środa, 11 lutego 2015

Rozdział 73

Prysznic był wyłączony, a Harry i ja byliśmy owinięci w miękkie, białe ręczniki. Był w swojej sypialni, gdy ja byłam wciąż w łazience, rozczesując moje włosy. Były jeszcze wilgotne, ale nie było najgorzej. Nie przejmowałam się nimi za bardzo, miałam tylko nadzieję, że Harry czuje się dobrze po wszystkim. Przecież go kocham.
Przebrałam się w jeden z czarnych T-shirtów Harry'ego, który dał mi zanim poszedł do sypialni. Zmarszczyłam brwi na widok Harry'ego. Klęczał przed jego podwójnym łóżkiem w czarnych bokserkach i dopasowanym tank topie, tyłem do mnie.
- Harry, co ty robisz? - wyszeptałam spokojnie zanim uklęknęłam za nim i spojrzałam na niego łagodnie.
Nie odpowiedział, tylko położył dłonie przed moimi, zanim spojrzał na mnie z wyrazem czegoś w rodzaju błagania na twarzy.
- Pomódl się ze mną.
Przez chwilę gapiłam się na niego zagubiona, ale powoli pokiwałam głową i splotłam nasze palce. Harry zamknął oczy i szeptał słowa do siebie - nie dość głośno, abym słyszała. Ale potem nagle się odezwał.
- Amen.
- Amen - powtórzyłam, nie wiedząc jaka była to modlitwa - Co powiedziałeś?
Gapił się na mnie i otwarł usta.
- Prosiłem go, abyś cię ochraniał.
Gapiłam się na niego z konsternacją i wstałam próbując nie wkurzyć się przez to co stało się wcześniej. Ale byłam odrobinę przestraszona.
- Ochraniał przed czym?
Jedynie wzruszył ramionami.
- Wszelkim złem - wymamrotał - Nie sądzę, żeby odpowiedział na moje prośby.
Zmarszczyłam brwi zasmucona, patrzyłam jak wstaje i zwyczajnie na mnie spogląda - jakby nic o tym nie myślał.
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałam ponownie, stawiając krok w jego kierunku zanim położyłam prawą dłoń na jego piersi. Milczał przez kilka sekund a potem uniósł palce do swojego torsu i położył swoją dłoń na mojej - podnosząc ją w górę, aby ułożyć ją na jego ciepłej, delikatnej twarzy.
- Zapomnijmy o tym - ostrożnie westchnął, marszcząc brwi jakby próbował ubrać swoje myśli w słowa - Po wszystkim co mi się przydarzyło, Bóg powinien na kolonach błagać mnie o przebaczenie.
Te słowa sprawiły, że zamarłam i poczułam dreszcz przebiegający po moim kręgosłupie. Nie było w porządku, głosy pozwoliły mu modlić się do Boga? Czy nawet  nawet myśl o czymś duchowym nie powinna być dla niego niekomfortowa?
- Harry, dlaczego głosy nie... - urwałam, nie wiedząc jak dokończyć zdanie. Przechylił na bok głowę i spojrzał na mnie niewinnie, zastanawiając się o co mi chodziło, zanim w końcu skinął głową.
- Ukrywają się - wyszeptał zanim ostrożnie się rozejrzał - Tak myślę.
- Dlaczego? - zapytałam z przejęciem i podejrzliwością.
Zacisnął wargi i wbijał wzrok w podłogę.
- Kiedy się chowają, zazwyczaj znaczy to, że wrócą silniejsze. A potem znowu odejdą, ale potem wrócą. To jak cykl, który powtarzają.
To było właściwie interesujące, ale też totalnie przerażające. Chciałam nauczyć się o nim jak najwięcej w ten sposób, nawet jeżeli przez to prawdopodobnie będę miała koszmary przez całą noc.
- Na jak długo opuściły cię zanim znowu się pogorszy? - wyszeptałam do niego przestraszona, mając nadzieję, że da mi taką odpowiedź, jaką bym chciała.
