Wyszłam z mojej sypialni i cicho weszłam do salonu. Louis siedział tam na kanapie wpatrując się szeroko otwartymi oczami w podłogę.
- Wszystko w porządku?
Skinął głową w odpowiedzi, nie mówiąc ani słowa, a ja skrzyżowałam ramiona i spojrzałam na niego skonsternowana. Musiał wczoraj obejrzeć jakiś horror, który tak cholernie do przestraszył. Nie był typem człowieka, który boi się po obejrzeniu strasznego filmu, ale w tej chwili to było jedyne wytłumaczenie, które przychodziło mi do głowy.
- Idę do pracy. Wrócę koło piątej - powiedziałam ostrożnie, a on mnie zignorował. Przewróciłam oczami i wyszłam z mieszkania tak szybko jak tylko mogłam. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Wsiadłam do samochodu, włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam silnik. Gdy tylko wyjechałam z parkingu, włączyłam radio. Słuchanie muzyki zawsze mnie odprężało.
Przypomniałam sobie, że mam jutro sesję z Harrym. I tak widywał mnie często, ale cieszyłam się, że będę mogła spędzić z nim jeszcze więcej czasu. Nawet jeśli ostatnio widywałam go prawie codziennie.
Dziesięć minut później w końcu wjechałam na parking pod szpitalem. Zaparkowałam i szybko wysiadłam z auta, uśmiechając się do przechodzących obok ludzi. Wzięłam moją torebkę i ruszyłam do głównych drzwi budynku. Odetchnęłam, gdy znalazłam się w środku, wdzięczna za to, że nie musiałam dłużej przebywać na tym mrozie. Mój gabinet był na końcu korytarza, więc na szczęście nie musiałam łazić po różnych oddziałach by do niego dotrzeć.
Po drodze zaszłam do kafejki, by zrobić sobie kubek kawy lub herbaty. Uśmiechnęłam się, gdy zauważyłam Zayna, który stał przy ekspresie do kawy i wpatrywał się w swoje latte.
- Cześć.
Mój uśmiech znikł, kiedy Zayn mnie zignorował. Dlaczego? Może po prostu mnie nie usłyszał? Mam taka nadzieję.
- Zayn?
- Co?! - warknął, mierząc mnie wzrokiem i odstawiając kubek. Wyglądał na strasznie zniecierpliwionego, jakby zaraz miały puścić mu hamulce.
- Co jest z tobą nie tak? - zapytałam zmartwiona, ale brzmiałam bardziej na zirytowaną tym, że tak na mnie naskoczył.
- Wiesz co jest nie tak - mruknął.
- Nie, nie wiem - powiedziałam, przechylając głowę na bok lekko zdezorientowani. Zayn przewrócił na to oczami, wyraźnie zmęczony.
- Nie przyszłaś na moją imprezę, zamiast tego poszłaś gdzieś z Harry - spojrzał na mnie zdegustowanym wzrokiem. Nagle przypomniała mi się sobota, kiedy kompletnie olałam Zayna i zastąpiłam go Harrym.
- Skąd wiesz, że byłam z Harrym? - zapytałam ostrożnie, a on zaśmiał się pod nosem, kręcę głową.
- Szczęśliwy traf.
- Słuchaj Zayn, naprawdę przepraszam...
- Nie, ty posłuchaj. Spędzasz wolny czas z obłąkanym psychopatą i udajesz, że to nic takiego! - warknął, a ja chciałam wykrzyczeć mu jak bardzo się myli. Harry wcale taki nie był. Nikogo by nie skrzywdził, nawet by o tym nie pomyślał.
- Myślisz, że taki jest tylko przez to co stało się kiedy byliście w szkole - mruknęłam na wydechu, a on patrzył na mnie jakbym była najgłupszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkał.
- Ciebie tam kurwa nie było! - krzyknął, a ja aż podskoczyłam. - Gdybyś wtedy była z nami w liceum, bałabyś się go tak samo jak ja!
- Ja się nad nim nie znęcałam, Zayn! - odgryzłam się, a on otworzył szerzej oczy w szoku. - Nie jestem taka jak ty. Nie zamierzam nikomu opowiadać jaki jest, by ludzie mogli się z niego nabijać. I na pewno nie zamierzam przedawkować leków, a potem zwalać winę na pieprzone głosy w mojej głowie!
Zayn wyglądał na oniemiałego. Jakby nigdy nie oczekiwał usłyszeć ode mnie takich słów. Widać było, że czuje się winny, ale nie zamierzał się do tego przyznać.
- K-kto ci to powiedział?
- A jak myślisz? - zapytałam kpiąco.
- Nie będziesz więcej z nim rozmawiać.
- O co ci chodzi...
- Zobaczysz - mruknął.
I to był koniec naszej rozmowy. Byłam na niego wściekła w tamtej chwili. Musiałam stamtąd wyjść i dostać się do mojego gabinetu. Więc tak właśnie zrobiłam. Nie był to najbłyskotliwszy pomysł, ale zdecydowanie dobry jak na tamte okoliczności. Zayn prowadził zajęcia radzenia sobie ze złością, ale nie wiedziałam czy przypadkiem nie powinien w nich uczestniczyć zamiast je prowadzić.
