wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 41

Intensywnie wpatrywałam się w pielęgniarkę, próbując zmusić się do zapytania, dlaczego miała takie podejrzenia. Nawet nie chciałam patrzeć na tą ankietę, jednak powstrzymanie się było trudne, kiedy podsuwała mi ją pod samą twarz.
- Sama zobacz - mruknęła zdegustowana. 
Wzięłam głęboki wdech, przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na kartkę papieru.

~

Imię i nazwisko: Harry Styles  Data: 10/12/13
1. Jakie są twoje mocne strony?
.........................................................................................................
2. Jakie są twoje słabe strony?
.........................................................................................................
3. Czego się boisz?
 .........................................................................................................
4. Czy miewasz niepokojące myśli?
.........................................................................................................
5. Jeśli tak, co robisz, by je powstrzymać? 
 .........................................................................................................
6. Czy masz z kim porozmawiać, gdy dzieje się coś złego?
................................................Jamie..............................................
7. Czy samookaleczałeś się ostatnio?
.........................................................................................................
8. Ile godzin dziennie śpisz?
  .........................................Zapytaj Jamie....................................
9. Co lubisz robić, kiedy jesteś szczęśliwy?
.........................................................................................................
10. Jeśli nie możesz poradzić sobie ze swoimi problemami, czy jest ktoś kto może ci w tym pomóc?
.................................................Jamie..............................................
 ~
Próbowałam udawać zaskoczoną i zszokowaną. Pieprzony głupi chłopak... To koniec. Wiedziałam, że zostanę zwolniona. Już dostałam wcześniej jedno ostrzeżenie, tego na pewno mi nie odpuszczą. 
- Uh...
- Czy to jakiś żart? - zapytała, wciąż nie dowierzając i otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia.  Byłam już martwa. 
- Więc...
Jęknęłam, kiedy nagle poczułam na dłoni palce Harry'ego próbujące spleść się z moimi. Wściekła zabrałam od niego rękę. Miałam go już dość, to był koniec. 
- Nie wiem skąd wpadł na pomysł, że mogę wiedzieć ile godzin dziennie śpi - odpowiedziałam dosadnie i lekko się uśmiechnęłam. Może było jeszcze jakieś wyjście z tej sytuacji. 
- Harry, dlaczego tak napisałeś? - zapytała z uniesionymi brwiami, a Harry przygryzł wargę wahając się co odpowiedzieć. 
- Nie chcę nic mówić, dopóki Jamie tu jest - szepnął i przysięgam, że miałam ochotę go uderzyć w tamtym momencie. Nienawidziłam go, naprawdę. Na pewno miał to zaplanowane od dłuższego czasu, chciał zrujnować moje życie. 
Pielęgniarka pokiwała głową i zwróciła się do mnie.
- Jamie, myślę że powinnaś wyjść. 
- Nie wierz w nic co ci powie! - warknęłam. - On jest szalony...
- Panno Drew - powiedziała gorzko. - Musisz wyjść. 
Natychmiast wstałam z łóżka i skierowałam moje trzęsące się ze strachu ciało do drzwi. Ostatni raz spojrzałam na Harry'ego i zobaczyłam ten mały niewinny uśmieszek na jego twarzy. Byłam wściekła. 
Szybko wyszłam i przeczesałam włosy dłońmi z frustracji. On miał zamiar opowiedzieć jej o wszystkim co zrobiliśmy. Wyleją mnie. Będę bezrobotna i nie będę miała grosza przy duszy. Najgorsze z tego wszystkiego było jednak to, że Harry pokazał dzisiaj swoją prawdziwą twarz. Jeszcze nigdy tak się go nie bałam. 
Zjechałam windą na moje piętro i dosłownie przebiegłam przez poczekalnię prosto do mojego gabinetu. Po tym wszystkim, znów skończyłam tak samo. Tylko że jutro już nie przyjdę z powrotem do pracy. Pewnie pozwą mnie do sądu za molestowanie pacjenta z chorobą psychiczną. 
Próbowałam się uspokoić siedząc za biurkiem. Moje ciało trzęsło się już trochę mniej, a oddech się unormował. 
Zacisnęłam dłoń w pięść i zapukałam trzy razy w ścianę obok, dając Zaynowi znak, że jestem tu i potrzebuję z nim porozmawiać. To było dużo prostsze, niż pukanie do drzwi, robiliśmy tak wiele razy. Ten był pewnie ostatni. 
Kilka sekund później zobaczyłam jego szczupłą, uśmiechniętą postać w drzwiach. 
- Z-Zayn, boję się.
Jego uśmiech od razu zmienił się w zmartwioną minę. 
- Co się dzieje?
- Zwolnią mnie - załkałam, próbując bezskutecznie powstrzymać łzy, które spływały strumieniami po moich policzkach. 
- Co? Dlaczego? - spokojnie zapytał i usiadł obok mnie. 
Boże, gdzie miałam zacząć?
- Harry praktycznie powiedział pielęgniarce, że z nim spałam...
- Spałaś z nim?! - warknął na mnie wściekle, kręcąc głową z rozczarowania. W tamtej chwili potrzebowałam, by Zayn był po mojej stronie.
- Dosłownie tylko spałam... Nic więcej - powiedziałam ostro. 
- Dlaczego powiedział o tym pielęgniarce? - zapytał, po czym głośno westchnął. 
- Nie wiem. Dostał kwestionariusz do wypełnienia i odpowiedział tylko na trzy pytania, a dokładniej ja byłam na nie odpowiedzią - przewróciłam oczami na samą myśl o tym.  Byłam wściekła. 
- Nie można mu ufać, Jamie - Zayn powiedział cicho. - Myślisz, że jest taki niewinny, ale on... On jest okropną osobą. 
- Teraz już to wiem - odpowiedziałam dosadnie. 
- To przez te głosy - zaczął i w tamtej chwili puściły mi już hamulce. 
- Te głosy nie są prawdziwe! - krzyknęłam ze złością. 
Zayn szerzej otworzył oczy zszokowany tym, co właśnie powiedziałam. 
- Skąd to wiesz? - krzyknął. - Nie miałaś z nimi do czynienia!
- Och, odpieprz się od tych bzdur o demonach... - trochę żałowałam, że zaczęłam krzyczeć, ale nie mogłam się opanować. - Popadłeś przez niego w jakąś paranoję, dlatego wydawało ci się, że je słyszysz, bo się bałeś...
- Ja nie tylko je słyszałem - gorzko szepnął. - Widziałem je. 
Miałam ochotę uderzyć go w twarz. Nie chciałam, by kolejny mój bliski przyjaciel uwierzył w te bzdury, które opowiadał Harry. 
- W takim razie, jak wyglądają?
Zayna przeszedł dreszcz, a potem wzruszył ramionami. 
- Nie mogę o nich mówić. O-one nie lubią, gdy się nimi przesadnie interesujesz - powiedział cicho. Znów opowiadał jakieś głupoty. 
- Brzmisz na tak samo szalonego jak on - mruknęłam sprawiając, że na jego twarzy pojawił się smutek.
- Ciesz się, że to nigdy nie przytrafiło się tobie - spojrzał na mnie, jakby wiedział, że to się wkrótce stanie. Nie podobało mi się to. 
Przez chwilę panowała cisza. Bez trudu można było wyczuć napięcie między nami. 
- Co mam zrobić, Zayn? 
- Po prostu zaprzeczyć wszystkiemu, o co cię oskarży - powiedział. - To jedyne co możesz zrobić. 
Zaraz po tym wyszedł mówiąc, że zaraz ma pacjenta. Bałam się o siebie. Nie miałam pojęcia, co miało się teraz stać. 
Zaczęłam robić jakąś papierkową robotę, aby oderwać swój umysł od tej całej sytuacji. Musiałam myśleć pozytywnie, tylko wesołe myśli. Miałam nadzieję, że uda mi się jakoś z tego wyplątać i Harry zniknie z mojego życia, zanim wywoła jeszcze więcej problemów.
Nagle usłyszałam delikatne pukanie do moich drzwi, co sprawiło, że z trudem nabierałam powietrza. Modliłam się, by nie był to mój szef... 
Powoli podniosłam się z krzesła i ostrożnie chwyciłam trzęsącą się dłonią klamkę. 
Na mojej twarzy pojawił się grymas, w reakcji na widok przede mną.  W drzwiach stał wysoki, wyraźnie zmęczony, chłopak z burzą loków na głowie. 
- Wszystko w porządku? 
W odpowiedzi zatrzasnęłam drzwi. Nie miałam zamiaru więcej z nim rozmawiać, nigdy.
- Odejdź.
Drzwi z powrotem otworzyły, tym razem nie dzięki mnie. 
- Jamie, pozwól mi wyjaśnić.
- Pozwól mi spędzić mój ostatni dzień w pracy bez ciebie - warknęłam.
Wyglądał na strasznie zaskoczonego moimi słowami, nie spodziewał się tego. 
- Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?
Ze złości wciągnęłam Harry'ego do pomieszczenia i zamknęłam za nim drzwi. 
- Powiedziałeś tej pielęgniarce, że kurwa z tobą spałam!
- Uspokój się...
- Nie! Zwolnią mnie! - próbowałam nie płakać, jednak moje łzy i tak cały czas wypływały z moich oczu. Tak strasznie się bałam...
- O to chodziło - stwierdził wzruszając ramionami. 
- Czy ty widzisz jak cholernie nienormalny jesteś?! - krzyknęłam, patrząc na niego ze złością. 
Wyglądał na zawiedzionego moją postawą. 
- Wcześniej nazwałaś mnie szalonym, nie podobało mi się to...
- Powiedziałeś pielęgniarce, że z tobą spałam! 
- Zrobiłem to, bo jesteśmy razem - odpowiedział surowym tonem.  - Jesteśmy w związku, pamiętasz? 
- Już nie - warknęłam, a on zignorował moje słowa i podszedł do mnie. 
Nagle się pochylił, chcąc mnie pocałować. Byłam wtedy taka wściekła. Odepchnęłam go. 
- Wynoś się - ryknęłam. - Teraz. 
- Nie zostawiaj mnie, tak jak zrobiła to moja mama - powiedział płaczliwym głosem, a ja zmarszczyłam brwi. Już to kiedyś słyszałam.
- Wyjdź. 
- Będziesz tego żałować - burknął. 
Zaraz po tym po prostu wyszedł. Nigdy nie sądziłam, że nasz związek tak się skończy. Tego dnia wszystko szło źle.