- Nie wiem. Czasami trwa to kilka dni, a czasami kilka tygodni - poinformował mnie, zaraz potem wzruszając ramionami, jakby to była zwyczajna rozmowa.
Nie chciałam go nadal wypytywać, bo wiedziałam, że w ogóle go to nie interesowało. Wiedziałam, że wciąż miał w myślach swojego ojca i potrzebował wsparcia. Ale zamiast tego odeszłam i zmieniłam temat na inny dotyczący jego życia. Było to nietaktowne, chciał tylko, abym była cicho.
- Co chcesz teraz robić? - zapytałam go cicho, patrząc na niego w poszukiwaniu odrobiny emocji. Wyglądał tak tępo i surowo, jakby był pusty.
- Odpocząć - wzruszył ramionami, marszcząc brwi potem, ale przyciągnął mnie do łóżka razem z nim. Cieszyło mnie, że wciąż chce mnie obok siebie.
Wciągnął mnie pod kołdrę z nim, położył jedną rękę na moim biodrze i utulił mnie od tyłu. Ale nie wydawało mi się, abym to ja potrzebowała utulenia w tym momencie.
Odwróciłam się, a on spojrzał na mnie pytająco, jakbym zrobiła coś złego. Nic nie powiedziałam, jedynie położyłam dłoń na tyle jego głowy i przyciągnęłam go bliżej siebie. Wsunął twarz w moją szyję, a ja delikatnie przeczesywałam jego włosy.
- Wszystko będzie dobrze.
Czułam jak kiwa głową przy mojej skórze, ale nie do końca się zgadzając. To było tylko potwierdzenie, że słucha, a nie, że wierzy w moje słowa.
- Naprawdę tak sądzę, Harry.
- Nie wiesz tego - wymamrotał odpowiedź, sprawiając, że zamarłam. Nie, nie mógł w ten sposób myśleć. Wiedziałam, że jest jedna rzecz, która mogła sprawić, że poczuje się odrobinę lepiej, nawet, jeżeli to praktycznie niemożliwe. Ale zrobię to tak czy siak.
- Znajdę twoją mamę - wyszeptałam do niego spokojnie. Uniósł głowę i spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co? Jamie, nie znajdziesz jej - wymamrotał - Próbowałem wszystkiego co możliwe. Nawet nie wiem, czy ona żyje.
Westchnęłam, gdy Harry uciął rozmowę i schował twarz z powrotem w moją szyję.
- Wciąż mogę spróbować...
- Jamie, kocham cię, za to, ze chcesz spróbować, ale... - milczał chwilę, zanim cicho jęknął - To będzie bezużyteczne.
Zamknęłam oczy po tym, beznadziejnie zastanawiając się co jeszcze mogłabym zrobić. Potrzebowałam długiej przerwy zanim będę mogła myśleć dalej.

~

Chrapanie Harry'ego obudziło mnie tego ranka. Jego twarz wciąż była wtulona w moją szyję, był pogrążony we śnie jak wtedy, kiedy ostatnio go widziałam. Lekko złapałam jego głowę i delikatnie odsunęłam od siebie i pozwoliłam jej upaść na ciepłą poduszkę obok. Chciałam wyplątać się z uścisku Harry'ego zanim się obudzi i sięgnęłam po telefon leżący obok mnie.
O cholera.
Była 11:00.
- Kurwa - przeklęłam do siebie, wstając z łóżka Harry'ego i szukając moich ubrań. Byłam dwie godziny spóźniona do pracy. Jak do cholery mogłam zaspać tyle godzin?!
- Jamie - Harry wyszeptał zmęczony - Przestań być tak głośno.
W jakiś sposób, jego głos sprawił, że się zatrzymałam. Jego spojrzenie było tak piękne, niewinne i perfekcyjne. Dlaczego traciłam czas na pośpiech, próbując przygotować się, kiedy ktoś kogo kocham leży w łóżku obok mnie? Jestem pewna, że potrzeby Harry'ego były o wiele lepsze niż pana Pattersona... tego, który pragnął śmierci Harry'ego.
