środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 5

*Jamie's Pov*

Był środek nocy. Już dawno spałam i Louis był w moim łóżku. Nie wiedziałam, że zaraz zostanę obudzona.


~

Moje ciało było przyciśnięte do Louisa, kiedy moje oczy nagle się otworzyły. Szybko się od niego odsunęłam, gdy dostrzegłam, w jakiej pozycji się znajdujemy. Myślałam, że zostałam obudzona przez źle nastawiony budzik, ale to był dzwonek mojej komórki.
Warknęłam do siebie zastanawiając się, dlaczego ktoś dzwoni do mnie w środku nocy. Pierwsze co przyszło mi do głowy, to to, że coś stało się w pracy, pacjent miał napad szału, czy coś. I nagle moje myśli skierowały się na Harry'ego.
- Słucham? - w końcu odebrałam telefon w międzyczasie sprawdzając, która godzina. Była 2:37.
- Panna Jamie Drew? - mężczyzna zapytał. Brzmiał raczej profesjonalnie, więc od razu wiedziałam, że to coś związanego z pracą.
- Tak? Wszystko w porządku? - zapytałam zmartwiona, próbując obudzić Louisa. W reakcji dostałam tylko cichy jęk.
- Potrzebujemy pani w bloku The Roseberry. - powiedział, momentalnie przypominając mi, że Harry tam mieszka. Poczułam jak mój żołądek się zaciska. - Wygląda na to, że twój pacjent chce skoczyć z okna. Potrzebujemy cię tu jak najszybciej, on... gada sam do siebie.
- O mój Boże. D-Dobrze, już jadę. - powiedziałam, szybko się rozłączając zanim wyskoczyłam z łóżka. Niezdarnie narzuciłam moją czarną kurtkę, która wisiała na szafie. Nie zamierzałam martwić się tym jak wyglądam, musiałam być tam szybko. Coś takiego jeszcze nigdy mi się nie przydarzyło.
- Gdzie idziesz Jamie? Jest wpół do trzeciej rano. - Louis mruczał z łóżka i wiercąc się szukając wygodnej pozycji.
- Mój pacjent chce wyskoczyć z okna swojego mieszkania, muszę jechać! - warknęłam ostro, oczy Louisa się rozszerzyły.
- Jezu, Jamie! Szybko, jedź! - prawie krzyczał, a ja mentalnie przewróciłam oczami. Znalazłam moje czarne buty i wybiegłam z mieszkania.
Pośpiesznie wsiadłam do auta, moje drżące dłonie próbowały włożyć kluczyk do stacyjki. Chwilę później odpaliłam. Wrzuciłam bieg i wyjechałam z parkingu.
Przedzierałam się ulicami jadąc trochę za szybko, ale miałam to gdzieś. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Jechałam długo, za długo. Minęło dziesięć minut, byłam już blisko. Usłyszałam syreny karetki w oddali i zaczęłam martwić się jeszcze bardziej. Ta karetka mogła jechać do Harry'ego. On mógł już skoczyć.
Dwie minuty później znalazłam odpowiedni budynek. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam dwa radiowozy i małą karetkę zaparkowane pod ciemnym budynkiem. Wszystkie obok siebie. Była tam grupa przechodniów próbujących zobaczyć, o co te całe zamieszanie. Szybko zaparkowałam samochód  i z niego wysiadłam. Błyskawicznie przedarłam się przez tłum i znalazłam policjanta.
- Jestem Jamie Drew, dajcie mi przejść! - krzyknęłam, gdy złapał mnie za ramiona i zaczął odciągać od tłumu, próbując dowiedzieć się, co się dzieje.
- On dalej tam jest, nie wiemy co robić!- powiedział młody oficer zdejmując czapkę i marszcząc się w frustracji.
- Na którym jest piętrze? - zapytałam przeciągle wzdychając. Spojrzałam na budynek próbując dojrzeć go wzrokiem, ale nie widziałam go.