~
Reszta dnia przebiegła dość spokojnie. Cieszyłam się, że mój szef, albo tamta pielęgniarka nie złożyli mi niespodziewanej wizyty. Wszystko było normalnie, jak zawsze. Zayn znów przyszedł ze mną porozmawiać i powiedział, żebym trzymała się z dala od Harry'ego.  Zgodziłam się z nim, sama doskonale o tym wiedziałam. 
Skończyłam pracę i wracałam zmęczona do domu. Chciałam odpocząć. Miałam też nadzieję, że uda mi się zatrzymać moja posadę. 
Pociągnęłam za klamkę frontowych  drzwi mojego mieszkania. Skarciłam się w myślach, gdy odkryłam, że nie zamknęłam ich rano. Nigdy tego nie robiłam, kiedy Louis żył. On to robił. Musiałam pozbyć się tego nawyku. 
Cicho weszłam do środka i rozejrzałam się, sprawdzając czy wszystko jest tak jak przed moim wyjściem. Na szczęście, wszystko było w porządku. 
- Wróciłaś.
Podskoczyłam w miejscu, gdy nagle usłyszałam głos. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam wysokiego chłopaka wchodzącego do salonu. Na widok tego niewinnego uśmiechu poczułam motyle w brzuchu, i to nie te dobre. 
- Harry, dlaczego tu jesteś? 
- Zostawiłaś otwarte drzwi, głuptasie - zaśmiał się.
Wiedziałam, że coś więcej kryje się za tym chichotem. Coś, czego bałam się odkryć. 
- Dalej jesteś na mnie zła? - zapytał nieśmiało sprawiając, że zaczęłam zastanawiać się nad odpowiednią odpowiedzią. - Bo nie lubię kiedy jesteś zła.
- Jestem po prostu zmęczona - szepnęłam. 
Nie wiem dlaczego pozwalałam mu dalej tam stać, w moim mieszkaniu. W ubraniach Louisa.
- Wiedziałem, że tak powiesz - mruknął. - Chcę z tobą porozmawiać. 
Nie mogłam wyjaśnić dlaczego, ale jego widok sprawił, że wszystko wydawało mi się mniej poważne. Osłabiał mnie. Pojawiał się tak nagle i wysysał ze mnie cała energię. Nagle zaczęło mnie to wkurwiać. 
- Jestem samolubnym człowiekiem, Jamie - stwierdził z lekkim smutkiem. - Chcę rzeczy, których nie mogę mieć. 
Wpatrywałam się w niego zdezorientowana, zastanawiając się do czego zmierzał. Cholernie mnie przerażał. Wyglądał na takiego silnego, a blizny widoczne na jego przedramionach pobudzały tylko mój strach. 
- Ale jeśli chcę czegoś wystarczająco mocno... Wiem, że tak czy inaczej to dostanę - wyszeptał oschle, wywołując u mnie gęsią skórkę. Czułam się sparaliżowana jego dominującą aurą. 
- Co próbujesz powiedzieć? - cicho zapytałam bojąc się odezwać głośniej. 
- Chciałem cię i teraz cię mam - powiedział prosto. - Chcę też, żebyś robiła to co ci każę i... Hmm, zobaczymy jak to wyjdzie. 
Uśmiechał się podstępnie co sprawiało, że robiłam się coraz bardziej niespokojna. To nie był Harry, którego znałam. Był teraz taki silny...
- Wiem, że nie będziesz dłużej na mnie zła - zaśmiał się podstępnie. - To nie będzie trwało wiecznie. 
- Dlaczego jesteś tego taki pewien? - zapytałam ledwie słyszalnie.
- Bo ci na to nie pozwolę - stwierdził, wpatrując się we mnie intensywnie z szerokim uśmiechem na twarzy.  - To jest pewne. 
- Dlaczego jesteś taki zaborczy względem mnie? - wypaliłam i od razu tego pożałowałam, gdy Harry zaczął się śmiać. Nie powinnam o to pytać. 
- Czy ty wiesz na co wczoraj się zgodziłaś? - zapytał, próbując brzmieć tak niewinnie jak tylko potrafił. Nie miałam zamiaru się na to nabrać. 
Jego uśmiech ponownie zmienił się w ten podstępny uśmieszek.
- Jesteś moja, pamiętasz?


