niedziela, 26 października 2014

Rozdział 58

*nastepnego dnia*

- Tak bardzo się cieszę, że w końcu się zgadzamy.
Długie, przepastne ramiona Harry'ego owinęły się wokół mojej tali, a jego usta musnęły moje ucho, zanim odsunął się ode mnie, aby zapakować ostatnią z walizek do mojego auta. Czułam jak żołądek wywracał mi się w poczuciu winy, kiedy nerwowo podeszłam do niego i słabo się uśmiechnęłam. Była Wigilia, więc planowaliśmy za niedługo wyjeżdżać do mojego taty.
- Ugh, jakie ubrania zapakowałeś? - zaledwie się uśmiechnęłam zanim udało mi się zwrócić jego uwagę. Zauważyłam, że ma na sobie znajomy czarny T-shirt, brązowe buty i obcisłe jeansy.
Spojrzał na mnie pytająco zanim odchylił na bok głowę.
- Zapakowałem trzy pary czarnych jeansów i pasujące koszulki, czemu pytasz?
Nieśmiało przełknęłam ślinę na wieść o jego doborze ubrań. Nie chodzi o to, że nie lubię tego jak się ubiera, tylko nigdy nie widziałam go w innym kolorze niż czarny. Jednym z prezentów jakie mu kupiłam był czerwony wełniany sweter. Przecież to nie będzie przestępstwo jeżeli dam mu go wcześniej.
- Zanim wyjedziemy chciałabym żebyś otworzył jeden z twoich prezentów - powiedziałam do niego z podekscytowaniem ukrywającym fakt, że chciałam żeby w jego garderobie było więcej kolorów niż jeden. Jego brwi uniosły się z zaskoczenia i radości, ale po chwili z rozczarowaniem skrzyżował ramiona.
- Jeden z moich prezentów? Jamie, kupiłaś więcej niż jeden?-
- Ten jeden nie jest tak fajny - mruknęłam i zerknęłam na  bagażnik auta. Moje nogi niezgrabnie przemieściły  się na tył i zaczęłam szukać mojej torby z prezentami. W końcu go znalazłam. Wystarczająco szybko poczułam ciepło ciała Harry'ego, kiedy wtykał nos do bagażnika.
Szybko zatrzasnęłam klapę i uśmiechnęłam się szeroko, ochoczo wręczając mu prezent. Wyglądał na podekscytowanego kiedy zaczął powoli odwijać papier. Spoglądał zdezorientowany na pakunek zanim pozbył się całego papieru. Na całe szczęście, uśmiech nie schodził z jego twarzy kiedy rozłożył go i szybko przyłożył do siebie.
- Kupiłaś mi sweter?
Uśmiechnęłam się zażenowana.
- Tak, ale obiecuję, mam też coś lepszego-
- Jak go wybrałaś? - zaśmiał się niedowierzając i szybko przełożył go przez głowę i zaplątał się kiedy usiłował znaleźć wejścia do rękawów - To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem.
- To tylko sweter - wymamrotałam usiłując ukryć mój uśmiech. Był taki wdzięczny za najbanalniejsze rzeczy.
- Jest mi teraz tak ciepło - zachichotał zaraz kiedy dumnie założył sweter, nawet wykonał mały piruet aby zaprezentować swoje nowe ubranie, ale oczywiście zrobił to w żartach - Dziękuję za to.
- Dla ciebie wszystko - odparłam rozbawiona.
- Dałbym ci wcześniej prezent, ale mam tylko jeden - powiedział niewinnie wydymając wargi, ale nie było dla mnie ważne co mi kupił. Chciałam tylko mieć go teraz dla siebie.
- W porządku, Harry. Uh- - spojrzałam ostatni raz na auto i w kierunku mieszkania - Mamy wszystko?
Harry z rezerwą wzruszył ramionami
- Wydaje mi się, że tak. Poczekaj, masz swoją strzykawkę?
Niezręcznie skinęłam głową na jego pytanie.
- Tak, jest w mojej torbie. Harry, wiesz, że biorę ja tylko na wszel-
- Rozumiem. Jeżeli bym powiedział lub zrobił coś, czego normalnie bym nie zrobił, po prostu... po prostu to zrób - wyszeptał zażenowany. Potrzebował nie martwić się o nic, bo wtedy ja też zacznę się martwić.
- Chodźmy. Przed nami trzy godziny drogi.

~

- Harry... Zostaw tą. Nie... Harry, okej...zostaw tą. Harry! Wybierz piosenkę!
Harry jęknął i kontynuował przełączanie każdej kolejnej piosenki w radiu. To było jakby nienawidził każdej jednej możliwej piosenki.
Nagle się zatrzymał kiedy zaczął lecieć kawałek dubstepu.
- Co to do cholery jest?
Zachichotałam zanim wzruszyłam ramionami, wciąż nie spuszczając wzroku z drogi i kontynuując jazdę. Jechaliśmy już około dwóch i pół godziny. Dotychczas zatrzymaliśmy się dwa razy, bo Harry musiał iść do toalety. Cały czas pił z kartonu ten głupi sok pomarańczowy. Słowo daję, gdzieś w nim żyło małe dziecko.
- Znam tą piosenkę - Harry powiedział zaskoczony po tym jak przełączył na kolejną radiostację. Chętnie spróbowałam posłuchać, ale Harry spróbował przypomnieć sobie słowa, co czyniło niemożliwym słuchanie.
- Co to jest?
- Nie pamiętam, ale wiem, że znałem to kiedy byłem młodszy - wymamrotał, a ja w końcu dostałam szansę na posłuchanie piosenki. Oh, znałam ją. To była klasyka.
- To Madonna - uśmiechnęłam się pod nosem na wieść, że Harry lubi tego słuchać. Ale jeżeli to uwolni jego wspomnienie z dzieciństwa, więc niech będzie.
- You here with me, it's like a dream - wypowiedział słowa piosenki zanim zachichotał - Wciąż pamiętam sowa.
- Just like a deram, you are what you seem - śpiewałam razem z piosenką, dość okropnie jeśli mam mówić szczerze, ale to było tylko dla zabawy. Uśmiechnęłam się i odwróciłam głowę do Harry'ego, który spoglądał na mnie z dyskomfortem i cały się spiął. Wyglądał jakby zjadł coś kwaśnego i usiłował jakoś to przełknąć.
- Nie śpiewaj - wyszeptał - To sprawia, że czuję się niekomfortowo.
Zamrugałam kilka razy i próbowałam pogodzić się z jego słowami i wciąż się uśmiechałam. Cicho westchnęłam zanim wróciłam wzrokiem na drogę i chciałam nie czuć się tak zraniona jak powinnam.
- Out of the sky, I close my eyes. Heaven help me - zaśpiewał głośno w pewnością siebie. Nie wiedziałam co zrobić, moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Jasny gwint. Harry potrafi śpiewać?
- Słodko - westchnęłam, nie pokazując wprost jak mi to zaimponowało i wciąż wgapiałam się w to co było przede mną.
- Nie chcę brzmieć na zarozumiałego, czy coś w tym rodzaju, ale moja mama mówiła mi, że mam głos anioła - wymruczał z uśmiechem. Boże, był teraz tak trochę przemądrzały. Po pierwsze, mówi mi, żebym przestała śpiewać, bo to zabija nastrój. A teraz przechwala się swoim głosem? Był trochę arogancki, jak na mój gust. Ale tak szczerze, nie chciałam żeby skończył. Nigdy się niczym nie chwalił, miło było słuchać go mówiącego o sobie pozytywnie.
- Powinieneś zostać piosenkarzem - zażartowałam, ale prawdopodobnie mógłby, jeśliby tylko chciał. Właściwie, jeśliby tylko miał pewność siebie.
- Nie ma mowy. Wszystko zrobiłbym źle i to byłaby... to byłaby katastrofa - zakpił z siebie, tak jak myślałam. Myśl o Harry'm koncertującym na całym świecie była śmieszna.
- Może ty i Zayn stworzylibyście zespół albo coś w tym stylu - zażartowałam i pozwoliłam chichotowi ulecieć z moich ust.
- Możesz sobie wyobrazić mnie i Zayna w boy bandzie? - zaśmiał się ze mną powodując, że mój wzrok zatracił się w odległości przede mną i Harry zrobił to samo.
- Raczej nie.

