piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 25

Skończyłam układać włosy, które akurat dzisiaj nie chciały ze mną współpracować. Nie miałam czasu siedzieć dłużej nad nimi z prostownicą, bo za dziesięć minut zaczynałam pracę. Ubrałam się w czarne rurki, białą koszulkę na ramiączkach i czarną marynarkę. Musiałam wyglądać na luzie, a za razem profesjonalnie.
Wyszłam z mojej sypialni i cicho weszłam do salonu. Louis siedział tam na kanapie wpatrując się szeroko otwartymi oczami w podłogę.
- Wszystko w porządku?
Skinął głową w odpowiedzi, nie mówiąc ani słowa, a ja skrzyżowałam ramiona i spojrzałam na niego skonsternowana. Musiał wczoraj obejrzeć jakiś horror, który tak cholernie do przestraszył. Nie był typem człowieka, który boi się po obejrzeniu strasznego filmu, ale w tej chwili to było jedyne wytłumaczenie, które przychodziło mi do głowy.
- Idę do pracy. Wrócę koło piątej - powiedziałam ostrożnie, a on mnie zignorował. Przewróciłam oczami i wyszłam z mieszkania tak szybko jak tylko mogłam. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Wsiadłam do samochodu, włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam silnik. Gdy tylko wyjechałam z parkingu, włączyłam radio. Słuchanie muzyki zawsze mnie odprężało.
Przypomniałam sobie, że mam jutro sesję z Harrym. I tak widywał mnie często, ale cieszyłam się, że będę mogła spędzić z nim jeszcze więcej czasu. Nawet jeśli ostatnio widywałam go prawie codziennie.
Dziesięć minut później w końcu wjechałam na parking pod szpitalem. Zaparkowałam i szybko wysiadłam z auta, uśmiechając się do przechodzących obok ludzi. Wzięłam moją torebkę i ruszyłam do głównych drzwi budynku. Odetchnęłam, gdy znalazłam się w środku, wdzięczna za to, że nie musiałam dłużej przebywać na tym mrozie. Mój gabinet był na końcu korytarza, więc na szczęście nie musiałam łazić po różnych oddziałach by do niego dotrzeć.
Po drodze zaszłam do kafejki, by zrobić sobie kubek kawy lub herbaty. Uśmiechnęłam się, gdy zauważyłam Zayna, który stał przy ekspresie do kawy i wpatrywał się w swoje latte.
- Cześć.
Mój uśmiech znikł, kiedy Zayn mnie zignorował. Dlaczego? Może po prostu mnie nie usłyszał? Mam taka nadzieję.
- Zayn?
- Co?! - warknął, mierząc mnie wzrokiem i odstawiając kubek. Wyglądał na strasznie zniecierpliwionego, jakby zaraz miały puścić mu hamulce.
- Co jest z tobą nie tak? - zapytałam zmartwiona, ale brzmiałam bardziej na zirytowaną tym, że tak na mnie naskoczył.
- Wiesz co jest nie tak - mruknął.
- Nie, nie wiem - powiedziałam, przechylając głowę na bok lekko zdezorientowani. Zayn przewrócił na to oczami, wyraźnie zmęczony.
- Nie przyszłaś na moją imprezę, zamiast tego poszłaś gdzieś z Harry - spojrzał na mnie zdegustowanym wzrokiem. Nagle przypomniała mi się sobota, kiedy kompletnie olałam Zayna  i zastąpiłam go Harrym.
- Skąd wiesz, że byłam z Harrym? - zapytałam ostrożnie, a on zaśmiał się pod nosem, kręcę głową.
- Szczęśliwy traf.
- Słuchaj Zayn, naprawdę przepraszam...
- Nie, ty posłuchaj. Spędzasz wolny czas z obłąkanym psychopatą i udajesz, że to nic takiego! - warknął, a ja chciałam wykrzyczeć mu jak bardzo się myli. Harry wcale taki nie był. Nikogo by nie skrzywdził, nawet by o tym nie pomyślał. 
- Myślisz, że taki jest tylko przez to co stało się kiedy byliście w szkole - mruknęłam na wydechu, a on patrzył na mnie jakbym była najgłupszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkał.
- Ciebie tam kurwa nie było! - krzyknął, a ja aż podskoczyłam. - Gdybyś wtedy była z nami w liceum, bałabyś się go tak samo jak ja!
- Ja się nad nim nie znęcałam, Zayn! - odgryzłam się, a on otworzył szerzej oczy w szoku. - Nie jestem taka jak ty. Nie zamierzam nikomu opowiadać jaki jest, by ludzie mogli się z niego nabijać. I na pewno nie zamierzam przedawkować leków, a potem zwalać winę na pieprzone głosy w mojej głowie!
Zayn wyglądał na oniemiałego. Jakby nigdy nie oczekiwał usłyszeć ode mnie takich słów. Widać było, że czuje się winny, ale nie zamierzał się do tego przyznać.
- K-kto ci to powiedział?
- A jak myślisz? - zapytałam kpiąco.
- Nie będziesz więcej z nim rozmawiać.
- O co ci chodzi...
- Zobaczysz - mruknął.
I to był koniec naszej rozmowy. Byłam na niego wściekła w tamtej chwili. Musiałam stamtąd wyjść i dostać się do mojego gabinetu. Więc tak właśnie zrobiłam. Nie był to najbłyskotliwszy pomysł, ale zdecydowanie dobry jak na tamte okoliczności. Zayn prowadził zajęcia radzenia sobie ze złością, ale nie wiedziałam czy przypadkiem nie powinien w nich uczestniczyć zamiast je prowadzić.
Weszłam do mojego biura i trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na mahoniowym biurku i głęboko westchnęła. Musiałam się uspokoić zanim zacznę niszczyć wszystko wokoło. Miałam ochotę kogoś uderzyć. Wiedziałam, że Zayn coś planuje. 
Nagle, w najmniej odpowiednim momencie, ktoś zapukał do drzwi.  Byłam pewna, że to Zayn, więc wstałam i wściekła je otworzyłam.
- Zayn, mówiłam ci...ohh, uhh... dzień dobry panie Patterson.
Kurwa, to był mój szef. Byłam pewna, że Zayn już coś zrobił i szczerze chciałam go zabić. To co zrobił  na pewno nie było dobre. Pan Patterson nigdy nie chodził po budynku szpitala. Zazwyczaj siedział na oddziale z najbardziej wykwalifikowanymi pracownikami. Tak do końca nie był typowym szefem, ale z pewnością mógł mnie zwolnić.
- Panno Drew, muszę z panią porozmawiać - powiedział surowo i wszedł do gabinetu. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Byłam pewna, że to znaczyło, że jest źle.
- O co chodzi? - zapytałam niewinnie, a on grzecznie kazał mi usiąść, gdy sam zajął miejsce na przeciwko.
- Rozmawiałem z jednym z twoich współpracowników - zaczął, a ja mentalnie przewróciłam oczami. - Z osobistych powodów, nie mogę zdradzić ci kto to był. Ale to nie było nic dobrego.
- Przepraszam? - zaśmiałam się, udając, że nie mam pojęcia o czym on mówi, ale tak na prawdę zaczynałam co raz bardziej się denerwować.
- Ta osoba była bardzo zaniepokojona tobą i jednym z pacjentów, Harrym Stylesem - powiedział ostrożnie.
Pieprzony Zayn. Jak mógł to zrobić? Jeszcze kilka dni temu był moim najlepszym przyjacielem, a teraz robi coś takiego? Teraz pewnie zostanę zwolniona.
- Co ją niepokoiło? - zapytałam prosto. Musiałam uruchomić moje zdolności aktorskie i udawać, że jestem niewinna i nie mam o niczym pojęcia. Po prostu muszę udawać głupią, wtedy szef nie będzie nic podejrzewał.
- Twierdzi, że oboje dziwnie się zachowujecie. Wiesz, nie tak jak powinien terapeuta i pacjent - powiedział i uniósł brwi. "Zszokowana" otworzyłam szerzej oczy i rozchyliłam lekko usta.
- To musi być jakaś pomyłka, nic takiego nie...
- Spokojnie, panno Drew. To co dzisiaj usłyszałem było tylko podejrzeniem. Nie pozwól by to zabrnęło dalej - ostrzegł mnie, a ja szybko i energicznie skinęłam głową.
- Oczywiście, proszę pana. Traktuję moich pacjentów z szacunkiem, i tylko z szacunkiem - skłamałam. Gdyby tylko dowiedział się co robiliśmy z Harrym w mojej sypialni pewnie dostałby zawału.
- To tylko ostrzeżenie. Jeśli to się powtórzy, wtedy będziemy musieli lepiej przyjrzeć się tej sprawie.
Może nawet będziemy musieli zgłosić to policji, jeśli będziecie to kontynuować - burknął, a zmarszczyłam brwi w reakcji na jego podejrzenia. Wiedziałam, że myśli, że kłamię.
- Nie mogę kontynuować czegoś co nigdy się nie zaczęło, proszę pana - powiedziałam z uśmiechem.
Szef wstał i podszedł do drzwi. Ostatni raz zmierzył mnie wzrokiem.
- Będę mieć cię na oku.
I wyszedł. Westchnęłam z ulgą, opierając plecy o drzwi. Nie mogłam uwierzyć, że to się kurwa stało. I to była wina Zayna. To oznacza, że będę musiała przestać tak często spotykać się z Harrym, a wcale togo nie chciałam. Niestety po tym co zrobił Zayn, chyba nie miałam wyboru.
Zaczynało robić się poważnie.





