
- Dlaczego? Martwi cię coś? - spojrzałam na niego zanim szybko zerknęłam do tyłu. Nagle się zasmucił, musiało mocno na niego wpływać to, że nie mógł spędzić z nią Świąt.<br />
- Chciałbym tylko, żeby tu była i zobaczyła o ile szczęśliwszy teraz jestem - wyszeptał. - Wiem, że było sporo nieprzyjemnych spraw, ale jest lepiej niż było.<br />
Złapałam go za rękę i poczułam ciepło w sercu. Niesamowite, jak szybko nasza rozmowa mogła ulec zmianie.<br />
Stałam się odrobinę niecierpliwa, kiedy zobaczyłam z daleka dom mojego taty wprawiający mnie w zaniepokojenie na sam widok.<br />
- Widzisz ten dom, o tam? To tam się zatrzymamy.<br />
- O Boże. To tak blisko. Jamie, myślisz, że to źle, że nic dla nich nie mam? - nerwowo zapytał i głośno przełknął ślinę. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi.<br />
- Nie bierz sobie tego do serca, ale oni prawdopodobnie też nic dla ciebie nie mają.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_______________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
meaningless.: TO MAMY ROZDZIAŁ!!! </div>
<div style="text-align: center;">
Przepraszam was, że zajęło to troszkę dłużej niż planowałam. </div>
<div style="text-align: center;">
Więc wypadało by mi się przedstawić, prawda? Nazywam się Monika, ale lepiej gdybyście zwracali się do mnie Rozalka, bo... ugh, nie lubię swojego pierwszego imienia. Jestem w 1. licealnej, mat-fiz-chem dwujęzyczny, i to chyba tyle z części informacyjnej. Oczywiście należę do najlepszych fandomów świata aka Directioners i 5SOSfamily.</div>
<div style="text-align: center;">
A korzystając z okazji chciałabym zaprosić każdego z was do mojego autorskiego ff:</div>
<div style="text-align: center;">
http://saved-fanfiction.blogspot.com/</div>
<div style="text-align: center;">
i współtworzonego z koleżanką </div>
<div style="text-align: center;">
http://the-king-and-his-boy.blogspot.com/ (fanfiction o Larrym, jeżeli tego nie akceptujecie - nie czytajcie)</div>
<div style="text-align: center;">
Oczywiście możecie mnie znaleźć na twitterze: @live_less ale to chyba już wiecie, prawda? </div>
<div style="text-align: center;">
PS. Steal My Girl wymiata, zgadzacie się? A najlepsza jest małpka :)))</div>
Anonymousnoreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-31918474759505942892014-10-19T12:48:00.001+02:002014-10-19T12:48:25.905+02:00Rozdział 57Moja dłoń była delikatnie wpleciona w jego wilgotne włosy, gdy jego głowa spoczywała na moich kolanach. Leżał w poprzek łóżka, a ja siedziałam na brzegu, służąc mu jako poduszka. Gdybym tam nie siedziała jego głowa zwisałaby z łóżka. Uznałam, że należy mu się jak najwięcej wygody po tym co się dziś stało.<br />
Ktoś mocno zapukał do drzwi mojego mieszkania. Chciałam wstać, ale nie chciałam wykonywać gwałtownych ruchów ze względu na Harry'ego. Lekko odkaszlnęłam i z wahaniem krzyknęłam:<br />
- Otwarte!<br />
Mój wzrok uważnie wpatrywał się w drzwi sypialni. Miałam nadzieję, że to Zayn zaraz przez nie wejdzie. Zadzwoniłam do niego jakieś pół godziny wcześniej, prosząc o pomoc. Wkrótce odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam jego twarz. Ku mojemu zaskoczeniu, wciąż miał na sobie kitel.<br />
- Dlaczego tu jestem? - zapytał cicho, a ja po chwili przewróciłam oczami uświadamiając sobie czemu szepcze.<br />
- Harry nie śpi - mruknęłam zmęczona i spojrzałam na jego spokojnie zamknięte oczy. - Musiałam go uśpić.<br />
Wyraz twarzy Zayna momentalnie się zmienił. Z niedowierzania uniósł brwi.<br />
- Jezu Chryste - westchnął, a ciało Harry'ego w tym momencie minimalnie drgnęło. - Co on zrobił?<br />
Wzięłam głęboki wdech zastanawiając się, czy powinnam mu powiedzieć. Nie chciałam mówić o tym jak niebezpieczny był, bo wtedy Zayn zacząłby gadać o tym jak nieodpowiedzialna i okropna jestem, że w ogóle się z nim związałam.<br />
Pewnie myślicie, że przez tyle czasu przyzwyczaił się do tego, ale nie.<br />
Chciałabym móc pomóc Harry'emu sama, ale nie mogłam. Wiedziałam, że muszę powiedzieć Zaynowi prawdę. Po prostu będę musiała jakoś znieść jego wykład...<br />
- Zayn, ja po prostu... Ja... nigdy w życiu się tak nie bałam...<br />
- <i>Znów </i>oszalał, prawda? - uśmiechnął się półgębkiem, chociaż to był najmniej odpowiedni na to moment. Wiedział, że miał rację. - Co ja ci o nim mówiłem?<br />
- Proszę, po prostu pomóż mi go wyleczyć - powiedziałam przeciągle sfrustrowana tym jak toczyła się ta rozmowa.<br />
Zayn zaczął dramatycznie chodzić w ta i z powrotem po pokoju sprawiając, że denerwowałam się jeszcze bardziej. Nagle się zatrzymał i spojrzał mi prosto w oczy.<br />
- Leki mu nie pomogą. Nie na te gło...<br />
- Proszę, nie mów o głosach... - jęknęłam zmęczona i spojrzałam na chłopaka śpiącego na moich kolanach.<br />
- Harry mówił, że każdy głos ma swoje ciało - zaczął powoli, patrząc na mnie uważnie z lekkim strachem. - Myślę, że on staje się ich ciałem.<br />
Dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, a ja delikatnie pokręciłam głowa.<br />
- On ma schizofrenię...<br />
- Ja też je słyszałem! - kłócił się ze mną. - Dlaczego mi nie wierzysz?<br />
- Bo rozmawiam z ludźmi chorymi na schizofrenię codziennie, Zayn! - krzyknęłam. - Wiem jak potrafią manipulować innymi!<br />
Zayn zaśmiał się gorzko z niedowierzaniem, a po chwili pokręcił głową. Patrzył na mnie podejrzliwie z uniesionymi brwiami, sprawiając, że zaczynałam czuć się niekomfortowo.<br />
- Wiesz... Myślę, że mi wierzysz. Ale nie potrafisz się do tego przyznać. <br />
Poczułam ulgę na te słowa. Chciałam mu udowodnić jak bardzo się mylił.<br />
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałam.<br />
- To proste - powiedział. - Boisz się, że twój mały niewinny chłopak może być <i>czymś</i> innym.<br />
Przygryzłam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Po pierwsze, zdecydowanie wiedziałam. że Harry nie jest niewinny po tym co wydarzyło się dzisiaj. Chciałam mu o tym opowiedzieć. Może wtedy będzie miał coś naprawdę ważnego do powiedzenia. Bo to było głupie. Może i był terapeutą, ale nie mógł używać tych swoich bzdurnych sztuczek na mnie.<br />
- Wróciłam do domu i znalazłam go jedzącego surowe mięso na podłodze w kuchni. To oczywiście było chwilę przed tym jak groził mi z nożem w ręku. No, ale nie ważne, nie przejmuj się, może po prostu miałam halucynacje. Przecież on jest zbyt niewinny by zrobić coś takiego, prawda?<br />
Zayn gwałtownie wziął wdech i usiadł na brzegu łóżka, po czym przeczesał włosy dłońmi w geście desperacji.<br />
- Powinnaś powiedzieć mi o tym wcześniej. Niektórzy schizofe...<br />
- Posłuchaj. Wiem, że masz swoje poglądy, a ja mam swoje, ale musimy odsunąć to wszystko na bok i spróbować mu pomóc...<br />
- Jedyne co może mu teraz pomóc to egzorcyzm - powiedział stanowczo.<br />
Spojrzałam na niego zrezygnowana. Byłam już zmęczona tymi jego głupimi żartami. Jednak tym razem, wyglądał bardzo poważnie.<br />
- O mój Boże. Ty nie żartujesz...<br />
- Naprawdę... Znam kolesia, który siedzi w takich rzeczach - mruknął cicho, jakby to nie było nic nadzwyczajnego.<br />
Czułam się jakby to wszystko był jeden wielki żart, i nic nie mogłam na to poradzić. Egzorcyzmy przecież dzieją się tylko w filmach, nie w prawdziwym życiu.<br />
- Nie obchodzi mnie kogo znasz, Harry nie potrzebuje egzorcyzmu.<br />
- Posłuchaj mnie kurwa choć przez chwilę! Czemu do cholery jesteś taka uparta?! - warknął na mnie, a ja szerzej otworzyłam oczy niedowierzając. W sumie to się tego spodziewałam.<br />
- Okej, powiedz jaki masz pla...<br />
Przerwałam w pół zdania, gdy usłyszałam cichy pomruk dochodzą z ust Harry'ego.<br />
<i>Cholera, budził się.</i><br />
- Jamie... - szepnął, otwierając jedno oko, a ja szykowałam się na wielką kłótnię. Ostatnio kiedy był przytomny krzyczał na mnie...<br />
- Jak ci się spało? - zapytałam słodkim głosem, próbując brzmieć tak niewinnie jak tylko się dało. On uśmiechnął się ciepło, po czym skinął głową.<br />