(korekta: Aga)

__________________________________



Suchar od Pati na dziś:
- W jaki sposób chodzi elektryk?
.
.
.
.
.
.
- Napięcie.

środa, 21 maja 2014

Rozdział 40

Przewróciłam oczami zirytowana. Zastanawiałam się, dlaczego to musiało mieć z czymkolwiek związek. Co z tego?
- W takim razie musiałaś znaleźć nie tą Ariel - ziewnęłam. 
- Nie, Jamie. Nie rozumiesz - dalej wmawiała mi, że nie mam o niczym pojęcia. Czy byłam jedyną rozsądną osobą w tym szpitalu? - A co jeśli... to ta Ariel?
Usiadłam szybko na łóżku, próbując odsunąć się jak najdalej od Harry'ego jak było to możliwe. Gdyby usłyszał cokolwiek z tego, zdenerwowałby się. Wtedy pielęgniarka by go usłyszała i nie wynikłoby z tego nic dobrego. 
- Co próbujesz przez to powiedzieć? - zapytałam marszcząc brwi. Chyba nie chodziło jej o to, że Harry naprawdę ją widział...
- Powiedzmy, że nie jestem taka pewna, czy Harry naprawdę cierpi na schizofrenię - mruknęła szybko. 
Pierwszą rzeczą, którą chciałam zrobić po jej słowach, to powiedzieć jej, że jest wścibska, jednak nie zrobiłam tego, bo w pewien sposób mnie zaintrygowała. Chciałam usłyszeć jej wersję tego wszystkiego. 
- Naprawdę sądzisz, że on sobie jej po prostu nie wyobraził? - szepnęłam ponownie, mając nadzieję, że Harry dalej śpi. 
- Szczerze wierzę w aktywność duchów w naszym świecie, panno Drew - powiedziała szybko. Ona była szalona... I to nawet bardziej niż Harry. Może sama powinna być zamknięta na tym oddziale. 
- Czekaj... Czyli twierdzisz, że Ariel o której mówimy, jest jakąś duszą, która nawiedza szpital? - zapytałam znudzona, przewracając oczami na jej głupotę.
- Nie nawiedza szpitala, krzywdzi Harry'ego - odpowiedziała surowo.
Dalej nie zgadzałam się z jej słowami, ona była jakaś obłąkana. Nie wierzyłam w duchy czy inne takie rzeczy. Szczerze, nie wierzyłam też Harry'emu. Czasami włączała mi się lampka ostrzegawcza, bo niektóre rzeczy, które się działy zwyczajnie nie miały sensu. Na przykład te rany na jego plecach. Ja byłam raczej sceptyczna, Zayn łatwo nabierał się na te wszystkie sztuczki. Tak jak powiedział... "Nie pozwól mu namieszać w twojej głowie". Może właśnie to zrobił Harry Zaynowi w szkole...
- Nie chcę być niegrzeczna, ale mówimy o psychicznie chorym pacjencie - przypomniałam jej. - Musiał sobie po prostu wyobrazić tam kogoś, kogo nazwał Ariel. 
- Chciałabym zadać mu parę pytań - domagała się, a ja westchnęłam zirytowana. - Możesz go jutro przyprowadzić?
Poczułam jak żołądek mi się zaciska. Chciała, żebym ja go tam przyprowadziła? Dlatego, że wie, że jest on tu teraz ze mną? Czy po prostu jestem już przewrażliwiona?
- Słucham? 
- Możesz do niego zadzwonić i przyprowadzić tu, na oddział... w końcu to twój pacjent. Lepiej, żebyś to ty do niego zadzwoniła, a nie ja - odpowiedziała prosto. Odetchnęłam z ulgą. Dobra wiadomość dla mnie- nie miała żadnych podejrzeń.
- Marnujesz swój czas - próbowałam jakoś ją odwieść od tego pomysłu i zapewnić, że Harry nie jest jakimś psycholem, który komunikuje się ze zmarłymi. - Znam go lepiej niż ty. 
- Jestem pewna, że tak jest, ale czy stanie się coś złego jeśli zadam mu parę pytań? Możesz być przy tym obecna, jeśli chcesz. 
Zastanawiałam się przez chwilę. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Nie wybaczyłabym Harry'emu, gdyby wspomniałby coś o nas. Ale czy on by to zrobił? Nie był głupi, czasem tylko mówił głupie rzeczy. Kto wie, może powie coś co udowodni Zaynowi, że głosy nie są prawdziwe? 
- O której ma przyjść? - zapytałam zmęczona, w myślach karcąc się za to, że się zgodziłam. 
- Kiedy będziesz miała czas, tylko zadzwoń wcześniej do mnie na oddział - powiedziała z entuzjazmem. Nie wierzyłam, że pozwalam na to. 
Chwilę później się rozłączyłam i położyłam z powrotem do łóżka. Chyba mogłam się zdrzemnąć jeszcze dziesięć minut.
Przysunęłam się do Harry'ego i wtuliłam się w jego plecy. Może te pytania nie będą takie złe. Nie sądzę, by miał coś przeciwko. 
Z moich rozmyśleń nagle wyrwało mnie ciche chrapnięcie, które opuściło usta Harry'ego. Jego mięśnie rozluźniały się gdy wydychał powietrze, przy okazji chrapiąc jeszcze głośniej. 
Chciałabym tak leżeć i słuchać tych śmiesznych dźwięków, które wydawał przez cały dzień, ale niestety musiałam go obudzić.
- Harry - szepnęłam mu do ucha, a on tylko jęknął. Ignorował moje próby wyrwania go ze snu i przewrócił się na drugi bok tak, że połowa jego ciała zaczęła zsuwać się z łóżka. 
Zanim zdążył z niego spaść, zdążyłam go złapać i przyciągnąć do siebie. Chwilę potem jego oczy powoli się otworzyły i spojrzał na mnie zdezorientowany. 
- Dlaczego mnie trzymasz?
Szybko wypuściłam go z moich ramion. 
- Prawie spadłeś z łóżka.
Usiadł powoli, przetarł dłonią oczy i ziewnął. 
- Zawsze spadam z łóżka. 
- Powinniśmy załatwić ci barierki - zaśmiałam się, a on dalej wpatrywał się we mnie z oschłym wyrazem twarzy. 
- Co? - mruknął.
- Takie, które powstrzymują przed spadnięciem z... Nieważne, Harry... - poddałam się, nie widząc sensu w dalszym tłumaczeniu mu tego. - Muszę przygotować się do pracy.
- Przecież Louis zmarł tylko dwa dni temu - stwierdził bez ogródek sprawiając, że zabolało mnie serce. 
- Tak, wiem - odparłam i powoli ruszyłam do łazienki. Jego słowa trochę wybiły mnie z równowagi... Muszę się z tym uporać i iść dalej.



