- Jak sobie życzysz - Harry zaśmiał się i powoli ruszył w stronę wyjścia.
Nagle zatrzymał się i jego wzrok spotkał moje pełne łez oczy. Pokręciłam tylko głową rozczarowana jego zachowaniem. Widziałam w jego twarzy, że w pewien sposób żałuje. Wiedziałam, że to nie był on.
- Przepraszam - powiedział bezgłośnie.
Podniósł rękę do szyi, ściągnął z niej swój krzyżyk, upuścił go na podłogę i wyszedł.
Byłam w szoku. Nie dałam rady nawet oddychać, próbując sobie przypomnieć co właściwie przed chwilą się stało. Oczy wszystkich były skierowane na mnie. Znów wpakował mnie w kłopoty, jednak tym razem było o wiele gorzej.
- J-Ja Przepraszam - spanikowałam, próbowałam jakoś złożyć sensowne wyjaśnienia. - On ma schizofrenie... Myślałam, że będzie z nim dzi-dzisiaj wszystko dobrze... Jestem jego terapeutką...
- Chyba powinnaś po prostu wyjść - ktoś łagodnie powiedział, ale wiedziałam, że w głębi duszy ma ochotę mi przywalić.
- Rozumiem - westchnęłam wpatrując się w podłogę, by nie pozwolić popłynąć łzom. Powoli wstałam, wzięła moją torebkę i ruszyłam do wyjścia.
Dostrzegłam naszyjnik Harry'ego na podłodze, więc szybko go podniosłam i schowałam w kieszeni swetra.
Wyszłam na zewnątrz i zaciągnęłam się chłodnym powietrzem, wpatrując się w mój samochód. Myślałam, że Harry gdzieś tu będzie, jednak się myliłam. Chociaż, nie wiedziałam czy chce kiedykolwiek jeszcze go zobaczyć. Tu właśnie tkwił problem, nie ważne co Harry zrobił... zawsze chciałam go z powrotem. Jednak tego dnia nie byłam już tego taka pewna.
Wsiadłam do auta i wzięłam kilka głębokich wdechów by się uspokoić. Musiałam po prostu pojechać do domu i się napić. Może dzięki temu zapomnę o tym co się wydarzyło...
Wyjechałam z parkingu i wjechałam na główną drogę. Na szczęście, nie zobaczyłam Harry'ego nigdzie po drodze. Chociaż część mnie liczyła na to. Chciałam zadać mu kilka pytań... Jak na przykład co do cholery było napisane w tej jego "mowie pożegnalnej".
Nie znalazłam go nigdzie w drodze do domu, co mnie trochę zaniepokoiło. Nie miał telefonu, więc nie mogłam do niego zadzwonić. Chciałam tylko się upewnić, że nie robi niczego głupiego...
Jeździłam w kółko przez dwadzieścia minut szukając go. Moja złość pomału przemieniała się w smutek. On nie był złym człowiekiem dlatego, że tego chciał. Wiedziałam, że to przez jego problemy.
Może po prostu wrócił inną drogą do domu...?
Musiałam w końcu jechać do siebie. Całą drogę myślałam o Harrym. Wiedziałam, że nie mogę teraz tego zakończyć, nawet biorąc pod uwagę to co się dzisiaj wydarzyło. Nie mogłam pozwolić mu przemienić się w osobę, którą był kiedyś.
Głośno przełknęłam ślinę, gdy mijałam most więżący ze sobą zbyt wile złych wspomnień. Kiedy już chciałam odetchnąć z ulgą nagle zatrzymałam samochód widząc coś na krawędzi mostu. Albo kogoś.
- Boże, nie.
Czułam jak zaciska mi się żołądek, gdy wysiadłam z auta cały czas obserwując postać siedzącą na krawędzi. Odetchnęłam, gdy stałam już tylko parę kroków za nią.
- Harry.
Usłyszałam jak bierze głęboki wdech.
- Nie powinno cię tu być.
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Posłuchaj, wiem że jesteś na mnie zła...
- Nie jestem na ciebie zła, Harry... Jestem tylko... Boję się o ciebie - załkałam, stojąc nad nim.
- Nie będziesz musiała się już więcej mną martwić.
Przygryzłam wargę próbując wymyślić coś co go odciągnie od tego pomysłu. To już trzeci raz kiedy widzę go takiego, nie licząc dnia kiedy się spotkaliśmy.
- Nie zrobisz tego - powiedziałam, a on westchnął ciężko i zaczął machać nogami nad przepaścią.
-Dlaczego jesteś tego taka pewna?
Zrobiłam krok w w przód i położyłam dłoń na ceglanym murku na którym siedział.
- Bo masz po co żyć.
- Czasami to nie wystarcza.
