piątek, 21 marca 2014

Rozdział 28

OSTRZEŻENIE: ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI, KTÓRE DLA OSÓB MOCNO WRAŻLIWYCH MOGĄ BYĆ NIEODPOWIEDNIE I ODRAŻAJĄCE CZY COOOOOŚ
(przeczytajcie notkę pod rozdziałem)
____________________________________

Minął już prawie tydzień i zaczynałam już pomału zapominać o Harrym. Oczywiście wciąż pojawiał się mojej głowie milion razy dziennie, ale nie tak, bym zaczynała płakać i chciała pójść go zobaczyć. Teraz, kiedy Louis był chory, spędzałam dużo więcej czasu z nim.
Nie wiedziałam co było z nim nie tak fizycznie, po za tym, że zaczęły mu wypadać włosy i schudł. Jednak psychicznie, strasznie zmienił się przez ostatni tydzień czy dwa.
Ponownie usiadłam na brzegu mojego łóżka. To, że zostawałam z Louisem po pracy zaczynało być rutyną. Strasznie się o niego martwiłam, a on prawie nic nie jadł. Czułam się taka bezsilna, jedyne co mogłam robić było uspokajanie go.
- Zbliżają się święta, Lou - szepnęłam łagodnie. - Masz jakieś plany?
W odpowiedzi po prostu pokręcił głową i usiadł zakrywając głowę rękami. Było tak jak kiedy po raz pierwszy spotkałam Harry'ego. Siedział wtedy na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i rękoma na głowie. Zaczynałam się martwić, że Louis schodzi na ta samą drogę.
- Lekarz jest w drodze. Chcę tylko, żeby cię zbadał...
- Co zrobiłaś?! - warknął, patrząc na mnie z obrzydzeniem. Natychmiast podskoczyłam zaskoczona jego złością, jego humor zmieniał się tak gwałtownie...
- Nie chcesz do niego iść, więc on przyjdzie do ciebie - powiedziałam stanowczo. Zachowywałam się bardziej jak niego matka, a nie przyjaciółka. Miałam już tego dość.
- Nie potrzebuję lekarza - mruknął cicho. - Wszystko jest  w najlepszym porządku.
Westchnęłam w odpowiedzi, dobrze wiedząc, że nie jest z nim w porządku. Potrzebował natychmiastowej pomocy i ja desperacko chciałam, żeby ją przyjął. Czasem był jak wrzód na tyłku, ale przecież był moim przyjaciele. Był dla mnie ważny.
- Powinien tu zaraz być.
Gdy tylko skończyłam zdanie, ktoś szybko zapukał w drewniane drzwi. Położyłam dłoń na ramieniu Louisa i delikatnie pocałowałam go w policzek, chciałam go uspokoić.
- Po prostu się odpręż, on tylko chce cię przebadać.
Wstałam z łóżka w pośpiechu i poszłam do frontowych drzwi. Żałowałam że wcześniej trochę nie posprzątałam. Nie było strasznie brudno, tylko kilka naczyń w zlewie i nie umyta podłoga, ale jednak. Chwyciłam klamkę i otworzyłam ostrożnie drzwi. Uśmiechnęłam się do mężczyzny, który stał na przeciwko mnie.
- Witaj, Jamie - przywitał się ze mną. Nie był dla mnie obcy, pracowałam z nim wiele razy na oddziale. Zdecydowanie był osobą, do której zadzwoniłabym w razie potrzeby.
- Jak się masz Ross? - zapytałam uprzejmie i wpuściłam go do środka. Był ubrany w elegancką czarną marynarkę i pasujące spodnie. W dłoni miał ogromną teczkę. Wyglądał naprawdę profesjonalnie.
- Świętnie, dziękuje. Ale słyszałem, że twój przyjaciel nie najlepiej? - zauważył i uniósł brwi trochę zagubiony. Boże, gdzie powinnam zacząć?
- Praktycznie wcale ze mną nie rozmawia, nie wychodzi też z domu. Tylko cały dzień leży w łóżku - westchnęłam zawiedziona, a na twarzy lekarza pojawiła się zatroskana mina. Jakby nie wiedział jak zareagować. - I jeszcze pojawiły się u niego te dziwne ślady.
- A jak z jego dietą? - zapytał. Onieśmielał mnie kiedy był taki poważy. Nie wiedziałam jak się przy nim zachowywać.
- Odgrzewa w mikrofalówce jakieś resztki jedzenia, które znajdzie w lodówce. To odrażające. Tylko wtedy wychodzi z łóżka, no albo kiedy idzie do łazienki...