Weszłam do mojego biura i trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na mahoniowym biurku i głęboko westchnęła. Musiałam się uspokoić zanim zacznę niszczyć wszystko wokoło. Miałam ochotę kogoś uderzyć. Wiedziałam, że Zayn coś planuje.
Nagle, w najmniej odpowiednim momencie, ktoś zapukał do drzwi. Byłam pewna, że to Zayn, więc wstałam i wściekła je otworzyłam.
- Zayn, mówiłam ci...ohh, uhh... dzień dobry panie Patterson.
Kurwa, to był mój szef. Byłam pewna, że Zayn już coś zrobił i szczerze chciałam go zabić. To co zrobił na pewno nie było dobre. Pan Patterson nigdy nie chodził po budynku szpitala. Zazwyczaj siedział na oddziale z najbardziej wykwalifikowanymi pracownikami. Tak do końca nie był typowym szefem, ale z pewnością mógł mnie zwolnić.
- Panno Drew, muszę z panią porozmawiać - powiedział surowo i wszedł do gabinetu. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Byłam pewna, że to znaczyło, że jest źle.
- O co chodzi? - zapytałam niewinnie, a on grzecznie kazał mi usiąść, gdy sam zajął miejsce na przeciwko.
- Rozmawiałem z jednym z twoich współpracowników - zaczął, a ja mentalnie przewróciłam oczami. - Z osobistych powodów, nie mogę zdradzić ci kto to był. Ale to nie było nic dobrego.
- Przepraszam? - zaśmiałam się, udając, że nie mam pojęcia o czym on mówi, ale tak na prawdę zaczynałam co raz bardziej się denerwować.
- Ta osoba była bardzo zaniepokojona tobą i jednym z pacjentów, Harrym Stylesem - powiedział ostrożnie.
Pieprzony Zayn. Jak mógł to zrobić? Jeszcze kilka dni temu był moim najlepszym przyjacielem, a teraz robi coś takiego? Teraz pewnie zostanę zwolniona.
- Co ją niepokoiło? - zapytałam prosto. Musiałam uruchomić moje zdolności aktorskie i udawać, że jestem niewinna i nie mam o niczym pojęcia. Po prostu muszę udawać głupią, wtedy szef nie będzie nic podejrzewał.
- Twierdzi, że oboje dziwnie się zachowujecie. Wiesz, nie tak jak powinien terapeuta i pacjent - powiedział i uniósł brwi. "Zszokowana" otworzyłam szerzej oczy i rozchyliłam lekko usta.
- To musi być jakaś pomyłka, nic takiego nie...
- Spokojnie, panno Drew. To co dzisiaj usłyszałem było tylko podejrzeniem. Nie pozwól by to zabrnęło dalej - ostrzegł mnie, a ja szybko i energicznie skinęłam głową.
- Oczywiście, proszę pana. Traktuję moich pacjentów z szacunkiem, i tylko z szacunkiem - skłamałam. Gdyby tylko dowiedział się co robiliśmy z Harrym w mojej sypialni pewnie dostałby zawału.
- To tylko ostrzeżenie. Jeśli to się powtórzy, wtedy będziemy musieli lepiej przyjrzeć się tej sprawie.
Może nawet będziemy musieli zgłosić to policji, jeśli będziecie to kontynuować - burknął, a zmarszczyłam brwi w reakcji na jego podejrzenia. Wiedziałam, że myśli, że kłamię.
- Nie mogę kontynuować czegoś co nigdy się nie zaczęło, proszę pana - powiedziałam z uśmiechem.
Szef wstał i podszedł do drzwi. Ostatni raz zmierzył mnie wzrokiem.
- Będę mieć cię na oku.
I wyszedł. Westchnęłam z ulgą, opierając plecy o drzwi. Nie mogłam uwierzyć, że to się kurwa stało. I to była wina Zayna. To oznacza, że będę musiała przestać tak często spotykać się z Harrym, a wcale togo nie chciałam. Niestety po tym co zrobił Zayn, chyba nie miałam wyboru.
Zaczynało robić się poważnie.
______________________________________
Kuuuuuuuźwa! Ale jestem zmęczona!
Jakby tyle ludzi tego nie czytało, to najprawdopodobniej rzuciłabym te tłumaczenie xD
Serio. Mam taki zapieprz w szkole, że szok.
ROZSZERZONA MATMA JEST TRUDNA, OK.
No, ale jest piątek, jest rozdział :)))
A właśnie!
Wiecie co, przeraża mnie wynik ankiety. Tylko 31 osób ze 140 komentuje?????
To serio nie motywuje mnie do pracy xD
Tak więc.... chyba wiecie co robić ^^
Dla was to kilka sekund roboty, a dla mnie dowód, że nie tłumaczę na marne :))
No, a na koniec już tradycyjnie suchar od Pati xD
- Dlaczego ściany nie toczą ze sobą wojny?
.
.
.
.
- Bo między nimi jest pokój.
LOLLLLL xD