______________________________________
Kuuuuuuuźwa! Ale jestem zmęczona! 
Jakby tyle ludzi tego nie czytało, to najprawdopodobniej rzuciłabym te tłumaczenie xD
Serio. Mam taki zapieprz w szkole, że szok. 
ROZSZERZONA MATMA JEST TRUDNA, OK.

No, ale jest piątek, jest rozdział :)))

A właśnie!
Wiecie co, przeraża mnie wynik ankiety. Tylko 31 osób ze 140 komentuje?????
To serio nie motywuje mnie do pracy xD
Tak więc.... chyba wiecie co robić ^^
 Dla was to kilka sekund roboty, a dla mnie dowód, że nie tłumaczę na marne :))


No, a na koniec już tradycyjnie suchar od Pati xD
- Dlaczego ściany nie toczą ze sobą wojny? 
.
.
.
.
- Bo między nimi jest pokój.

LOLLLLL xD

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 24

Tłumaczenie notki od autorki do tego rozdziału:
Przepraszam za taki gówniany i krótki rozdział. Serio, jak napiszecie mi, że jest beznadziejny, to nawet nie poczuję sie urażona, bo WIEM JAKI JAK KOSZMARNY. [...]
(dalszej części nie tłumaczę, bo jest nie istotna xD)
 __________________________________


*Jamie POV*
Zastanawiałam się dlaczego tak długo nie ma Harry'ego. Jestem pewna że najbliższy sklep jest tylko dziesięć minut drogi stąd. Harrego nie było prawie godzinę i zaczynałam się martwić.
Zmęczona stanęłam przed lustrem w jego sypialni, całkowicie naga. Chciałabym lubić swoje ciało takie jakie jest, ale dla mnie było za chude. Brak mięśni, nie duże piersi i mały tyłek. Chciałabym być bardziej seksowna, a nie tylko chudą dziewczyną bez krągłości.
Wpatrywałam się w siebie długi czas myśląc czy zacząć chodzić na siłownie czy też nie. Nie chodzi mi o to, że miałam nadwagę, tylko że potrzebowałam trochę mięśni na nogach i brzuchu. Zdecydowanie musze zacząć więcej ćwiczyć. Założę się, że teraz nie dam rady zrobić nawet jednej pompki.
Zostałam wyrwana z moich rozmyślań kiedy usłyszałam delikatne chrząknięcie dobiegające z innego pomieszczenia. Szybko podbiegłam do łóżka, chwyciłam ręcznik, który wcześniej tam położyłam i się nim owinęłam. Usłyszałam zamykające się drzwi i od razu wiedziałam, że Harry wrócił.
- Harry?- zawołałam i chwile później usłyszałam pukanie do drzwi
Grzecznie powiedziałam że może wejść. Jego twarz była bardziej niż zaskoczona kiedy zobaczył moje nagie ciało owinięte tylko ręcznikiem.
- U-uh... Cześć.
- Długo cie nie było, martwiłam się - powiedziałam uśmiechając się do niego niewinnie, a jego oczy były wpatrzone w mój ręcznik
- Straciłem poczucie cz-czasu - wyjąkał, rozbawiając mnie swoją niewinnością, kiedy próbował odwrócić wzrok. Ale nie mógł oderwać ode mnie oczu.
-Wyglądasz na zdenerwowanego - powiedziałam głupio, ale zrobiłam to celowo. To przez to jak na mnie patrzył, czułam się wtedy jakbym była gorąca czy coś.
- Ty po p-prostu, nie masz na sobie ubrań - wyszeptał, jego oczy na chwilę zabłysły, jednak po chwili stały się z powrotem matowe.
- Mam na sobie ręcznik, głuptasie - zaśmiałam się jakby to nie było nic wielkiego, ale wiedziałam co robię. - Masz coś w co mogę się przebrać?
- Uh.. T-tak, jasne - wymamrotał i podszedł do szafy. Wyciągną czarną koszulkę i mi ją podał. Byłam trochę zmieszana kiedy zauważyłam, że taką samą już ma na sobie.
- Ile masz czarnych koszulek?- zachichotałam złośliwie. Zakryłam się nią, czekając aż się odwróci. Szybko zdjęłam ręcznik i nałożyłam koszulkę. Była bardzo duża i sięgała mi do połowy uda.
- Osiem - odpowiedział, nie rozumiejąc, że żartowałam. Właściwie nie oczekiwałam od niego odpowiedzi.
- Co kupiłeś w sklepie? - zapytałam, bez większego zainteresowania, nie wiedząc co innego powiedzieć na jego odpowiedź.
- Tagliatelle - powiedział. Nigdy o tym nie słyszałam, ale brzmi luksusowo, cokolwiek to jest.
- Co to tagliatelle? - zapytałam zmieszana. Przygryzł wargę wahając się zanim się odezwał.
- To taki makaron jak spaghetti - powiedział. - Tylko...płaski.
- Oh - wyszeptałam, udając że jestem zainteresowana tym co mówił. Byłam zmieszana, nie wiedziałam, że wie jak gotować, nie wspominając już o dziwnych nazwach makaronu.
- Szedłeś taki kawał drogi po jakiś płaski makaron?- zaśmiałam się, dokuczając mu. Zauważyłam nieznaczny uśmieszek na jego ustach kiedy zadałam mu to pytanie, ale on tylko przytakną.
- Chyba można tak powiedzieć.



~


*Kilka godzin później*
Byłam już w moim samochodzie, w drodze do mojego mieszkania. Harry zachowywał się dziś dość zabawnie, jakby coś chodziło mu po głowie, ale zdecydowałam się to zignorować. Może wciąż przejmował się ta całą sytuacją z Louisem i tym, że nas przyłapał.
Wysiadłam z samochodu kiedy byłam pod moim blokiem i szybko poszłam do swoich drzwi. Miałam nadzieje, że Louis był już w lepszym nastroju. Weszłam do mojego mieszkania w duchu modląc się, żeby Louis spał albo, żeby go nie było. Ale oczywiście siedział w salonie.
- Wróciłam - powiedziałam do niego, ale mnie zignorował. Po prostu siedział w ciszy wpatrując się przed siebie. Był jakby oszołomiony.
- Louis?- spytałam, ale nie odpowiedział. Naprawdę zaczynało mnie męczyć to całe gówno.
- Louis!- krzyknęłam, ale on nawet nie drgnął. Jaki ma problem? Daje mi milczącą karę za to, że był tu inny facet?
- Jesteś taki żałosny - westchnęłam, przewracając oczami. - Idę do łóżka.
Zaczęłam iść do sypialni. Chciałam jeszcze raz spróbować z nim porozmawiać ale mnie wyprzedził.
- Jamie?
- Tak? - spytałam niepewnie. Spuścił głowę a kiedy podniósł ją ponownie wyglądał na przestraszonego i zmartwionego.
- Nie wierzysz w duchy, prawda?- zapytał zmartwiony wpatrując się we mnie jakby potrzebował usłyszeć "nie". Zastanawiało mnie dlaczego zadał mi tak dziwne pytanie. Pewnie powiedział byle co, tylko by zacząć ze mną rozmowę.
- Nie, Louis - skłamałam. - Nie wierze.





 __________________________________________

STANDING OVATIONS DLA MOJEJ PRZYJACIÓŁKI PATI, KTÓRA PRZETŁUMACZYŁA TEN ROZDZIAŁ!!!!!
NO I JESZCZE KOLEJNY SUCHAR OD NIEJ:

- Puk puk.
- Kto tam?
- Ateista.
- Nie wierze.
- Ja też nie.
lolllll


Także tego, wiem że rozdział krótki, no ale jak już wiele razy mówiłam, nie mam wpływu na długość rozdziałów :)))
Kolejny postaram się dodać najpóźniej we środę, ale nie obiecuje, bo mam taki zapieprz, że szok :)))))

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 23

Jeśli nie chcesz się w kimś zadurzyć, lepiej go nie całuje. To tylko pogarsza sytuację. Teraz dostrzegłam uczucia, których nigdy wcześniej nie żywiłam do Harry'ego. Wiedziałam, że wszystko nie będzie już dla mnie takie łatwe.
Nasze usta złączyły się po raz trzeci i westchnęłam cicho, gdy nasze nosy otarły się o siebie. Musnęłam ostatni raz jego pełne wargi, zanim po woli się odsunęłam. Nagle poczułam się strasznie szczęśliwa, jakby już nie mogło być lepiej. To był najlepszy pocałunek w moim życiu.
- Jak było? - szepnęłam cicho do Harry'ego. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który sunął mi się na usta na widok jego uroczej, czerwonej twarzy.
- To było... Było genialne. Naprawdę wspaniałe - odetchnął, szeroko się uśmiechając. Odwzajemniłam uśmiech i przeczesałam ręką włosy, nagle dostrzegając w jakim nieładzie były. Musiałam wyglądać niedorzecznie. Obudziłam się i przyjechałam od razu tu.
- To może zabrzmieć niegrzecznie... - urwałam, a Harry zdezorientowany przechylił głowę. - Ale... Mogę wziąć tu prysznic?
Harry zaśmiał się  w odpowiedzi, lekko kiwając głową.
- Łazienka jest na końcu korytarza.
- Dziękuję - powiedziałam z wdzięcznością, a on szczerze się uśmiechną.
Ruszyłam do łazienki. Weszłam do środka i zdjęłam z siebie wszystkie ubrania. Chwilę zajęło mi dojście do tego jak działa prysznic. W końcu po dwóch minutach udało mi się go włączyć.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i lekko spanikowałam, gdy uświadomiłam sobie, że jestem całkowicie goła. Chwilę się zawahałam zanim ostrożnie uchyliłam drzwi i wysunęłam głowę na zewnątrz.
- Tak?
- Uh... Wychodzę na chwilę. Wiesz, tylko żeby kupić parę rzeczy - mruknął gorzko. Uniosłam brwi lekko zdezorientowana, wyglądał na zdenerwowanego.
- Jeśli poczekasz jakieś dwadzieścia minut to mogę iść z tobą...
- Lepiej nie - powiedział cicho. - Ktoś mógłby nas zobaczyć razem.
Westchnęłam myśląc o konsekwencjach wyjścia w jakieś miejsce publiczne z Harrym. Miał rację, i tego właśnie nienawidziłam. Chciałam iść z nim na zakupy, ale oczywiście on był bardziej rozważny niż ja.
- W takim razie do zobaczenia później.




