niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 66

- Zostaw mnie! - zapłakałam, czując jak zostałam odciągnięta od drzwi. Jego duże dłonie przyciągnęły mnie z powrotem do jego zimnego ciała.
Jego oddech był coraz cięższy, jego szorstkie chrząknięcia były słyszalne, kiedy byłam przyciśnięta do ściany. Spojrzałam w górę, widząc jego ciemny kontur zakrywający mnie kiedy przerażona osunęłam się w dół, prosząc o łaskę. Również obniżył swoje ciało, sprawiając, że płakałam błagalnie. Jedna z jego dłoni znalazła się na moim ramieniu. Miałam właśnie ponownie krzyknąć, ale mój oddech zamarł, kiedy obiął ramionami moje trzęsące się ciało.
- Proszę, nie odchodź - zaszlochał słabo prawie rozpaczliwie, czułam jego łzy, kiedy przycisnął twarz do mojego policzka. Zamarłam, nie będąc w stanie przetrawić tego co właśnie się wydarzyło, mogłam jedynie oddychać.
To nie był sen. Lewitował. Jego ciało wisiało w powietrzu kiedy się obudziłam, jego ręce i nogi zwisały w dół, kiedy tors wisiał nad łóżkiem. Nie wyobraziłam sobie tego, wiedziałam, że nie. Byłam ślepa przez całe trzy tygodnie, byłam cholernie złudna.
- J-Jamie, o-ona miała rację - zapłakał, a jego usta odciskały mokre, uspokajające pocałunki na mojej twarzy w panice, a ja wciąż byłam w szoku - M-miała rację, ta pielęgniarka, z którą rozmawiałem miała rację.
Spojrzałam na niego w osłupieniu, moje wyschnięte usta niepewnie się otworzyły, kiedy moje serce gorączkowo łomotało. Moje trzęsące się palce uniosły się powoli i delikatnie ukryły jego twarz zanim łagodnie docisnęłam dłoń do jego skóry. Był lodowato zimny.
- Jestem opętany - wydyszał.
Wstrzymałam oddech, gapiąc się błagalnie na przerażonego chłopaka naprzeciwko mnie, kiedy jego mięśnie zacisnęły się na moją reakcję. Słabo obniżyłam moją dłoń z jego skóry odsłaniając ją, jedynie patrząc się na niego z konsternacją.
- Powiedz coś - krzyknął. Jego brwi zmarszczyły się kiedy gapił się na mnie, odchylając na bok głowę, czekając na moją odpowiedź, której nie udzielałam.
- Powiedz coś - powtórzył ze złością, uścisk wokół moich ramion się zacieśnił, kiedy jego łzy spływały strugą. Wyglądał niebezpiecznie, gotowy do zaatakowania mnie, kiedy jego wzrok spoczywał na mnie.
Jego spojrzenie opadło na podłogę, a jego dłonie opuściły moją skórę. Jego oddech przyspieszył kiedy jego mięśnie się spięły, jego oczy nagle uniosły się z podłogi ponownie na mnie spoglądając.
Krzyknęłam nieskładnie ze strachu, zerkając na onieśmielający widok bezwzględnych oczu Harry'ego. Były niemalże czarne.
Ciemność spływała kaskadą dookoła niego, jego roztrzepane loki opadały na jego czoło.
- Wierzysz mi teraz? - prychnął, powodując, że docisnęłam moje sztywne plecy z powrotem do ściany, o którą się opierałam.
Otworzyłam usta ze strachem, usiłując coś powiedzieć, ale nie umiałam.
- P-proszę pozwól mi odejść.
To tylko sprawiło, że jego dłonie silnie zacisnęły się na moich ramionach i usta wygięły się w grymasie. Jego widok uwidoczniał ból, jego drżące usta wyrażały jego torturę.
- Cała jasność, najdroższe rzeczy przemijają tak szybko... I nie wracają.
Spojrzałam delikatnie na niego, nie zważając na to jak bardzo przerażona byłam, nie mogłam nic zrobić, jedynie odczuwać jego żal. Wyglądał na rozdartego i załamanego, ale był tak bardzo niebezpieczny.
- Co ci się stało? - błagałam o wiedzę, przygryzałam wargę, aby stłumić smutek.
Jedynie powoli potrząsnął głową i zamknął oczy jeszcze raz, podnosząc dłonie, aby ukryć w nich twarz, kiedy usiadł z powrotem. Jak chore i pokręcone to było. Musiałam wyjść najszybciej jak się dało, nie zważając na to jak wiele pomocy potrzebował. Byłam zbyt przerażona.
Wtedy uciekłam. Po prostu wstałam i pobiegłam tak szybko jak mogłam. Jego wrzaski były doskonale słyszalne, ale wciąż biegłam.
- Ufałem ci!
Powstrzymywałam łzy, kiedy wybiegłam poza jego mieszkanie, panikując jak szalona, kiedy moje oczy przeskakiwały między schodami, a windą. Pobiegłam szybko w stronę schodów i zaczęłam zbiegać po stopniach, ale nawoływania mojego imienia zatrzymały mnie.
Spojrzałam w górę schodów, zauważając Harry'ego stojącego tam ze złowieszczym wzrokiem. Momentalnie się poślizgnęłam, przewracając się do przodu i upadłam na podłogę, uderzając głową o zimną twardą podłogę.