- Na dwudziestym czwartym. W swoim pokoju 12B. Jeśli skoczy, nie będziemy mogli go uratować. - powiedział surowo, mierząc mnie wzrokiem, jakbym ja miała wiedzieć co robić. W rzeczywistości nie miałam bladego pojęcia.
- Muszę z nim porozmawiać.- oświadczyłam lekko dysząc zdradzając tym, że zaczynałam się denerwować. Co jeśli on by skoczył? To byłaby moja wina. Jestem jego terapeutką, więc jestem za niego odpowiedzialna.
- Nie możemy podejmować takiego ryzyka, nie wiem co zrobi jeśli zobaczy tam kogoś. Chciał być sam. - mężczyzna powiedział do mnie ostrzegawczo, ale  nie słuchałam go. Wiedziałam co muszę zrobić.
- Był sam całe swoje życie. Nie sądzę, by miał coś przeciwko temu, żebym poszła tam na górę. - warknęłam, wywracając oczami zanim go minęłam. Westchnął łapiąc mnie mocniej za ramię i ciągnąc z powrotem.
- Jesteś tego pewna? - zapytał ostrożnie mierząc mnie wzrokiem. - Możemy wysłać jakąś ochronę razem z tobą...
- Nie, nie skrzywdzi mnie.
Odeszłam od tłumu i pośpieszyłam do drzwi wejściowych budynku. Musiałam najpierw wyjaśnić pracownikowi kim jestem, zanim mnie wpuszczono. Zmierzyłam wzrokiem lobby w stylu vintage szukając windy, którą wkrótce znalazłam obok schodów. Szybko do niej weszłam i drżącą dłonią wcisnęłam guzik na 24 piętro.
Czekałam niespokojnie przez minutę zanim drzwi się otworzyły. Przewracało mi się w brzuchu, gdy szłam pustym korytarzem. Całe piętro musiało być ewakuowane. Teraz musiałam tylko znaleźć mieszkanie numer 12B.
Zatrzymałam się w pół kroku, gapiąc się w już lekko otwarte drzwi - 12B. Ostrożnie otworzyłam je mocniej i powoli weszłam do środka, próbując nie narobić hałasu. Mój żołądek się ścisnął na widok jaki ujrzałam przed sobą. Harry siedział na krawędzi balkonowego okna, był bez koszulki, a jego ciało było pokryte krwawiącymi ranami.
Wiele myśli przetoczyło się przez moją głowę - dlaczego krwawił? Dlaczego był bez koszulki?
W końcu z lekkim wahaniem odezwałam się cicho, próbując przykuć jego uwagę.
- Wielu ludzi martwi się o ciebie, Harry.
Jego ciało się nie poruszyło. Nie odwrócił się w moją stronę, ale wiedziałam, że zdaje sobie sprawę z mojej obecności.
- Dlaczego... tu jesteś?
- Obudził mnie telefon od policji. Tak strasznie się martwimy. - powiedziałam, próbując go uspokoić zamiast sprawiać, by chciał skoczyć jeszcze bardziej. Potrzebowałam, żeby ze mną współpracował, i żeby nie spadł.
Zbliżałam się kilka cali, dzieliło mnie już od niego tylko parę kroków, ale on w każdej chwili mógł skoczyć.
- Jamie... - Harry zaczął, a ja mruknęłam w odpowiedzi. Cieszyłam się, że sam mówił i nie musiałam go do tego prowokować.
- Harry. - odpowiedziałam, ale brzmiało to bardziej jak stwierdzenie.
- Ja... Ja się boję. - powiedział cicho. Mięśnie na jego ramionach się napięły, gdy oparł się o krawędź balkonu. Przyprawiało mnie o mdłości patrzenie jak robi kroki w przód i w tył. Był nieprzewidywalny.
- Też się boję, Harry - szepnęłam w odpowiedzi. - Boję się o ciebie.
- Oni mnie krzywdzą, Jamie.- powiedział gorzko, prawie dusząc się tymi słowami. Lekko zakaszlał, gdy  spróbował wziąć głębszy oddech. Byłam taka zdesperowana, żeby dowiedzieć się co się dzieje w jego głowie. Nie dostrzegał tego, jak bardzo chciałam mu pomóc.
- Kto cię krzywdzi? - zapytałam łagodnie. - Powiedz mi.