- Jezu, to nie brzmi dobrze - mruknął smutno, bezradnie wzruszając ramionami.
- Wypadają mu włosy i nie wiem dlaczego. Może jest zestresowany? Tak strasznie się o niego martwię...
- Zostań tu, pójdę go zbadać.
Skinęłam głową, dziękując i usiadłam na kanapie. Niecierpliwie czekałam na jakieś dobre wiadomości. Miałam nadzieję, że to nic poważnego, bo inaczej Louis nie wiedziałby co robić.
Minęło dziesięć minut, ale wydawało mi się jakbym czekała już całą wieczność. Po chwili usłyszałam jak drzwi sypialni po cichu się otwierają. Westchnęłam z ulgą, gdy ujrzałam Rossa wchodzącego do salonu. Gdy dostrzegłam wyraz jego twarzy mój uśmiech od razu zniknął. Wyglądał na zdezorientowanego albo wystraszonego. Albo i to i to.
- Czy wszystko okej? - szepnęłam gdy zamknął drzwi. Posłał mi zmieszane spojrzenie i podszedł bliżej.
- Nie chciał ze mną o niczym rozmawiać - wywrócił oczami, a ja zmarszczyłam brwi. - Ale nie jest chory.
- Naprawdę? - zapytałam pełna nadziei, a on profesjonalnie skinął głową, widać było, że wie o czym mówi.
- Musi po prostu więcej jeść, żeby podnieś poziom cukru. I ma bardzo wysokie ciśnienie krwi, musi zacząć wychodzić z łóżka, żeby je obniżyć - wyjaśniał, a ja próbowałam wszystko zapamiętać. - On mi przypomina jednego z pacjentów, którego czasem widzę w szpitalu. Pewnie go znasz, ten z kręconymi włosami?
Trochę zaskoczyły mnie jego słowa, ale musiałam udawać, że nic mnie nie ruszyły.
- Oh, um... Chyba go kojarzę...
- Na pewno, to ten chory psychicznie.
Chwilę po tym jak skończyliśmy rozmawiać o Louisie lekarz wyszedł, zanim zdążyłam mu podziękować za pomoc. Cieszyłam się, że z Louisem nic nie jest nie tak, w sensie fizycznym, ale teraz musiał z kimś porozmawiać. Jeśli w ogóle będzie chciał się odezwać.
Podskoczyłam, gdy usłyszałam dzwonek mojej komórki dochodzący z tylnej kieszeni moich spodni. Przewróciłam oczami, ktoś miał strasznie złe wyczucie czasu. Potrzebowałam teraz czasu dla siebie, nie miałam ochoty gadać z nikim przez telefon.
Ostatecznie i tak wyjęłam telefon z kieszeni, chcąc dowiedzieć się kto dzwoni. Czułam jak moje serce na chwilę się zatrzymuje, kiedy ponownie zobaczyłam imię Harry'ego na wyświetlaczu. Minęło trochę czasu od kiedy ostatnio dzwonił, w sumie miło było wiedzieć, że wciąż o mnie myśli.
Usłyszałam znajome "Osoba, z którą próbujesz się skontaktować jest niedostępna. Proszę, zostaw wiadomość po sygnale" i modliłam się by zostawił jakąś wiadomość. Dałabym wszystko, by znów usłyszeć jego głos. 
- Jamie, dzwonię tylko, żeby cię przeprosić, że tak często dzwonię - powiedział, a potem nerwowo się zaśmiał. - To śmiesznie, nieprawdaż? Dzwonię do ciebie, by przeprosić za to, że zbyt często dzwonię. 
Zaśmiałam się lekko, gdy usłyszałam jego idealnie zachrypnięty głos. Chciałam, żeby ta jego wiadomość trwała wieczność...
- Ja uh... Dzwonię do ciebie po raz ostatni, obiecuję. Chcę tylko powiedzieć, że jestem wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Nawet jeśli zrobiłaś to, bo byłaś...uh znudzona.
- Nie sądzę, że zostało dużo czasu zanim zacznę się źle czuć, więc zaraz się rozłączę - powiedział. Moje serce zaczęło szybciej bić  i zrobiło mi się sucho w ustach. Nie, on tego nie robił. - Dziękuję, że sprawiłaś, że chciałem żyć przez te ostatnie kilka tygodni.  Myślę, że oboje wiedzieliśmy, że nie potrwa to długo. 
Zaraz po tym odłożył słuchawkę. Moja klatka piersiowa szybko podnosiła się i opadała, zaczynałam panikować. Nie wiedziałam co mam robić. Nie, to się nie działo. Nie robił mi tego.  