~


Wsiedliśmy z Harrym do mojego samochodu. Niestety musiał pożyczyć ubrania Louisa. To było dziwne i niekomfortowe, ale nie chciał wracać do swojego mieszkania. Nie winiłam go za to, po tym jak znalazłam go ostatnio zamkniętego w szafie. 
- Jego spodnie są na mnie za małe - mruknął zirytowany. - Są takie ciasne i krótkie...
- Dobrze w nich wyglądasz - próbowałam zmusić się do uśmiechu, ale w takich momentach jak ten, jedyne co chciałam robić to wrócić z powrotem do łóżka. 
- Dlaczego jadę z tobą do pracy? - zapytał unosząc brwi. 
- Pamiętasz tą pielęgniarkę, która opiekowała się tobą kilka tygodni temu? - wspomniałam z nadzieją, że pamiętał ją i choć trochę lubił.
- Ta gruba, która dała mi zastrzyk uspokajający? - rzucił, poprawiając się w fotelu, a ja szerzej otworzyłam oczy w reakcji na jego słowa. 
- Nie możesz mówić o ludziach, że są grubi, to obraźliwe. 
- Ale to prawda. Przypomina mi dynię. 
Nie mogłam się powstrzymać i lekko się zaśmiałam. O, mój Boże.
- To nie oznacza, że możesz ją tak nazywać. 
- Przecież nie powiedziałem jej tego prosto w twarz - kłócił się i w sumie miał rację. 
- Mniejsza o to... Ona chce zadać ci parę pytań. 
- Dlaczego? - zapytał ostrożnie, a w jego głosie można było usłyszeć stres. 
- Nie wiem - skłamałam. - To na pewno nic złego.
Dalej jechaliśmy w kompletnej ciszy. Dziesięć minut później, jak zawsze zatrzymałam się na poboczu, by Harry wysiadł i nikt nie zobaczył nas razem. 
- Idź na oddział czwarty! - krzyknęłam do niego zanim odjechałam. Przyspieszyłam i po chwili byłam już pod szpitalem. 
Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do wejścia, jednocześnie wyciągając telefon i wybierając numer do Zayna.
- Halo?
- Zayn, to ja, Jamie...
- Nie widziałem cię od dwóch dni, gdzie byłaś? - zapytał ciekawy. 
Cholera, on nie wiedział, prawda? Nie wiedział, że większość tego czasu spędziłam z policją i Harrym. Nie wiedział jeszcze nawet o Louisie. Nie żeby miało go to jakoś strasznie poruszyć, praktycznie się nie znali, ale Boże, to nie był mały drobiazg, który mogłabym przed nim ukryć.
- To długa historia - mruknęłam pod nosem. - Możesz odwołać moją pierwszą wizytę? Muszę iść na oddział czwarty. 
- Dlaczego? - dopytywał się. 
- Później ci powiem - westchnęłam. - Zobaczymy się za kilka godzin. 
Rozłączyłam się i weszłam do budynku. Wsiadłam do windy i wzięłam parę głębokich wdechów by się rozbudzić. Dalej byłam strasznie zaspana. 
Drzwi się otworzyły i opuściłam metalowe pomieszczenie lekko się chwiejąc. Dalej byłam pijana? 
Znalazłam biurko pielęgniarek i naprawdę ciężko było mi przestać wyobrażać sobie, że przede mną siedzi uśmiechnięta dynia. Zdecydowanie byłam jeszcze pijana. 
- Gdzie jest Harry? - zapytała zdezorientowana. 
- Powinien już tu być - uśmiechnęłam się niewinnie. - Dzwoniłam do niego. 
Jak na zawołanie poczułam jego obecność za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam obok siebie wysoką postać. Harry. 
- Dzień dobry - przywitał się grzecznie. 
Pielęgniarka była trochę zdziwiona jego uśmiechniętą miną. Pewnie dlatego, że zawsze kiedy tu był robił wszystko, by jak najszybciej się stąd wydostać.
- Jak się dziś czujesz? - zapytała, a on wzruszył ramionami. 
- W porządku - odpowiedział szybko. - Dlaczego tu jestem? 
- Przenieśmy się w bardziej ustronne miejsce - poinstruowała nas pielęgniarka. 
Poprowadziła nas do pustej sypialni i Harry spojrzał na mnie z przerażeniem... Jakby co najmniej mieli go tu pokroić. Musiałam jednak przyznać, że sama byłam lekko zagubiona.
Usiadł na łóżku, a ja zrobiłam to samo. Pielęgniarka zajęła miejsce naprzeciwko nas, i z lekką obawą na twarzy podała Harry'emu kartkę papieru i długopis.
- Zanim o cokolwiek zapytam napisz odpowiedzi na te pytania - wyjaśniła mu, a ja zerknęłam na to co znajdowało się na kartce.

 ~

Imię i nazwisko: ........................................... Data: .....................

1. Jakie są twoje mocne strony?
.........................................................................................................
2. Jakie są twoje słabe strony?
.........................................................................................................
3. Czego się boisz?
 .........................................................................................................
4. Czy miewasz niepokojące myśli?
.........................................................................................................
5. Jeśli tak, co robisz, by je powstrzymać? 
 .........................................................................................................
6. Czy masz z kim porozmawiać, gdy dzieje się coś złego?
.........................................................................................................
7. Czy samookaleczałeś się ostatnio?
.........................................................................................................
8. Ile godzin dziennie śpisz?
.........................................................................................................
9. Co lubisz robić, kiedy jesteś szczęśliwy?
.........................................................................................................
10. Jeśli nie możesz poradzić sobie ze swoimi problemami, czy jest ktoś kto może ci w tym pomóc?
 .........................................................................................................