~

Około pół godziny później, Harry siedział nerwowo obok mnie i byliśmy ekstremalnie blisko domu mojego taty. Wiedziałam, że chciałby w tym momencie wrócić do domu, ale po trzech godzinach jazdy nie było opcji, żebym zawróciła.
- Pamiętaj, Harry - powiedziałam powoli - Jesteś moim  chłopakiem i pracujemy razem. Nie jesteś pacjentem i jesteś kompletnie wolny od zaburzeń psychicznych.
Spojrzał na mnie z rozczarowaniem i zaskoczeniem malującym się na twarzy. Momentalnie odwróciłam się z powrotem z niepokojem.
- Nie lubisz faktu, że mam zaburzenia?
Czułam jak łamie mi się serce kiedy mówił takie bzdury. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.
Moja dłoń obniżyła się łagodnie, spojrzałam na niego krótko. Wyglądał na urażonego i nie chętnego do wysłuchania mojej odpowiedzi.
- Nie chciałabym ciebie w żaden inny sposób niż teraz. Nie chcę tylko, żeby mój tata i brat byli zaskoczeni tym, że  umawiam się z kimś, kogo normalnie bym leczyła.
- Myślę, że lepiej żebyś powiedziała im  prawdę.
Wywróciłam oczami na jego słowa.
- Ostatnio kiedy powiedziałam komuś prawdę prawie mnie zwolnili.
- Po prostu myślę, że twój tata byłby odrobinę bardziej tolerancyjny, niż ludzie z którymi pracujesz - wymamrotał zamyślony zanim wzruszył ramionami. Z wahaniem przygryzł wargę - Zrozumiałby.
- Nie znasz mojego taty.
- Jeżeli jest takim uparciuchem jak ty to cieszę się, że nie znam - spojrzał na mnie krótko. Boże, co ostatnio ze wszystkimi się dzieje? Tak bardzo jak Harry usiłował mi dogryźć, tak bardzo usiłowałam powstrzymać się od śmiechu - Dlaczego się śmiejesz?
- Wszyscy nazywają mnie uparciuchem - jęknęłam sprawiając, że grymas na twarzy Harry'ego zamienił się w uśmiech - Chcę tylko cię chronić.
- Wiem, Jamie. I robisz to doskonale, ale nie jesteś moją mamą - westchnął i zapatrzył się za okno - Ostatnio dużo o niej myślę.
- Dlaczego? Martwi cię coś? - spojrzałam na niego zanim szybko zerknęłam do tyłu. Nagle się zasmucił, musiało mocno na niego wpływać to, że nie mógł spędzić z nią Świąt.
- Chciałbym tylko, żeby tu była i zobaczyła o ile szczęśliwszy teraz jestem - wyszeptał. - Wiem, że  było sporo nieprzyjemnych spraw, ale jest lepiej niż było.
Złapałam go za rękę i poczułam ciepło w sercu. Niesamowite, jak szybko nasza rozmowa mogła ulec zmianie.
Stałam się odrobinę niecierpliwa, kiedy zobaczyłam z daleka dom mojego taty wprawiający mnie w zaniepokojenie na sam  widok.
- Widzisz ten dom, o tam? To tam się zatrzymamy.
- O Boże. To tak blisko. Jamie, myślisz, że to źle, że nic dla nich nie mam? - nerwowo zapytał i głośno przełknął ślinę. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi.
- Nie bierz sobie tego do serca, ale oni prawdopodobnie też nic dla ciebie nie mają.




_______________________________________________

meaningless.: TO MAMY ROZDZIAŁ!!! 
Przepraszam was, że zajęło to troszkę dłużej niż planowałam. 
Więc wypadało by mi się przedstawić, prawda? Nazywam się Monika, ale lepiej gdybyście zwracali się do mnie Rozalka, bo... ugh, nie lubię swojego pierwszego imienia. Jestem w 1. licealnej, mat-fiz-chem dwujęzyczny, i to chyba tyle z części informacyjnej. Oczywiście należę do najlepszych fandomów świata aka Directioners i 5SOSfamily.
A korzystając z okazji chciałabym zaprosić każdego z was do mojego autorskiego ff:
 http://saved-fanfiction.blogspot.com/
i współtworzonego z koleżanką 
http://the-king-and-his-boy.blogspot.com/ (fanfiction o Larrym, jeżeli tego nie akceptujecie - nie czytajcie)
Oczywiście możecie mnie znaleźć na twitterze: @live_less ale to chyba już wiecie, prawda? 
PS. Steal My Girl wymiata, zgadzacie się? A najlepsza jest małpka :)))