Oficjalnie bardzo mocno mnie wystraszył. To nie była normalna wiadomość. Brzmiał jakby się ze mną żegnał, wiedziałam, że on to robi. 
Nawet jeśli mówiłam, że wszystko już skończone, to musiałam pojechać tam i zobaczyć się z nim zanim zrobi coś głupiego.  Szybko chwyciłam kluczyki do mojego samochodu i wybiegłam z mieszkania. Nie obchodził mnie  w tamtej chwili Louis, musiałam zobaczyć Harry'ego, nawet jeśli od tej decyzji miałoby zależeć moje życie. Nie było nawet takiej opcji, że teraz go zostawię. Zbyt dobrze znałam ten ton jego głosu. Wspomniał, że zaraz źle się poczuje. Wiedziałam, że miał zamiar przedawkować leki. 
Wsiadłam do auta i zatrzasnęłam drzwi, dzięki Bogu jego mieszkanie było tylko kilka minut drogi od mojego. Wyjechałam z parkingu i przyspieszyłam, gdy tylko wjechałam na główną drogę. Podczas jazdy kilka razy próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Byłam w zbyt wielkim szoku by płakać, czy czuć cokolwiek. Po prostu byłam w szoku. 
Po paru minutach westchnęłam z ulgą, gdy ujrzałam jego blok. Nie przejmowałam się tym, że zaparkowałam na zakazie. Musiałam zaparkować najbliżej wejścia do budynku jak się dało, byle tylko jak najszybciej dostać się do środka. 
Wysiadłam, zamknęłam samochód i spojrzałam na trzydziestopiętrowy budynek. Nie widziałam, żeby Harry zwisał z balkonu, a to był dobry znak. 
Przebiegłam przez hol do windy. Nie chciałam o nim informować żadnych służb, wtedy na pewno odmówiłby wyjścia z budynku.  Po prostu musiałam się do niego szybko dostać, wiedziałam, że mnie posłucha. 
Wcisnęłam odpowiedni guzik i czekałam z wielka niecierpliwością, aż przyjedzie winda.  Wszystko trwało tak długo. Odetchnęłam, gdy w końcu usłyszałam krótkie beep i drzwi się otworzyły. Szybko weszłam do środka i wcisnęłam przycisk, z odpowiednim numerem piętra. Nie mogłam zrobić nic więcej niż czekać.  Powinno być z nim jeszcze wszystko dobrze, chyba że wziął naprawdę dużo tabletek.  
Wybiegłam z windy, gdy tylko drzwi ponownie się otworzyły. Moje serce biło szybciej niż kiedykolwiek, gdy pędziłam do jego mieszkania. Dziękowałam Bogu, gdy zobaczyłam, że jest otwarte. Popchnęłam mocniej drewnianą powłokę by wejść do środka. 
Miałam nadzieję, że w dalszym ciągu był przytomny, i jeszcze nie zaczął się źle czuć. W tamtej chwili wszystko co miałam to była nadzieja. Ostrożnie szłam przez mieszkanie, szukając go sfrustrowana. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Wkrótce jednak usłyszałam słabe dźwięki dobiegające z łazienki. Miałam gdzieś co on tam robił, musiałam tam wejść. 
Chwyciłam klamkę i wzięłam uspokajający wdech zanim weszła do środka. Byłam lekko zaskoczona, gdy zobaczyłam Harry'ego pochylonego nas zlewem, z dłońmi po obu stronach jego głowy. Patrzył się w lustro, które było na przeciwko niego.  Po chwili odwrócił wzrok w moją stronę, gdy usłyszał zbliżające się kroki. Nie miałam pojęcia co robić. 
- J-Jamie? - ledwie wyszeptał i wtedy mocno uderzyła we mnie świadomość, że chłopak, który jest dla mnie tak bardzo ważny jest potwornie  załamany i rozdarty. Nie musiał tego robić. 
- Ile wziąłeś tabletek?- zapytałam zmartwiona. Czułam jak łzy wypełniają moje oczy. Nienawidziłam widzieć go w takim stanie. Powinien być szczęśliwy i czuć, że warto jest żyć. 
- J-ja nie wiem - powiedział tak jakby był w szoku. - Skąd w-wiesz, że wziąłem...
- To oczywiste - przerwałam mu. Nie było czasu na jego pytania. Musiałam dowiedzieć się jak mu pomóc. - Jak długo są w twoim organizmie? 