Pokręcił głową, spuszczając wzrok na spadek przed nim. To była moja szansa, żeby podejść jeszcze bliżej. To było oczywiste, że nie chce odpowiadać na to pytanie, nawet tego nie rozważał.
- Ładny jest stąd widok. - mruknął sam do siebie martwiąc mnie, moje oczy się rozszerzyły. Nie, on tego nie zrobi.
- Chcesz zejść na dół i lepiej się temu przyjrzeć? Siedzenie na balkonie nie jest zbyt bezpieczne. Boję się, że spadniesz. - nie było to zbyt bezpieczne posunięcie, ale wierzyłam w moje szczęście. Wiedziałam co robię.
- Wiesz jak to jest, gdy nikt o tobie nie myśli, Jamie? Wiesz? - znów zmienił temat. Próbował odciągnąć moje myśli od ratowania go i skupić je na powodach, dla których chciał wszystko zakończyć.
- Jesteś w moich myślach cały czas. - powiedziałam uspokajająco, nie wiedząc czy kłamię, czy nie. Ale kurwa, powiedziałbym wszystko, byle tylko zszedł ze mną na dół. - Myślę o tobie, Harry.
- Nie musisz kłamać...
- Nie kłamię. - odparłam, kładąc dłoń na jego nagim ramieniu. - Naprawdę chcę ci pomóc.
- Nie wierzę ci. - załkał, kręcąc głową w niedowierzaniu. Kucnęłam, przez co nasze twarze były na tym samym poziomie. Powoli podniosłam prawą rękę i delikatnie położyłam dłoń na jego policzku. Wypuścił urywany oddech w reakcji na mój ciepły dotyk, wyraźnie się dzięki temu zrelaksował. Zamknął oczy, ciężko oddychał, uniósł swoja rękę i przytrzymał moją przy swojej twarzy, tak jakby nie chciał pozwolić mi jej zabrać.
- Wróć ze mną do szpitala. Zamówię ci co tylko chcesz do jedzenia i zostanę tam z tobą. Tylko daj mi rękę, żebym mogła cię zabrać z tego balkonu. - powiedziałam spokojnie uśmiechając się pocieszająco, gdy wstałam i zabrałam rękę z jego policzka. Wyciągnęłam ją do niego, a on zaczął się w nią wpatrywać. Zamknął oczy wahając się, powoli podnosząc swoją zakrwawioną rękę przed siebie i łącząc nasze dłonie.
W duchu westchnęłam z ulgą, gdy pomogłam mu wejść z powrotem do jego mieszkania. Gdy tylko wciągnęłam go do środka, moje ramiona mocniej się na nim zacisnęły i przyciągnęłam go bliżej. Ulżyło mi. Jego dłonie ostrożnie znalazły się na mojej tali przywracając pewną niezręczność, ale miałam to gdzieś. Mój oddech stał się cięższy, gdy poczułam krew z jego ramion wsiąkającą w moje ubrania.
- Umyjmy cię i potem pójdziemy na dół.
Wzięłam ręcznik z łazienki i podałam go Harry'emu. Patrzyłam jak owija nim swoje ciało, by zatrzymać krwawienie. Jego ciało było w pewien sposób piękne i wrażliwe. Wiedziałam, że wprawiam go w zakłopotanie patrząc na niego, ale nie mogłam się powstrzymać. Wkrótce włożył czarną koszulkę przez głowę. Objęłam go w talii, by mieć pewność, że jest bezpieczny i wyszliśmy z mieszkania. W ciszy weszliśmy do windy, ale to nie była niezręczna cisza. To była cisza, która dawała nam chwilę wytchnienia po wcześniejszym napięciu.
- Nie wystrasz się ludzi na zewnątrz, oni się po prostu o ciebie martwią.
- Zostaję z tobą, tak? Nie pozwolisz wsadzić mnie do samochodu z nimi? - zapytał zagubiony i zmartwiony, wpatrywał się we mnie szczenięcym wzrokiem.
- Oczywiście, że nie, jedziesz ze mną.
W końcu wyszliśmy na zewnątrz. Harry czuł się zakłopotany, gdy tłum zaczął klaskać. Wszyscy byli szczęśliwi, że żyje. Szybko poprowadziłam Harry'ego do mojego samochodu. Przewróciłam oczami, gdy zobaczyłam kilku policjantów zbliżających się do nas w pośpiechu. Nie chciałam, żeby rozmawiali z Harrym, zacząłby się martwić jeszcze bardziej.