- Świetnie.<br />
- Harry, jak się czujesz? - Zayn zapytał, sprawiając, że chłopak otworzył szerzej oczy, podniósł głowę z moich kolan i odwrócił się gwałtownie w jego kierunku.<br />
- Co ty tu robi... - nagle przerwał i zamknął oczy. Wyglądał jakby poczuł jakiś ból, bo na jego twarzy pojawił się grymas.<br />
- Harry?<br />
Zignorował mnie, objął swoja głowę rękami i usiadł. Miał skrzyżowane nogi, ale i tak było widać, że się trzęsie.<br />
-<i> Oni</i> tu są - szepnął, a ja nie wiedziałam, czy chodzi mu o mnie i Zayna czy o głosy. Tak czy inaczej, zaczynałam się bać.<br />
- Dalej, Harry... Powiedz im, żeby odeszły - Zayn powiedział, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. Wydawał się być zaintrygowany zachowaniem Harry'ego.<br />
- Co się dzie...<br />
- Nie spodoba im się to - mruknął cicho i odchylił głowę do tylu, a ja czekałam aż otworzy oczy.<br />
- Powiedz im to, Harry - Zayn powiedział stanowczo, gdy wpatrywał się w niego niecierpliwie. Na krótką chwilę spojrzał na mnie, jakby oczekiwał, że coś powiem, ale ja nie miałam, żadnych pomysłów.<br />
Przygryzłam wargę, nie do końca pewna czy powinnam się odezwać. Delikatnie położyłam dłoń na nodze Harry'ego i wzięłam głęboki wdech.<br />
- Powiedz im, Harry.<br />
On nagle wyrwał się z transu. Spojrzał na mnie z szokowanym wyrazem twarzy, jego oczy były szeroko otwarte, a brwi uniesione.<br />
- Ty... Ty mi wierzysz?<br />
Przełknęłam głośno ślinę ze strachu, momentalnie żałując, moich słów, gdy on wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem i nadzieją. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, ale sposób w jaki Zayn na mnie patrzył... Wiedziałam, że tym razem nie ma już odwrotu.<br />
- Oczywiście, że tak, Harry.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
________________________________________</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Hej, hej! </div>
<div style="text-align: center;">
Wróciłam! :)</div>
<div style="text-align: center;">
Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie znienawidziłyście za to, że tak długo nie było rozdziałów xD</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jak już wiecie znalazłam pomoc, więc teraz rozdziały powinny znów pojawiać się jakoś raz w tygodniu.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i mam do was wielką prośbę!</div>
<div style="text-align: center;">
Jeszcze przed wakacjami baaardzo dużo osób czytało <i><b>"Crazed."</b></i> Przez moje długie przerwy wiele z nich przestało. Chciałabym to naprawić, bo uważam, że to opowiadanie naprawdę zasługuje, na to by być popularne na całym świecie! (( <b>#teamCrazed</b> forever ♥))</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Tak więc byłabym wdzięczna, gdybyście twittnęły coś o <b style="font-style: italic;">"Crazed."</b>, poleciły je koleżankom, albo może przekonały dawnych czytelników do powrotu! :)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Dziękuję za każdą pomoc i za to, że czytacie <3</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
xxPaula</div>
Unknownnoreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-54607911766191945202014-10-14T13:52:00.002+02:002014-10-14T13:52:40.083+02:00Rozdział 56<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Przetłumaczony przez <a href="https://twitter.com/live_less" target="_blank">@live_less</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
Dziękuje ;*</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
______________________________________________---</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Głośno przełknęłam ślinę, kiedy zaczęłam ostrożnie stawiać
małe kroki w kierunku klęczącego na kuchennej podłodze chłopaka. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->H-Harry...?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Niepewnie i powoli kucałam, a on ignorował moje wołania.
Jego wzrok był wbity w podłogę, gdy obserwowałam jak przeżuwa krwisty kawałek
surowego steku. Czułam się jakbym miała knebel w ustach na jego widok z krowią
krwią spływającą po jego bladej twarzy na kafelkową podłogę. Nie chciałam nawet
się zastanawiać nad tym co złego działo się z nim w tym momencie. Wszystko co
wiedziałam to to, że byłam przerażona, bardzo przerażona.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l1 level1 lfo2; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Harry – wyszeptałam ponownie błagalnym głosem
kładąc dłoń na jego nodze, po czym ostrożnie przejechałam palcem po jego skórze.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Głośno wciągnął powietrze i odsunął się od mojego dotyku.
Spojrzał na mnie z przerażeniem, gdy surowy stek wysunął się z jego,
zamkniętych teraz, ust i uderzył o podłogę. Wyglądał na podejrzliwego i
zaszokowanego, i było to jakby prawie mnie nie rozpoznawał. Nie mogłam zrobić
nic tylko ciężko oddychać, kiedy wpatrywał się we mnie z, wydawałoby się,
ciekawością.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l2 level1 lfo3; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Wy-wystraszyłem cię?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Bezwiednie przełknęłam ślinę zanim rozszerzyłam z obawą oczy
spoglądając na niego. Żołądek wywracał mi się ze strachu. Wszystko na co
potrafiłam się zdobyć to proste skinienie głową. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Jego spięte ramiona opadły i wbił swój wzrok w podłogę.
Uniósł dłoń do twarzy i wytarł jej tyłem brodę, jednak wciąż miał krew wokół
ust. Niedługo potem jego głowa zaczęła powoli się unosić z diabelskim
uśmieszkiem na twarzy. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l3 level1 lfo4; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Nie winę cię.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">W krótkim momencie złapał za uchwyt drzwi lodówki i
figlarnie zatrzasnął je pozbywając się jedynego źródła światła, i zostawiając
mnie w egipskich ciemnościach. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l4 level1 lfo5; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Harry! - krzyknęłam ze strachem niepewnie
wyciągając przed siebie drżące ręce, szukając jakiegokolwiek osiągalnego
uchwytu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Słyszałam go jak przemieszcza się, a złowrogie pomruki i
chichoty wydobywały się spomiędzy jego ust. Cicho modliłam się o bezpieczeństwo.
Nie mogłam w tym momencie myśleć o tym, że niestabilny psychicznie chłopak
stracił rozum, a ja tkwię w ciemnościach, gdy on gdzieś tam się czai. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Pozostawałam kompletnie nieruchomo, musiałam rozeznać się w
otoczeniu. Miałam nadzieję, że dostrzegę
coś, czego będę mogła się chwycić. Zostałam przez niego oślepiona i nie
wiedziałam czy on czuł to samo. Coś
podpowiadało mi, że nawet, gdy byłam niewidoczna, on doskonale wiedział gdzie
byłam.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Moje serce stanęło kiedy usłyszałam ostre wycie ocieranych o
siebie kawałków metalu. Próbowałam nie wydawać z siebie żadnych dźwięków, by rozpoznać
co to za hałas. Wydawało mi się, że to może dźwięk ocierających się o siebie sztućcy.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że to czego on szukał był kuchenny nóż.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l5 level1 lfo6; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Jamie... - rozległ się podstępny głos,
sprawiający, że kompletnie się uciszyłam i uważnie słuchałam jego słów – Czy
muszę sam cię znaleźć?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: -18.0pt;">
<span style="font-family: inherit;">Ze strachu przygryzłam wargę i
zakładając cicho ramiona, po czym położyłam dłoń na ustach aby powstrzymać
odruch krzyku.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.75pt; mso-list: l5 level1 lfo6; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Przestań się bawić kochanie, chcę tylko...