~

Harry przygryzł wargę, i zanim zaczął wypełniać posłał mi jeszcze krótkie spojrzenie.
- Nie podglądaj. 
Odwróciłam głowę w przeciwną stronę, zastanawiając się jak długo zajmie mu uzupełnianie tej głupiej ankiety. Miałam nadzieję, że szybko się z nią upora, odpowie na pytania pielęgniarki i udowodnimy, że nie jest żadnym medium. 
Kilka minut później Harry skończył i z lekkim wahaniem oddał kartkę kobiecie. Wzięła ją od niego i zaczęła czytać odpowiedzi. 
Naprawdę nigdy nie widziałam, żeby wyraz czyjejś twarzy zmienił się tak szybko. Pielęgniarka wyglądała na wręcz zdegustowaną i wtedy uświadomiłam sobie, że Harry napisał o czymś, o czym miał nie wspominać.
Kobieta podniosła głowę z nad kartki i jej wzrok spotkał mój. Czułam jak moje serce zaczyna bić szybciej. 
- Wydaje mi się, że on bardzo cię lubi, prawda?


(korekta: Aga)

________________________________________

O MATKO, TAK BARDZO WAS PRZEPRASZAM ZA TO OPÓŹNIENIE!


Suchar od Pati na dziś:
- Jaka jest najbardziej mokra część ciała człowieka?
.
.
.
.
.
- Staw.
LOLLLLLLL xD




poniedziałek, 19 maja 2014

PRZEPRASZAM

Bardzo przepraszam, ale jutro nie będę miała jak i kiedy wstawić rozdziału :(
Pojawi się on najprawdopodobniej dopiero we czwartek.
Jeszcze raz bardzo przepraszam, mam nadzieję, że mi wybaczycie.

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 39

Czy kiedykolwiek byłeś w sytuacji, kiedy serce coś ci podpowiada...a rozum jest całkowicie temu przeciwny? I nie ważne co wybierzesz, i tak zawsze będziesz żałować, że nie zaryzykowałeś? Albo, że nie byłeś wystarczająco ostrożny?


- Rzuć to, Jamie - powiedział. - Rzuć dla mnie pracę.
Delikatnie mówiąc, byłam zaskoczona. Nie wiedziałam co powiedzieć. Moje oczy rozszerzyły się, gdy usłyszałam tą wymagającą prośbę. Harry wpatrywał się we mnie intensywnie ze zmieszanym wyrazem twarzy, oczekiwał odpowiedzi. Ja już ją znałam, ale jak miałam mu to powiedzieć? Wewnątrz mnie toczyła się wojna między moim sercem a rozumem... Jednak jedno z nich zdecydowanie wygrywało. 
Moje usta uformowały się w cienką linię, zanim w końcu się odezwałam.
- Harry...
Delikatnymi palcami potarł czoło, a po chwili opuścił je, by z powrotem na mnie spojrzeć z obawą.
- Nie, nie odpowiadaj... To było głupie.
Zamknęłam usta i spojrzałam na niego posępnie. Niezdarnie położyłam dłoń na jego prawym ramieniu. Byłam wdzięczna, że Harry to powiedział i ja nie musiałam tego robić. 
- Nie musimy teraz o tym myśleć. 
- Po prostu chcę, żeby nam wyszło - mruknął cicho i przygryzł wargę. - Ale rozumiem. 
- Nie mogę odejść z pracy, Harry. Pacjenci mnie potrzebują. - Pokręciłam głową. 
Nagle Harry objął mnie ramionami, pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moim czole. 
- Ja jestem twoim pacjentem, i potrzebuję cię tu... Ze mną.
- Nie jesteś taki jak oni - odpowiedziałam z lekka złością. - Jesteś inny. 
- Dlatego mnie wybrałaś? - zapytał z uniesionymi brwiami, a ja posłałam mu zmieszane spojrzenie. 
- Wybrałam cię? - Byłam  zdezorientowana. - Nie wybrałam cię, lubiłam cię już od pierwszego naszego spotkania. 
Uśmiechnął się do mnie szeroko i westchnął z ulgą, zanim zabrał ręce z moich pleców. 
- Naprawdę? 
Zaczerwieniłam się zakłopotana, nie chciałam tak otwarcie się do tego przyznawać. 
- Taa, lubiłam cię dużo wcześniej niż zaczęliśmy... "To". 
Harry posłał mi niewinny uśmiech, zanim się odezwał. 
- Nienawidziłem cię. - Prawie zachłysnęłam się powietrzem w reakcji na jego słowa. Może mi się przesłyszało? Czy on naprawdę właśnie to powiedział? 
- Co? 
- W dzień, w którym się poznaliśmy... Cały czas zadawałaś mi pytania, wydawałaś się być niemiła - mruknął cicho. Nie wiedziałam już nawet, czy powinnam czuć się urażona. - Ale teraz wiem, że taka nie jesteś, jesteś urocza
- Och - powiedziałam cicho, wpatrując się w niego obojętnie. Nie powinnam brać tego tak do siebie. No ale dlaczego on to powiedział?!
- Gdzie są twoje buty? - Harry szybko zmienił temat, patrząc się na moje gołe stopy. Trzęsłam się z zimna. 
- Zdjęłam je, kiedy próbowałam cię dogonić - odpowiedziałam mało entuzjastycznie. 
Po tym wszystkim, w dalszym ciągu byłam przemarznięta i stałam boso w kałuży. Potrzebowałam szybko wrócić do domu. - Pewnie są już całe zniszczone. 
Wyraz twarzy Harry'ego złagodniał i zmarszczył brwi. Schylił się, rozpiął swoje brązowe buty i zdjął je. 
- Nałóż moje. 
- Nie, Harry... - zaczęłam, ale nagle coś mnie rozproszyło. Zauważyłam na jego stopach znajome wełniane skarpety. - Czy ty masz na sobie te skarpety, które widzieliśmy wczoraj?
- Co? - zapytał niewinnie, jakby nie wiedział o czym mówię. - Nie. 
Moja zdezorientowana mina szybko zmieniła się w uśmiech.
- Tak, to one. Kupiłeś je? 
- Możesz po prostu nałożyć moje buty, żebyśmy mogli schować się od tego deszczu? - rzucił szybko sprawiając, że się zaśmiałam, nim się zgodziłam. Naprawdę chciałam wrócić już do domu. 
Po raz pierwszy moja dłoń odnalazła jego i delikatnie spletliśmy nasze palce idąc w dół ulicy.  Stopy Harry'ego musiały być naprawdę duże, bo cały czas potykałam się w jego butach. Wolałam kiedy on je nosił. 
Zmęczeni weszliśmy do mojego mieszkania i w końcu zdjęłam zdecydowanie za duże obuwie.  W ciszy przeszliśmy przez salon. 
- Jeśli chcesz przebrać się w coś cieplejszego, to poszukaj czegoś w szafie Louisa... - zaczęłam, jednak przerwałam, gdy dotarło do mnie co mówię. - Właściwie, to tego nie rób. 
- Nie zamierzałem - odrzucił moją ofertę i ruszył do mojej sypialni. Gdy tylko pomyślałam, że ma zamiar mnie tak zostawić, poczułam jak chwyta mnie za dłoń i ciągnie za sobą.  
Zdjął swoją mokrą koszulkę i wrzucił ją do kosza na pranie. Zaraz po tym zrobił to samo ze spodniami i skarpetami. Stał przede mną w samych bokserkach i z krzyżykiem zawieszonym na szyi. Uwierzcie mi... myśli, które przechodziły przez moją głowę w tamtym momencie, nie były wcale święte. 
Zdjęłam z siebie czarne legginsy i zostałam tylko w białej koszulce. Nigdy nie uważałam, że jestem seksowna pod żadnym względem, jednak przyciągałam uwagę ludzi. To, jak Harry patrzył na mnie w tamtym momencie całkowicie to potwierdzało. 
- B-Będziesz w tym spać? - zapytał niewinnie, mrugając szybko, i zmierzył wzrokiem moje ciało. 
Przygryzłam wargę i pokręciłam przecząco głową, po czym ściągnęłam z siebie koszulkę. 
- Och, ch-chyba nie - odpowiedział, z trudnością biorąc wdech. Wpatrywał się we mnie intensywnie, gdy kładłam się do łóżka, a po chwili dołączył do mnie. 
Szybko wzięłam mój telefon i ustawiłam budzik na 7:30 rano, musiałam iść jutro do pracy. Pewnie myślicie, że po tym jak zmarł mój bliski przyjaciel, mój szef dał mi więcej niż jeden dzień wolnego... Nie, on był bezlitosny. 
- Hej, Jamie... - Harry szepnął, obejmując mnie ramieniem i przyciągając mnie do siebie. Przynajmniej raz przejął kontrolę... i podobało mi się to.  
- Jest trochę zimno, nie sądzisz?  - zapytał, mocniej mnie przytulając. 
Wtuliłam głowę w jego ramię i objęłam ręką jego szyję. On przycisnął usta do mojego policzka sprawiając, że od razu zrobiło mi się cieplej. 
- Strasznie mi się to podoba. 
- A dla mnie, strasznie podobasz się ty - odpowiedział i ziewnął przeciągle, po czym się zaśmiał. 
Zamknęłam oczy przypominając sobie, że za parę godzin będę musiała wstać. Im więcej myślałam o pracy, tym bardziej byłam zmęczona. 
- Idź spać, Harry - mruknęłam wyczerpana. - Proszę, dla mnie. 