- Harry, wsiądź do samochodu.
Zrobił co mu powiedziałam i usiadł na miejscu dla pasażera, zostawiając mnie z zdezorientowanymi mężczyznami.
- On nie może z tobą jechać.
- Spokojnie, zabieram go na oddział do szpitala. - westchnęłam zirytowana.
- Nie sądzisz, że lepiej dla niego byłoby, gdyby pojechał w radiowozie lub karetce? - zapytał ostrożnie unosząc brwi, a ja pokręciłam głową.
- Chciał, żebym ja go tam zabrała. Zostaję z nim tylko, żeby upewnić się, że wszystko jest już w porządku.  - powiedziałam, by w końcu mnie puścili. Po chwili wszyscy skinęli głowami zgadzając się.
- W takim razie okej. I dobra robota panno Drew. Uratowałaś mu życie.
Żywo się uśmiechnęłam i policjanci odeszli. Wsiadłam do samochodu, by zabrać Harry'ego do szpitala. Zapytałam go, czy nie chce zjeść czegoś po drodze, ale grzecznie odmówił. Przypomniałam sobie moją obietnicę, że zamówię mu co tylko będzie chciał.
Minęło dwadzieścia minut. Byliśmy już na oddziale i Harry został zabrany do pokoju. Oczywiście poszłam razem z nim, żeby upewnić się, że wszystko jest okej. Przecież obiecałam, że zostanę z nim po wszystkim.
Pielęgniarka dała mu kilka tabletek i jakąś piżamę. Nie minęło dużo czasu, zanim leżał już w jednym z łóżek w jego pokoju (tym samym, w którym był ostatnim razem).
- Bardzo ci dziękuję, Jamie. - powiedział cicho, gdy usiadłam na krześle naprzeciwko niego, przynajmniej raz jego uśmiech był prawdziwy.
- Cieszę się, że wszystko z tobą  w porządku. - powiedziałam spokojnie odwzajemniając uśmiech. Zaczynałam robić się senna, ale nie mogłam pójść spać.
- Jak długo muszę tu zostać tym razem? - zapytał teraz trochę mniej entuzjastycznie niż ostatnio.
- To nie zależy ode mnie. Ale możemy sprawić, że będzie ci tu przyjemnie. Możemy znowu odwiedzić publiczny oddział? - zapytałam i cień uśmiechu pojawił się na chwilę na jego twarzy.
- Ariel? - powiedział mniej pewnie, a ja skinęłam głową. Śliczne imię.
- Zaraz wrócę, Harry. - poinformowałam go ciepło się uśmiechając. Spojrzał na mnie zmartwiony, jakby zrobił coś nie tak.
- Gdzie idziesz?
- Idę tylko porozmawiać z pielęgniarką, będę z powrotem za dwie minuty. - powiedziałam, próbując go uspokoić moim łagodnym tonem. Nie rozumiałam, dlaczego się tak tym martwił. Chciałam tylko zadzwonić i zapytać o tą dziewczynę.
Opuściłam jego pokój i poszłam do recepcji. Grzecznie poprosiłam, by zadzwonili na oddział publiczny i zapytali o Ariel. I czy jest wystarczająco stabilna, żeby Harry mógł ją odwiedzić jutro rano. To nie było proste, naprawdę. Nie było normalną rzeczą pytać o coś takiego i zazwyczaj i tak na to nie pozwalano. Ale dla Harry'ego kontakt z kimkolwiek był pewnym rodzajem terapii.
Pielęgniarka zadzwoniła na górę, czyli innymi słowy tam, gdzie różni pacjenci byli zatrzymywani na odwyk. W końcu się odezwała, dając mi sygnał, że ktoś odebrał. Nie przeszkadzałam im za bardzo o tak późnej porze. Pracowali tam przecież 24/7.
Kobieta się uśmiechnęła, pożegnała i odłożyła słuchawkę. Westchnęła zdezorientowana, jakby nie wiedziała co powiedzieć. Zwróciła się do mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie ma na oddziale nikogo, kto nazywa się Ariel.