~

- Znam cię, spacerowałem z tobą we śnie - zaśpiewał delikatny głos, powodując przypływ wspomnień - Znam cię, to spojrzenie w twoich oczach jest znajome i ra... Cholera, proszę obudź się - zapłakał głos.
Poczułam silną dłoń na moim czole i drugą na talii. Moje ciało leżało na czyimś muskularnym torsie. Lekko jęknęłam, kiedy poczułam ukucie bólu w mojej głowie.
- Tak bardzo przepraszam - głos zapłakał ponownie, sprawiając, że lekko zatrzepotałam rzęsami i usłyszałam westchnięcie. Powoli otworzyłam oczy, ale pożałowałam tego kiedy tylko zobaczyłam jego twarz.
Pisnęłam przerażona, kiedy usiłowałam wydostać się z jego uścisku, ale jego duże dłonie przytrzymały mnie mimo tego jak słaba byłam.
- Jest w porządku, to tylko małe skaleczenie na twojej głowie.
Spokojnie na niego spojrzałam, przypominając sobie jak delikatny potrafi być, kiedy lekko przeczesał moje włosy.
- Gdzie jestem?
Rozejrzał się po otoczeniu.
- Jesteśmy wciąż na schodach, byłaś nieprzytomna przez minutę.
Pozwoliłam sobie na lekko przestraszone chlipnięcie kiedy spróbowałam usiąść. Dłonie Harry'ego pomogły mi kiedy powoli wstał na nogi, podnosząc mnie razem z nim. Potknęłam się i westchnęłam z bólu, ale stałam na nogach. Byłam za słaba by znowu spróbować ucieczki, ale byłam zbyt przerażona by zostać z Harry'm na kolejną noc.
- Myślę, że pójdę do domu - powiedziałam niewinnie i miałam nadzieję, że Harry nie zauważy w tym nic podejrzanego.
Posłał mi współczujące spojrzenie kiedy jego palce bawiły się moimi włosami, ale cofnęłam się. Niezręcznie wziął rękę z powrotem do siebie, kiedy wciąż patrzyłam na wyjście.
- C-co z twoją... głową?
Słabo się uśmiechnęłam do niego, ale to nie był wyraz szczęścia. Musiałam wyjść, zanim przyciągnie mnie znowu z powrotem.
- Wszystko w prządku, potrzebuję tylko odrobiny odpoczynku.
- W-więc zostań ze mną - zaproponował, sprawiając, że zagubiłam się w tym czy znów był niewinnym sobą. Nie dałam się na to nabrać, było w nim coś więcej.
- Powinnam iść do domu - powiedziałam odrobinę bardziej stanowczo. Jego oczy lekko się rozszerzyły na mój ton, dzięki czemu dostrzegłam, że jego oczy wróciły do normalnego koloru.
- Nie próbujesz mnie unikać, prawda? - zapytał szeptem, desperacko wpatrując się we mnie. Wyglądał na tak samo przestraszonego jak ja.
- Nie - skłamałam - Chcę po prostu wrócić do domu.
- To pójdę z tobą - powiedział prosto, sprawiając, że moje wnętrzności przekręciły się kiedy przytaknęłam. Byłam kompletnie przerażona.
Potem ostrożnie pozwolił mi opuścić budynek, jego ręka ściskała moją kiedy splótł je razem. Nie było to dla przyjemności, nie. Bał się, ze znowu ucieknę.
Cicho wsiadłam do auta, czując jakby były tam oczy, które intensywnie wpatrują się w każdy mój ruch. Posłałam Harry'emu ostatnie rozpaczliwe spojrzenie, kiedy wpatrywał się we mnie z czymś co można było odczytać jako współczucie. Sekundę później usiadł obok mnie i puścił moją dłoń.
Uruchomiłam silnik, wzięłam głęboki wdech zanim w ciszy wyjechałam na główną drogę. Czułam jakbym była odporna na jakiekolwiek emocje, cały czas miałam kamienny wyraz twarzy. Było to podobne uczucie do tego, gdy wydaje ci się, że coś się kończy. Po prostu czułam się pusta.
Nikt z nas nie odezwał się przez całą podróż, byłam zdenerwowana tym co się wydarzyło, nie byłam pewna czy kiedykolwiek poradzę sobie z tym co właśnie się stało.
Zatrzymałam auto i wysiadłam, spoglądając na Harry'ego po coś w rodzaju pozwolenia. Spojrzał na mnie, pokazując, że jestem bezpieczna. Drżąc postawiłam krok na zewnątrz, wypatrując jak Harry również wysiadł i powoli przeszedł na moją stronę. Wyciągnął rękę sięgając do mnie, a ja nagle wstrzymałam powietrze.
Atmosfera była surrealistyczna, jakby pochłaniał każdy możliwy gram szczęścia. Nie żeby było go tu dużo. Zaprowadził mnie do drzwi, poczekał aż skończę zmagać się ze znalezieniem kluczy. Kiedy tylko je złapałam, szybko otworzyłam drzwi i poczekałam aż Harry wejdzie. Ostrożnie go obserwowałam, kiedy wchodził do środka i weszłam zaraz za nim.
- Musisz odpocząć - delikatnie wyszeptał do mnie - Odpocznę z tobą.

