piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 70

*Jamie's Pov*
Trochę cieszyło mnie to, że nie było Zayna rano w pracy. Nie chciałam kolejnej rozmowy o tym, że powinnam wybaczyć Harry'emu. To co zrobił było niewybaczalne i miałam nadzieję, że nigdy nie zmienię mojej decyzji.
Udało mi się odłożyć dokumentację Harry'ego na miejsce po wizycie u Dorothy. Obiecałam sobie, że sprawdzę dziś co u niej słychać, by się upewnić, że wszystko z nią w porządku. Czułam się okropnie wiedząc, że ktoś został zamknięty przez Harry'ego.
Gdy szłam korytarzem, by zrobić sobie kawę, nagle zobaczyłam Zayn biegnącego w moją stronę z przerażoną miną. Głośno przełknęłam ślinę zaskoczona, zastanawiając się co do cholery się stało.
- Jamie, stało się coś strasznego...
- Jeśli to ma coś wspólnego z Harrym to nie obchodzi nie to - powiedziałam niepewnie, przygryzając wargę, próbując wyglądać na silną. Nie mogłam mu pokazać jak bardzo chciałam wiedzieć czy wszystko jest w porządku.
Zayn westchnął zdenerwowany i spojrzał na mnie rozczarowanym spojrzeniem. Myślałam, że akurat Zayn mnie zrozumie. Jednak on stracił dwójkę ludzi, a wciąż był po stronie Harry'ego.
- Został przyjęty na oddział trzeci - powiedział. - Bardzo chce się z tobą zobaczyć.
Moje serce zaczęło szybciej bić na tą wiadomość. Co się stało? W moich oczach Zayn widział, że się tym przejęłam.
- Nie chcę się z nim zobaczyć - gorzko skłamałam, kręcąc głową.
- Jest poważnie ranny...
- Mam to gdzieś - znów skłamałam, tym razem cichszym głosem. Gdy słowa opuściły moje usta odwróciłam głowę w bok ze wstydem. Boże, musiałam się dowiedzieć co mu się stało.
- Wiem, że to nieprawda, Jamie - zapewnił mnie spokojnie. - Idź i się z nim zobacz. On naprawdę jest w wielkim bólu.
Wiedziałam, że będę żałować tych słów, ale musiałam to powiedzieć.
- I dobrze.
- Mam nadzieję, że nie myślisz tak naprawdę - powiedział szorstko, jednak dalej zachowując spokój.
- Dlaczego jesteś po jego stronie?
- Nie jestem, Jamie - powiedział ze złością. - Próbuję robić to, co jest najlepsze dla nas wszystkich.
- Odkąd wpuszczanie do naszego życia mordercy jest dla nas wszystkich najlepsze? - zapytałam cicho, lecz ze złością. Nie chciałam by ktoś usłyszał naszą rozmowę.
Zayn rozczarowany pokręcił głową.
- Liam i ja sprawimy, że będzie z nim lepiej...
- Kim jest Liam? - zapytałam unosząc brwi i szarzej otwierając oczy z zaskoczenia.
Ciężko westchnął i spojrzał na podłogę.
- Jest przyjacielem, który nam pomaga.
- O czym jeszcze nie wiem? - zapytałam z niedowierzaniem, a on wyglądał na wkurzonego moim zachowaniem.
- O niczym - mruknął, ale wiedziałam, że kłamie.
Postanowiłam już nie drążyć tego tematu. W końcu miałam to wszystko w dupie, prawda?
- Zayn, możemy już przestać o tym gadać? - zapytałam dość uprzejmie. - Poza tym, to ty zawsze byłeś przeciwny naszemu związkowi.
Wzruszył ramionami, a jego wzrok posmutniał.
- On cie potrzebuje.
- Ale ja go nie potrzebuję - szepnęłam. - Muszę się napić.
Podprowadził mnie do naszej szpitalnej kawiarenki. Nie odezwałam się ani słowem, a on cały czas się we mnie wpatrywał, gdy robiłam sobie latte. Nagle poczułam jego usta przy moim uchu.
- Oddział trzeci. Pokój numer sześć.