- Przepraszam, Harry - wymamrotałam klękając z powrotem na miękkim materacu. Wzięłam mój telefon i wybrałam numer mojego szefa. To nie zapowiadało się łatwo.
- Halo? - odebrał po kilku sekundach.
- Panie Patterson, z tej strony Jamie Drew - powiedziałam słabym, lękliwym głosem - Nie mogę dzisiaj przyjść do pracy, jestem naprawdę chora...
- W porządku, mogłaś uprzedzić mnie dwie godziny temu - warknął - To nie zapowiada się dobrze dla ciebie, będziesz miała dużo do roboty, aby z upływem czasu to nadrobić.
Zanim mogłam odpowiedzieć, rozłączył się. Co za kutas, jak ja go nienawidzę. Nie dba o swoich pacjentów, jest tylko skoncentrowany na tym jak dobrze pracuje i jak dużo pieniędzy zarabia.
Ktoś nagle zapukał w frontowe drzwi Harry'ego i wtedy przypomniałam sobie rozmowę z policjantem. Powiedział, że ma zamiar do niego przyjść, cholera.
- Harry - dźgnęłam go łokciem, a jako, że już prawie nie spał, usiadł i przetarł oczy.
- Co? - zapytał i szybko go uciszyłam.
- Policja puka w twoje drzwi - wyszeptałam, a jego oczy nagle się rozszerzyły zaszokowane - Powiedział mi, że ma zamiar cię odwiedzić, przepraszam.
Jęknął z frustracji, gniewnie wstał z łóżka i przebiegł ręką po włosach, zanim włożył na siebie parę jeansów.
- Zostań tutaj - powiedział cicho.
Właśnie tak zrobiłam. Byłam cicho i usiadłam na łóżku Harry'ego. To było tak nudne, założę się, że ma zamiar gadać z nimi przez następne pół godziny.
Zdecydowałam, że umyję się i ubiorę podczas gdy Harry będzie zajęty. Miałam tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i nie zasmuci się czymkolwiek.
Umyłam twarz i zęby zanim rozczesałam włosy. Były pofalowane, przez to, że pozwoliłam im naturalnie wyschnąć przez noc. Cicho weszłam z powrotem do jego sypialni i przeszukałam szafę w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Miałam tu już tyle ubrań, przez to ile razy już tu byłam. Jestem pewna, że połowa z ubrań Harry'ego, była też u mnie.
Przerzucałam każde ubranie, które wysiało na wieszaku, znużona szukaniem czegoś mojego, dopóki nie zauważyłam, że coś wypadło z swetrów lub kurtek. Zmarszczyłam brwi zagubiona i uklęknęłam aby podnieść małą kartę, odwracając ją, żeby zobaczyć czum była.
Co?
To mój dowód?
Gapiłam się na niego bezcelowo, moje myśli uciekały do Harry'ego. Dlaczego, do cholery miał mój dowód, kiedy zgubiłam go około tydzień temu?
To było dziwne. Nie mogłam zrobić nic, oprócz rozmyślania czy może schował go przede mną, w dniu, kiedy miałam wziąć tabletkę po. Nigdy się nie zgodził na ten pomysł i zgaduję, że schowanie mojego dowodu było jedyną drogą, aby zatrzymać mnie przed zrobieniem tego.
Moment, może to tylko duże nieporozumienie. Może znalazł mój dowód, po tym jak go zgubiłam... ale powiedziałby mi gdyby go znalazł.
Ale co naprawdę sprawiało, że wierzyłam, że wziął mój dowód, było to, że on nigdy nie opuszczał mojego portfela, prze te kilka miesięcy od kiedy, go miałam. Nie pracowałam w końcu długo. Może sześć miesięcy. Tak długo jak Zayn. Uczestniczyliśmy w tym samym kursie na uniwersytecie, ale on nigdy nie nawiązał żadnych kontaktów z Louisem.