- O-około siedem minut - szepnął zmartwiony, a ja westchnęłam z ulgą. Cokolwiek wziął, na pewno jeszcze się nie wchłonęło. Musiałoby minąć jeszcze kilka minut, żeby zaczęły działać. 
- Musisz zwymiotować Harry, dla mnie - powiedziałam ostro, a on pokręcił przecząco głową i zmarszczył brwi. - Musimy pozbyć się tych tabletek z twojego organizmu. 
- Dlaczego tu jesteś? - zapytał, a pojedyncza łza zaczęła spływać po jego policzku. Nie wiedziałam czy był przestraszony, czy po prostu zmęczony emocjonalnie tym wszystkim. Wiedziała, że to było to czego chciał, ale nie mogłam mu na to pozwolić. 
- Przyszłam tu, by cie powstrzymać przed zabiciem się! - powiedziałam zła, miałam dość jego gadania. Chciałam tylko, żeby wszystko zwymiotował i wszystko byłoby dobrze. Wiedziałam, że jeśli byłoby już za późno na tą opcje, to i tak nie zgodziłby się pojechać do szpitala. 
- Włóż palce do gardła, Harry. 
- Nie - szepnął, kręcąc głową, a jago policzki zrobiły się mokre od łez. Tak bardzo to wszystko mi utrudniał.  Nie powinnam była mówić mu tych wszystkich kłamstw tydzień temu, wtedy posłuchałby moich instrukcji w tej sytuacji. 
- Umrzesz jeśli tego nie zrobisz...
- To dobrze! - krzyknął, pokazując jak bardzo załamany był.  - Przecież i tak nie mam po co żyć. 
Pokręciłam głową z rozczarowaniem, kładąc dłoń na jego ramieniu, próbowałam go uspokoić. Pieprzyć to co powiedziałam mu wcześniej, on musiał znać prawdę. 
- Jesteś dla mnie tak bardzo ważny - załkałam, poddając się i pozwalając popłynąć łzom.  - Nie mogę znieść patrzenia na ciebie w takim stanie, Harry. To mnie boli. 
Jego twarz złagodniała i popatrzył na mnie podejrzliwie. Lekko rozchylił usta, zanim rozszerzył nozdrza, chyba zaczynał się uspokajać.  Wziął powoli moją ciepłą dłoń w swoją i przyłożył ją do swojego zimnego policzka. 
- Mówisz prawdę? - wyszeptał z nadzieją, a ja posłałam mu pewny uśmiech i szybko skinęłam głową. 
- Oczywiście, że tak, Harry - odpowiedziałam równie cicho, a jego intensywne spojrzenie znów spoczęło na mnie.  - Po prostu zrób mi przysługę... włóż palce do buzi. 
Patrzył na mnie zagubiony i powoli podniósł rękę do ust. Z wahaniem włożył do nich wskazujący i środkowy palec. 
- Po prostu włóż je bardzo głęboko, aż dotkniesz tylnej ściany gardła. To będzie nieprzyjemne uczucie, ale później wszystko minie.  
- Obiecujesz? - zapytał ostrożnie, a ja szybko przytaknęłam.
- Obiecuję. 
Włożył powoli palce do ust, a mi robiło się nie dobrze od samego patrzenia na niego. Po paru sekundach wzdrygnął się i lekko zakaszlał. Zaraz potem klęknął na ziemi i zaczął się krztusić.  Czwyciłam go za ramiona i poprowadziłam do muszli klozetowej.  Osuną się na kolana i pochylił nad nią głową. Mocno zakaszlał zanim zaczął wymiotować. Odwróciłam głowę, nie przestając delikatnie gładzić jego pleców. 
- Już po wszystkim Harry, zaraz wszystko będzie dobrze. 
Klęknęłam obok niego, wciąż trzymając obie dłonie na jego plecach. Chciałam go tym uspokoić i zapewnić, że byłam tu dla niego i nigdzie się nie wybieram.
Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam płakać, gdy patrzyłam jak pochyla się nad ubikacją i wymiotuje całą zawartość swojego żołądka. Wyglądał tak bezsilnie, był rozdarty, nie chciałam widzieć go w takim stanie nigdy więcej. 
Delikatnie pocałowałam jego plecy, słuchając jak kaszle i jęczy, opróżniając żołądek. Potrzebował pocieszenia i to właśnie chciałam mu dać. Potrzebował mnie bardziej niż czegokolwiek innego, a ja potrzebowałam go tak samo mocno jak on mnie.