porozmawiać.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: -.75pt; text-indent: -18.0pt;">
<span style="font-family: inherit;">Ponownie
potrząsnęłam głową usiłując powstrzymać łzy przerażenia. Musiałam w tym
momencie od niego uciec i zadzwonić do szpitala. Miałam gdzieś to czy przez to
stracę pracę. Musiałam go zawieźć w bezpieczne miejsce.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: -18.0pt;">
<span style="font-family: inherit;">Nagle zaśmiał się głęboko do
siebie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt; mso-list: l5 level1 lfo6; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: -18.0pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Widzę moim małym okiem coś na literę...*</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Moje usta otworzyły się w przerażeniu zanim poczułam silną
dłoń na moim ramieniu, co spowodowało że krzyknęłam. Zostałam podciągnięta z
podłogi i pewnie popchnięta w poprzek lady. Czułam chłodny oddech uderzający
mnie w twarz kiedy oddychał szorstko naprzeciwko mnie. Robiłam co w mojej mocy
by nie zwymiotować na ohydny odór krowiej krwi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 34.5pt; mso-list: l5 level1 lfo6; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Znalazłem cię.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.75pt;">
<span style="font-family: inherit;">Mój oddech przyspieszył kiedy
doświadczyłam uczucia zimnej stali cicho ocierającej się o skórę na mojej
szczęce. Zastygłam w bezruchu jednocześnie ze strachu i podejrzliwości. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo6; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 36.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Jaka ładna buzia…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.75pt;">
<span style="font-family: inherit;">Odetchnęłam z ulgą kiedy tylko
nóż opuścił moją skórę, jednak metal został zastąpiony jego lodowatymi pełnymi
ustami. Odrażający odór wypłynął na moje wargi kiedy mocno przyciskał złączył
nasze usta. Nasze klatki piersiowe się
zetknęły, gdy mruczał przy mnie. Jego język wszedł do moich ust, a ja cicho
modliłam się aby to się skończyło zanim wypełnię jego usta wymiocinami. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo6; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 36.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Hm – jęknął z satysfakcją powoli wycofując się
ode mnie, a ja odwróciłam głowę usiłując zrobić co w mojej mocy by nie musieć
wdychać smrodu gnijącej krwi. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo6; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 36.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Proszę, przestań – błagalnie wyszeptałam do
niego.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Spotkałam się z gęstą ciszą, ale chwilę później słyszałam go
mruczącego do siebie w ociąganiu zanim się odezwał.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l5 level1 lfo6; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Chcę najpierw zagrać w pewną grę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Poskromiłam swój strach i pozwoliłam sobie na głęboki wdech
w celu uspokojenia siebie. Powoli przełknęłam ślinę, zamknęłam na chwilę oczy,
zanim zdecydowałam się odezwać.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 34.5pt; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Jaką grę?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Jego złowieszczy śmiech dał się usłyszeć jeszcze raz.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 33.75pt; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Lubisz „chowanego”?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 34.5pt; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Uwielbiam – skłamałam. Powiedziałabym teraz
wszystko żeby tylko zdobyć aprobatę Harry'ego. Nie miałam innych pomysłów.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 34.5pt; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Okej, kochanie. Ty liczysz, ja się schowam –
wyszeptał podekscytowany i minął mnie. Wiedziałam, że był w tym jakiś podstęp,
definitywnie coś planował.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Odetchnęłam, zaczęłam planować jak się z tego wydostać.
Jedyną rzeczą jaką mogłam zrobić było szukanie w ciemnościach dookoła mnie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 33.0pt; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Raz... dwa... - zaczęłam liczyć jeszcze raz
wyciągając przed siebie ręce, ale znowu nie złapałam niczego – Trzy...
cztery... pięć..</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Sięgnęłam za siebie, moja ręka rozłożyła się na ścianie i
spróbowałam znaleźć coś pomocnego.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 31.5pt; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Sześć... siedem...</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 30.75pt;">
<span style="font-family: inherit;">Nagle moja dłoń napotkała na
wyłącznik światła. Powodując u mnie modlitwy do Boga za ocalenie mnie. Zebrałam
myśli i przemyślałam to. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 30.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Osiem... dziewięć... dziesięć.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 30.75pt;">
<span style="font-family: inherit;">Przełączyłam włącznik
uświadamiając sobie, że wcześniej stałam obok mojej kuchenki. Zwróciłam myśli
do ważniejszej sprawy, ostrożnie rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu śmiercionośnego
chłopaka z nożem kuchennym.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 30.75pt;">
<span style="font-family: inherit;">Nie było go w zasięgu wzroku, co
dało mi jedyną sensowną opcję do wyboru. Musiałam mu podać środek uspokajający.
Drżącymi rękami odnalazłam moją szafkę z lekami w poszukiwaniu Ketaminy, którą
zawsze przechowywałam na nagłe wypadki. Po obejrzeniu 'Szóstego zmysłu' zawsze
miałam paranoję na punkcie tego, że włamie się do mnie jeden z moich pacjentów.
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Wzięłam dawkę i igłę, i nie tracąc czasu umieściłam Ketaminę
w strzykawce.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 33.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Co ty do cholery myślisz, że zrobisz? </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 33.75pt;">
<span style="font-family: inherit;">Zszokowana wciągnęłam powietrze,
szybko odwróciłam się i napotkałam na nóż kuchenny Harry'ego wycelowany we
mnie. Położyłam strzykawkę za sobą czyniąc ją niewidoczną dla niego.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 33.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Harry, uspokój się...</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 33.75pt;">
<span style="font-family: inherit;">Zrobiłam krok do przodu
powodując u niego panikę. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 33.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Zrób jeszcze jeden krok, a pożałujesz –
powiedział wyciągając nóż w moim kierunku. Przygryzłam wargę biorąc głęboki
oddech, zanim postawiłam kolejny krok. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 33.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Nie skrzywdzisz mnie – wyszeptałam do niego – To
nie jesteś ty i wiesz o tym.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 33.75pt;">
<span style="font-family: inherit;">Miałam właśnie zrobić kolejny
krok, ale kierunek noża nagle się zmienił i odwrócił go do siebie – dokładnie
naprzeciwko jego szyi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 33.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->I wiem, że ty też mnie nie skrzywdzisz –
ostrzegł wpatrując się w moje stopy, które były teraz przyklejone do podłogi.
Miał rację, nie mogłam ryzykować, że skrzywdzi sam siebie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 33.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Proszę nie rób nic głu..</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo7; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 33.75pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Ile razy będziesz jeszcze powtarzać tą kwestię?
- powiedział sarkastycznie – Pieprzysz to samo za każdym razem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Spojrzałam na niego z przerażeniem. Nie byłam w stanie w
pełni skupić się na jego słowach kiedy nóż był na jego szyi i strzykawka za
moimi plecami.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Skończyły mi się pomysły na to co powiedzieć po
pierwszych trzech razach, kiedy ratowałam ci życie. To chyba mogłabym policzyć
jako czwarty…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Oh, nie uratujesz mnie tym razem – nerwowo
zachichotał z niedowierzaniem, sprawiając, że mój żołądek wywrócił się ze
strachu i złości.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->I co się stanie kiedy umrzesz Harry? - nagle
powiedziałam śmiało lub może tylko dlatego, że byłam już zmęczona – Naprawdę
myślisz, że wtedy będzie lepiej?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Nie tam gdzie idę – wyszeptał do siebie.
Usiłowałam zignorować jego słowa, ale zaczęły mnie nawiedzać. O co mu chodziło
to mówiąc?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Więc odłóż nóż. Nie sądzę, że mogę ci powiedzieć
cokolwiek więcej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->A co jeżeli nie odłożę? - wymamrotał.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Co myślisz, że się stanie? Umrzesz. I wiem, że
głęboko w środku nie chcesz tego.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;">Spojrzał na mnie podejrzliwie, a
nóż powoli odsunął się od jego skóry. Trzymał go jeszcze przez chwilę, po czym
jego wzrok złagodniał i upuścił nóż na podłogę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Przepraszam.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Chodź tu – wyciągnęłam lewą rękę, ściskając jego
rękę i przyciągnęłam go do siebie. Jego twarz wcisnęła się w moje ramię. Nie
ważne jak perfekcyjny był ten moment, musiałam zrobić to co konieczne. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;">Odetchnęłam zanim uniosłam moją
prawą rękę szybko wbijając strzykawkę w jego szyję po czym nie tracąc czasu na wpuściłam
dawkę leku do jego żył. Harry uciekł z mojego uścisku patrząc na mnie z
rozczarowaniem, całkowicie wyniszczony emocjonalnie. Jego oczy zrobiły się
wilgotne.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Zaufałem ci! - wykrzyknął gniewnie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;">- Zaufałem ci! - powtórzył, ale słabiej próbując
uciec ode mnie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Zaufa-...zaufałem... - słabo wymamrotał kiedy jego
ciało zaczął zwalniać swoje akcje.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo8; tab-stops: list 36.0pt; text-indent: 34.5pt;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: inherit;">-<span style="font-size: 7pt;">
</span><!--[endif]-->Chodź, pójdziemy do łóżka – próbowałam nie
martwić go i wyrzuciłam jego poprzednie słowa z mojej głowy. Objęłam go w tali,
i ciągnęłam mojej sypialni. Tracił szybko przytomność, musiałam ułożyć go w