(korekta - Aga)

________________________________________

DRAMA.
xD

Tak więc jest rozdział dzień wcześniej! Hura!
To chyba mój ulubiony! Dzieje się, no nie? :)))

Nie mam pojęcia na kiedy uda mi się przetłumaczyć kolejny. W piątek wyjeżdżam, a mam jeszcze masę rzeczy do zrobienia. Postaram się dodać w niedzielę/poniedziałek, ale nie obiecuję. (Na pewno będzie przed świętami.)

24 komentarze:

  1. omg ! on chcial sie zabic ! :o dobrze , ze Jamie jednak go uratowala . uff . kamien z serca . wgl co ? jak to nie ma kogos takiego jak Ariel ? to on mial zwidy czy jak ? wgl to byl najlepszy rozdzial jak do tej pory . jestem ciekawa co dalej i czekam na nastepny ♡
    ~@xx_sweetie

    OdpowiedzUsuń
  2. wiedziałam że będzie chciał popełnić samobójstwo i że ona go uratuje ale te słowa pielęgniarki że nie ma nikogo o imieniu Ariel to mnie zaskoczyło choć można było się tego spodziewać bo wtedy były tak jakby oczami Harry'ego .. ale i tak jest super. jestem strasznie ciekawa co wydarzy się dalej . jak Harry zareaguję na wiadomość o tym że Ariel nie ma.. a może Jamie nie powie mu o tym w ogóle .. heh różne rzeczy przychodzą mi na myśl ale nie mogę ułożyć tego w jedną sensowną całość więc poczekam z niecierpliwością na następny rozdział! @ta_brzydka

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Harry :c było tak nie wiele od popełnienia samobójstwa, ale dzięki Jamie wszystko się dobrze skończyło :) Trochę zaniepokoił mnie fakt, że nie mam nikogo na oddziale o imieniu Ariel... nie ma jej, a może wo gule jej nie było tylko Harre'mu się tak wydawało ?? I nadal nie wiem kto to są ci "oni" ?? Tak wiele pytań żadnych odpowiedzi.
    Jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko ułoży :) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    Pozdrawiam!
    ~ @Liam_my_angel15

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie sądziłam,że jej nie ma XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam dodaj szybko xx :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę dodaj kolejny , !! już nie mogę się doczekać . !! Ten blog jest jednym z moich ulubionych !! < 3 Luv ya < 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Och dżizas! Dlaczego zaczęłam czytać dopiero teraz?
    Jestem na siebie cholernie zła!
    Ale mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo ja CAŁYM SERDUCHEM pokochałam to opowiadania. Znaczy twoje tłumaczenie ; D
    Po prostu myślę, że ty to robisz najlepiej i dlatego, tak cudownie się czyta.
    Ariel... What the fuck with Ariel? Kompletnie zbiło mnie to z tropu!
    W każdym razie podoba mi się, jak cholera i mam zamiar czytać!