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 57

Moja dłoń była delikatnie wpleciona w jego wilgotne włosy, gdy jego głowa spoczywała na moich kolanach. Leżał w poprzek łóżka, a ja siedziałam na brzegu, służąc mu jako poduszka. Gdybym tam nie siedziała jego głowa zwisałaby z  łóżka. Uznałam, że należy mu się jak najwięcej wygody po tym co się dziś stało.
Ktoś mocno zapukał do drzwi mojego mieszkania. Chciałam wstać, ale nie chciałam wykonywać gwałtownych ruchów ze względu na Harry'ego. Lekko odkaszlnęłam i z wahaniem krzyknęłam:
- Otwarte!
Mój wzrok uważnie wpatrywał się w drzwi sypialni. Miałam nadzieję, że to Zayn zaraz przez nie wejdzie. Zadzwoniłam do niego jakieś pół godziny wcześniej, prosząc o pomoc. Wkrótce odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam jego twarz. Ku mojemu zaskoczeniu, wciąż miał na sobie kitel.
- Dlaczego tu jestem? - zapytał cicho, a ja po chwili przewróciłam oczami uświadamiając sobie czemu szepcze.
- Harry nie śpi - mruknęłam zmęczona i spojrzałam na jego spokojnie zamknięte oczy. - Musiałam go uśpić.
Wyraz twarzy Zayna momentalnie się zmienił. Z niedowierzania uniósł brwi.
- Jezu Chryste - westchnął, a ciało Harry'ego w tym momencie minimalnie drgnęło. - Co on zrobił?
Wzięłam głęboki wdech zastanawiając się, czy powinnam mu powiedzieć. Nie chciałam mówić o tym jak niebezpieczny był, bo wtedy Zayn zacząłby gadać o tym jak nieodpowiedzialna i okropna jestem, że w ogóle się z nim związałam.
Pewnie myślicie, że przez tyle czasu przyzwyczaił się do tego, ale nie.
Chciałabym móc pomóc Harry'emu  sama, ale nie mogłam. Wiedziałam, że muszę powiedzieć Zaynowi prawdę. Po prostu będę musiała jakoś znieść jego wykład...
- Zayn, ja po prostu... Ja... nigdy w życiu się tak nie bałam...
- Znów oszalał, prawda? - uśmiechnął się półgębkiem, chociaż to był najmniej odpowiedni na to moment. Wiedział, że miał rację. - Co ja ci o nim mówiłem?
- Proszę, po prostu pomóż mi go wyleczyć - powiedziałam przeciągle sfrustrowana tym jak toczyła się ta rozmowa.
Zayn zaczął dramatycznie chodzić w ta i z powrotem po pokoju sprawiając, że denerwowałam się jeszcze bardziej. Nagle się zatrzymał  i spojrzał mi prosto w oczy.
- Leki mu nie pomogą. Nie na te gło...
- Proszę, nie mów o głosach... - jęknęłam zmęczona i spojrzałam na chłopaka śpiącego na moich kolanach.
- Harry mówił, że każdy głos ma swoje ciało - zaczął powoli, patrząc na mnie uważnie z lekkim strachem. - Myślę, że on staje się ich ciałem.
Dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, a ja delikatnie pokręciłam głowa.
- On ma schizofrenię...
- Ja też je słyszałem! - kłócił się ze mną. - Dlaczego mi nie wierzysz?
- Bo rozmawiam z ludźmi chorymi na schizofrenię codziennie, Zayn! - krzyknęłam. - Wiem jak potrafią manipulować innymi!
Zayn zaśmiał się gorzko z niedowierzaniem, a po chwili pokręcił głową. Patrzył na mnie podejrzliwie z uniesionymi brwiami, sprawiając, że zaczynałam czuć się niekomfortowo.
- Wiesz... Myślę, że mi wierzysz. Ale nie potrafisz się do tego przyznać.
Poczułam ulgę na te słowa. Chciałam mu udowodnić jak bardzo się mylił.
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałam.
- To proste - powiedział. - Boisz się, że twój mały niewinny chłopak może być czymś innym.
Przygryzłam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Po pierwsze, zdecydowanie wiedziałam. że Harry nie jest niewinny po tym co wydarzyło się dzisiaj.  Chciałam mu o tym opowiedzieć. Może wtedy będzie miał coś naprawdę ważnego do powiedzenia. Bo to było głupie. Może i był terapeutą, ale nie mógł używać tych swoich bzdurnych sztuczek na mnie.