*Harry's Pov*

Dopiero teraz dostrzegłem do czego jestem zdolny. Świadomość, że Louis był właśnie w mieszkaniu Jamie, nie robiąc kompletnie nic poza byciem sobą, wkurwiała mnie. Nie było mowy, że pozwolę mu ją tak traktować. Nie ma szans.
Nagle dostałem olśnienia. Podła myśl nagle pojawiła się w mojej głowie i sprawiła, że moje uprzedzenia do głosów zniknęły. Może ten jeden raz pozwolę im przejąć nade mną kontrolę. Kiedy tak się dzieje, robię okropne rzeczy. Jak mówią: "Jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich."*
Miałem zamiar pójść do mieszkania Jamie i grzecznie poprosić Louisa, by zostawił ją w spokoju i wyprowadził się stamtąd bez słowa sprzeciwu. To by jej wszystko ułatwiło. A jeśli on mnie nie posłucha, to wtedy dopiero zacznie się zabawa.


~

Zbliżałem się do jej mieszkania i nie mogłem powstrzymać uśmiechu na myśl o tym co zaraz się wydarzy.  To było tak jakby głosy wzięły mnie w posiadanie i miały kontrolę nad moim umysłem. Wiedziałem, że staję się dość porywczy, gdy ludzie nie robią tego co powinni. Nie ważne jak niewinny byłem, to akurat nigdy się nie zmieniało. 
Pozbyłem się uśmiechu z twarzy i grzecznie zapukałem do drzwi mieszkania Jamie. Czekałem  i czekałem, zajęło to trochę dłużej niż przewidywałem. W końcu słodki chłopak ze smutną miną otworzył drzwi, oczywiście chodzi mi o Louisa. 
- Czego kurwa chcesz? - warknął, a ja uśmiechnąłem się niewinnie w odpowiedzi. 
- Mogę wejść? - tak jak obiecałem, zapytałem grzecznie, ale wiedziałem, że on nie nabrał się na mój udawany uśmiech. 
- Masz tupet znów tu przychodząc - powiedział ostrzegawczo i cofnął się w głąb mieszkania.
- Nie chcę żadnych problemów - skłamałem, wciąż niewinnie się uśmiechając. Jego zmarszczone brwi mówiły mi, że nie pójdzie łatwo.
- Po prostu powiedz, co masz do powiedzenia i wyjdź - warknął, zadzierając nos. Patrzył na mnie z obrzydzeniem, ale nie obchodziło mnie to. Moje złowieszcze myśli dawały mi pewność siebie, która chociaż raz pozwalała mi zawalczyć. 
- Wyprowadzisz się stąd i zostawisz Jamie w spokoju - powiedziałem surowo, przestając się uśmiechać i przyjmując poważny wyraz twarzy. W odpowiedzi Louis zachichotał, ale tym razem wcale nie czułem się zażenowany. 
- Kto pozwolił ci wyjść z psychiatryka? - zaśmiał się, a moje oczy się rozszerzyły. Przygryzłem wargę próbując się uspokoić. 
- Byłbym naprawdę wdzięczny, gdybyś po prostu znalazł własne mieszkanie i nigdy więcej się z nią nie kontaktował - powiedziałem ponownie, próbując być tak uprzejmym jak tylko mogłem. Wiedziałem, że tak go nie przekonam.
- Byłbym naprawdę wdzięczny gdybyś się odpieprzył od moich spraw - Louis sztucznie się uśmiechnął i skrzyżował ramiona na piersi. Nie mogłem dłużej czekać, musiałem dowiedzieć się jaka jest jego odpowiedz.
- Czyli nie? - odparłem, udając zainteresowany tym co mówi. Założę się, że myślał, że jestem zaskoczony tym jak nieuprzejmy jest. Ale nie, raczej się z tego cieszyłem. 
- Czyli stanowczo nie - powiedział pewnie. 
I w tym momencie złowieszczy uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Świetnie.
- Cholernie mnie przerażasz, wiesz? 
- Czułbym się urażony, gdyby tak nie było. 
Mój przebiegły uśmieszek zmienił się w naturalny uśmiech, a Louis dalej mierzył mnie groźnym spojrzeniem. Dostrzegłem w tym szansę, by pociągnąć to dalej, by było jeszcze więcej zabawy. 
- Dlaczego tu jesteś...
- Jak myślisz, dlaczego tu jestem? - zapytałem prosto. 
- Bo chcesz, żebym przestał gadać z Jamie, oczywiście - rzucił, robiąc krok w przód czekając na walkę. Ale tak naprawdę nie był wcale do tego taki chętny. 
- Nie tylko dlatego - powiedziałem do niego, ale postanowiłem stać się jeszcze trochę bardziej przerażający. - Przyszedłem tu też, by popieprzyć ci w głowie. 
- Co to kurwa miało niby znaczyć? - zapytał z niepokojem, robiąc małe kroki w tył. Czułem, że mam kontrolę i była to najlepsza rzecz na świecie. No może nie licząc lizania się z Jamie.
- Nie jestem szalony - ostrzegłem go, podnosząc palec do góry. Louis patrzył na mnie skonsternowany. - Po prostu naprawdę  nienawidzę ludzi takich jak ty, myślących, że mogą się wyżywać na kim tylko chcą.
- Zamknij się kurwa. Naprawdę sądzisz, że wszystkich tak traktuje? - warknął, przewracając oczami. 
Zawahałem się chwilę, udając że choć trochę interesuje mnie to co ma do powiedzenia.
- Oczywiście, że nie. Po prostu uwielbiasz bawić się kosztem słabszych, więc teraz ja zamierzam pobawić się trochę tobą - zaśmiałem się, jednak po chwili doszło do mnie coś więcej. - Albo raczej, oni pobawią się tobą.
- Oni? - zapytał z niepokojem, rozszerzając oczy, gdy złowrogi uśmiech znów pojawił się na mojej twarzy. Kochałem to.
- Dokładnie! - powiedziałem sarkastycznie. - Oni zrobią dla mnie wszystko. 
- Kim oni są?! - próbował się dowiedzieć, ale ja pokręciłem głową
- Dowiesz się wkrótce - powiedziałem niewinnie, uśmiechając się do niego jakbyśmy byli przyjaciółmi. Może myślał, że jestem szalony, ale w tamtej chwili naprawdę miałem to gdzieś. 
- Nie wiem w co ty pogrywasz, ale..
- Dokładnie, Louis. Nie wiesz w co pogrywam - mruknąłem. - Myślisz, że jestem nienormalny. Ale naprawdę, nie jestem. To dość zabawne.
- Jesteś szalony - powiedział ostrożnie, był wyraźnie zagubiony. 
Przewróciłem oczami i wypuściłem westchnienie. 
- Co za ironia - zaśmiałem się, kręcąc głową. - To ty trzęsiesz się ze strachu, przez pacjenta szpitala psychiatrycznego. 
Otworzył lekko usta, jakby uważał, że jestem głupi. Ale nie jestem, prawda? Nie widział, że gram w moją własną grę? I, że wygrywam? 
- Powinieneś wyjść - warknął, mocno popychając mnie w kierunku drzwi. Wypuściłem krótki jęk, ale zaraz przemienił się on z lekki chichot.
- Nigdzie nie idę...
Zaskoczył mnie, kiedy poczułem jego pięść na moim nosie i usłyszałem trzask. Po chwili znajoma ciecz zaczęła spływać z mojego nosa do ust. 
- A teraz idziesz?
- Nie wiem - zawahałem się, wytarłem usta i wypuściłem krótkie westchnienie. - Jesteś ciekaw co się z tobą stanie?
- Co? - zapytał, patrząc na mnie zagubionym spojrzeniem. Uśmiechnąłem się przebiegle i spuściłem wzrok na podłogę, by powstrzymać chichot. Po chwili mój wzrok znów skupił się na Louisie. 
- Jesteś ciekaw? 
- Jasne, że jestem - stwierdził, ciężko oddychając.
Nikczemny uśmiech ponownie pojawił się na moich ustach. To było to. To się działo. 
- Doskonale.