Udało mi się jak dotąd wytrzymać godzinę bez pójścia do Harry'ego. Oczywiście, że chciałam się z nim zobaczyć, ale nie chciałam, by o tym wiedział. Nie mogłam się z nim spotkać po naszej ostatniej kłótni, za bardzo się go bałam.
Czy ona naprawdę cierpiał? Przez to, że do niego nie poszłam męczyło mnie poczucie winy. Chciałabym, żeby Zayn i ten koleś Liam pomogli Harry'emu z tym czymś co było z nim nie tak. Z drugiej strony wiedziałam, że jego demony mogą zostać uciszone, tylko jeśli uciszy się jego... Te słowa mnie prześladowały. Może dlatego, że cześć mnie wiedziała, że to prawda.
Nie mogłam dłużej tego znieść. Musiałam tam pójść i sprawdzić co z nim jest. Nie zamierzałam z nim rozmawiać, chciałam tylko zobaczyć czy wszystko z nim w porządku.
Miałam tylko piętnaście minut przerwy, powinnam zdążyć, jeśli się pośpieszę.
Poszłam szybko do windy i wjechałam na trzecie piętro, gdzie znajdował się oddział trzeci. Gdy z niej wyszłam pośpiesznie ruszyłam w dół korytarza i w końcu dotarłam do części, w której znajdowało się pełno pokoi. Westchnęłam z ulgą, kiedy w końcu znalazłam drzwi z numerem sześć.
- Panna Drew? - ktoś mnie zawołał, a moje serce na moment się zatrzymało, gdy rozpoznałam głos. To była pielęgniarka, której Harry powiedział o nas.
Odwróciłam się z szeroko otwartymi oczami i zobaczyłam ją uśmiechającą się do mnie. Sceptycznie zmierzyłam ją wzrokiem i podniosłam podejrzliwie brew.
- Dzień Dobry?
Podeszła bliżej, jakby chciałam zdradzić mi jakiś sekret.
- Wiem, że prawdopodobnie nie chcesz teraz ze mną rozmawiać, ale chce, żebyś wiedziała, że cokolwiek jest między tobą a Harrym to nie jest moja sprawa.
- Słucham? - specjalnie udawałam głupią, próbowałam udawać, że nie mam pojęcia o czym mówi.
- Powiedział mi wszystko - powiedziała zaskoczona. - Myślałam, że wiesz?
- Och - powiedziałam, prawie sarkastycznie.
- Nigdy nie miałam szansy powiedzieć ci, że myślę, że to co robisz jest lepsze niż terapia. Dlatego nikomu o tym nie powiem.
- Dziękuje - powiedziałam powoli, kompletnie zszokowana jej słowami. Myślałam, że wcale nie jest dobrą osobą, ale najwyraźniej się myliłam.
- Więc co cię tutaj sprowadza?
- Harry podobno trochę cierpiał z bólu, prawda? - zapytałam niepewnie.
Spojrzała na mnie ostrożnie.
- Chyba jesteś trochę niedoinformowana, panno Drew. On strasznie cierpiał.
Głośno przełknęłam ślinę z nerwów, zaczynałam czuć się coraz bardziej winna.
- Um... Przyszłam go odwiedzić...
- Już go tu nie ma - powiedziała, a ja szerzej otworzyłam oczy i poczułam jak zaciska mi się żołądek. Co ona miała na myśli?
- Co mam przez to rozumieć? - zapytałam, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
Jej spojrzenie złagodniało.
- Nie powiedzieli ci?
- Czego? - zapytałam prawie płaczliwym głosem, ale zanim zdążyła odpowiedzieć wbiegłam do pokoju numer sześć.
Wzięłam głęboki wdech gdy znalazłam się w środku. Nie było tam nikogo, oprócz sprzątacza zmywającej podłogę. Zauważył mnie i spojrzał na mnie wyraźnie zmęczonymi oczami.
- To już trzeci pokój, w którym zmywam krew tego ranka.
- Gdzie jest chłopak, który tu był? - zapytałam głośno i poczułam jak łzy wypełniają mi oczy.
Wzruszył ramionami.
- Jedyne co wiem to, że go stąd zabrali i kazali mi posprzątać krew. Przykro mi, kochanie - powiedział ze współczuciem.
- Nie wiesz dokąd go zabrali? - zapytałam z nadzieją, starając się z całej siły powstrzymać emocje rozsadzające mnie od środka, a on pokręcił przecząco głową.
- Wiem, że gdzieś na dół. Jeśli umarł to pewnie do kostnicy.
Nagle zrobiło mi się sucho w ustach w reakcji na jego słowa. Nie, to się nie działo. To się kurwa nie działo.