- Wróciłam do domu i znalazłam go jedzącego surowe mięso na podłodze w kuchni. To oczywiście było chwilę przed tym jak groził mi z nożem w ręku. No, ale nie ważne, nie przejmuj się, może po prostu miałam halucynacje. Przecież on jest zbyt niewinny by zrobić coś takiego, prawda?
Zayn gwałtownie wziął wdech i usiadł na brzegu łóżka, po czym przeczesał włosy dłońmi w geście desperacji.
- Powinnaś powiedzieć mi o tym wcześniej. Niektórzy schizofe...
- Posłuchaj. Wiem, że masz swoje poglądy, a ja mam swoje, ale musimy odsunąć to wszystko na bok i spróbować mu pomóc...
- Jedyne co może mu teraz pomóc to egzorcyzm - powiedział stanowczo.
Spojrzałam na niego zrezygnowana. Byłam już zmęczona tymi jego głupimi żartami. Jednak tym razem, wyglądał bardzo poważnie.
- O mój Boże. Ty nie żartujesz...
- Naprawdę... Znam kolesia, który siedzi w takich rzeczach - mruknął cicho, jakby to nie było nic nadzwyczajnego.
Czułam się jakby to wszystko był jeden wielki żart, i nic nie mogłam na to poradzić. Egzorcyzmy przecież dzieją się tylko w filmach, nie w prawdziwym życiu.
- Nie obchodzi mnie kogo znasz, Harry nie potrzebuje egzorcyzmu.
- Posłuchaj mnie kurwa choć przez chwilę! Czemu do cholery jesteś taka uparta?! - warknął na mnie, a ja szerzej otworzyłam oczy niedowierzając. W sumie to się tego spodziewałam.
- Okej, powiedz jaki masz pla...
Przerwałam w pół zdania, gdy usłyszałam cichy pomruk dochodzą z ust Harry'ego.
Cholera, budził się.
- Jamie... - szepnął, otwierając jedno oko, a ja szykowałam się na wielką kłótnię. Ostatnio kiedy był przytomny krzyczał na mnie...
- Jak ci się spało? - zapytałam słodkim głosem, próbując brzmieć tak niewinnie jak tylko się dało. On uśmiechnął się ciepło, po czym skinął głową.
- Świetnie.
- Harry, jak się czujesz? - Zayn zapytał, sprawiając, że chłopak otworzył szerzej oczy, podniósł głowę z moich kolan i odwrócił się gwałtownie w jego kierunku.
- Co ty tu robi... - nagle przerwał i zamknął oczy. Wyglądał jakby poczuł jakiś ból, bo na jego twarzy pojawił się grymas.
- Harry?
Zignorował mnie, objął swoja głowę rękami i usiadł. Miał skrzyżowane nogi, ale i tak było widać, że się trzęsie.
- Oni tu są - szepnął, a ja nie wiedziałam, czy chodzi mu o mnie i Zayna czy o głosy. Tak czy inaczej, zaczynałam się bać.
- Dalej, Harry... Powiedz im, żeby odeszły - Zayn powiedział, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. Wydawał się być zaintrygowany zachowaniem Harry'ego.
- Co się dzie...
- Nie spodoba im się to - mruknął cicho i odchylił głowę do tylu, a ja czekałam aż otworzy oczy.
- Powiedz im to, Harry - Zayn powiedział stanowczo, gdy wpatrywał się w niego niecierpliwie. Na krótką chwilę spojrzał na mnie, jakby oczekiwał, że coś powiem, ale ja nie miałam, żadnych pomysłów.
Przygryzłam wargę, nie do końca pewna czy powinnam się odezwać. Delikatnie położyłam dłoń na nodze Harry'ego i wzięłam głęboki wdech.
- Powiedz im, Harry.
On nagle wyrwał się z transu. Spojrzał na mnie z szokowanym wyrazem twarzy, jego oczy były szeroko otwarte, a brwi uniesione.
- Ty... Ty mi wierzysz?
Przełknęłam głośno ślinę ze strachu, momentalnie żałując, moich słów, gdy on wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem i nadzieją. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, ale sposób w jaki Zayn na mnie patrzył... Wiedziałam, że tym razem nie ma już odwrotu.
- Oczywiście, że tak, Harry.