~

Był poranek i miałam zamiar wyjść do pracy zanim Harry obudzi się w moim łóżku.
Właśnie skończyłam przygotowywać się i kiedy wzięłam do ręki telefon, ostrożnie spojrzałam na śpiące ciało i cicho podeszłam do wyjścia.
Próbowałam ruszać się szybciej, ale moja obcisła ołówkowa spódnica sprawiała mi w tym trudność.
Kiedy tylko wsiadłam do auta, wcisnęłam gaz i opuściłam budynek tak szybko jak mogłam. Muszę iść do pracy, więc mogę uciec od niego tak daleko jak to tylko możliwe. Nie wiedziałam co teraz się stanie, potrzebowałam odpowiedzi.
Potrzebowałam wielu odpowiedzi.
Weszłam do szpitala jak zwykle, wymuszając uśmiech i witając ludzi, których mijam codziennie. Miałam w myśli tą jedną sprawę, która mogła mi powiedzieć wszystko co musiałam wiedzieć.
Harry rozmawiał z pielęgniarką pięć lat temu. Pięć lat temu, kiedy jeszcze nie wiedział do czego był zdolny... i kiedy nie wiedział jak bardzo różni się od wszystkich innych. Powiedział jej wszystko, rzeczy, których mi by nigdy nie zdradził. Nazwała go opentanym, dokładnie dlatego, że zdradził jej jego najgłębsze, najciemniejsze sekrety.
Wiedziałam, że będę tego żałowała, ale musiałam mieć jego nagrania i dokumenty. Musiałam znaleźć tą kobietę, ona wie gdzie to wszystko jest. Nie było wątpliwości, że muszę się z nią skontaktować.
Szukałam jej imienia w stertach papierów i czułam że robię źle. Harry zabiłby mnie, gdyby się dowiedział.  Ale się nie dowie.
Usiadłam z powrotem w moim biurze z jego nagraniami i historią, szukając tej jednej wizyty, która powinna być zapisana. Pamiętam, że widziałam to wcześniej, pamiętam ją nazywającą go opentanym. To musi tu być.
- Tu jest - wyszeptałam do siebie, kiedy spoglądałam na kartkę, sprawdzając kto podpisał ją pięć lat temu.
Nazywa się Dorothy Long. Pracuje w Szpitalu Księcia Karola. Mam nadzieję, że nadal tam jest, bo muszę przeprowadzić z nią długą rozmowę. Na moje szczeście, zostawiła też numer do kontaktu.
Szybko wyjęłam telefon, desperacko potrzebując rozmowy z tą kobietą. Wybrałam numer i niecierpliwie czekałam. Przyciskałam telefon do ucha i nerwowo przygryzałam wargę, kiedy w końcu miałam dowiedzieć się prawdy.
- Dzień dobry, tu Szpital Księcia Karola - odebrała głośno mówiąca kobieta, sprawiając, że podskoczyłam, na jej entuzjazm.
- Dorothy Long? - zapytałam.
- Na który oddział chciałaby pani zostać połączona? - odezwała się odrobinę ciszej niż poprzednio. Zmieszana zmarszczyłam brwi, była głucha?
- Muszę porozmawiać z pielęgniarką, która pracuje tutaj...
- Łączenie z oddziałem 5. Proszę poczekać - powiedziała i połączenie z nią się zakończyło. Ludzie są czasami tak cholernie bezużyteczni. Ktokolwiek odbierze tan telefon, lepiej żeby był Doroty jebana-Long.
- Oddział 5? - ktoś zmęczenie odebrał.
Odkaszlnęłam, aby oczyścić gardło.
- Czy może ktoś proszę powiedzieć mi gdzie mogę znaleźć Dorothy Long?
- Dorothy Long? - powtórzyła, brzmiąc na zaciekawioną i podejrzliwą w stosunku do tego imienia - Znam Dorothy Long.
- Czy pracuje tutaj? - zapytałam z nadzieją, przygryzając wargę w oczekiwaniu.
- Nic z tego, przestała tu pracować około pięć lat temu - odpowiedziała kobieta i wydawało się, że potem westchnęła. Nagle zaintrygowały mnie jej słowa, byłam chętna dowiedzieć się więcej.
- Gdzie mogę ją znaleźć?
- Uh, nie mogę udzielać tego typu informacji, proszę pani - odpowiedź sfrustrowała mnie do końca, tak że zniecierpliwiona przeczesałam włosy z irytacją.
- Proszę, to dotyczy pacjenta, z którym rozmawiała w 2008. Muszę wiedzieć gdzie ona jest, jestem terapeutką - prosiłam, mój głos stawał się coraz bardziej zdesperowany, aż praktycznie błagałam kobietę. Sekundę później, usłyszałam głębokie odetchnięcie z powodu jej porażki.
- Jest w Speedwell - wymruczała - Szpitalu Psychiatrycznym Speedwell.
Moje usta otwarły się ze zdziwieniem, miałam pustkę w głowie, kiedy przetwarzałam jej słowa.
- Przeniosła się?
Ponownie był słyszalny głośny wdech, powodując u mnie gonitwę myśli dlaczego się przeniosła.
-  Źle pani mnie zrozumiała - powiedziała powoli - Jest pacjentką.