* To takie angielskie powiedzenie, które w oryginale brzmi "If you can't beat them, join them."
___________________________________

Robi się straaaaaasznie! ^^

Rozdział jest dzisiaj, bo chemia xD
Mam nadzieję, że się cieszycie :D

Kolejny oczywiście w piątek! :))

No i dziękuje za wszystkie komentarze w mojej obronie pod ostatnim rozdziałem i wgl za te wszystkie miłe słowa ♥

 POZDROWIENIA DLA HEJTERA :)))))))))))))))))

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 22

*Jamie's Pov*

Moja słaba dłoń delikatnie dotykała mojego posiniaczonego policzka. Nie chciałam pozwolić Louisowi patrzeć na mnie, gdy znajduje się w takim stanie, więc odwróciłam głowę w innym kierunku. Nie mogłam pokazać jak podatna na zranienie jestem.
- Obiecałeś, że nigdy więcej mnie nie uderzysz - powiedziałam cicho, patrząc w dół, by nie widzieć wyrazu twarzy Louisa. Usłyszałam jego ciche westchnienie.
- Obiecałaś, że nigdy więcej nie przyprowadzisz tu Harry'ego...
- Co jest w tym złego? - zapytałam w niedowierzaniu, a jego oczy gwałtownie pociemniały.
- To mnie rani.
- Ty mnie ranisz, Louis! - załkałam. - Robisz co cały czas.
Westchnął i przeczesał włosy dłonią z frustracji. Wiedział, że źle zrobił, ale nie chciał się do tego przyznać. Nigdy tego nie robił. Zawsze mówił tylko "nie zrobię tego więcej, ani razu nie powiedział "przepraszam".
- Powinieneś pójść na zajęcia radzenie sobie z gniewem...
- Wystarczy tych terapeutycznych bzdur! - krzyknął i od razu wrócił ten stary Louis, którego spotkałam dwa lata temu w college'u. Nie powinniśmy byli się całować te dziesięć miesięcy temu, od tego wszystko się zaczęło.
- Więc przestań traktować mnie jakbym była nikim! - wrzasnęłam, a on wzdrygnął się na mój głośny ton. Pieprzyć próby uspokojenia go. On nie był wart mojego czasu.
- Gdzie ty się niby wybierasz? - zapytał mnie, gdy nagle zaczęłam nakładać buty i zbierać swoje rzeczy. W pobliżu znalazłam tylko torebkę i klucze od samochodu.
- Idę do Harry'ego - mruknęłam do niego jakby to nie było nic istotnego, jednak dla niego była to najprawdopodobniej najgorsza rzecz jaką mógł usłyszeć.
Wołał moje imię jeszcze kilka razy, kiedy wychodziłam z mieszkania, ale go ignorowałam. Jak najszybciej podeszłam do samochodu, udając że nie widzę Louisa podążającego tuż za mną. Po chwili wsiadłam do auta i odjechałam z parkingu, zanim zdążył mi w tym przeszkodzić.
Gdy jechałam pozwoliłam w końcu popłynąć łzom. Wiedziałam, że tak będzie, powinnam była wyjść z Harrym, gdy tylko Louis nas zobaczył. Jednak zostałam, by się z nim kłócić, a potem Harry zobaczył jak mnie uderza. Czułam się całkowicie żałośnie, teraz Harry wiedział coś, o czy nigdy nie powinien się dowiedzieć.
Próbowałam powstrzymać łzy, gdy tylko dostrzegłam szczupłą postać idącą niedaleko mojego auta. Wiedziałam, że to Harry, poznałam go po tych znoszonych brązowych butach. Zatrzymałam się obok niego, a on natychmiast zrobił to samo i spojrzał na mnie. Wiedział, że płakałam, ale i tak bez słowa wsiadł do samochodu.
- Potrzebuję, abyś wyświadczył mi przysługę - szepnęłam do niego i poczułam jego delikatny dotyk na mojej dłoni. Kciukiem gładził moja skórę. To, że był to dotyk Harry'ego sprawiało, że od razu poczułam się trochę lepiej.
- Zrobię co tylko chcesz - odparł cicho, a ja szczerze się do niego uśmiechnęłam. Gdyby on tylko wiedział, jak bardzo chciałam by był przy mnie, gdyby tylko wiedział jaki jest dla mnie ważny...
- Jeśli zatrzymam się pod sklepem, pójdziesz  i kupisz mi butelkę wódki i dużo Red Bulla? - zapytałam cicho, trzymając wciąż wzrok na drodze. Zaczęłam zwalniać, gdy w pobliżu dostrzegłam osiedlowy sklep.
- Jest ósma rano.
- Mam to gdzieś - odparłam cierpko, ale on w dalszym ciągu nie wyglądał, jakby chciał to dla mnie zrobić. Chciałam rwać sobie włosy z głowy z frustracji. Musiałam się napić.
- Nie zrobię tego...
- Proszę, Harry. Nie mogę iść sama, mam na sobie koszulkę na ramiączkach i spodenki od piżamy - błagałam go, ale on dalej przecząco kręcił głową. Dlaczego wszystko dzisiaj szło źle?
- Nie chce patrzeć jak upijasz się w moim mieszkaniu - powiedział gorzko, a ja chciałam zacząć wrzeszczeć. Zła wcisnęłam mocniej pedał gazu i odjechałam z pod sklepu. Odruchowo zabrałam swoją dłoń z uścisku Harry'ego i położyłam ja na kierownicy.
- Nie złość się, proszę - powiedział nieśmiało, a ja poczułam znajome poczucie winy w żołądku. - Widok kogoś pijanego po prostu przypomina mi... Sprawia, że wracają złe wspomnienia, Jamie. Przepraszam.
- Nie przepraszaj, nie zrobiłeś nic złego - odpowiedziałam uspokajająco, a moja dłoń ponownie opuściła kierownicę i złączyła się z jego. Mogłabym tak trzymać go za rękę przez resztę życia. Chciałabym tylko, żeby bardziej się przede mną otworzył, bo mówienie tych wszystkich małych rzeczy nie satysfakcjonowało mnie. Wiedziałam, że jeśli spróbuję zapytać, dlaczego nie lubi pijanych ludzi, to będzie milczał już przez resztę dnia.
- Chcesz dzisiaj zostać u mnie na noc? - zapytał mnie, i muszę przyznać, że byłam trochę zaskoczona. Nie sądziłam, że Harry może mieć na tyle pewności siebie, by zaprosić mnie na noc do swojego mieszkania. Jednak wiedziała, że zrobił to przez to co wydarzyła się wcześniej.
- Tak, chcę. Dziękuje - odpowiedziałam mu szybko i kątem oka dostrzegłam, że się uśmiecha. Kochałam patrzeć jak się uśmiecha, nawet jeśli dalej nie był do końca szczęśliwy.
- Mogę przygotować nam lunch. Lubisz tagliatelle? - zapytał prosto, ale ja nie byłam w nastroju do dyskusji o tym co chce zjeść na lunch. Chciałam tylko wlać w siebie dużą ilość alkoholu, ale ze względu na Harry'ego czekał mnie dzień bez picia.
- Uhh... tak, jasne - mruknęłam mało entuzjastycznie zanim w końcu wjechałam na parking pod blokiem Harry'ego. Nasze mieszkania były oddalone od siebie o parę minut jazdy samochodem, ale piechotą droga zajmowała około godziny. Wiedziałam to, bo tyle mniej więcej zajmowało mu dojście do mnie.
- Ale jest zimno - zatrzęsłam się, gdy wyszłam na zimne powietrze. Harry zrobił to samo i byłam więcej niż zaskoczona, gdy poczułam jakiś materiał okrywający mnie. To była jego kurtka. 
- Harry, nie musisz...
- Nie lubię widzieć, jak jesteś nieszczęśliwa. Po prostu ją weź - powiedział, jakby to nic nie znaczyło. Jednak wywołało to ból w moim sercu. On dbał o to co czuję.
Weszliśmy do budynku, ignorując dziwne spojrzenia, którymi zostaliśmy obdarzeni przez ludzi, gdy szliśmy przez lobby do windy. Nie obchodziło mnie to co inni sobie myślą. Nie wiedzieli, jak wdzięczna byłam, że mogłam iść obok Harry'ego. A nie obok Louisa.
Pojechaliśmy windą na jego piętro, a potem poszliśmy korytarzem do mieszkania 12B. Harry przeszukał swoje kieszenie i po chwili wyciągnął klucze. Szybko otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do środka.
- Musze wziąć prysznic, czy coś - powiedziałam do niego, a on zatrzymał się przede mną. Jego wzrok był łagodny, intensywnie wpatrywał się w moją twarz. Coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że nie słuchał co przed chwilą do niego powiedziałam.
- Masz strasznego siniaka - szepnął, podchodząc do mnie ze zmarszczonymi brwiami. Chciałam odwrócić głowę w przeciwnym kierunku, by nie mógł na mnie patrzeć.
Wzdrygnęłam się, gdy jego palce zaczęły wędrować po posiniaczonym miejscu, ale jednocześnie nie chciałam by kiedykolwiek przestała dotykać mojej skóry w taki sposób. Pragnęłam go coraz bardziej. 
Wypuściłam westchnienie, kiedy poczułam delikatny pocałunek na moim policzku. Od razu zaczęło mi się kręcić w głowie, w reakcji na ten jego niespodziewany gest.
- Moja mama zawsze całowała moje siniaki. Zawsze miałem ich dużo.
Zignorowałam jego kruchy głos i podniosłam dłoń do jego twarzy. Coś w tym jaki delikatny i kochający był w stosunku do mnie, i tylko do mnie, sprawiało, że czułam się najszczęśliwszą osoba na świecie. To pozwalało mi zapomnieć o wszystkim wokół.
Przechyliłam jego twarz w dół, a jego uśmiech był teraz jeszcze bliżej mnie. Łagodnie się we mnie wpatrywał, a ja w końcu zbliżyłam usta do jego pełnych warg i złożyłam na nich czuły pocałunek. Nasze usta momentalnie do siebie przywarły, a jego ciepły oddech i delikatny dotyk sprawiały, że chciałam tak trwać w nieskończoność.
Wypuściłam lekkie westchnienie, gdy poczułam jak ostrożnie kładzie ręce po obu stronach mojej twarzy, pogłębiając ten idealny pocałunek. Wydawało się, że to wszystko trwało tylko parę sekund, jednak i tak długo nie mogłam otrząsnąć się z tego jak delikatnie i nieśmiało mnie całował.
Ostrożnie i powoli odsunął się ode mnie, nie będąc jeszcze w stanie całkowicie się wycofać. Jego twarz była mocno czerwona, prawie w tym samym kolorze co jego pełne wargi.
- Czy to normalne?
- Ty mi powiedź - szepnęłam do niego figlarnie. Ciężko było mi powstrzymać uśmiech sunący mi się na usta. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a on chyba czuł to samo.
Harry nic nie powiedział, za to ponownie zbliżył swoje usta do moich. Nasze wargi poruszały się delikatnie. To był chyba najdelikatniejszy pocałunek na świecie. Wszystko o czym mogłam myśleć w tamtym momencie było to, jak wiele czułości było w jego dotyku. Zadurzałam się w nim, i to mocno. I nic nie mogło mnie powstrzymać.