________________________________________

Hej, hej! 
Wróciłam! :)
Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie znienawidziłyście za to, że tak długo nie było rozdziałów xD

Jak już wiecie znalazłam pomoc, więc teraz rozdziały powinny znów pojawiać się jakoś raz w tygodniu.

No i mam do was wielką prośbę!
Jeszcze przed wakacjami baaardzo dużo osób czytało "Crazed." Przez moje długie przerwy wiele z nich przestało. Chciałabym to naprawić, bo uważam, że to opowiadanie naprawdę zasługuje, na to by być popularne na całym świecie! (( #teamCrazed forever ♥))

Tak więc byłabym wdzięczna, gdybyście twittnęły coś o "Crazed.", poleciły je koleżankom, albo może przekonały dawnych czytelników do powrotu! :)

Dziękuję za każdą pomoc i za to, że czytacie <3

xxPaula

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 56

Przetłumaczony przez @live_less
Dziękuje ;*

______________________________________________---

Głośno przełknęłam ślinę, kiedy zaczęłam ostrożnie stawiać małe kroki w kierunku klęczącego na kuchennej podłodze chłopaka.
-        H-Harry...?
Niepewnie i powoli kucałam, a on ignorował moje wołania. Jego wzrok był wbity w podłogę, gdy obserwowałam jak przeżuwa krwisty kawałek surowego steku. Czułam się jakbym miała knebel w ustach na jego widok z krowią krwią spływającą po jego bladej twarzy na kafelkową podłogę. Nie chciałam nawet się zastanawiać nad tym co złego działo się z nim w tym momencie. Wszystko co wiedziałam to to, że byłam przerażona, bardzo przerażona.
-        Harry – wyszeptałam ponownie błagalnym głosem kładąc dłoń na jego nodze, po czym  ostrożnie przejechałam palcem po jego skórze.
Głośno wciągnął powietrze i odsunął się od mojego dotyku. Spojrzał na mnie z przerażeniem, gdy surowy stek wysunął się z jego, zamkniętych teraz, ust i uderzył o podłogę. Wyglądał na podejrzliwego i zaszokowanego, i było to jakby prawie mnie nie rozpoznawał. Nie mogłam zrobić nic tylko ciężko oddychać, kiedy wpatrywał się we mnie z, wydawałoby się, ciekawością.
-        Wy-wystraszyłem cię?
Bezwiednie przełknęłam ślinę zanim rozszerzyłam z obawą oczy spoglądając na niego. Żołądek wywracał mi się ze strachu. Wszystko na co potrafiłam się zdobyć to proste skinienie głową.
Jego spięte ramiona opadły i wbił swój wzrok w podłogę. Uniósł dłoń do twarzy i wytarł jej tyłem brodę, jednak wciąż miał krew wokół ust. Niedługo potem jego głowa zaczęła powoli się unosić z diabelskim uśmieszkiem na twarzy.  
-        Nie winę cię.
W krótkim momencie złapał za uchwyt drzwi lodówki i figlarnie zatrzasnął je pozbywając się jedynego źródła światła, i zostawiając mnie w egipskich ciemnościach.
-        Harry! - krzyknęłam ze strachem niepewnie wyciągając przed siebie drżące ręce, szukając jakiegokolwiek osiągalnego uchwytu.
Słyszałam go jak przemieszcza się, a złowrogie pomruki i chichoty wydobywały się spomiędzy jego ust. Cicho modliłam się o bezpieczeństwo. Nie mogłam w tym momencie myśleć o tym, że niestabilny psychicznie chłopak stracił rozum, a ja tkwię w ciemnościach, gdy on gdzieś tam się czai.
Pozostawałam kompletnie nieruchomo, musiałam rozeznać się w otoczeniu.  Miałam nadzieję, że dostrzegę coś, czego będę mogła się chwycić. Zostałam przez niego oślepiona i nie wiedziałam czy  on czuł to samo. Coś podpowiadało mi, że nawet, gdy byłam niewidoczna, on doskonale wiedział gdzie byłam.
Moje serce stanęło kiedy usłyszałam ostre wycie ocieranych o siebie kawałków metalu. Próbowałam nie wydawać z siebie żadnych dźwięków, by rozpoznać co to za hałas. Wydawało mi się, że to może dźwięk ocierających się o siebie sztućcy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to czego on szukał był kuchenny nóż.
-        Jamie... - rozległ się podstępny głos, sprawiający, że kompletnie się uciszyłam i uważnie słuchałam jego słów – Czy muszę sam cię znaleźć?