Wcześniej nie wiedziałam jak bardzo mogą zaboleć takie słowa, kiedy osoba, która je wypowiada właśnie planuje swoje ostatnie ruchy. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy, a po chwili znów je otworzyłam. Nie mogłam nawet opisać uczuć jakie żywiłam do Harry'ego, jedyne co wiedziałam na pewno, to to, że nigdy nie czułam czegoś podobnego.
- Wiesz, przypominasz mi kogoś kogo znałam - szepnęłam łagodnie marszcząc brwi. On ani razu nie odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć.
- Louisa?
- Nie, tego chłopaka, którego poznałam prawie dwa miesiące temu - powiedziałam spokojnie, co przykuło jego uwagę. - Pamiętam jak patrzyłam mu w oczy i widziałam cały ból, który czuł... Chciałam pomóc mu się go pozbyć.
Mimo, że wydawałam się spokojna w środku denerwowałam się, że on dalej nawet nie drgnął.
- Chciałabym, żeby teraz tu był, bo nigdy nie będę mogła mu powiedzieć, że wszystko w końcu będzie dobrze... Nie chcę, żebyś znów się w niego zmienił... - próbowałam ukryć łzy. - Ale czasem się zastanawiam, czy już tego nie zrobiłeś...
Westchnął cicho i w końcu powoli odwrócił twarz w moją stronę.
- Nigdy nie będzie ze mną lepiej... tylko gorzej, Jamie... tylko coraz gorzej...
- Ja nie mogę sprawić, że będzie lepiej Harry, wiesz że nie mogę... ale nigdy nie przestanę próbować - załkałam przeczesując włosy palcami z frustracji i patrząc na niego błagalnym wzrokiem. - Musisz mi zaufać.
Harry wyciągnął do mnie rękę. Nie wiedziałam czy chcę, żebym pomogła mu stamtąd zejść, czy chce pomóc mi tam wejść, jednak chwyciłam ją. Przyciągnął mnie bliżej i pomógł wspiąć się na murek i na nim usiąść obok siebie. Westchnęłam ciężko chowając głowę zagłębieniu między jego szyją a ramieniem i mocniej ściskając jego dłoń.
- Tak mało brakuje, żebyśmy spadli, Jamie. Jeden mały skok i możemy to wszystko skończ...
- Nie mów tak - szepnęłam i pocałowałam go w szyję. Spokojnie oddychałam świeżym powietrzem ignorując wielką przepaść pod nami. Z nim czułam się bezpiecznie. Nawet jeśli próbował mnie przekonać, abym skoczyłam, nie bałam się.
- Nie rozumiem, dlaczego marnujesz na mnie swój czas - mruknął, jednak wydawał się być wdzięczny, że byłam przy nim. Przysunęłam się jeszcze bliżej niego i westchnęłam. Musiałam powiedzieć mu prawdę.
- Chyba cię kocham, Harry - szepnęłam i sama siebie zaskoczyłam tym wyznaniem. Harry od razu się odprężył i też wtulił się we mnie.
- Czasami zastanawiam się czy ja też cię kocham - mruknął patrząc w dół. - Ale... Ja nie wiem co czuję.
- Podobno w czasie pocałunku czujesz wszystkie uczucia, które żywisz do drugiej osoby - powiedziałam nieśmiało, wpatrując się w jego usta. Czułam się nim odurzona, gdy w końcu złożyłam na nich pocałunek.
Nasze wargi poruszały się powoli, a po chwili Harry pogłębił pocałunek. To co wtedy czułam... to była miłość.
Polowi się od niego odsunęłam i ciężko otworzyłam oczy. Czułam się jakby przez ten pocałunek wyssał ze mnie całą energię.
- Tak - szepnął. - Czułem to.
Westchnęłam z ulgą patrząc jak uśmiecha się półgębkiem. Wyglądał na wyczerpanego, jakby ta napięta atmosfera go spowalniała.
- Powinniśmy stąd zejść zanim jedno z nas przez przypadek spadnie.
Harry pierwszy przerzucił nori przez murek, a potem pomógł mi zejść. Gdy oboje staliśmy już na ziemi puściłam jego dłoń i wyciągnęłam z kieszeni jego łańcuszek, który zawsze nosił. Znieruchomiał, gdy go mu podałam, jednak pocałowałam go w czoło i sama zawiesiłam go na jego szyi.
- Upuściłeś go.
___________________________________
Zanim zaczniecie marudzić i zasypywać mnie pytaniami dlaczego rozdział jest taki krótki przypominam że ja tylko tłumaczę i nie mam wpływu na ich długość. Taki napisała autorka i taki jest. Wszelkie skargi i reklamacje proszę składać do niej nie do mnie, bo mnie już to trochę denerwuje :))))