~


Cicho jęknęłam, gdy usłyszałam mój budzik, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Wolno wzięłam do ręki telefon i gapiłam się w jego ekran przez parę sekund, zanim zorientowałam się, że dzwoni do mnie jakiś nieznany numer. 
- Halo? - w połowie szepnęłam, w połowie jęknęłam.
- Z tej strony znów oficer Price.
Od razu szerzej otworzyłam oczy wiedząc, że może on być właśnie w drodze do mojego mieszkania, kiedy ja mam półnagiego pacjenta z problemami psychicznymi w swoim łóżku. 
- Przepraszam, że dzwonię o tak wczesnej porze, ale musimy skontaktować się z lekarzem, który badał Louisa, zanim on... no wiesz...
Odetchnęłam z ulgą i głośno ziewnęłam, zanim w końcu odpowiedziałam.
- Pewnie jest teraz w pracy, zaraz do niego zadzwonię - mruknęłam, przecierając oczy. 
- Dziękuję, że jesteś taka pomocna. Wiem, że to dla ciebie trudne i jesteśmy naprawdę wdzięczni, że jesteś taka silna w tej całej sytuacji - powiedział, po czym się rozłączył. 
Wcale nie byłam silna, po prostu cały czas coś odciągało od tego moją uwagę. Tyle. W sumie, czułam się przez to trochę winna. 
Wybrałam numer na oddział czwarty w naszym szpitalu, gdzie normalnie pracował lekarz, którego szukałam. Kiedy czekałam aż ktoś odbierze, przyglądałam się chłopakowi leżącemu obok mnie. Był naprawdę piękny. Najpiękniejszy człowiek, jaki kiedykolwiek chodził po Ziemi. 
- Szpital Bromley Road, oddział czwarty, słucham? - ktoś się odezwał. Pamiętałam ten głos. Byłam pewna, że to jedna z pielęgniarek, które zajmowały się Harrym. 
- Z tej strony Jamie Drew - dość niezręcznie się odezwałam. - Czy dr Marshall teraz pracuje? Muszę z nim porozmawiać, to pilne. 
- Wyszedł jakąś godzinę temu - kobieta uprzejmie odpowiedziała. - Powinnaś spróbować zadzwonić do niego do domu. 
- Dobrze, dziękuję za pomoc... - chciałam się rozłączyć, jednak usłyszałam w słuchawce swoje imię. 
- Jamie! - pielęgniarka krzyknęła, a ja od razu odpowiedziałam. 
- Tak? - zapytałam lekko zdezorientowana i uniosłam brwi. 
- To nie ty pytałaś o jedną z pacjentek kilka tygodni temu? - mruknęła z wahaniem. - Ariel?
Otworzyłam szerzej oczy w konsternacji. To dziewczyna, którą poznał Harry. W końcu ją znaleźli? Boże, to było wieki temu. Dlaczego dopiero teraz o niej mówi?
- Tak, a o co chodzi? - zapytałam z ciekawością.
- Przeglądałam dokumenty jakiś tydzień temu i znalazłam jej teczkę - powiedziała, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Dzięki Bogu, Harry sobie jej nie wymyślił. Co za ulga...
- To świetnie! - powiedziałam z radością, jednak na tyle cicho, by nie obudzić Harry'ego, który leżał obok. 
- Nie, nie świetnie - mruknęła bez entuzjazmu. - Panno Drew... Ona umarła w swojej sali, na tamtym oddziale. 
Wytrzeszczyłam oczy w reakcji na jej słowa, nie wiedząc nawet co powinnam odpowiedzieć. To okropne! Co powie Harry, kiedy dowie się, że jego "koleżanka" nie żyje?
- To straszne - powiedziałam z żalem w głosie. - Była jeszcze młoda, prawda? Jak radzą sobie jej rodzice?
- Nie, panno Drew, chyba nie rozumiesz - kobieta kłóciła się ze mną. Zmieszana przechyliłam głowę na bok. Nie rozumiałam?
- Czego nie rozumiem? - zapytałam. Miałam zdezorientowaną minę na twarzy. Próbowałam pojąć to co do mnie mówi. 
- Ta dziewczyna, Ariel... - urwała. Wtedy już wiedziałam, że na pewno nie chodzi o nic dobrego. - W jej dokumentach jest napisane, że zmarła dwanaście lat temu.