Ze strachu przygryzłam wargę i zakładając cicho ramiona, po czym położyłam dłoń na ustach aby powstrzymać odruch krzyku.
-       Przestań się bawić kochanie, chcę tylko... porozmawiać.
Ponownie potrząsnęłam głową usiłując powstrzymać łzy przerażenia. Musiałam w tym momencie od niego uciec i zadzwonić do szpitala. Miałam gdzieś to czy przez to stracę pracę. Musiałam go zawieźć w bezpieczne miejsce.
Nagle zaśmiał się głęboko do siebie.
-        Widzę moim małym okiem coś na literę...*
Moje usta otworzyły się w przerażeniu zanim poczułam silną dłoń na moim ramieniu, co spowodowało że krzyknęłam. Zostałam podciągnięta z podłogi i pewnie popchnięta w poprzek lady. Czułam chłodny oddech uderzający mnie w twarz kiedy oddychał szorstko naprzeciwko mnie. Robiłam co w mojej mocy by nie zwymiotować na ohydny odór krowiej krwi.
-                    Znalazłem cię.
Mój oddech przyspieszył kiedy doświadczyłam uczucia zimnej stali cicho ocierającej się o skórę na mojej szczęce. Zastygłam w bezruchu jednocześnie ze strachu i podejrzliwości.
-                  Jaka ładna buzia…
Odetchnęłam z ulgą kiedy tylko nóż opuścił moją skórę, jednak metal został zastąpiony jego lodowatymi pełnymi ustami. Odrażający odór wypłynął na moje wargi kiedy mocno przyciskał złączył nasze usta. Nasze  klatki piersiowe się zetknęły, gdy mruczał przy mnie. Jego język wszedł do moich ust, a ja cicho modliłam się aby to się skończyło zanim wypełnię jego usta wymiocinami.
-                  Hm – jęknął z satysfakcją powoli wycofując się ode mnie, a ja odwróciłam głowę usiłując zrobić co w mojej mocy by nie musieć wdychać  smrodu gnijącej krwi.
-                  Proszę, przestań – błagalnie wyszeptałam do niego.
Spotkałam się z gęstą ciszą, ale chwilę później słyszałam go mruczącego do siebie w ociąganiu zanim się odezwał.
-                   Chcę najpierw zagrać w pewną grę.
Poskromiłam swój strach i pozwoliłam sobie na głęboki wdech w celu uspokojenia siebie. Powoli przełknęłam ślinę, zamknęłam na chwilę oczy, zanim zdecydowałam się odezwać.
-                    Jaką grę?
Jego złowieszczy śmiech dał się usłyszeć jeszcze raz.
-                    Lubisz „chowanego”?
-                    Uwielbiam – skłamałam. Powiedziałabym teraz wszystko żeby tylko zdobyć aprobatę Harry'ego. Nie miałam innych pomysłów.
-                    Okej, kochanie. Ty liczysz, ja się schowam – wyszeptał podekscytowany i  minął mnie.  Wiedziałam, że był w tym jakiś podstęp, definitywnie coś planował.
Odetchnęłam, zaczęłam planować jak się z tego wydostać. Jedyną rzeczą jaką mogłam zrobić było szukanie w ciemnościach dookoła mnie.
-                     Raz... dwa... - zaczęłam liczyć jeszcze raz wyciągając przed siebie ręce, ale znowu nie złapałam niczego – Trzy... cztery... pięć..
Sięgnęłam za siebie, moja ręka rozłożyła się na ścianie i spróbowałam znaleźć coś pomocnego.
-                      Sześć... siedem...
Nagle moja dłoń napotkała na wyłącznik światła. Powodując u mnie modlitwy do Boga za ocalenie mnie. Zebrałam myśli i przemyślałam to.
-                      Osiem... dziewięć... dziesięć.
Przełączyłam włącznik uświadamiając sobie, że wcześniej stałam obok mojej kuchenki. Zwróciłam myśli do ważniejszej sprawy, ostrożnie rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu śmiercionośnego chłopaka z nożem kuchennym.
Nie było go w zasięgu wzroku, co dało mi jedyną sensowną opcję do wyboru. Musiałam mu podać środek uspokajający. Drżącymi rękami odnalazłam moją szafkę z lekami w poszukiwaniu Ketaminy, którą zawsze przechowywałam na nagłe wypadki. Po obejrzeniu 'Szóstego zmysłu' zawsze miałam paranoję na punkcie tego, że włamie się do mnie jeden z moich pacjentów.
Wzięłam dawkę i igłę, i nie tracąc czasu umieściłam Ketaminę w strzykawce.
-                    Co ty do cholery myślisz, że  zrobisz?