- Dobrze się czujesz?
Wybiegłam w pośpiechu, panikowałam i winiłam siebie za to wszystko. Moje myśli mnie przytłaczały. Nagle na wpadłam na kogoś i przeszedł mnie dreszcz, gdy poczułam dotyk czyjejś dłoni na ramieniu.
- Jamie? - usłyszałam cichy głos.
 O Boże, to był Zayn. Nie odpowiedziałam mu, po prostu wtuliłam twarz w jego pierś. W końcu uwolniłam wszystkie emocje i zaczęłam płakać w jego jedwabną koszulę.
-  Jamie, wszystko jest w porządku... ciiii...
- To wszystko moje wina - łkałam w jego ramię. - To nigdy by się nie stało, gdybym nie była dla niego taka ostra.
- Nie obwiniaj się - szepnął łagodnie. - To wcale nie twoja wina... To był wypadek...
- Nie żyje przeze mnie! - krzyknęłam ze złością, oczywiście, że to była moja wina.
Nagle Zayn odsunął mnie od siebie... kompletnie zszokowany.
- H-Harry... on...
- Został przeniesiony na inny oddział - skończył za mnie, sprawiając, że dosłownie opadła mi szczęka.
Co?!
- Został przeniesiony na inny oddział?! - prawie krzyknęłam odsuwając się, po czym zakryłam usta drżącą dłonią.
- Tak, pielęgniarki postawiły odświeżacz powietrza o zapachu marshmallow* do jego pokoju i dostał jakiejś reakcji alergicznej - powiedział normalnie, jakby to wcale nie była najgłupsza rzecz jaka kiedykolwiek opuściła jego usta. - Jego twarz zaczęła robić się strasznie czerwona i w ogóle. Musieli przenieść go na oddział drugi do czasu zanim ten zapach wywietrzeje.
- To najbardziej niedorzeczna rzecz jaką kiedykolwiek słyszałam - wciąż łakłam, zastanawiając się jak to w ogólne jest możliwe. - Myślałam, że zabrali go do pieprzonej kostnicy!
Przez chwilę się zaśmiał. Spojrzałam na niego wściekła i uderzyłam go w ramię.
- To nie jest śmieszne! - zapłakałam.
- Miałem rację! Wiedziałem, że on cię wciąż obchodzi!
- Oczywiście, że tak!
Objął mnie, a ja niechętnie odwzajemniłam uścisk. Byłam wściekła.
- Wszystko z nim dobrze.
- Tak bardzo nienawidzę tego pieprzonego szpitala! - uroniłam ostatnie łzy. - Dlaczego w ogóle Harry krwawił?
Zayn się odsunął, wyglądał jakby czuł się winny. Przygryzł  wargę i odpowiedział dość niewyraźnie.
- Kroił warzywa i się skaleczył.
- I dlatego jest w szpitalu? - zapytałam zdezorientowana, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Rana była bardzo głęboka - mruknął. - Stracił dużo krwi.
- Jak się czuje? - zapytałam pełna nadziei.
- Lekarze dają mu dużo leków przeciwbólowych i nasennych, więc przez większość czasu jest nieprzytomny.
- Muszę go zobaczyć - powiedziałam, a on skinął głową.
Po chwili już szliśmy z powrotem do windy.
Gdy wysiedliśmy na drugim piętrze, szybko ruszyłam w stronę sal i Zayn poprowadził mnie do tej o numerze trzy.
Wzięłam głęboki wdech i powoli weszłam do środka. Moje oczy znów zrobiły się wilgotne na widok, który ujrzałam. Harry spał w szpitalnym łóżku, jego twarz wciąż była trochę czerwona od alergii, a lewa ręka cała zabandażowana. Usiałam na fotelu obok niego i po prostu patrzyłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo tęskniłam za widokiem jego twarzy.
Delikatnie chwyciłam jego dłoń i westchnęłam czując dotyk jego ciepłej skóry.
- Myślałam, że nie żyjesz, a ty dostałeś reakcji alergicznej od pieprzonych marshamallows - płakałam nad jego łóżkiem, wiedząc, że mnie nie słyszy.
Parę sekund później usłyszałam, jak Zayn wchodzi do pokoju.
- Jamie, nasza przerwa się skończyła. Lepiej już chodźmy zanim Mr.Patterson** da nam ostrzeżenie.
Westchnęłam niezadowolona patrząc się na spokojną twarz Harry'ego. Pochyliłam się do niego i delikatnie pocałowałam go w czoło.
- Kocham cię - szepnęłam cicho, upewniając się, że Zayn tego nie słyszał.