Tak, czy siak, byłam wściekła na Harry'ego za wzięcie mojego dowodu. Mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę, że jeżeli jestem w ciąży, dokonam aborcji jak najszybciej się da. Nie dbam o to co on myśli. Boże, nie. To było okropne. Nie mogłabym zrobić czegoś takiego, jestem w tym pogubiona.
Chcę być z Harry'm, ale jedyną rzeczą jakiej nie chcę, są dzieci z nim. Kocham go nad życie, ale nie mogę mu zaufać w kwestii opieki nad dzieckiem. Co jeżeli nasze dziecko byłoby na moim miejscu, kiedy przyciskał nóż do mojej twarzy. Mogę jedynie się modlić do Boga, abym nie była w ciąży. Cieszę się, że nie mam żadnych jej objawów.
Odepchnęłam te myśli i ubrałam jedną z koszulek Harry'ego i moją parę jeansów, którą szczęśliwie znalazłam.
Po kilku minutach usłyszałam duży ruch, dający mi sygnał, że zbierają się do wyjścia. Po chwili Harry wszedł do sypialni z powrotem, uczciwie parząc usiadł na brzegu łóżka. Trzymałam dowód za plecami i powitałam go uśmiechem.
- Jak poszło?
Wzruszył ramionami.
- Dobrze. Tak myślę.
- W takim razie co się stało? - zapytałam ponownie, siadając obok niego.
- Mój ojciec nie spisał testamentu i nie miał innych krewnych, więc wszystko co miał przeszło na mnie - wymamrotał z grymasem, ale to brzmiało jak dobra wiadomość - Powiedzieli mi, że jego prawnik odwiedzi mnie, żeby przedyskutować całą sprawę.
- Czy to wszystko? - dopytałam, a moja dłoń delikatnie masowała jego ramię podczas gdy drugą miałam za plecami... kurczowo ściskając mój dowód. Nie wiedziałam czy go wyciągnę.
- Tylko pytali mnie o moją relację z nim i tak dalej - westchnął - Nie powiedziałem im co tak naprawdę się wydarzyło.
- Co z pogrzebem? - uniosłam brew.
Nagle wyraz jego twarzy przekształcił się w gniew.
- To jest kolejna rzecz, o której chciałem ci powiedzieć - warknął sztywno - Chcą, żebym za niego zapłacił.


______________________________________________________
PYTANIE: Jak wymyśliłaś charaktery Harry'ego, Jamie, Louisa i Zayna ?? Jak Harry z tyloma problemami i Jamie będąca słodką, ale ma swoje humorki etc
ODPOWIEDŹ:
HARRY: nie wiem przypomina mi Foresta Gump'a i kochane dziecko Edwarda Scissorhand. Nie pamiętam jaki dokładnie miałam pomysł na jego charakter ale omg nienawidzę fanficów gdzie jest serio próżny i okropny więc nie chciałam żeby taki był
JAMIE: nie wiem, wydaje mi się, ze wy wszyscy jej nie lubicie bez względu na wszystko
LOUIS: chciałam tylko żebyście go nie lubili tbh. Miał być głupim dupkiem tbh
ZAYN: nie wiem ludzie, chciałam, żeby był miły, ale nie jak Liam w każdym fanficu kiedy jest praktycznie aniołem stróżem ay.
Napiszę jak bym ich opisała, więc jeśli myślicie, ze się mylę, to powiedzcie mi (to do wszystkich, możecie skomentować czy mam rację czy nie i jeśli myślicie, że jest coś co pominęłam powiedzcie pls)
HARRY: słodki, niewinny, manipulacyjny, naiwny
JAMIE: uparta, opiekuńcza, gorliwa(?), sceptyczna
LOUIS: leniwy, wredny, niedbały, małoduszny
ZAYN: OPIEKUŃCZY, pomocny, skryty, poważny
________________________________________

meaningless.