_________________________________ 
Przepraszam, że tak późno!

BIEDNY HARRY ;_______________:


Dodam tylko, że autorka w notce pod tym rozdziałem napisała, żebyście nie pisali w komentarzach nic w stylu "O mój Boże, to przypomina mi to jak sama próbowałam popełnić samobójstwo...".  To bardzo osobiste sprawy i nie powinno się o tym pisać w takich miejscach.  Jeśli naprawdę potrzebujecie komuś o tym opowiedzieć, to zawsze możecie napisać do mnie maila (xpaulinaxm@gmail,com). Na pewno was wysłucham  i spróbuję pocieszyć i pomóc, chociaż za wiele zrobić nie mogę :)
NAPRAWDĘ WARTO JEST ŻYĆ!


 Suchar od Pati na dziś:
- Co mówi ginekolog na koniec wizyty?
.
.
.
.
.
- Jeszcze do pani zajrzę.
xDDDD 
(Pati jest chora, i przeprasza jeśli ktoś uważa, że słaby ten suchar.)


45 komentarzy:

  1. Piekny...placze ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Harry!
    Mam nadzieję że wybaczy jej i wszystko się ułoży...
    Dobrze że tak szybko do niego dotarła...
    Mam też nadzieję że z Lou będzie dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moj biedny Harry. Mam nadzieje ze pomiedzy nimi bedzie juz ok

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to <3
    Proszę dawaj już next xD
    A Louis'owi tak dobrze xD tak wiem okrutna ja ;d
    @Kwiatkowska04

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to :'( to jest cudowne. Jak dobrze że to tłumaczysz *,* dziękuje ci
    @RoomDirection

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, czekam na następny :). Pozdrawiam Kamila ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dobrze, że ona pojechała do niego, bo przecież nie przeżyłby tego :o
    O MÓJ BOŻE
    Nie powinnam tego pisać, ale nie jest mi szkoda Louisa, zasłużył sobie na to przez to jak traktował Harry'ego.
    Teraz Jamie musi powiedzieć wszystko Hazzie i będzie cudownie!
    awwww
    @ILooveCurlyHair

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow cudowne <33 Czekam na next :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutne ale piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  10. jejciu, dawaj nam następny błagam xx

    OdpowiedzUsuń
  11. ojjjjj ;c Dziękuję za tłumaczenie, nieważne że późno, ważne że jest dzięki Tobie.
    Pati, zacny suchar!

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny !!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  13. ojjej biedny Harry... mam nadzieję jednak, że "te głosy" opuszczą Lou :/
    hahah suchar jak zwykle na miejscu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oh w końcu będzie dobrze ^^ czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział super a Pati powiedz ze suchar zajebisty i że też jestem chora :( czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję, że tłumaczysz. To wiele dla nas znaczy. Rozdział cudowny

    OdpowiedzUsuń
  17. Biedny Harry. I Jamie i Louis też.
    Może wreszcie zacznie się to wszystko układać :)
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  18. O Boze, to bylo takie piekne, wspaniale i wgl. Moje serce sie rozplynelo. Wspaniale tlumaczenie, serio dziekuje xx !

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam crazed x nie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu ;) mam nadzieje, ze z Lou bd dobrze i ze Jamie zostanie z Harrym ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Super roździał. Biedny Harry. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeju wróciła, powiedziała mu prawdę. Boże, jak się cieszę. Znaczy nie podoba mi się to, że to dlatego, że chciał się zabić, ale mimo wszystko pobiegła go ratować. Mam nadzieję, że więcej nie będzie chciał tego robić
    Rozdział jest cudownie przetłumaczony :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Płacze jak głupia ! ;-;
    Jejku *-*
    TEN ROZDZIAŁ JEST TAKI ŚWIETNY !