_____________________________________

Jest piątek i jest rozdział :))
Dziękuję wszystkim, którzy rozumieją, że poza tłumaczeniem mam też szkołę i życie towarzyskie ♥

Jak wam minęły walentynki? ^^

A i żart pod poprzednim rozdziałem był sponsorowany przez moją przyjaciółkę Pati xD
tak, żeby nie było, że to ja taka zabawna jestem xD

O i przypomniałam sobie o ważnej sprawie!
Skoro i tak rozdziały są co piątek to co wy na to, żebym nie informowała o nich na twitterze?
Informowałabym tylko, jeśli dodałabym jakiś we wtorek lub środę.
Co wy na to?
No i po lewej jest ankieta dotycząca komentowania, więc jeśli ktoś jeszcze w niej nie zagłosował, to byłabym wdzięczna, gdyby to zrobił :)

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 21

Ja i Harry próbowaliśmy być tak cicho jak tylko się dało, a ja dodatkowo, tak na wszelki wypadek, zakryłam mu usta dłońmi, żeby się nie odezwał. Może Louis po prostu zostanie w salonie i nie przyjdzie tu. Wtedy Harry miałby szanse żeby wyjść schodami przeciwpożarowymi na balkonie czy coś.
Ale nie, słyszałam jego kroki. Mój żołądek zacisnął się z nerwów, a oddech Harry'ego stał się coraz cięższy.
- Po prostu idź z powrotem spać, Harry.
Zmarszczył brwi i szybko odsunął moją dłoń od swoich ust.
- A-Ale on mnie zobaczy.
- Śpij dalej, Harry - powtórzyłam, a on westchnął i położył się na poduszce. Zamknął oczy, ale nie spał. Wiedział, że to co robiłam miało jakiś sens.
Ostrożnie wstałam z mojego dwuosobowego łóżka, zostawiając Harry'ego i włożyłam mój jedwabny szlafrok. Cicho opuściłam sypialnie i na szczęście Louis do niej nie wszedł.
- Dzień dobry - powiedziałam, gdy zobaczyłam go w kuchni, na przeciwko mnie. Wyglądał nieświeżo i z pewnością miał kaca.
Jęknął w odpowiedzi, czekając aż czajnik się zagotuje. Przeczesał dłonią swoje rozczochrane włosy. Wydawał się strasznie zmęczony i mało entuzjastyczny i byłam za to wdzięczna. Nie chciałam by był pełen energii, wtedy zazwyczaj najłatwiej się wkurzał.
- Nie jestem w nastroju - westchnął, a ja zaczęłam się zastanawiać jak wydostać stąd Harry'ego tak, żeby Louis tego nie zauważył.
- Powinieneś wziąć prysznic - szepnęłam do niego delikatnie, gdy zeskanowałam wzrokiem jego osłabione i spocone ciało. Wypuścił długie westchnienie, a moje palce zaczęły wędrować po jego ramieniu.
- Nie chce mi się - mruknął w odpowiedzi, a ja mentalnie przewróciłam oczami. Muszę zrobić cokolwiek. Naprawdę cokolwiek.
- Chodź - powiedziałam figlarnie, przyciskając swoje ciało do jego pleców. - Mogę do ciebie dołączyć jeśli chcesz.
- A co z Harrym? - odgryzł się kpiąco. Chciałam go uderzyć, naprawdę. Ale w tamtej chwili byłam skupiona tylko na wydostaniu Harry'ego z pola widzenia Louisa.
Zaśmiałam się słodko, przybliżyłam usta do jego ucha lekko je gryząc.
- Harry, kto?
Louis mruknął w odpowiedzi, pozwolił by moje ręce go objęły i odciągnęłam go od kuchenki. Zrobiło mi się niedobrze, pachniał strasznie źle. Ale zapach alkoholu, którym był przesiąknięty, sprawił że chciałam inhalować się jego zapachem. Naprawdę potrzebowałam teraz drinka, a wódka w jego oddechu pogłębiała tą potrzebę.
- Idź nagrzać prysznic, przyjdę za dwie minuty - szepnęłam uwodzicielsko, zanim on przytaknął i wolno ruszył do łazienki.
Westchnęłam z ulgą i pobiegłam do sypialni, gdzie Harry cicho spał. Mogłabym go takiego oglądać cały dzień, naprawdę. Ale teraz nie było na to czasu.
- Harry - powiedziałam cicho, próbując go obudzić. - Wstawaj, musisz iść.
Mruknął i otworzył oczy, po chwili otworzył je szerzej i rozejrzał się dookoła.
- Gdzie jest Louis?
- Jest w łazience. Musisz się pospieszyć...
- Jamie, gdzie jest mój ręcznik... - Louis wszedł do pokoju ze zmarszczonymi brwiami. Jego prosty uśmiech szybko zastąpiło groźne spojrzenie. - Co jest kurwa?!