Zszokowana wciągnęłam powietrze, szybko odwróciłam się i napotkałam na nóż kuchenny Harry'ego wycelowany we mnie. Położyłam strzykawkę za sobą czyniąc ją niewidoczną dla niego.
-                    Harry, uspokój się...
Zrobiłam krok do przodu powodując u niego panikę.
-                    Zrób jeszcze jeden krok, a pożałujesz – powiedział wyciągając nóż w moim kierunku. Przygryzłam wargę biorąc głęboki oddech, zanim postawiłam kolejny krok.
-                    Nie skrzywdzisz mnie – wyszeptałam do niego – To nie jesteś ty i wiesz o tym.
Miałam właśnie zrobić kolejny krok, ale kierunek noża nagle się zmienił i odwrócił go do siebie – dokładnie naprzeciwko jego szyi.
-                    I wiem, że ty też mnie nie skrzywdzisz – ostrzegł wpatrując się w moje stopy, które były teraz przyklejone do podłogi. Miał rację, nie mogłam ryzykować, że skrzywdzi sam siebie.
-                    Proszę nie rób nic głu..
-                    Ile razy będziesz jeszcze powtarzać tą kwestię? - powiedział sarkastycznie – Pieprzysz to samo za każdym razem.
Spojrzałam na niego z przerażeniem. Nie byłam w stanie w pełni skupić się na jego słowach kiedy nóż był na jego szyi i strzykawka za moimi plecami.
-                    Skończyły mi się pomysły na to co powiedzieć po pierwszych trzech razach, kiedy ratowałam ci życie. To chyba mogłabym policzyć jako czwarty…
-                    Oh, nie uratujesz mnie tym razem – nerwowo zachichotał z niedowierzaniem, sprawiając, że mój żołądek wywrócił się ze strachu i złości.
-                    I co się stanie kiedy umrzesz Harry? - nagle powiedziałam śmiało lub może tylko dlatego, że byłam już zmęczona – Naprawdę myślisz, że wtedy będzie lepiej?
-                    Nie tam gdzie idę – wyszeptał do siebie. Usiłowałam zignorować jego słowa, ale zaczęły mnie nawiedzać. O co mu chodziło to mówiąc?
-                    Więc odłóż nóż. Nie sądzę, że mogę ci powiedzieć cokolwiek więcej.
-                    A co jeżeli nie odłożę? - wymamrotał.
-                    Co myślisz, że się stanie? Umrzesz. I wiem, że głęboko w środku nie chcesz tego.
Spojrzał na mnie podejrzliwie, a nóż powoli odsunął się od jego skóry. Trzymał go jeszcze przez chwilę, po czym jego wzrok złagodniał i upuścił nóż na podłogę.
-                    Przepraszam.
-                    Chodź tu – wyciągnęłam lewą rękę, ściskając jego rękę i przyciągnęłam go do siebie. Jego twarz wcisnęła się w moje ramię. Nie ważne jak perfekcyjny był ten moment, musiałam zrobić to co konieczne.
Odetchnęłam zanim uniosłam moją prawą rękę szybko wbijając strzykawkę w jego szyję po czym nie tracąc czasu na wpuściłam dawkę leku do jego żył. Harry uciekł z mojego uścisku patrząc na mnie z rozczarowaniem, całkowicie wyniszczony emocjonalnie. Jego oczy zrobiły się wilgotne.
-                    Zaufałem ci! - wykrzyknął gniewnie.
-  Zaufałem ci! - powtórzył, ale słabiej próbując uciec ode mnie.
-                    Zaufa-...zaufałem... - słabo wymamrotał kiedy jego ciało zaczął zwalniać swoje akcje.
-                    Chodź, pójdziemy do łóżka – próbowałam nie martwić go i wyrzuciłam jego poprzednie słowa z mojej głowy. Objęłam go w tali, i ciągnęłam mojej sypialni. Tracił szybko przytomność, musiałam ułożyć go w wygodnej pozycji zanim upadnie.
Przyciągnęłam go do mojego łóżka delikatnie wciągając go na materac. Westchnął z wycieńczenia. Leżał tak kompletnie bez życia a ja patrzyłam jak zasypia. Nie wiedziałam jak długo będę musiała się z tym wszystkim mierzyć.

To było popieprzone, prawda?  Nie ważne jak źle z nim będzie. Jest we mnie coś, co zawsze będzie chciało go coraz bardziej. 



__________________________________________

Jak wam się podoba rozdział przetłumaczony przez @live_less ?

Podziękujmy jej wszyscy, bo tłumaczenie to naprawę nie prosta robota! :)