    OdpowiedzUsuń
  23. Boski *U*

    Biedny Harry ;__;

    OdpowiedzUsuń
  24. Aww w końcu Jamie przyznała się Harre'mu że mu na nim zależy :)
    Tak bardzo się cieszę :DD
    Czekam na nn ♥

    @Carrie_128

    OdpowiedzUsuń
  25. Suuuper rozdział!! chyba uzależnilam się od tego blog xD wreszcie Harry zna prawdě i mam nadzieję że między. nim a Jamie będzie coraz lepiej <3 dziękuje że tłumaczysz
    C.

    OdpowiedzUsuń
  26. HAHAHAHAHA, nie no suchar świetny. XD a co do rozdzialu, to takie sfhbaa :o na serio nie wiem co powiedzieć, szok. martwię się o Lou. :c

    OdpowiedzUsuń
  27. Super !!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetny suchar <3Omg! Jeszcze do Ciebie zajrze xd :DD Rozdzial tak samo swietny !:D czekam z niecierpliwoscia;>

    OdpowiedzUsuń
  29. jest to smutny rozdział a zarazem bardzo wzruszający, mogę szczerze powiedzieć że powstrzymywałam się od płaczu,

    jest też smutne, jeżeli autorka chciała to zrobić lub zrobiła, oby żyło jej się dobrze i nie myślała o tym!

    rozdział piękny, cudowny

    ciekawe kiedy się jamie dowie co naprawdę jest louis'owi
    jestem szczerze ciekawa bo wiem że to harry mu coś zrobił
    więc jak się dowie to haz bd miał jednym słowem przesrane xd

    suchar genialny

    @ta_brzydka

    OdpowiedzUsuń
  30. Ja pierdziele brak słów ;________;

    OdpowiedzUsuń
  31. O matko cudowny rozdział *.* dopiero dzisiaj zaczęłam czytać to ff, ale od razu się zakochałam to jest świetne i uwielbiam cię za to, że tłumaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Jejku, szkoda mi Harrego ;c
    Wiesz o tym, że twoje tłumaczenie dla mnie jest lepsze od Darka i Aftera?
    Tak trudno mi zaimponować, jeśli chodzi o opowiadania, tłumaczenia.
    Ale to Ff po prostu kocham! Dziękuje, że tłumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  33. Harry ;c
    Dobrze, że Jamie będzie teraz przy nim. On jest taki bezbronny..
    Jesteś wspaniała, że nam tłumaczysz to ff. Kocham Cię xx

    OdpowiedzUsuń
  34. Um dziwne. Um no cóż jakoś musieli powrócić lol serio ble ale tylko takie mało ble xd haha

    @Kinia_kiss_you

    OdpowiedzUsuń
  35. Haha chciałam dodać jeszcze że suchary Pati są supeer!;*
    C.

    OdpowiedzUsuń
  36. Jezu rozdział idealny <3

    OdpowiedzUsuń
  37. jejku... To wszystko..
    Bardzo cieszę się że w końcu powiedziała prawdę Harremu, nie mogłam znieść takiego smutnego Harrego. ALE! Co on do cholery zrobił Lou?! To jest straszne i przerażające, a czegokolwiek Louis by nie zrobił w ogóle na to nie zasługuje. To potworne dlatego w jakimś stopniu mam żal do Harrego. Mam nadzieję że 'oni' dadzą spokój chłopakom. Nie mogę doczekać się następnego. Jesteś kochana! Dziękuje za tłumaczenie, a suchary twojej przyjaciółki poprawiają mi humory :)) <3
    ~halfatwin

    OdpowiedzUsuń
  38. Jejku, Harry... Tak mi go szkoda, biedactwo. ;c
    @qtazstylesa

    OdpowiedzUsuń
  39. Tak myślałam, że Harry prędzej czy później będzie chciał popełnić samobójstwo po tym co powiedziała Jamie. Ale cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło. Czekam aż Jamie dowie się co tak naprawdę dzieje się Louisowi, bo wtedy będzie się działo! :)

    Świetne tłumaczenie i już nie umiem się doczekać piątku! :)

    OdpowiedzUsuń