(korekta: Aga)

_______________________________
COOOOOOOOOOOOOOO?!?!?!?!
xD

Okej! A teraz wszyscy oficjalnie przywitajmy Agę!
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, Aga została korektorką "Crazed." i będzie poprawiać błędy, które ja robię podczas tłumaczenia :)
Jej aska znajdziecie w zakładce "Kontakt", a jej bloga w kolumnie, pod licznikiem wyświetleń :)

Suchar od Pati na dziś:
- Co robi piekarz?
.
.
.
.
.
- Schlebia innym.
Lolllll xDDD

wtorek, 6 maja 2014

Korektor - wyniki!

Heeeey!

 "Konkurs" na korektora zakończony!
Chętnych było naprawdę dużo i wiele z nich było naprawdę dobrych. Miałam okropny problem z wybraniem odpowiedniej osoby :///
Po długich rozmyślaniach i wielu konsultacjach ( z Pati xD lolllll) w końcu dokonałam wyboru!
.
.
.
.
.
 (chwila napięcia)
.
.

.
(tumtumturum)
.
.
.
OFICJALNYM KOREKTOREM POLSKIEGO TŁUMACZENIA "CRAZED" ZOSTAJE

AGNIESZKA P. 

GRATULUJĘ! 
 
(((sprawdź maila xDDD)))
((( i napisz jak mam cię podpisywać :))))
((( Pati proponuje Banan)))
(((nie przejmuj się, ona wszystkich tak nazywa)))

Wszystkim bardzo dziękuję za poświęcony czas i chęci do pomocy! 
Jesteście kochani!
♥♥♥♥♥



PS.
WIEM, ŻE TROCHĘ PÓŹNO, ALE ŻYCZĘ POWODZENIA WSZYSTKIM TEGOROCZNYM MATURZYSTOM!!!

Rozdział 38

 TERAZ ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAĆ SIĘ CO WTOREK, A  NIE CO PIĄTEK :))
 ____________________________