*Harry's Pov*

 Byłem skonsternowany, nie potrafiłem szybko wymyślić jak poradzić sobie w takiej sytuacji, ponieważ nigdy wcześniej nie spotkało mnie nic podobnego. Współlokator Jamie, Louis, właśnie wszedł do pokoju. I mogłem śmiało powiedzieć, że się martwiłem.
- Harry - Jamie powiedziała, ignorując to, że Louis skupił na mnie swój wzrok. - Musisz się ubrać, dobrze? I potem zabiorę cię do domu.
- Nie ignoruj mnie kurwa! - krzyknął na nią, a ja momentalnie poczułem złość, spowodowaną jego głośnym tonem. Nie, on nie będzie tak do niej mówił, nie do niej.
- Nie podnoś głosu - powiedziałem surowo, wychodząc z łóżka. Musiałem zignorować fakt, że byłem tylko w bokserkach. Na twarzy Louisa wkrótce zagościł kpiący uśmiech, a ja poczułem się zażenowany. Nie wiedziałem, co takiego zrobiłem, że go rozśmieszyłem.
- Teraz jesteś moim nauczycielem?! - zaśmiał się gorzko, a ja spuściłem nieśmiało wzrok. - Pieprzony dziwak.
Poczułem się mocno znieważony i słaby. Nikt mnie tak nie nazwał przez ostatnie sześć lat. I nie chciałem, by ktokolwiek znów mnie tak nazywał, to sprawiało, że robiłem się zły.
- Nie nazywaj go tak! - Jamie zaczęła się kłócić, wstawiając się za mną. Musiałem jej pomóc, a może to ona musiała pomóc mi? Nie wiedziałem co mogło się wydarzyć, ale chciałem żeby była ze mną, nieważne jaki złe rzeczy się wydarzą.
Gdy oni zacięcie się kłócili, ja zdołałem się szybko ubrać w moje jeansy i koszulkę. Wiedziałem, że powinienem jej bronić, ale ubranie się było wtedy zdecydowanie ważniejsze. Ale jeśli on powiedział by do niej coś złego, wkroczył bym do rozmowy, nieważne jak niska była moja pewność siebie.
- Mówiłem, żebyś więcej go tu nie przyprowadzała! - ryknął. Jego ręce były zaciśnięte w pięści, a to sprawiło, że byłem świadomy do czego był zdolny.
- To kogo tu przyprowadzam nie zależy od ciebie! - Jamie krzyknęła w obronie, a ja po prostu chciałem to wszystko przerwać. Desperacko nienawidziłem głośnych dźwięków, zwłaszcza tych złych.
- Jamie, zabierz mnie do domu - powiedziałem do niej, próbując odwrócić jej uwagę od wściekłego chłopaka. Nienawidziłem widzieć ją taką przygnębioną, to sprawiało, że chciałem być przygnębiony razem z nią. Tak naprawdę nie sądziłem, że zobaczę ją kiedykolwiek tak smutną, to było okropne. Ona powinna być szczęśliwa.
- Możesz sam wrócić do domu! - Louis chwycił mnie za moje silne ramiona i popchnął na drzwi. Cicho syknąłem, gdy moje plecy uderzyły we framugę. To co zrobił zmartwiło mnie jeszcze bardziej. Wiedziałem, że był zdolny zrobić coś takiego także innym. Miałem wielką nadzieję, że Jamie nie była osobą na którą podnosił rękę za każdym razem, gdy był zły.
- Nie dotykaj go - Jamie zaprotestowała, odsuwając Louisa ode mnie swoimi nagimi ramionami.
- Nie mów mi co mam robić...
- Nie dotykaj go! - powtórzyła, nie dając mu szansy by skończyć zdanie. Broniła mnie, a ja stałem przyciśnięty do drzwi. Chciałbym być taki, taki odważny. Chciałbym być taki jak ona, być w stanie stanąć w jej obronie. Ale nie byłem taki. Za cholerę nie potrafiłem podnieść głosu.
- Harry, nic ci nie jest? - zapytała uspokajająco, a ja lekko pokiwałem głową, na co westchnęła z ulgą.
- Chodź, idziemy - szepnęła do mnie i chwyciła mnie za ramię. - Po prostu ignoruj Louisa, on zawsze taki jest.
Ja i Jamie mijaliśmy kuchnię, kiedy Louis znowu stanął na naszej drodze. Jamie przewróciła oczami zmęczona całą sytuacją.
- Louis, tylko zawiozę go do domu...
- Jedyne miejsce do którego powinnaś go zabrać jest pieprzony psychiatryk! - krzyknął. Poczułem ból w sercu i brzuchu. On to robił, ranił moje uczucia. Tak jak było w szkole.
- Nie możesz tak mówić do moich pacjentów...!
- Posłuchaj samej siebie! - zaśmiał się niedowierzając. - Brzmisz jakbyś była tak samo szalona jak on!
Nie mogłem nic zrobić, jak tylko stać i słuchać tych wszystkich obraźliwych komentarzy kierowanych do mnie. Robiło mi się niedobrze od tego co słyszałem. Nienawidziłem tego słowa, gardziłem nim.
- Nie jestem szalony - powiedziałem kręcąc głową, wkrótce poczułem łzy zbierające się w kącikach moich oczu. Nie, nie byłem szalony. Nie mogłem być.
- Na kilometr widać twoje blizny, koleś! - zakpił ze mnie. Chciałem zdrapać je wszystkie. Musiałem stamtąd wyjść.
- Nigdy więcej tak do niego nie mów...
Louis niegrzecznie przerwał Jamie, zamachnął się i uderzył ją otwartą dłonią w twarz.
- Nie mów mi kurwa co mam robić!
Czułem jakby ktoś zabrał cały tlen, gdy próbowałem powiedzieć coś w jej obronie. Byłem tak zszokowany, że nie mogłem zrozumieć co właśnie się stało. To było tak, jak kiedy byłem dzieckiem, ojciec kiedy był pijany, bił mnie za każdą żałosną wymówkę. Nie mogłem tego znieść.
- Jamie - powiedziałem zmartwiony, łzy w końcu zaczęły spływać po mojej twarzy, gdy podniosła dłoń i położyłam ją na swoim policzku. Nie wydawała się być zaskoczona, ani nawet zraniona. Wyglądała po prostu jakby była zmęczona i chciała się poddać. Ale nie mogłem tu jej tak zostawić, potrzebowałem żeby poszła ze mną do domu i mogła być z dala od tego mieszkania. - Chodź, Jamie. Musimy cię stąd zabrać.
- Ona nigdzie nie idzie.
- Jamie? - zapytałem z nadzieją. Jej wzrok był utkwiony w podłodze, a jej dłoń wciąż znajdowała się na policzku.
- Powinieneś wyjść, Harry - szepnęła cicho, a ja poczułem jak moje serce łamie się na pół. Nie, ona nie mogła tego powiedzieć. Nie teraz.
- Nie zostawię cię z nim - zapłakałem, a jej oczy na chwilę spotkały moje, zanim znowu zaczęła wpatrywać się w podłogę.
Gdy tylko pomyślałem, że ona kompletnie straciła nadzieję, odwróciła się nagle i zbliżyła się do mnie. Po raz pierwszy podniosłem rękę i ostrożnie przyłożyłem dłoń do jej policzka. Intensywnie oddychała i zamknęła oczy.
- Nie chce, żebyś widział mnie w takim stanie. Chcę, żebyś wrócił do domu.
- On cię znowu skrzywdzi - załkałem, ignorując potwora, który stał za nią.
- Nie skrzywdzi mnie znowu, obiecuje. Po prostu idź, przejdź się czy coś, przecież uwielbiasz spacery - próbowała mnie pocieszyć i uspokoić, ale ona potrzebowała tego bardziej niż ja.
- Nie pozwolę mu cię dotknąć - próbowałem jej zaimponować albo przynajmniej dać jej świadomość, że naprawę jest dla mnie ważna. Strasznie chciałem, żeby to wiedziała. Może jestem dla niej tak samo ważny jak ona dla mnie.
- Nie zrobi tego - zapewniła i delikatnie popchnęła mnie w stronę drzwi. - Po prostu daj mi czas by go uspokoić.
- Boję się o ciebie.
- Nie powinieneś - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Próbowała mnie przekonać, że jej uśmiech jest szczery. Nie byłem pewien czy jej wierzę.
- Co jeśli jednak to zrobi...?
- Wtedy przyjdę prosto do ciebie - szepnęła do mnie łagodnie, a ja westchnąłem z ulgą.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Tylko pozwól mi porozmawiać z nim na osobności - powiedziała i otworzyła mi drzwi frontowe. Wszystko co mogłem zrobić, to wyjść.
Nie ujdzie mu to na sucho. Może jestem nieśmiały czy niewinny. Ale teraz, gdy ktoś stał się dla mnie tak ważny, nie zamierzam pozwolić tak ją traktować.
Jedna rzecz jest pewna. Nie lubiłem Louisa. I wiedziałem, że oni też go nie polubią.





__________________________________________

PIĄTEK.
JUPI.
JEJ
ROZDZIAŁ.
CZUJECIE TEN ENTUZJAZM???
CHOCIAŻ NIE, JEDNAK SIĘ JARAM BO TEN ROZDZIAŁ JEST JSAHFHFKJDSK
POPŁAKAŁAM SIĘ.
AUTENTYCZNIE.
TAK.
MOŻE JAKIŚ ŻART TAK NA SZALONY PIĄTKOWY WIECZÓR?

Ile jaj ma Obama?
.
.
.
.
.
.
.
.
Oba ma.

LOL xDDDD

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 20

Rozdział zawiera treści nieodpowiednie dla młodszych czytelników.



Oczy Harry'ego były szeroko otwarte, a jego oddech ciężki. W dalszym ciągu moja ręka była opleciona wokół jego długości, czekałam aż odpowie na moje jedno proste pytanie.
- J-Jamie - wyjąkał i zaczynałam  myśleć, że powinnam już zacząć żałować tego co zrobiłam. - N-nie podoba mi się to.
- Co? - zapytałam łagodnie, chcąc zabrać moją dłoń, jednak nie byłam pewna czy powinnam zrobić to już teraz. Byłam zażenowana, strasznie zażenowana. Nie wiedziałam co sprowokowało mnie, żeby zacząć go dotykać kiedy spał. To, że próbowałam to robić było odpychające. Byłam naprawdę aż tak tania, że ośmieliłam się nawet o tym pomyśleć? Ale nie zamierzałam przestać, jeszcze nie.
- Ty mnie dotykasz - wyszeptał roztrzęsiony. Jego oddech przyspieszył, gdy mocniej zacisnęłam na nim dłoń.
- Wiem. Czy to nie jest przyjemne uczucie? - zamruczałam i zaczęłam wolno przesuwać dłoń. Odrzucił głowę do tyłu i wypuścił głośne westchnienie, a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. On był taki niewinny, i to sprawiało, że chciałam go jeszcze bardziej.
- To takie przyjemne - rzucił między oddechami. - A-Ale to jest złe. My n-nie możemy...
- Ciiii, po prostu się zrelaksuj, Harry - szepnęłam do niego, podczas gdy moja wolna ręka wędrowałam po jego nagim torsie. Moje palce przesuwały się po jego piersi, aż w końcu dotarły do jego szczęki. - Jesteś taki wspaniały, po prostu pozwól mi cię dotykać. Proszę.
Harry przygryzł wargę i zamknął oczy. Mój kciuk przejechał po jego delikatnych ustach, a on prawie zawył z satysfakcji. Moja dłoń był wciąż opleciona wokół jego męskości, przesuwałam ją powoli w gorę i w dół.
Zamiast cokolwiek odpowiadać, po prostu położył się z powrotem na łóżku. Wzięłam to za sygnał, żebym kontynuowała to co robiłam. Harry posłuchał moich instrukcji i się zrelaksował.
- Pokochasz to - prawie jęknęłam do niego, a on dalej miał zamknięte oczy. Trzymał ręce prosto wzdłuż ciała. Uwielbiałam to jak teraz wyglądał, byłby kompletnie goły, gdyby nie bokserki, które teraz były w połowie jego ud.
Zdecydowałam całkowicie ich nie zdejmować, żeby Harry nie czuł się kompletnie obnażony przede mną. Pozbyłam się koca, którym byłam przykryta i powoli usiadłam na jego udach. Zaczęłam mocniej poruszać moją dłonią i zawahałam się chwilę, zanim w końcu zdecydowałam się posunąć dalej.
Pochyliłam głowę w dół, i po tym jak moja ręka wykonała jeszcze kilka ruchów, mój język delikatnie musnął jego końcówkę. W rezultacie Harry się wzdrygnął i musiałam położyć rękę na jego udzie by go uspokoić. To było takie oczywiste, że on nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś takiego, ale cieszyłam się, że mogę być pierwszą osobą, która mu to robi.
- Odpręż się, Harry - mruknęłam ponownie, po czym wzięłam do ust jego końcówkę.
Harry jęknął, a ja zaczęłam lekko ssać jego główkę. Jego biodra zaczęły się ruszać gorączkowo, musiałam go przytrzymywać by leżał spokojnie. Krótkie i szybkie oddechy, które opuszczały usta Harry'ego zachęciły mnie do dalszej akcji.
Wzięłam go głębiej do ust, a Harry w reakcji dosłownie oszalał. Jego dłonie nagle znalazły się po obu stronach mojej głowy i wplótł je w moje włosy. Desperacko mnie potrzebował i właśnie to zamierzałam mu dać.
Zaczęłam ssać go mocniej i pozwoliłam by jego główka dotknęłam tylnej ściany mojego gardła, gdy wypychał biodra. Te pomruki i jęki Harry'ego, były warte nawet śmierci. Zaczął ciężko dyszeć, postanowiłam dać mu jeszcze trochę rozrywki.
- Jamie! - krzyknął, a ja zamruczałam z jego penisem w ustach, wysyłając wibracje po całej jego długości. W reakcji pociągnął mnie za włosy we frustracji.
Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to robię. Ssałam kutasa mojego pacjenta jakby to kurwa nie było nic nadzwyczajnego. Nie pomyślałam o konsekwencjach tego wszystkiego, albo co Harry sobie o mnie pomyśli. Wszystko co wiedziałam to to, że jestem pijana i ekstremalnie napalona.
- Jesteś w tym dobra. Uhhh... - mruknął uwodzicielsko, wypuszczając kilka jęknięć, gdy ja zaczęłam ssać go mocniej i szybciej. Wiedziałam, że zaraz dojdzie w moich ustach, gdy nagle głośno jęknął.
Czułam jak ciepła ciecz spływa w dół mojego gardła, ale nie odsunęłam się. Czekałam, aż skończy się jego orgazm. Jednak on nagle wysunął się z moich ust. Był zbyt rozpalony by przejmować się białą cieczą, która znalazła się na jego udach.
Zlizałam tyle ile mogłam jego spermy i zostawiłam czuły pocałunek na jego nodze, na co się wzdrygnął. Był taki wrażliwy, a to nakręcało mnie jeszcze bardziej.
- Jamie - szepnął, gdy zeszłam z niego i spojrzałam na jego ciało leżące na łóżku. Zakrywał rękami twarz i wyglądał na zażenowanego, ale przecież nie miał ku temu powodów.
- Fajnie było - wyszczerzyłam się do niego szeroko, przykrywając nas kołdrą, a on lekko się uśmiechnął.
- Terapeuta roku - zażartował, a ja nie mogłam się powstrzymać i głośno się zaśmiałam. On naprawdę powiedział coś zabawnego, i nie dziwnego.
- Podobało ci się - zachichotałam, a on sennie objął mnie ramieniem, tak bym położyłam głowę na jego piersi.
Mi się podobało.

~

Gdy się obudziłam, czułam jakbym zgubiłam część siebie. Jakbym była strasznie samotna. Nie chciałam otwierać oczu, na wszelki wypadek, gdyby miało się okazać, że obok mnie nie ma Harry'ego. 
Po chwili, w końcu uniosłam jedna powiekę, zastanawiając się, dlaczego nie czuję Harry'ego leżącego obok mnie. Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam w jak dziwnej pozycji się znajdował. Dolna część jego ciała leżała na krawędzi łóżka, a jego głowa była niebezpiecznie blisko podłogi. 
Szybko przysunęłam się do niego, by wciągnąć go na środek łóżka. Mruknął gardłowo, gdy przesuwałam jego ciało w moją stronę. Nagle otworzył lekko oczy, jednak po chwili otworzył je szerzej zszokowany. 
- Prawie spadłeś z łóżka - powiedziałam zakłopotana, bo moje ręce w dalszym ciągu znajdowały się na jego nagim torsie. - Bałam się, że krew napłynie ci do mózgu. 
- Err... dzięki za troskę - powiedział dość dziwacznie z lekkim uśmiechem. Nagle poczułam się strasznie nieśmiało. Wspomnienia ostatniej nocy pojawiły się w mojej głowie i skuliłam się w sobie. 
- Wciąż czuję twój smak na języku - powiedziałam, a właściwie te słowa same ze mnie wyszły. Naprawdę powinnam najpierw myśleć, a potem mówić. Czasami byłam strasznie głupia. 
Uśmiech Harry'ego zbladł, a na jego twarzy pojawił się zmieszany wyraz, gdy zastanawiał się co odpowiedzieć. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, oboje znieruchomieliśmy, kiedy dotarł do nas z salonu dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Te okropne uczucie znów pojawiło się w moim żołądku.

"Louis tu jest."


_________________________________________
 mało brakowało a przegapiłabym pół rozdziału xD
jakoś tak częściami tłumaczyłam i zapomniałam o końcówce xD (if you know what i mean ^^)
hahhahha matko, przez te wszystkie fanfiction, każde słowo mi się kojarzy xD

No i znów sprawa organizacyjna!
w ankiecie wyszło, że najwięcej głosów dostał piątek, potem sobota, środa i wtorek.
A więc tak.
Piątek jest ok, pasuje mi, więc piątek na pewno! W każdy piątek będzie rozdział, a jak nie i nie będę miała, żadnego dobrego usprawiedliwienia to możenie mnie zhejtować, nakrzyczeć na mnie czy co tam chcecie xD 
No a teraz dalej
Sobota odpada, bo dwa dni z rzędu nie dam rady.
 We środę mam lekcje do 17:15
A we wtorek mam zumbę xD
I ogólnie to teraz tak mniej więcej do kwietnia muszę się przyłożyć w szkole, więc będę miała mało czasu...

Więc oto co proponuję!
Będzie jeden rozdział w każdy piątek, a jeśli będę miała czas to drugi będzie we wtorek albo we środę.
Nie chcę obiecywać, że na pewno, będzie ten drugi, bo wiem, że teraz czeka mnie ciężki okres w szkole i mogę nie dać rady...

No także tego xD w sumie to nic konkretnego z tym moich planów i ankiet nie wyszło więc sorry xD
ale miałam dobre chęci! :))

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 19

Informacja od autorki przed tym rozdziałem: 
Zanim to przeczytacie, chcę powiedzieć, że akcja toczy się na początku grudnia i wiem, że urodziny Zayna są w styczniu, ale po prostu płyńcie z prądem ok*
*go with the flow

No i zaczyna się tu już coś dziać, ale naprawdę nie potrafię ocenić czy to powinno być na różowo czy na czerwono xD
To zależy od tego ile macie lat xD
No to będzie pół na pół xD
Miłego czytania!
___________________________________

Od momentu, kiedy Harry opowiedział mi tą historię w samochodzie, nie mogłam wyrzucić jej z mojej głowy. Zbliżała się sobota i minęło już kilka dni od kiedy go widziałam. Powiedział o tylu rzeczach, byłam mu za to wdzięczna. Więc, po tym jak odwiozłam go do domu, gadaliśmy przez telefon praktycznie codziennie. 
Dzisiaj była impreza urodzinowa Zayna. Nie za bardzo podobała mi się wizja rozmawiania z jego rodziną i znajomymi, których nawet nie znałam. To było trochę dziwne, że co roku urządzał te wielkie imprezy, nigdy mu się nie nudzą. A ja nie mogę narzekać, ale zdecydowanie wolałabym, gdyby urządził jakąś kolację na mieście, zamiast wynajmować klub na całą noc. Ale oczywiście, to nie był nocny klub, był trochę bardziej wyrafinowany, na szczęście.
Mimo, że obiecałam Zaynowi, że nie zostawię jego prezentu na ostatnią chwilę, to i tak kupowałam go właśnie teraz. Impreza już się zaczęła, a ja wciąż szukałam czegoś, co mogłabym mu kupić.
Oglądałam różne zegarki w gablotach, ale wszystkie wydawały mi się za drogie. Szukałam czegoś za około 20 funtów, minimalnie. Może powinnam mu kupić jakiś krem do golenia, przydałby mu się. O, albo jakiś ładny sweter na zimę. 
Po paru minutach zastanawiania się, w końcu zdecydowałam się kupić  mu wodę po goleniu, kilka gier na X-Boxa, których nazw nawet nie znałam, i do tego butelkę dobrego wina. Nie było to zbyt pomysłowe, ale może się mu spodoba. 
Kupiłam też torbę na prezenty, żeby nie wyglądało to tak źle, jak gdybym miała przyjść na jego imprezę z nie zapakowanymi prezentami w ręku. Ruszyłam w stronę wyjścia ze sklepu, i gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, mój telefon zaczął dzwonić. Pewnie Zayn zastanawiał się, dlaczego się spóźniam. 
- Halo? - odebrałam, próbując jednocześnie skoncentrować się nad znalezieniem samochodu. 
- Jamie, stoję pod twoim blokiem. Nie ma cię w domu - ktoś łagodnie do mnie powiedział, to był Harry. 
- Harry, o czym ty mówisz? - zapytałam zdezorientowana, przygryzając wargę. Byłam zagubiona w tym momencie. Dlaczego poszedł do mojego mieszkania w sobotnią noc? Potrzebował towarzystwa? 
- Mówiłaś, że chcesz, żebym przyszedł dzisiaj do ciebie na noc - powiedział i momentalnie sobie przypomniałam. Kurwa. Całkowicie zapomniałam powiedzieć mu o urodzinach Zayna. Mam nadzieję, że zrozumie. - Dzwonię teraz z budki telefonicznej, jest strasznie ciemno na zewnątrz. 
- Boże, zapomniałam o dzisiejszym wieczorze. Miałam iść na imprezę...
- Och, więc...um...Ja...Ja nie wiem co mam teraz zrobić - powiedział zdezorientowany, a ja poczułam jak moje serce łamie się na jego słowa. Wydawał się taki zagubiony i zraniony, jakby naprawdę czekał z niecierpliwością na ten wieczór. 
- Przepraszam, Harry - powiedziałam szczerze do telefonu, jednocześnie znajdując mój samochód i szybko do niego wsiadając.  - Naprawdę muszę być na tej imprezie. Mam nadzieję, że rozumiesz. 
Siedziałam w aucie przez dłuższą chwilę, czekając na odpowiedź Harry'ego, ale nic nie powiedział. Byłam trochę zdezorientowana, dlaczego nic nie mówi. Jedyne co słyszałam, to jego ciężki oddech.
- Właściwie, Jamie... Ja nie rozumiem. Szedłem dwie godziny po ciemku, żeby tu dotrzeć - powiedział. Brzmiał na trochę wkurzonego. - Jestem zawiedziony. To znaczy... dlaczego nie mogłaś mi po prostu powiedzieć, żebym nie przychodził, Jamie? 
Byłam całkowicie zaskoczona jego ostrym tonem. Był autentycznie zirytowany moim zachowaniem. I nie to nie przez coś głupiego jak zadawanie mu pytań. Był szczerze na mnie zły z prawdziwego sensownego powodu. I naprawdę, nie mogłam go za to obwiniać. 
- Wiesz co? Masz rację - westchnęłam zażenowana. -  Powinnam była ci powiedzieć. Przepraszam. 
Zaczynałam czuć skruchę, wiedząc że Harry stał sam, w ciemnościach, pod moim blokiem. Kto wie kto czai się na ulicach o tej porze, na tym przerażającym zimnie. Świadomość, że Harry włożył tyle wysiłku, by przyjść i się ze mną zobaczyć sprawiała, że czułam się jeszcze bardziej winna.
- Jestem już w drodze. Będę tam za parę minut - rzuciłam i rozłączyłam się. Odłożyłam telefon i wyjechałam z parkingu. Harry miał całkowitą rację, nie powinnam być taka okropna i zostawiać go tak w ostatniej chwili. Był zbyt ważny i wspaniały, by być traktowanym jak gówno. Wkurzało mnie to z każdą chwilą coraz bardziej. Musiałam zobaczyć go i upewnić się, że wszystko z nim w porządku. A potem pójdziemy do mnie i może obejrzymy jakiś film, albo porozmawiamy o tym jak minął jego dzień. 
Nie czułam się źle, że opuszczę urodziny Zayna dla Harry'ego. Przecież za rok będzie miał kolejne. Po prostu powiem mu, że nie czułam się najlepiej. 
Kilka minut później zaparkowałam przed swoim blokiem. Od razu się uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam chłopaka z burzą loków na głowie, stojącego obok ławki. Był ubrany w ciemne jeansy i czarną bluzę. Zawsze wyglądał tak samo: ciemna góra i dżinsowe spodnie.
Zauważył mnie i uśmiechnął się, gdy wysiadałam z mojej hondy i ruszyłam w jego kierunku. Kiedy chciał się ze mną przywitać, ja zbliżyłam się do niego i zamknęłam w uścisku, by go pocieszyć. W tamtej chwili dostrzegłam to jak cenny był, nie ważne jak bardzo popieprzone miał w głowie. 
- Wyglądasz pięknie - mruknął przy moim ramieniu. Moja twarz była przy jego piersi, czułam na moim policzku jak wali mu serce. 
- Dziękuję - szepnęłam szczerze. - Przepraszam, że nie powiedziałam ci o imprezie. I tak wolę zostać z tobą.
- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem, a ja zachichotałam w duchu i pokiwałam głową przy jego piersi. 
- Cieszę się, że tu jesteś - uśmiechnęłam się szeroko i przerwałam nasz uścisk. Oboje ruszyliśmy do klatki schodowej prowadzącej do mojego mieszkania. 
- Cieszę się, że mnie zaprosiłaś - odpowiedział z ciepłym uśmiechem na twarzy, gdy szliśmy po schodach. W końcu znaleźliśmy się przed odpowiednimi drzwiami i wyciągnęłam klucze z torebki. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.
- Co masz w torbie? - Harry zapytał z ciekawości, gdy kurczowo ją trzymałam. Ruszyłam do kuchni, a on zamknął za sobą drzwi i wkrótce podążył za mną.
- Nic - powiedziałam, zanim zuchwale wyciągnęłam butelkę wina, którą kupiłam dla Zayna i wypełniłam nim dwa kieliszki. Harry patrzył na mnie zaskoczony, jakby za bardzo nie wiedział jak zareagować.
- Uh... Jamie, ja n-nie piję - powiedział zmartwiony, ale ja niewinnie się do niego uśmiechnęłam, zanim podniosłam jeden kieliszek i ostrożnie mu go podałam. 
- Harry, tylko ten jeden raz - odparłam, a on z wahaniem wziął go ode mnie. Przyjrzał się mu ostrożnie i wziął mały łyk. Patrzyłam na niego z głupawym uśmiechem, chyba podobał mu się smak czerwonego wina. 
- To jest naprawdę smaczne -stwierdził powoli, jakby nie mógł uwierzyć, że to powiedział. 
Nie minęło dużo czasu zanim wypiłam cały kieliszek i nalałam sobie następny. Harry wydawał się zaskoczony tym, że piję tak dużo. Minęły wieki od kiedy ostatnio piłam alkohol, jakieś kilka tygodni.
- Nie pij za dużo - Harry ostrzegł mnie i chciałam przewrócić oczami. Ale świadomość, że o mnie dbał, była czymś na co nie mogłam narzekać.
- Jeszcze jeden kieliszek - uśmiechnęłam się leniwie do niego, podnosząc szkło, a on nieśmiało zrobił to samo. - Za...posiadanie nowych ludzi w naszym życiu. 
- Za... czucie się chcianym - Harry powiedział po mnie, a ja gapiłam się na niego, ciepło się uśmiechając na jego słowa. On czuł się chciany. To najlepsza rzecz, o którą mogłabym prosić. Stuknęliśmy się kieliszkami i Harry wypił łyk, podczas gdy ja opróżniłam swój do dna. Postanowiłam już na tym skończyć. Wiedziałam, że wypiłam za dużo na raz. 
Minęło kilka godzin. Naprawdę kochałam spędzać tu czas z Harrym. Po prostu gadać z nim o jakichś głupotach i wpatrywać się w niego, jakby był najważniejszą rzeczą na świecie. Dołowało mnie to, że nikt więcej nie dostrzegał tego jak niesamowity w rzeczywistości był. Ale jednocześnie cieszyłam się, że miałam go tylko dla siebie. 
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem trochę zmęczona - szepnęłam do Harry'ego, gdy siedzieliśmy na kanapie. Przytaknął i mocno ziewnął, po czym się uśmiechnął. 
- Cieszę się, że to powiedziałaś - mruknął. Jego twarz była blisko mojej. - Bo naprawdę potrzebuję odpoczynku. 
Nie musieliśmy mówić nic więcej. Poszliśmy do mojej sypialni i zaczęliśmy się rozbierać. Schowałam się trochę od Harry'ego, gdy przebierałam się w koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki od piżamy, a on leniwie rozebrał się do bokserek i położył się do łóżka. Kilka sekund później mogłam przysiąc, że już spał.
Położyłam się do łóżka, ale jeszcze nie poszłam spać. Po prostu patrzyłam na jego nagie ciało i słuchałam jak cicho chrapie. Był naprawdę pięknym chłopakiem, chciałam go całego. 
Bez myślenia, zaczęłam przesuwać dłoń w dół jego torsu, jakby to nie było nic wielkiego. Nawet nie drgnął, był zbyt zmęczony by dostrzec, że coś złego się dzieje. Na przykład, że moja ręka jest na jego ciele.
Moje palce wędrowały nad krawędzią jego bokserek, lekko przesuwając je dla zabawy. Tak bardzo chciałam poczuć go w mojej dłoni. 
Próbowałam nie jęknąć zbyt głośno, gdy dotknęłam wybrzuszenia w jego bokserkach, on w dalszym ciągu praktycznie nie zareagował. I właśnie to, zachęcało mnie, by posunąć się krok dalej.
Zaczęłam go powoli pocierać i usta Harry'ego lekko się rozchyliły, jego oddech stał się cięższy. Zaczęłam poruszać moją dłonią trochę szybciej, a szeroki uśmiech zaczął wkradać się na moją twarz, gdy ostrożnie wsunęłam palec pod gumkę jego bokserek i zaczęłam je powoli opuszczać. 
O kurwa, on jest cholernie duży. I wcale nie próbuje być miła, jest naprawdę ogromny. 
Wiedziałam, że pójdę prosto do piekła, gdy tylko delikatnie oplotłam moją małą dłoń wokół jego dość twardej długości i zaczęłam przesuwać w górę i w dół, z szerokim uśmiechem na twarzy. Wiedziałam, że Harry zaraz się obudzi, ale to czy każe mi przestać czy nie, nie było już takie pewne. 
- C-co ty robisz...?
Od razu odsunęłam od niego moją rękę, gdy otworzył szeroko oczy i usiadł zmartwiony. Czułam się tak cholernie upokorzona. Dopiero teraz uderzyła mnie świadomość tego co robiłam. Niestety nie czułam się przez to źle. I zamiast panikować i przepraszać... szeroki uśmiech powrócił na moją twarz.  
- Chciałeś, żebym cię dotknęła, tak? 



(korekta: Aga)

_________________________________________

jaksdjaklhflskdfhlkjdkf
i jak sie podoba? ^^

liczę na duuużo komentarzy xD
bo pod ostatnim rozdziałem jakoś mało było, ale to pewnie przez te moje całe narzekanie xD

następny pewnie w okolicach środy, bo chwilowo nie ma mnie w domu :))

jak wam się podoba nowy wygląd bloga autorstwa

Oooo! I bym zapomniała o najważniejszym! Jest już prawie 50 000 wejść!!! Po prostu wow! Nie wierzę!!! Jak zaczynałam te tłumaczenie, to nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mi się dobić do tylu wyświetleń, a tu bum! Dwa miesiące i 50 000 wejść!
DZIĘKUJE!!! ♥♥♥