wygodnej pozycji zanim upadnie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;">Przyciągnęłam go do mojego łóżka
delikatnie wciągając go na materac. Westchnął z wycieńczenia. Leżał tak
kompletnie bez życia a ja patrzyłam jak zasypia. Nie wiedziałam jak długo będę
musiała się z tym wszystkim mierzyć.</span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;">To było popieprzone, prawda? Nie ważne jak źle z nim będzie. Jest we mnie
coś, co zawsze będzie chciało go coraz bardziej. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;">__________________________________________</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;">Jak wam się podoba rozdział przetłumaczony przez <a href="https://twitter.com/live_less" target="_blank">@live_less</a> ?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 34.5pt;">
Podziękujmy jej wszyscy, bo tłumaczenie to naprawę nie prosta robota! :)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 34.5pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 34.5pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
Unknownnoreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-75940312600215142892014-09-28T16:57:00.001+02:002014-09-28T16:57:08.205+02:00Potrzebuje pomocy...<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">T</span><span style="font-family: inherit;">en blog naprawdę dużo dla mnie znaczy. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Tak samo jak wy.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Gdy go założyłam, nie sądziłam, że dotrwam nawet do dziesiątego rozdziału, jednak jakimś cudem, między innymi dzięki wam, mamy ich tu już 55.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Naprawdę chce doprowadzić te tłumaczenie do końca.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Niestety sama nie dam rady.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Okazuje się, że rozszerzona fizyka jest dla mnie zdecydowanie za trudna i muszę poświęcać na jej naukę dużo więcej czasu niż bym chciała. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Przez to nie dość, że mam bardzo mało wolnego czasu, to jeszcze gdy go mam, nie mam najmniejszej ochoty brać się za tłumaczenie. Jestem po prostu na to zbyt zmęczona.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Myślę, że nie fair z mojej strony byłoby gdybym zawiesiła bloga.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: large;">Tak więc potrzebuję pomocy!</span></b></div>
<div>
<b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></b></div>
<h3 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Potrzebuję kogoś kto:</b></span></h3>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><br /></b></span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b> - dobrze zna angielski</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>- ma nadmiar wolnego czasu</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>- jest godny zaufania</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Od razu zaznaczam, że jest to <i>"praca na czas nieokreślony"</i>.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Gdy tylko uda mi się ogarnąć szkołę mam nadzieję sama wrócić do tłumaczenia na pełen etat :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<h3 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jeśli interesuje cię posada tłumacza "Crazed." to wyślij do mnie maila (xpaulinaxm@gmail.com), w którym napiszesz:</span></b></h3>
<div>
<b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- ile masz lat/w której jesteś klasie</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- czy masz jakieś doświadczenie w tłumaczeniu/pisaniu (mile widziane linki do blogów :))</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- jedna przetłumaczona strona rozdziału 56 "Crazed." <a href="http://www.wattpad.com/43114680-crazed-harry-styles-chapter-56" target="_blank">(<klik>)</a></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Uwaga! </div>
<div style="text-align: center;">
Jeśli cię wybiorę to nie oznacza to, że oddam ci tego bloga. </div>
<div style="text-align: center;">
<b>Staniesz się tymczasowym tłumaczem.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Będę cały czas obecna na blogu i będę wszystko nadzorować.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
(((zabrzmiało to trochę groźnie, ale spokojnie! Ja po prostu nie ufam ludziom i strasznie kocham tego bloga. Nie chce zatrudnić nieodpowiedniej osoby :)))</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jeśli macie jakieś pytania/ wątpliwości piszcie do mnie na maila, w komentarzach, na asku lub na twitterze.</div>
<div style="text-align: center;">
(((wszystkie linki w zakładce "Kontakt")))</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Na wasze zgłoszenia czekam do niedzieli (05.10.14r.) do godziny 15:00.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Bardzo was wszystkich przepraszam i z góry dziękuję za każdą chęć pomocy ;*</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-79344245592423056992014-09-14T16:44:00.000+02:002014-09-14T16:44:01.728+02:00Rozdział 55<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Minęły tylko dwa dni, a mi już było od tego wszystkiego niedobrze. Harry miał wszystkie efekty uboczne leków i ani trochę mu się nie polepszyło. Teraz było z nim strasznie źle. Całe dnie spędzał w łóżku, zakopany pod poduszkami i kocami. Przypominał mi Louisa w ostatnich dniach jego życia. Bałam się zostawić go chociaż na chwilę samego. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">W końcu byłam gotowa na powrót do pracy. Byłam przerażona tym co miało się wydarzyć. W sumie nawet nie wiedziałam czy dalej tam pracuje, czy jednak zostałam zwolniona. Pewnie po dziesięciu minutach ktoś zapuka do mojego gabinetu i oświadczy mi, że moja licencja terapeuty została mi odebrana... </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wzięłam głęboki wdech i skończyłam zapinać guziki bluzki. Weszłam do mojej sypialni, w której leżał Harry.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dzień dobry.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jęknął w odpowiedzi, trąc oczy, po czym rozejrzał się zdezorientowany po pokoju. Oblizał swoje suche usta i cicho ziewnął. Spojrzał na mnie i zmusił się do uśmiechu. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dzień dobry - mruknął zachrypniętym głosem. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Uklękłam przy łóżku i dotknęłam jego czerwonej skóry na ramieniu. Zmarszczyłam brwi, czując, że ma wysoką temperaturę. Zastanawiałam się jak długo będzie miał gorączkę. Za kilka dni jedziemy na święta do mojego ojca i brata.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dalej jesteś rozpalony - szepnęłam do niego spokojnie, nie chcąc go denerwować i przyłożyłam rękę do jego czoła. - Tak, masz gorączkę. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Harry tylko jęknął i przewrócił się na bok.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Muszę się napić.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Postawiłam ci wodę przy łóżku jak się obudziłam - powiedziałam z lekkim wahaniem i znalazłam dużą butelkę stojącą przy łóżku. - Proszę.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Powoli usiadł, krzywiąc się z bólu i położył rękę na piersi zakrywając swój krzyżyk. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Czuję się okropnie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Podałam mu wodę, którą przyjął z wdzięcznością i od razu zaczął ją pić dużymi łykami. Kiedy oderwał butelkę od ust odetchnął z ulgą. Spojrzał na mnie i nagle zmarszczył brwi. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ubrania do pracy?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wiedziałam, że tak będzie...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Niezręcznie odkaszlnęłam i spojrzałam przez okno, unikając kontaktu wzrokowego.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Muszę tam wrócić, Harry.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Dotknął palcami mojej dłoni zmuszając mnie bym znowu na niego spojrzała. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Co się teraz stanie?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zmarszczyłam brwi i znów odwróciłam wzrok. Jeśli zostałam zwolniona, będę musiała przeprowadzić się z powrotem do taty. To by oznaczało, że będę trzy godziny drogi od Harry'ego. Nie mogło do tego dojść, a Harry nie mógł się o tym dowiedzieć. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wszystko będzie dobrze - szepnęłam z udawanym uśmiechem. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">W jego oczach widziałam konsternacje, ale też ulgę. Wydął lekko wargi, a ja skupiłam na nich zwój wzrok. Próbowałam wymyślić jakieś powody, dlaczego miałabym go nie pocałować... Ale i tak to zrobiłam. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wplotłam dłonie w jego wilgotne loki i oblizałam usta. Nasze powieki zaczęły robić się ciężkie i zaczęło mi się przewracać w brzuchu z ekscytacji. Wiedziałam, że on wie do czego zmierzam. Przybliżyłam swoją twarz do jego i po chwili nasze wargi się zetknęły. Całowałam go delikatnie, a za razem dość brutalnie. Nasze oddechy zrobiły się cięższe, a ja jeszcze pogłębiłam pocałunek. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">W końcu oderwałam swoje usta od jego, jednak nasze twarze dalej pozostały w kontakcie. Wpatrywałam się w jego piękne zielone oczy. W końcu uświadomiłam sobie, że może mnie zarazić, ale zanim zdążyłam się od niego odsunąć nasze usta połączyły się w kolejnym gorącym pocałunku. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Powoli wspięłam się na niego tak, że teraz moje kolano znajdowało się między jego nogami. Nasze piersi się stykały. Przejechałam językiem po jego dolnej wardze. W odpowiedzi Harry seksownie jęknął i wbił swoje ciało w materac tak mocno jak tylko mógł odsuwając się ode mnie. Zaskoczona zastanawiałam się o co mu chodzi, jednak po chwili poczułam wyraźne wybrzuszenie w jego spodniach. Niezręcznie zabrałam swoje kolano z pobliża jego krocza i zaczęłam całować go dużo delikatniej. W końcu rozłączyłam nasze twarze i dostrzegłam, że jego skóra jest czerwona, a serce bije mu straszliwie szybko. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyglądał na zakłopotanego, widziałam to w jego oczach. By trochę to ukryć usiadł na łóżku.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- J-Ja...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Przepraszam - próbowałam powstrzymać śmiech. - Nie sądziłam, że ci sta...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Do zobaczenia później - uciszył mnie szybko. Widać było, że czuje się absolutnie upokorzony. Chciałam go objąć i powiedzieć mu jak bardzo kocham to jak jest taki nieśmiały i zakłopotany. Według mnie była to najsłodsza rzecz na ziemi. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Harry, ja mogłabym... Ale muszę iść do pracy - próbowałam zapewnić go, że chętnie rozwiązałabym jego mały (jednak w rzeczywistości duży) problem, tylko niestety nie miałam na to czasu. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie miałem zamiaru cię o to prosić...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wiem, Harry - uśmiechnęłam się półgębkiem, wiedząc, że tak naprawdę bardzo tego chciał. - Zaraz się spóźnię. Jeśli będziesz głodny to w lodówce są steki. Usmaż je czy coś.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nagle jego oczy otworzyły się szerzej.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Są surowe?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zmarszczyłam brwi zaskoczona jego pytaniem, zastanawiając się czemu jest tym taki zainteresowany.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Oczywiście, że tak.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">W jego oczach dostrzegłam radość? A później posłał mi prosty uśmiech.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Do zobaczenia - powiedział ponownie sprawiając, że lekko się zdziwiłam, jednak szybko dałam sobie z tym spokój. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Możliwe, że wrócę dzisiaj dość późno. Potrzebuje zrobić jak najwięcej nadgodzin. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jeśli jeszcze tam pracujesz - powiedział złośliwie, a ja spojrzałam na niego zaskoczona jego niegrzecznym komentarzem. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dzięki za przypomnienie...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyszłam z domu, mając nadzieję, że z Harrym będzie wszystko dobrze przez najbliższe godziny. Jeśli wrócę do domu, a on dalej będzie żył to uznam to za sukces. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wsiadłam do samochodu i zaczęłam coś nucić, by się trochę odstresować. W końcu wyjechałam z parkingu, i trochę szybciej niż powinnam pojechałam do pracy. Nie mogłam się spóźnić pierwszego dnia po dwutygodniowej przerwie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Pośpiesznie minęłam ciemny pechowy most, nie chcąc nawet na niego patrzeć, w obawie, że znów kogoś na nim zauważę. Nie chciałam przezywać tego po raz trzeci, więc trzymałam swój wzrok na drodze. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zaczęłam niecierpliwie stukać palcami o kierownicę. Minuty mijały zdecydowanie zbyt wolno. Wreszcie ujrzałam szpital i nie wiedziałam, czy na pewno chce do niego wracać. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nie. Oczywiście, że chciałam tam wrócić... Po prostu nie chciałam zostać zwolniona. Przez tego chłopaka prawie zrujnowałam swoje życie. Mogłam mieć tylko nadzieję, że pielęgniarka nie powiedziała nikomu o tym co się wydarzyło. W sumie, całkiem możliwe, że nie miała pojęcia co <i>naprawdę </i>się działo. Przynajmniej nie miałaby, gdyby Harry jej o tym nie powiedział. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyrwałam się z zamyślenia, gdy wjechałam na parking i pośpiesznie wysiadłam z auta. Wmusiłam na sobie lekki uśmiech i pewnym krokiem weszłam do szpitala. Jak na razie nikt nie jechał mnie wzrokiem. Nawet recepcjonistka. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Spojrzałam w dół korytarza i poczułam jak zaciska mi się żołądek. Powoli ruszyłam do mojego gabinetu, który znajdował się na samym końcu. Głowę miałam cały czas spuszczoną, bojąc się, że ktoś mnie zauważy i zapyta co tu robię. Gdy minęłam biuro Zayna westchnęłam zirytowana widząc, że jeszcze go nie ma.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">W końcu dotarłam do mojego gabinetu. Wszystko wyglądało tak jak przed moim ostatnim wyjściem stąd. Może ten dzień nie miał być aż taki zły...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zaczęłam normalnie pracę, ułożyłam nowy harmonogram wizyt moich pacjentów i pomogłam kilku z nich. Każda z sesji szła dość opornie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zayn w końcu przyszedł do pracy na popołudnie. Powiedział, że ma dzisiaj nocną zmianę. Chciałam się od niego dowiedzieć co stało się z Harrym, ale nie chciał odpowiedzieć na żadne z moich pytań. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ogólnie ten dzień wcale nie był taki wspaniały, jednak mogło być dużo gorzej. Dużo, dużo gorzej. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Postanowiłam wyjść po ostatniej sesji. Cieszyłam się, że szef nie zapukał do moich drzwi i nie wyrzucił mnie ze szpitala. To byłoby ogromne upokorzenie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Znalazłam moje volvo na parkingu i ruszyłam do domu. Była 19:00 i na dworze było już ciemno. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Bezpiecznie dotarłam do domu cały czas uśmiechając się do siebie. Ten dzień potoczył się zaskakująco dobrze. To znaczy, nie był idealny, ale byłam szczęśliwa, że mogłam wrócić do pracy. Musiałam jeszcze spotkać się z tamtą pielęgniarką i zapytać się dokładnie ile wie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Szłam po klatce z nadzieją, że z Harrym wszystko w porządku. Odepchnęłam wszystkie nieprzyjemne myśli i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu je znalazłam i otworzyłam drzwi. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Z lekkim strachem przeszłam przez salon. W mieszkaniu było ciemno, więc praktycznie nic nie widziałam. Wyciągnęłam ręce do przodu i znalazłam ścianę. Włącznik do światła był po drugiej stronie salony, ale byłam zbyt wystraszona by go znaleźć. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Harry? - zapytałam głośno. Serce zaczęło mi mocniej bić, gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nie było mnie przez dziesięć godzin i znowu go zgubiłam. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nagle znieruchomiałam, gdy usłyszałam dźwięk przypominający gryzienie czegoś i ciężki oddech z oddali. Brzmiał jak Harry i to był jedyny powód dla którego odważyłam się podążyć za tym dźwiękiem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyciągnęłam ręce przed siebie, próbując w nic nie wejść. W końcu znalazłam framugę drzwi kuchennych i dostrzegłam za nimi delikatną smugę światła. Jak po chwili odkryłam było to światło z lodówki, której drzwi były szeroko otwarte. Odgłosy jedzenia były teraz dużo głośniejsze, co oznaczało, że Harry musiał być gdzieś obok. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zatrzymałam się, gdy dostrzegłam na co pada słabe światło. Próbowałam ułożyć sobie w głowie jakieś proste wyjaśnienie tej sytuacji. Desperacko chciałam się dowiedzieć czemu widziałam przed sobą młodego mężczyznę siedzącego na podłodze nad zakrwawionym pudełkiem z surowym kawałkiem mięsa w zębach. Gdy zobaczyłam krople czerwonego płynu spływające po jego brodzie myślałam, że zwymiotuje. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">_____________________________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Strasznie przepraszam, że tak późno ;*</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-76213240367612102892014-09-02T18:58:00.001+02:002014-09-02T18:58:56.068+02:00Rozdział 54<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- O czym myślisz?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wpatrywałam się w drogę przede mną, gdy Harry zadał mi to pytanie. Byliśmy w drodze do mojego mieszkania. No bo gdzie mieliśmy jechać po tym wszystkim?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- O różnych opcjach - szepnęłam gorzko.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wiedziałam, że Harry jest niestabilny, ale nie chciałam, żeby on o tym wiedział. Nie mogłam nawet wyobrazić sobie wyrazu jego twarzy, gdybym zabrała go z powrotem do szpitala. Znienawidził by mnie na zawsze. Nie wiedziałam już co robić.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jakich opcjach? - zapytał cicho, ale byłam pewna, że wiedział o czym mówiłam.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ja... Nie wiem - westchnęłam powoli dojeżdżając do celu naszej podróży. - Musze wymyślić jakieś sposoby, żeby było z tobą lepiej. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zawahał się trochę, jakby nie wiedział co powiedzieć czy zrobić. Jego prawa ręka po chwili znalazła się na mojej nodze i zaczęła ją gładzić. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wiem, że starasz się pomóc, ale proszę odpuść. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zesztywniałam, czując jak wewnątrz płonę ze złości, musiałam się opanować.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wiem, że mogę to zrobić...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jamie, nie mam schizofrenii - odezwał się bez entuzjazmu i wzruszył ramionami. Nie wiedziałam co powiedzieć.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Okej.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zatrzymałam samochód bez ostrzeżenia sprawiając, że Harry spojrzał na mnie szeroko otwartymi z zaskoczenia oczami. Patrzyłam na aptekę, przy której staliśmy. Wzięłam kilka wdechów, po czym powoli wysiadłam. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Zaczekaj tu.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dlaczego tu jesteśmy...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zignorowałam go i wysiadłam z auta. Zamknęłam drzwi i ruszyłam do sklepu. Głęboko westchnęłam zanim podjęłam ostateczną decyzję czy chcę to zrobić. Jeśli Harry się dowie nie będzie dobrze, ale musiałam zaryzykować. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Podeszłam do lady i spojrzałam na wyglądającą na zmęczoną kobietę stojąca przede mną. Przewróciła oczami na mój widok i zmarszczyła brwi...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- W czym mogę pomóc?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nazywam się Jamie Drew, jestem terapeutką z uprawnieniami do podawania moim pacjentom leków - uśmiechnęłam się pewna siebie. Ona uniosła brew i ostrożnie zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Masz dokumenty? - zapytała zmęczonym głosem, a ja skinęłam głową i zaczęłam grzebać w torebce. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wręczyłam jej wszystkie karty i zaświadczenia, a ona chyba mi uwierzyła. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Co podać?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Potrzebuje Haloperidolu, Valproatenu i Diazepamenu - powiedziałam z lekkim trudem, upewniając się, że wiem jak działają. Harry nie będzie wiedział na co są. - O i jeszcze to - mruknęłam wskazując na paczkę tabletek do ssania na gardło.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Czemu tak długo ci to zajęło? - Harry mruknął, gdy wsiadłam z powrotem do samochodu. Zakaszlałam lekko i westchnęłam.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Szukałam tabletek na gardło - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem przeszukując torebkę. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyjęłam je i podałam Harry'emu.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Potrzebowałem ich - powiedział kaszląc i wziął jedną z tabletek do ust. - Dzięki.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie ma problemu - odetchnęłam i wolno wjechałam na drogę. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Kilka minut później dojeżdżaliśmy już do mojego mieszkania. Szybko zaparkowałam, dając Harry'emu do zrozumienia, że się spieszę. Tak na prawdę chciałam, żeby jak najszybciej wziął leki bez świadomości, że to robi. Mogli by mnie za to zamknąć w więzieniu, ale przecież Harry nie doniesie na mnie policji nawet jeśli odkryje co zrobiłam... </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Weszłam do mieszkania i obejrzałam się za siebie, by upewnić się, że Harry idzie za mną. Kurczowo trzymałam torebkę i cicho ruszyłam z nią do kuchni. On chyba poszedł do łazienki, bo nie podążył za mną, co dało mi doskonałą szansę żeby spróbować jakoś podać mu kilka pierwszych tabletek. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyjęłam Diazepam i rozejrzałam się, by mieć pewność, że Harry zaraz tu nie wejdzie. Po kryjomu wycisnęłam z opakowania dwie tabletki i wyjęłam łyżkę z szuflady. Ostrożnie zaczęłam je rozkruszać, robiąc z nich proszek. Potem chwyciłam najbliższą szklankę i wyjęłam z lodówki karton mleka. Wypełniłam nim szklane naczynie i dyskretnie dosypałam leków.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Usłyszałam zbliżające się kroki. Próbowałam zachowywać się naturalnie, gdy Harry wszedł ze zdezorientowanym wyrazem twarzy do kuchni. Nie miał już na sobie marynarki. Boże, był taki atrakcyjny...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Mleko pomaga na ból gardła - słabo się uśmiechnęłam, ale od środka zjadało mnie poczucie winy. On tylko niewinnie na mnie spojrzał sprawiając, że czułam się przez to wszystko jeszcze gorzej. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Strasznie chce mi się pić - powiedział jakby podekscytowany, sięgając po szklankę. Przechylił ją i szybko wypił. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">To co robiłam było straszne. To tak jakbym go narkotyzowała bez jego pozwolenia. Nie chciałam tego robić, ale... jakie miałam inne wyjście?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Spojrzałam na niego, gdy odstawił szklankę na blat. Oblizywał usta z niezadowoloną miną.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wszystko w porządku?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Harry wzruszył ramionami.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Było jakieś kwaśne. Nie wiem, może tylko mi się wydawało. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Szukałam w nim jakichkolwiek oznak podejrzeń, ale odetchnęłam z ulgą nie dostrzegając nic takiego. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Muszę skorzystać z łazienki. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- O-Okej - odpowiedziałam szybko, patrząc jak znika z kuchni. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jęknęłam przeciągle, chcąc jak najszybciej pozbyć się z siebie tych ubrań. Weszłam do sypialni i spojrzałam na dwuosobowe łóżko w niej stojące. Miałam nadzieję, że Harry zostanie na noc... </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Moje oczy nagle znalazły marynarkę Harry'ego leżącą na łóżku i nagle przypomniałam sobie wydarzenia, które miały miejsce tego dnia. Wyciągnął mowę, którą napisał o Louisie i o tym co naprawdę się mu przydarzyło. Nie wiedziałam czy to był tylko chory żart, żeby wystraszyć ludzi, czy mówił prawdę.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Delikatnie wzięłam w ręce marynarkę i zobaczyłam kawałek papieru schowany w kieszeni. Czułam jak zaciska mi się żołądek i głośno przełknęłam ślinę, zanim wyciągnęłam kartkę.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Co robisz?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Podskoczyłam wystraszona i szybko odłożyłam mowę do kieszeni odwróciłam się twarzą do niego. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Uh... Nic.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Patrzył na mnie skonsternowany i zrobił kilka kroków w moją stronę. Jego niezadowolona mina szybko zmieniła się w podstępny uśmieszek i po chwili objął mnie w tali, i przyciągnął do siebie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wydajesz się być dzisiaj niespokojna, to wszystko przeze mnie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Cicho się zaśmiałam, ale tak naprawdę czułam się coraz bardziej winna. Przed chwilą sama dałam mu tabletki, żeby on był bardziej spokojny... </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Pogrzeb trochę mną wstrząsnął, to wszystko - skłamałam, patrząc jak mnie uważnie obserwuje. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jesteś pewna, że wszystko z tobą w porządku?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Tak, jestem pewna, Harry - posłałam mu ciepły uśmiech. - Nie martw się o mnie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Więc ty możesz martwić się o mnie, ale ja o ciebie nie? - zaśmiał się i szeroko uśmiechnął, po czym zmarszczył brwi i mocniej przytulił. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Mogę sama zając się własnymi problemami, to moja praca. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie - wskazał na mnie palcem. - Twoją pracą jest martwienie się o pacjentów, martwienie się o ciebie to moja działka. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nie mogłam się powstrzymać i cicho zachichotałam. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wszystko w porządku, Harry... Naprawdę. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jesteś pewna, że nie potrzebujesz żadnych z moich leków? - zażartował sprawiając, że mój uśmiech zmienił się w wystraszoną i zmartwioną minę. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- C-Co?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Tylko żartuję. Nie musisz czuć się urażona, Jamie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Prawie dostałam przez niego zawału...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">________________________________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">No to jak tam pierwszy dzień w szkole?</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Bo ja szczerze mówiąc mam już dość xD</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Pierwszy dzień - pierwsza praca domowa! Ahhhh jak ja kocham liceum ♥</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jestem teraz w drugiej klasie liceum (a to najtrudniejszy rok - najwięcej nowego materiału, początek rozszerzeń itd.), wiec najprawdopodobniej będę miała jeszcze większy zapieprz niż w tamtym roku :)))</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">No ale nie bójcie się! Nie opuszczę was!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Mój plan minimum na ten rok szkolny to jeden rozdział tygodniowo. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Mam nadzieję, że dam radę :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">A no i mam takie pytanie.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Od jak dawna czytacie już to tłumaczenie? :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">(Mam na myśli mniej więcej od którego rozdziału ;))</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jest tu jeszcze ktoś, kto wytrzymał ze mną od grudnia? xD</span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
Unknownnoreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-69039464459420705902014-08-25T15:02:00.002+02:002014-08-25T15:02:04.823+02:00Rozdział 53<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Zabierzcie go stąd! - ktoś krzyknął unosząc ręce do góry.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jak sobie życzysz - Harry zaśmiał się i powoli ruszył w stronę wyjścia.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nagle zatrzymał się i jego wzrok spotkał moje pełne łez oczy. Pokręciłam tylko głową rozczarowana jego zachowaniem. Widziałam w jego twarzy, że w pewien sposób żałuje. Wiedziałam, że to nie był on.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Przepraszam - powiedział bezgłośnie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Podniósł rękę do szyi, ściągnął z niej swój krzyżyk, upuścił go na podłogę i wyszedł.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Byłam w szoku. Nie dałam rady nawet oddychać, próbując sobie przypomnieć co właściwie przed chwilą się stało. Oczy wszystkich były skierowane na mnie. Znów wpakował mnie w kłopoty, jednak tym razem było o wiele gorzej.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- J-Ja Przepraszam - spanikowałam, próbowałam jakoś złożyć sensowne wyjaśnienia. - On ma schizofrenie... Myślałam, że będzie z nim dzi-dzisiaj wszystko dobrze... Jestem jego terapeutką...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Chyba powinnaś po prostu wyjść - ktoś łagodnie powiedział, ale wiedziałam, że w głębi duszy ma ochotę mi przywalić. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Rozumiem - westchnęłam wpatrując się w podłogę, by nie pozwolić popłynąć łzom. Powoli wstałam, wzięła moją torebkę i ruszyłam do wyjścia. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Dostrzegłam naszyjnik Harry'ego na podłodze, więc szybko go podniosłam i schowałam w kieszeni swetra. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyszłam na zewnątrz i zaciągnęłam się chłodnym powietrzem, wpatrując się w mój samochód. Myślałam, że Harry gdzieś tu będzie, jednak się myliłam. Chociaż, nie wiedziałam czy chce kiedykolwiek jeszcze go zobaczyć. Tu właśnie tkwił problem, nie ważne co Harry zrobił... zawsze chciałam go z powrotem. Jednak tego dnia nie byłam już tego taka pewna. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wsiadłam do auta i wzięłam kilka głębokich wdechów by się uspokoić. Musiałam po prostu pojechać do domu i się napić. Może dzięki temu zapomnę o tym co się wydarzyło...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyjechałam z parkingu i wjechałam na główną drogę. Na szczęście, nie zobaczyłam Harry'ego nigdzie po drodze. Chociaż część mnie liczyła na to. Chciałam zadać mu kilka pytań... Jak na przykład co do cholery było napisane w tej jego "mowie pożegnalnej".</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nie znalazłam go nigdzie w drodze do domu, co mnie trochę zaniepokoiło. Nie miał telefonu, więc nie mogłam do niego zadzwonić. Chciałam tylko się upewnić, że nie robi niczego głupiego...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jeździłam w kółko przez dwadzieścia minut szukając go. Moja złość pomału przemieniała się w smutek. On nie był złym człowiekiem dlatego, że tego chciał. Wiedziałam, że to przez jego problemy. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Może po prostu wrócił inną drogą do domu...?</i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Musiałam w końcu jechać do siebie. Całą drogę myślałam o Harrym. Wiedziałam, że nie mogę teraz tego zakończyć, nawet biorąc pod uwagę to co się dzisiaj wydarzyło. Nie mogłam pozwolić mu przemienić się w osobę, którą był kiedyś. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Głośno przełknęłam ślinę, gdy mijałam most więżący ze sobą zbyt wile złych wspomnień. Kiedy już chciałam odetchnąć z ulgą nagle zatrzymałam samochód widząc coś na krawędzi mostu. Albo kogoś. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Boże, nie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Czułam jak zaciska mi się żołądek, gdy wysiadłam z auta cały czas obserwując postać siedzącą na krawędzi. Odetchnęłam, gdy stałam już tylko parę kroków za nią.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Harry. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Usłyszałam jak bierze głęboki wdech. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie powinno cię tu być. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Muszę z tobą porozmawiać. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Posłuchaj, wiem że jesteś na mnie zła...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie jestem na ciebie zła, Harry... Jestem tylko... Boję się o ciebie - załkałam, stojąc nad nim. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie będziesz musiała się już więcej mną martwić.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Przygryzłam wargę próbując wymyślić coś co go odciągnie od tego pomysłu. To już trzeci raz kiedy widzę go takiego, nie licząc dnia kiedy się spotkaliśmy. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie zrobisz tego - powiedziałam, a on westchnął ciężko i zaczął machać nogami nad przepaścią. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-Dlaczego jesteś tego taka pewna?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zrobiłam krok w w przód i położyłam dłoń na ceglanym murku na którym siedział. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Bo masz po co żyć. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Czasami to nie wystarcza. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wcześniej nie wiedziałam jak bardzo mogą zaboleć takie słowa, kiedy osoba, która je wypowiada właśnie planuje swoje ostatnie ruchy. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy, a po chwili znów je otworzyłam. Nie mogłam nawet opisać uczuć jakie żywiłam do Harry'ego, jedyne co wiedziałam na pewno, to to, że nigdy nie czułam czegoś podobnego.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wiesz, przypominasz mi kogoś kogo znałam - szepnęłam łagodnie marszcząc brwi. On ani razu nie odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Louisa?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie, tego chłopaka, którego poznałam prawie dwa miesiące temu - powiedziałam spokojnie, co przykuło jego uwagę. - Pamiętam jak patrzyłam mu w oczy i widziałam cały ból, który czuł... Chciałam pomóc mu się go pozbyć. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Mimo, że wydawałam się spokojna w środku denerwowałam się, że on dalej nawet nie drgnął.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Chciałabym, żeby teraz tu był, bo nigdy nie będę mogła mu powiedzieć, że wszystko w końcu będzie dobrze... Nie chcę, żebyś znów się w niego zmienił... - próbowałam ukryć łzy. - Ale czasem się zastanawiam, czy już tego nie zrobiłeś...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Westchnął cicho i w końcu powoli odwrócił twarz w moją stronę. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nigdy nie będzie ze mną lepiej... tylko gorzej, Jamie... tylko coraz gorzej...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ja nie mogę sprawić, że będzie lepiej Harry, wiesz że nie mogę... ale nigdy nie przestanę próbować - załkałam przeczesując włosy palcami z frustracji i patrząc na niego błagalnym wzrokiem. </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">- Musisz mi zaufać.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Harry wyciągnął do mnie rękę. Nie wiedziałam czy chcę, żebym pomogła mu stamtąd zejść, czy chce pomóc mi tam wejść, jednak chwyciłam ją. Przyciągnął mnie bliżej i pomógł wspiąć się na murek i na nim usiąść obok siebie. Westchnęłam ciężko chowając głowę zagłębieniu między jego szyją a ramieniem i mocniej ściskając jego dłoń. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Tak mało brakuje, żebyśmy spadli, Jamie. Jeden mały skok i możemy to wszystko skończ...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie mów tak - szepnęłam i pocałowałam go w szyję. Spokojnie oddychałam świeżym powietrzem ignorując wielką przepaść pod nami. Z nim czułam się bezpiecznie. Nawet jeśli próbował mnie przekonać, abym skoczyłam, nie bałam się. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie rozumiem, dlaczego marnujesz na mnie swój czas - mruknął, jednak wydawał się być wdzięczny, że byłam przy nim. Przysunęłam się jeszcze bliżej niego i westchnęłam. Musiałam powiedzieć mu prawdę. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Chyba cię kocham, Harry - szepnęłam i sama siebie zaskoczyłam tym wyznaniem. Harry od razu się odprężył i też wtulił się we mnie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Czasami zastanawiam się czy ja też cię kocham - mruknął patrząc w dół. - Ale... Ja nie wiem co czuję. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Podobno w czasie pocałunku czujesz wszystkie uczucia, które żywisz do drugiej osoby - powiedziałam nieśmiało, wpatrując się w jego usta. Czułam się nim odurzona, gdy w końcu złożyłam na nich pocałunek. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nasze wargi poruszały się powoli, a po chwili Harry pogłębił pocałunek. To co wtedy czułam... to była miłość. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Polowi się od niego odsunęłam i ciężko otworzyłam oczy. Czułam się jakby przez ten pocałunek wyssał ze mnie całą energię. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Tak - szepnął. - Czułem to. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Westchnęłam z ulgą patrząc jak uśmiecha się półgębkiem. Wyglądał na wyczerpanego, jakby ta napięta atmosfera go spowalniała. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Powinniśmy stąd zejść zanim jedno z nas przez przypadek spadnie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Harry pierwszy przerzucił nori przez murek, a potem pomógł mi zejść. Gdy oboje staliśmy już na ziemi puściłam jego dłoń i wyciągnęłam z kieszeni jego łańcuszek, który zawsze nosił. Znieruchomiał, gdy go mu podałam, jednak pocałowałam go w czoło i sama zawiesiłam go na jego szyi. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Upuściłeś go. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
___________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zanim zaczniecie marudzić i zasypywać mnie pytaniami dlaczego rozdział jest taki krótki przypominam że ja tylko tłumaczę i nie mam wpływu na ich długość. Taki napisała autorka i taki jest. Wszelkie skargi i reklamacje proszę składać do niej nie do mnie, bo mnie już to trochę denerwuje :))))</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-5390229123828702081.post-3884492142616220182014-08-19T13:21:00.002+02:002014-08-19T13:21:27.863+02:00Rozdział 52<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jego zakrwawione usta były ułożone w podkówkę. Wpatrywał się we mnie intensywnie, gdy resztkami sił próbował dojść do mojego auta. Wsiedliśmy bez słowa. W głowie cały czas widziałam tą straszną scenę, której przed chwilą byłam świadkiem. Wiedziałam, że jest z nim coś poważnie nie tak. Nikt nie może kaszleć tak mocno, by zacząć wymiotować krwią, a parę minut później czuć się kompletnie w porządku. Próbował mnie nie martwić udając, że nic mu nie jest, i że wcale nie czuje bólu. </span><div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Powiedz co stało się pięć dni temu - kazałam mu, gdy tylko zamknęliśmy drzwi samochodu, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Westchnął, skrzyżował ramiona i pokręcił głową. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie mogę ci powiedzieć.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Mentalnie przewróciłam oczami, a po chwili podstępnie się uśmiechnęłam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Okej, skoro ty nie chcesz mi powiedzieć, to Zayn to zrobi. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- On też ci nie powie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wbiłam się w fotel, kompletnie się poddając, a on wpatrywał się we mnie intensywnie. Wkrótce wypuścił sfrustrowany jęk.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jamie, jeśli mógłbym ci powiedzieć na pewno bym to zrobił. Wiesz, że robię to tylko po to, żeby cię chronić...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Przed czym, Harry?! - w końcu ryknęłam ze złością. Od razu pożałowałam moich słów, gdy on odpiął pas i zwrócił się twarzą do mnie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Przed głosami! - odkrzyknął. Próbował się uspokoić krzyżując ramiona. - Ty... Ty mi wierzysz, prawda?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">To było trudne pytanie. Wiedziałam, że o tym nie kłamał. Wiedziałam, że naprawdę je słyszał. To jednak nie znaczyło, że są prawdziwe. To działo się tylko w jego głowie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Harry... Wiem, że nie kłamiesz, ale...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ale co?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Schowałam głowę w rękach i pokręciłam nią. Wiedziałam, że on wyczuwa moje wahanie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wiesz, że chcę ci wierzyć.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ale... Nie wierzysz - wyszeptał wzruszając ramionami, jakby to i tak nie miało znaczenia. Nie rozumiał jak bardzo chciałam myśleć, że mówi prawdę, ale tak trudno było w to wszystko wierzyć.Zwłaszcza, że poznaliśmy się na oddziale dla psychicznie chorych. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Myślisz, że mam schizofrenię.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zupełnie jakby czytał mi w myślach. Wiedziałam, że muszę odpowiedzieć na to pytanie, ale nie chciałam złamać mu serca mówiąc to. Nie było żadnego prostego sposobu, by powiedzieć mu co o tym wszystkim myślę. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Masz wszystkie objawy...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie prawda! - warknął. - Wymień jeden!</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Westchnęłam smutno robiąc w głowie długą listę. Miał je wszystkie. Jednak on sam tego nie dostrzegał. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Mówisz dziwne rzeczy, Harry. Takie, których normalni ludzie nie powinni mówić - mruknęłam, bojąc się jego odpowiedzi. Wiedziałam, że nie będzie zbyt miła. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Od kiedy bycie normalnym jest dobre? - zaśmiał się z niedowierzaniem, jednak nie było w tym nic śmiesznego. To była sarkastyczna odpowiedź, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Czy ja powiedziałam, że bycie normalnym jest dobre? - kłóciłam się gorzko, marszcząc brwi z frustracji. - Harry... Boże, nieważne. Nie rozumiesz. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Patrzył na mnie jakbym była najgłupszą osobą na świecie. Jego oczy były szeroko otwarte a brwi zmarszczone. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wiesz co? Nie rozumiem, bo wcale nie mam schizofrenii - odpowiedział.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nie chciałam się teraz kłócić, to nie był na to czas. Miałam dużo do zrobienia, między innymi czekało mnie wygłoszenie mowy na stypie. Nie mogłam teraz zaprzątać sobie tym głowy. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Przepraszam Harry - przeprosiłam z małym uśmiechem na ustach, próbując trochę poprawić mu humor. - Nie chcę, żebyś się na mnie złościł...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Po prostu już jedzmy. Spóźnimy się. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Poczułam ból w sercu, przez jego odrzucenie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zrobiłam tak jak powiedział, wyjechałam z parkingu i wjechałam na główną drogę. Musiałam zrobić coś, żeby poprawić sytuację między nami. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Moja dłoń powędrowała na jego siedzenie w poszukiwaniu jego nogi, aż w końcu odnalazła jego kolano. On jednak, szybko się odsunął. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Harry, nie chcę żebyś był na mnie zły. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie jestem - powiedział gorzko, co nie brzmiało zbyt przekonująco. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wiem kiedy jesteś zły - powiedziałam cicho, starając się z całych sił by trzymać wzrok na drodze. - Zawsze wtedy albo wcale się nie odzywasz, albo mówisz coś co mnie rani. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- W takim razie, którą opcję wolisz? - mruknął w odpowiedzi, a ja zamilkłam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Reszta drogi była cicha. Nie odezwał się ani słowem i ten jedyny raz cieszyło mnie to. Wiedziałam, że jest na mnie wkurzony, ale to on mnie zapytał. Może myślał, że nie będę jak inni. Ale kiedy chłopka mówi ci, że słyszy głosy, które ranią jego ramiona, szyję i plecy... raczej nie ma zbyt wiele wyjść z tej sytuacji. Jako terapeutka, nie mogę wierzyć w nic co nie ma sensu. A w jego historii raczej nic nie trzyma się kupy. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wjechałam na parking pod miejscem, gdzie miała odbyć się stypa. Chyba byliśmy wcześniej, bo większość ludzi została na cmentarzu , by zobaczyć zakopywanie trumny. Ja nie chciałam tego oglądać, nie ważne jak blisko byłam z Louisem. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ja i Harry dalej ze sobą nie rozmawialiśmy, nawet gdy wysiedliśmy z auta i szliśmy do budynku. To nie był pub, ale też nie restauracja. Bardziej jak jakiś klub. Był starodawnie urządzony, jednak elegancki. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Rozejrzałam się w poszukiwaniu stolika, najlepiej gdzieś z tyłu. Wtedy nikt nie będzie miał szansy porozmawiać z Harrym... Nie był z byt dobry w relacjach z ludźmi. Mówił, że to "onieśmielające".</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Chcesz drinka? - zebrałam się na odwagę i zapytałam go grzecznie, próbując się uśmiechnąć (co niestety mi nie wyszło).</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Chcę szklankę lodu - powiedział surowo z niezadowoloną miną. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zanim zdążyłam zapytać o jego dziwne zamówienie, on ruszył do stolika pod samą ścianą, odcinając się od wszystkich.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Podeszłam do baru i szybko zamówiłam sobie drinka i to co chciał Harry. Oczywiście barman dziwnie się na mnie spojrzał... ale skoro Harry chciał lód, to mu go dam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nawet jeśli relacje między nami nie były zbyt przyjazne i tak byłam wdzięczna, że był tu ze mną. Nikogo innego nie znałam... Z matka Louisa rozmawiałam tylko przez telefon...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Dołączyłam do Harry'ego przy małym stoliku, usiadłam obok niego i podałam mu szklankę lodu. Spojrzałam na niego w poszukiwaniu jakichś oznak dyskomfortu czy czegoś takiego. Wtedy zauważyłam coś co się w nim zmieniło.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jezu, Harry - odezwałam się, a on spojrzał na mnie z niezadowoloną miną. - Twoje źrenice są wielkie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zaczął szybko mrugać i spojrzał na mnie zdezorientowany... ale nagle uśmiechnął się delikatnie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- O czym ty mówisz?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Na kilka sekund zapanowała cisza. Zawahałam się chwilę, zanim odpowiedziałam. - Po prostu... wyglądasz inaczej. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zignorował moje słowa i chwycił swoją szklankę. Potem wyjął z niej kostkę lodu i zaczął ją ssać.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nie zamierzałam nawet pytać...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>*godzinę później*</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Mogłam z radością przyznać, że ja i Harry jakoś naprawiliśmy sytuację między nami. Wciąż był trochę cichy, ale już mnie nie ignorował. A z tą jego chrypą słuchało się go wspaniale.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Pojawili się rodzice Louisa i w końcu miałam szansę ich spotkać i powiedzieć jak bardzo jest mi przykro. To wciąż było dla mnie trochę nierealne, go już nie było. Bez niego przebywanie w moim mieszkaniu było dziwne. Potrzebowałam go tam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jego matka powiedziała mi, że nie może doczekać się mojej przemowy, co naprawdę mnie zmartwiło. Nie chciałam wszystkiego zepsuć, ciężko nad tym pracowałam. Świadomość, że będę musiała mówić przed setką ludzi w niczym nie pomagała. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wstałam z mojego miejsca wiedząc, że wszyscy na mnie patrzą. Wyszłam kilka kroków na przód i zobaczyłam smutne twarze wszystkich zgromadzonych. Odkaszlnęłam i zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Przygotowałam kilka zdać o Louisa, które chciałabym powiedzieć. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Teraz już nie było odwrotu. Głośno przełknęłam ślinę ze strachu, próbując opanować drżenie mojego ciała. Chciałam potrzeć na Harry'ego podczas mówienia, ale siedział za mną. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Całe pomieszczenie zamilkło, to był mój czas. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Louis był moim wspaniałym przyjacielem i niestety nie mogłam powstrzymać go...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Skarciłam się w myślach, gdy łzy zaczęły płynąć z moich oczu. Cholera. Myślałam, że będę dała radę to wytrzymać. Myliłam się. I robiłam z siebie głupka przed wszystkimi. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ja... Ja... ja... Przepraszam - próbowałam zbyć moje łzy śmiechem. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wytarłam mokre policzki i wzięłam głęboki wdech.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Strasznie kochałam Louisa, był moim najlepszym przyjacielem - kompletnie zapomniałam mojej mowy i zaczęłam mamrotać jakieś nieskładne rzeczy. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Musiałam przestać, zanim zacznę mówić o rzeczach, o których nie powinnam mówić... Na przykład o tym jak się pieprzyliśmy czy coś w tym stylu...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Przepraszam, nie mogę tego zrobić... - załkałam zażenowana patrząc na zaskoczone twarze ludzi. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Szybko wróciłam do swojego stolika. Twarz Harry'ego dalej nie wyrażała żadnych emocji. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy czekali na jakieś ogłoszenie o tym jak stchórzyłam i że mogą wrócić do picia swoich drinków. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nagle Harry zaczął przeszukiwać moja torebkę, a po chwili wyciągnął pogniecioną kartkę. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Pozwól, że ja to zrobię. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zaczęłam panikować. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Harry, to moja mowa. C-Co...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zanim zdążyłam skończyć zdanie on wstał z krzesła zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Harry... - próbowałam go zawołać, ale mnie zignorował. To nie mogło być nic dobrego. Nawet nie mogłam sobie wyobrazić co zaraz się stanie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Harry stanął dumnie w centrum tłumu ludzi. Odkaszlnął i zaczął mówić. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jestem Harry i uhh... Przeczytam za Jamie jej mowę. Ciężko nad nią pracowała. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wciąż niezbyt dobrze widziałam przez łzy zalewające moje oczy, ale za to dokładnie słuchałam tego co mówił. Brzmiał sarkastycznie, a to mnie jeszcze bardziej martwiło. Nie wiedziałam czy powinnam go powstrzymać, czy nie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Rozłożył kartkę i przeskanował ją wzrokiem, zanim zaczął czytać. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jest tyle rzeczy, które chciałabym mieć szansę powiedzieć Louisowi przed jego śmiercią. Był najmilszym, najbardziej kochającym... bla, bla, bla...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Otworzyłam usta w szoku. Inni z resztą też. Musiałam go powstrzymać , ale nie dałam rady się ruszyć. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Westchnęłam, gdy rzucił kartkę na podłogę. Stał tak przez kilka sekund obserwując zszokowane twarze ludzi, po czym odwrócił się twarzą do mnie i uśmiechnął się podstępnie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Odwrócił się z powrotem do tłumu i wyciągnął coś z wewnętrznej kieszeni marynarki. Kolejną kartkę...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Właściwie to przygotowałem swoją własną przemowę - zaśmiał się gorzko. - To co napisałem to... prawda o tym co przydarzyło się dla Louisa.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wszyscy zaskoczeni głośno wciągnęli powietrze , a mi zrobiło się niedobrze. W duchu błagałam, żeby przestał. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Harry mruknął sarkastycznie, złożył kartkę i z powrotem schował w kieszeni.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- W sumie, to chyba nie jest na to najlepszy moment - uśmiechnął się szeroko wzruszając ramionami. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Spojrzał na najbliższy siebie stolik i szerzej otworzył oczy z podekscytowania, gdy zobaczył kieliszek czerwonego wina. Chwycił go i podniósł do góry. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Wznieśmy toast, a Louisa - niewinnie się uśmiechnął, ale ja wiedziałam, że jeszcze nie skończył. - Zawsze będzie bliski mojemu sercu za bycie takim wrzodem na tyłku i... straszną pizdą.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">___________________________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jakoś nie wiem czy podobają mi się te rozdziały...</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ale później będzie zdecydowanie lepiej! </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Koniec jest kjshfkgjasbdgij</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">A wy co myślicie?</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></div>
Unknownnoreply@blogger.com27