Bukiet kwiatów wyślizgnął się z jego osłabionych palców i upadł na podłogę. Harry nawet nie próbował dowiedzieć się dlaczego jakiś facet całował mnie jakby chciał wyssać ze mnie życie. Żałowałam tego co się stało, wiedziałam że nie zrobiłam nic, żeby go powstrzymać.
- On mnie pocałował...
Zanim zdążyłam skończyć zdanie odwrócił się w stronę wyjścia i wyszedł wściekły, jakby nie miał mi nic do powiedzenia.
- To twoja wina! - krzyknęłam do blondyna, po czy wstałam z barowego stołka i ruszyłam za Harrym. Po drodze zdołałam podnieść jeszcze bukiet róż, który wciąż leżał na podłodze. Musiałam go znaleźć.
Jak mogłam być taka głupia i zainteresować się jakimś innym chłopakiem niż Harry? Dlaczego przez połowę czasu traktuję go jak gówno, a potem zachowuję się jakbyśmy byli najszczęśliwszą parą na świecie? Nawet nie byliśmy parą. W tym tkwił właśnie problem. Harry był naiwny. Myślał, że byliśmy zespołem, że jesteśmy jakoś ze sobą związani. Nie mogłam go za to winić, bo ja też tak czułam. Nie chciałam, by należał do kogokolwiek innego, nawet jeśli wiedziałam, że najprawdopodobniej nigdy tak nie będzie. Nie zasługiwałam na Harry'ego, a on tego nie wiedział. Myślał dokładnie na odwrót, że to on nie zasługuje na mnie. Uważał się za kompletne zero, które nie ma po co żyć, ale się mylił. Był wspaniałą osobą, która nigdy nikogo nie skrzywdziła. Był miły, kochający i delikatny. O to właśnie chodziło. Byłam szczęściarą, że miałam Harry'ego... bo tak naprawdę wcale nie zasługiwałam na kogoś takiego jak on.
Pochyliłam się i zdjęłam obcasy, zanim opuściłam bar. Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się wokół. Deszcz spadał kaskadami z nieba, nie ułatwiając całej sprawy. Nagle dostrzegłam znajomą, wysoką postać, powoli idącą wzdłuż ulicy. Od razu zaczęłam wołać Harry'ego, biegnąc za nim boso z bukietem róż w dłoni, cała przemoknięta od deszczu.
- Harry! - krzyknęłam, próbując utrzymać równowagę, gdy w końcu go dogoniłam.
Trzymał głowę spuszczoną w dół i zaczął iść jeszcze szybciej, całkowicie mnie ignorując.
- Odezwij się do mnie! - krzyknęłam sfrustrowana, w głowie przeklinając zimny i mokry beton, na którym musiałam stać. Teraz jednak, nie miało to znaczenia.
- Tu nie ma o czym rozmawiać, Jamie - warknął, próbując mnie zgubić, ale nie miałam zamiaru pozwolić mu odejść. Nie w ten sposób.
- Jesteś zdenerwowany - zaczęłam, mimo, że było to oczywiste. Cały czas próbowałam dotrzymać mu kroku. Nie wiem jak długo chciał się w to bawić, ale nie zamierzałam go zostawić.
Nagle się zatrzymał. Wyglądał jakby miał mnie dość, jakby nie chciał mnie już nigdy więcej zobaczyć. Wyglądał jakby chciał mnie zabić.
- Czuję się jak pieprzony idiota! - ryknął, sprawiając, że przestraszona odskoczyłam do tyłu. - Jestem taki głupi...
- Przepraszam! - krzyknęłam w odpowiedzi, powiedziałabym cokolwiek chciał usłyszeć, żeby tylko mi wybaczył.
- Nie, nie... - zaczął, jego głos był już o wiele łagodniejszy. Skrzyżował ramiona, chroniąc się trochę od zimnego deszczu. - To moja wina, powinienem się domyślić.
Zdezorientowana zmarszczyłam brwi.
- Czego powinieneś się domyślić?
- Że nigdy nie będziemy czymś więcej, niż jesteśmy teraz - odpowiedział z zakłopotaniem, patrząc mi prosto w oczy.
Oh Harry...
- Ciągle sobie wmawiam, że jesteś moja, ale ty... Nie jesteś... Jamie, ja... Ja nie wiem jak to jest mieć kogoś tylko dla siebie - powiedział szczerze.
Poczułam wewnątrz wielką pustkę, co nie ułatwiało mi wyjaśnienia całej sytuacji. Musiał wiedzieć jak bardzo żałowałam, że to się wydarzyło.
- Harry, nie chciałam go pocałować - zapewniłam go, a on przewrócił oczami. - Byłam pijana... Dalej jestem...!
- Rozumiem, Jamie. Nigdy nie znaczyłem dla ciebie tyle, ile ty znaczysz dla mnie - powiedział spokojnie, sprawiając, że chciałam paść na kolana i błagać go o wybaczenie. - Po prostu żałuję, że nie powiedziałaś mi wcześniej, że nasz związek nic nie znaczy. Źle to zrozumiałem... i nie wiem czy kiedykolwiek będę mógł o tym zapomnieć.
Myślałam, że zaraz wybuchnę płaczem, przez jego wyznanie. Naprawdę myślał, że lubię go tylko ze względu na wygląd czy inne rzeczy, które czyniły go atrakcyjnym..? Jak mógł uważać, że nie jest dla mnie ważny po tym wszystkim co razem przeszliśmy?
- Stoję dla ciebie boso na ulicy, w deszczu, a ty sądzisz, że mi na tobie nie zależy?! - krzyknęłam.
- Ja stałbym dla ciebie boso nawet w odłamkach szkła. Jest różnica między tym co ty jesteś w stanie zrobić dla mnie... a tym co ja zrobiłbym dla ciebie - odpowiedział gorzko, kręcąc głową. Nie chciał przyjąć żadnych uczuć ani miłych słów, które próbowałam mu dać. - Nie musisz udawać, że zrobiłabyś to samo, wiem że tak nie jest.
- Źle to rozumiesz...
- Nie, wszystko dobrze rozumiem  - odpowiedział stanowczo, jednak wyglądał na załamanego. - Szybko o mnie zapomnisz i nigdy więcej nie będziemy ze sobą rozmawiać. To naprawdę w porządku, Jamie. Nie mogę obwiniać cię za to, że nie chcesz być ze mną... W końcu kto chciałby być z szaleńcem?
- Nie mów tak o sobie - powiedziałam dosadnie. - Nigdy tak o sobie nie mów.
- Im częściej sobie to powtarzam... tym bardziej zaczynam w to wierzyć...
- Może powinieneś też uwierzyć, w to, że mi na tobie zależy - mruknęłam i zobaczyłam jak na jego twarzy pojawia się smutek.
- Przestań dawać mi tą fałszywą nadzieję! - krzyknął wściekle, kręcąc głową. - Chcę tylko... do kogoś należeć.
Po tym zapadła cisza, a on wpatrywał się we mnie, jakby od samego patrzenia na mnie można byłoby popaść w depresję. Nie pozwolę mu odejść, nigdy. On nie widział, że pragnę go tak samo mocno, jak on mnie.
- Wiesz, Harry... Nawet jeśli spróbowalibyśmy być razem, to i tak by nam nie wyszło - odezwałam się cicho, gdy uderzyła mnie ta świadomość. - Mój szef nigdy nie pozwoliłby, żebym umawiała się z pacjentem. Jedynym rozwiązaniem byłoby trzymanie wszystkiego w tajemnicy.
- Wiem, że to źle brzmi, ale jesteś wszystkim co mam. Nie robiłoby mi to różnicy - powiedział gorzko, marszcząc brwi.
- Naprawdę chciałbyś ze mną być, prawda? - zapytałam, oczekując szczerej odpowiedzi.
- Tak.
- Myślisz, że chciałabym, żeby nam się udało? - zapytałam nieśmiało, a on szerzej otworzył oczy. - Naprawdę myślisz, że zaryzykowałabym moją pracę i spędzała wszystkie wieczory w domu albo w opuszczonych barach, bo nikt nie mógłby zobaczyć nas razem? Czy naprawdę myślisz, że zrobiłabym to dla ciebie?
Patrzył na mnie zagubiony, szybko mrugając; nie mógł znaleźć odpowiedzi. Zamiast cokolwiek mówić podeszłam do niego, powoli uniosłam dłoń i przyłożyłam ją do jego zimnego policzka. Przycisnęłam do siebie nasze ciała i zamknęłam oczy. Chciałam jak najlepiej zapamiętać ten moment. Moment, w którym w końcu zrozumiałam czego chcę.
- Wole spędzać swój czas w ukryciu z tobą, niż publicznie bez ciebie.
- Co?! - Harry odetchnął z ulgą, a chwilę po tym poczułam jak jego ramiona obejmują moją talie i przyciągają mnie jeszcze bliżej. - Naprawdę?
Skinęłam głową z ciepłym uśmiechem na twarzy, a on patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Chcę... Chcę, żebyś był mój.
- Jestem twój - odpowiedział natychmiast, na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Nagle zauważyłam wahanie na jego twarzy i nieśmiało zadał pytanie.
- A ty, jesteś moja? - zapytał, na co ja zmarszczyłam brwi.
- Oczywiście, że tak. Chce całować tylko ciebie, bo jestem twoja. 
Tym razem już bez najmniejszego wahania Harry zbliżył swoją twarz do mojej. Przycisnął swoje pełne różowe usta do moich, łącząc je w delikatnym pocałunku. Nawet nie mogłam opisać jak idealna była ta chwila.
- Ja...umm... Kupiłem ci róże w kwiaciarni - przerwał pocałunek raczej w nie najlepszym momencie.
- Są piękne - mruknęłam, pochylając się ponownie, by otrzymać kolejny delikatny pocałunek. Usłyszałam jak Harry coś mruczy, gdy całowałam jego miękkie usta. Zaśmiałam się lekko i oderwałam od niego, by dowiedzieć się co próbuje powiedzieć.
- Chyba nigdy nie byłem tak szczęśliwy - zaśmiał się, a ja pogładziłam jego policzek. To było takie słodkie.
- Zrobiłabym cokolwiek, by móc oglądać cie tak szczęśliwego - mruknęłam, chowając głowę w zagłębienie między jego ramieniem a szyją.
- Cokolwiek? - zapytał z zaciekawieniem, a ja zamruczałam, zgadzając się.
- Chyba jest jedna rzecz, którą mogłabyś zrobić... - szepnął cicho, tak jakby to był sekret.
- Co to jest? - zapytałam z zainteresowaniem.
Miałam zamiar zrobić cokolwiek o co poprosi, by tylko był szczęśliwy, jednak to co po chwili powiedział nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy.
- Rzuć to, Jamie - powiedział. - Rzuć dla mnie pracę.






______________________________________
O matko, jak ja się jaram tym rozdziałem kjashfkjagdkjfhjsa *____*
Jest taki słodki, że można rzygać tęczą!
No i te zakończenie!
Nie wiem jak wy, ale ja to w szoku! xD
(((myślałam, że poprosi o coś innego lollll xD)))

WYNIKI "KONKURSU" NA KOREKTORA PODAM ZA KILKA GODZIN W ODDZIELNYM POŚCIE.

Suchar od Pati na dziś:
Jaki jest ulubiony lek terrorysty?
.
.
.
.
.
- Ibum
(((LOLLLLL leże nie wstaje xD Pati mój mistrzu xD)))