* nie wiem jak nazywają się marshmallows po polsku, ja mówię na nie marshmallows xD no ale to są pianki(?)
jak ktoś nie wie co to, to tu macie link ze zdjęciem ----> <marshmallow>
** czy ktoś pamięta czy wcześniej też pisałam Mr. Patterson czy Pan Patterson? xD


________________________________________
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
Oby 2015 był lepszy niż 2014 ;)

To już 70 rozdział!
70!!!!
Nie wierzę, że już jesteśmy tak daleko...
(((jeśli jeszcze ktoś nie wie, to całe Crazed. ma  96 rozdziałów + Epilog)))

Myślę nad udostępnieniem tego tłumaczenie także na Wattpadzie
(((raczej dopiero jak już całe tłumaczenie będzie skończone)))
Co o tym myślicie?
Na górze jest ankieta, więc proszę o głosy :)

xxPaula

22 komentarze:

  1. Świetny :-) tyle emocji :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne *-* Ja myslalam ze umarl!ufff

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg myślałam że umarł masakra! Ale super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jamie, Jamie.... Wiadomo, że go kochasz i się nim przejmujesz :)
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się tak cholernie przestraszyłam, że ponownie coś mu się stało. Dzięki Bogu to tylko uczulenie. Prawie bym się poryczała przy całej rodzinie. Teraz mam takie straszne ciarki na całym ciele. O maj gasz. Czekam na kolejny :)
    @Olcik98

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pierdole tyle na dziś wiedziałam wiedziałam ,że go kocha , Harry co ty kurwa uczulenie masz ja ja się martwię a ty masz pierdolone uczulenie ? pojebało XD jest prawie 23 nie dziwcie się tym komentarzem po tym rozdziale mi odbiło XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny. Mam nadzieje, ze Harry jakimś cudem usłyszał to co powiedziała Jamie.
    Tak teraz patrze i widzę, ze rozdziały maja dosyć mało komentarzy. Nie wiem czy wynika to z tego, ze niektórym nie chce się komentować, czy faktycznie tak mało osób czyta to ff. Moim zdaniem to tłumaczenie zasługuje na tak dużą "publiczność" jak np. Cień czy Dark.
    Czekam na kolejne rozdziały.
    Pozdrawiam @muminekashton

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W statystykach widzę że dużo osób czyta, więc raczej po prostu nikomu się nie chce...
      A ja już nie mam siły się tym przejmować...
      xxPaula

      Usuń
    2. Szczerze? To jest po prostu nie okej. Niektórzy siedzą nad rozdziałem dobre kilka godzin, więc fajnie jak dostanie się dużo komentarzy, zwłaszcza, że dużo ludzi to czyta.
      Rozdział jest genialny i nie mogę się doczekać następnego :) xx

      Usuń
    3. Dzięki, dobrze wiedzieć, że przynajmniej niektórzy rozumieją i komentują ;)

      Usuń
  8. Dużo emocji w tym rozdziale, ale przyjemnie się to czytało :) a Jamie i tak go kocha, widać to XD

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG genialne
    Jamie tak szybko zmiękło serce
    Jezu sama miałam zawał tez myslałam ze nie zyje !
    Kocham to ff
    Genialne x
    @Faza_Bo_Hazza

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta historia jest jak narkotyk. Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  11. lol serio myślałam że stało mu się coś poważnego xD a tu alergia lol widać że Jamie zależy <3 dziękuję za rozdział @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  12. omg nie mg zniesc tego ze na mojej komie nie moge komentowac blogow -.- wiernie czytam haha ♥ czekam na nn #bojesiekonca

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny rozdział, dziękuję za tłumaczenie :)
    Ale to marshmallows mnie rozwaliło haha :D

    OdpowiedzUsuń
  14. genialnie tłumaczysz i robisz to na prawde szybko. bardzo dziekuje ci za to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. tak bardzo denerwuje mnie Jamie bo caly czas lata za Harrym a on przeciez jest chory psychicznie, moze jej sie cos w koncu stac. wiem ze sie wystraszyła ale jezu. dziekuje ze tlumaczyc x

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy kolejny rozdział? Czekam, czekam i doczekać się nie mogę ;/ :) :*

    OdpowiedzUsuń