___________________________________________
meaningless.



(((następny rozdział pojawi się we wtorek ~ xxPaula)))

14 komentarzy:

  1. Kochaaaaam too! Boskie jest! :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. osz faak!
    kocham to po prostu!
    z kazdym rodziałem jest coraz lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Woah to sie robi coraz straszniejsze =-O.

    OdpowiedzUsuń
  4. O fuck
    Woah
    No i przez kogo ona tam jest no przez Harry'ego
    O jprdl
    Ja sie go boje ale mi go żal nwm co o tym myslec
    Kocham xx
    Czekam na next
    @Faza_Bo_Hazza

    OdpowiedzUsuń
  5. Boje się. To ff mnie już totalnie przeraża :( biedny Harry mam nadzieje że zakończenie będzie szczęśliwe skoro reszta ff smutna �� �� �� ��

    OdpowiedzUsuń
  6. To się porobiło. Genialny!!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Tak więc wreszcie pisze mój pierwszy komentarz na tym blogu. Znalazłam go jakiś czas temu i wciągnął mnie tak bardzo, że przeczytałam go w cztery dni!(niestety komentarz dodaje dopiera teraz bo miałam problemy z internetem i ugh mniejsza o to :D ) No więc, jest to jedno z najlepszych opowiadać jakie czytam. Musze też przyznać, że chciałam przerwać czytanie tego co tu publikujesz ponieważ treść czasami mnie strasznie przeraża, jednak jest tak intrygująca, że po prostu nie potrafię. Co do rozdziału to myślałam, że będzie troche straszniejszy, ale nadal jest świetny!
    Pozdrawiam @muminekashton

    OdpowiedzUsuń
  9. Huhuhuh rozdział świetny jak zawsze <3 nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. JA PIERDZIELE!! ten ff jest niemożliwy! obi mi paćkę zamiast mózgu.. ostatnio namówiłam moją przyjaciółkę do czytania crazed, bo ona lubi takie chore rzeczy i się jej bardzo podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  11. wow wow wow ta pielęgniarka to pewnie ofiara demonów harry'ego o.O serio coraz bardziej mnie to przeraża ;> dziękuję za rozdział <3 @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  12. woow, cudny, życzę dalszej weny :)

    OdpowiedzUsuń