    + zapraszam do siebie na nowy rozdział --->http://famous-harrystylesff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. ciesze sie ze tak sie konczy. co bedzie dalej ciagle sie zastanawiam, jak sie akcja potoczy, nie moge sie doczekac!
    @Kinia_kiss_you

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow rozdział boski :) trochę to znaczy bardzo się bałam o Harrego :( ale wspaniała Jamie go uratowała :)
    Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest świetny ;3 Mam nadzieję że szybciej uda ci sie dodać kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaczyna się robić upiornie... ale to sprawia, że to opowiadanie jest jeszcze lepsze od pozostałych! Genialnie tłumaczysz, jesteś po prostu najwspanialsza na świecie! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. polubiłam te opowiadanie i czekam na next ;)

    http://doublexfacex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. O jezu jak zawsze świetny! Naoglądałam się chyba za dużo horrorów, bo trochę się teraz boję zwłaszcza, że jest noc huh. Akcja już sie rozwija widać to. Jest co raz ciekawiej! :D Nie mogę się doczekać następnego x

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem zdezorientowana.
    Harry i Ariel nie nie bez urazy ale ma o być z lekarką
    Swietny rozdział.
    Dużo się dzieje
    Pozdrawiam @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  15. GENIALNE!!!!!! CUDOWNE!!!!!!!!!!!
    ZACZĘŁAM CZYTAĆ WCZORAJ I SIĘ ZAKOCHAŁAM!
    I TO NA KOŃCU, ŻE TAKIEJ DZIEWCZYNY NIE MA!!!!!!!!!!!!!!!!
    TO DLATEGO SIĘ JEJ PYTAŁ CZY MU NIE ZROBI KRZYWDY, BO INNE DUCHY, ZJAWY, DEMONY, KTÓRE WIDZI OKALECZAJĄ GO!!!!!!!
    AM NADZIEJĘ, ŻE SZYBKO SIĘ WSZYSTKO WYJAŚNI!!!!!
    ŻE HARRY JEJ WSZYSTKO POWIE!
    DODAWAJ KOLEJNE JAK NAJSZYBCIEJ!
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    @Zaniloliry_wife

    OdpowiedzUsuń
  16. Dumdumdumduuuum... Ja w szoku *wdech* *wydech*
    Dobra. Już...
    Paula, jestem mega wdzięczna, że to tłumaczysz i że zachęciłaś mnie do czytania tego *u*
    To, że Harry będzie próbował popełnić samobójstwo było do przewidzenia. Jamie ratująca go - oczywistość. Niestniejąca Ariel - że co proszę ;o
    Pierwsza myśl - może już ją zwolnili i nie musi być w szpitalu? Jamie jakimś cudem ją odnajdzie i tym samym uszczęśliwi Harry'ego. I wszyscy będą soł hepi.
    Dopiero jeden z komentarzy mnie oświecił. Co jeśli Ariel jest czymś jak "ONI"? Czy Hazza opowie Jamie skąd biorą się jego rany, kto go dręczy i dlaczego chciał skoczyć? Jak ona na to zareaguje? Czy będzie w stanie mu pomóc...?
    Emołszyns! Aż nie mogłam skupić się na poprawności xD Za pierwszym razem czytałam z zapartym tchem przez co mało na latarnię nie wpadłam xD Teraz powtórzyłam sobie i stwierdzam POKŁON PRZED AUTORKĄ. No i przed tłumaczką *dwa głębokie ukłony, oklaski, fanfary* Naprawdę kawał dobrej roboty!
    Czekam na kolejny...
    Do zobaczenia *u*
    Cuppy alias Ola ;p

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiem czy coś jest ze mną nie tak, ale płaczę czytając te rozdziału, jejku. Swietnie to tłumaczysz, dziękuję Ci.

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny roździał,czekam na next ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. lol coś myślałam że tak bedzie

    OdpowiedzUsuń
  20. To jest świetne, kocham tą część"
    "Jego dłonie ostrożnie znalazły się na mojej tali przywracając pewną niezręczność, ale miałam to gdzieś. Mój oddech stał się cięższy, gdy poczułam krew z jego ramion wsiąkająca w moje ubrania."
    Jak to nie ma Ariel? moze on sb ją wymyyślił?
    Najlepszy rozdział jak do tej pory.. Szkoda, że się skońćzył :c

    OdpowiedzUsuń
  21. Uratowała go!
    Aaaaa. Ale się cieszę.
    Jest bezpieczny.
    Nie ma Ariel?
    To wyobraźnia? :(

    Ps. Resztę dokończę w tygodniu x
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń