DOPÓKI NIE WROCĘ DO POLSKI NIE BEDĘ INFORMOWAĆ WAS O NOWYCH ROZDZIAŁACH NA TWITTERZE, PONIEWAŻ ZWYCZAJNIE NIE MAM JAK.
_______________________________________
*Jamie's Pov*
Próbowałam utrzymać moje oczy otwarte, gdy przypominałam sobie smak ust Harry'ego leżąc na moim pustym łóżku. Nie było go już od trzech godzin i straszliwie za nim tęskniłam. Powiedział, że idzie spotkać się z dawnym przyjacielem, bez wątpienia chodziło mu o Zayna. Ale dlaczego musiał do niego iść? Co wiedział Zayn czego ja nie wiedziałam?
Za bardzo się tym wszystkim przejmowałam. Wszystko przez telefon, który wcześniej dostałam. Rodzice Louisa zadzwonili do mnie, by poinformować mnie, że pogrzeb będzie w następny czwartek. Dlaczego? Dziesięć dni przed jego urodzinami? Słuchanie słabego i roztrzęsionego głosu jego matki było straszne. Czułam się źle z tym, że nigdy jej nie odwiedziłam. Jeszcze gorsze było to, że zostałam poproszona o wygłoszenie mowy na pogrzebie dlatego, że byłam jedyną osobą, z którą był naprawdę blisko przed samobójstwem.
Wzięłam w dłoń długopis i jakiś zeszyt, i zaczęłam skrobać jakieś bezużyteczne notatki. Leżałam na brzuchu, próbując wymyśleć jedno słowo by opisać Louisa. Dupek, agresywny, leniwy, kontrolujący. Nie szło mi najlepiej.
Podniosłam głowę, gdy usłyszałam jak cicho otwierają się drzwi wejściowe. Przeszedł mnie dreszcz na myśl, że byłam sama w takiej dużej, pustej przestrzeni. To było dziwne i naprawdę przerażające. Podparłam się na łokciach, by wyjrzeć przez małą szparę w drzwiach.
- Przepraszam, że zajęło mi to tak dużo czasu...
Prawie wyskoczyłam ze skóry na dźwięk jego głosu. Serce biło mi jak szalone, gdy nagle Harry wbiegł zdyszany do mojego pokoju.
- Jezu Chryste - westchnęłam, uspokajając się wiedząc, że to tylko Harry. - Wystraszyłeś mnie.
- Nie chciałem - szepnął i położył się obok mnie. - Co robisz?
- Ja tylko... piszę coś - mruknęłam niepewnie sprawiając, że Harry posłał mi skonsternowane spojrzenie. Nie wiedziałam dlaczego tak na mnie patrzył, sam przecież zniknął na trzy godziny. - Gdzie byłeś?
Westchnął krótko.
- U Zayna.
Wiedziałam to... Ale dlaczego? Czy chodziło o coś, czego nie mógł mi powiedzieć?
- Dobrze się bawiłeś?
Zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami i pokręcił głową. Nie powiedziałam nic więcej. Harry pochylił się nad moim ramieniem i cicho mruknął.
- Chyba wkrótce będzie ze mną lepiej.
Próbowałam ukryć mój uśmiech, po części dlatego, że nie wierzyłam w to wszystko co opowiadał, że widzi i słyszy. Chociaż po zobaczeniu tego znaku na jego plecach, nie byłam już pewna w co powinnam wierzyć.
- Zayn ci pomoże?
Mruknął w odpowiedzi, co chyba znaczyło "tak".
Nie chciałam zadawać mu więcęj pytań, to sprawiało, że popadałam w jeszcze większą paranoję. Na przykład to zdarzenie w szpitalu totalnie mnie przeraziło. Co jeśli naprawdę widział tą nieżyjącą Ariel na tamtym oddziale?
- Hej - odezwałam się cicho. - Pamiętasz swoją koleżankę, Ariel?
Czułam jak jego ciało się napina, co dało mi do zrozumienia, że nie czuje się komfortowo rozmawiając o tym. - Tak... Dlaczego pytasz?
- Tak tylko się zastanawiam. Nie widziałeś jej już jakiś czas. - uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam głowę, by krótko pocałować go w czoło.
- No... - mruknął niepewnie. - Ostatnio spędzałem cały swój czas z tobą.
Lekko się uśmiechnęłam i wróciłam myślami do przygotowania tej głupiej przemowy, a Harry znów oparł głowę na moim ramieniu. Wyglądał na zaintrygowanego. Miałam nadzieję, że nie zaoferuje mi pomocy.
- Co piszesz?
- Mowę na pogrzeb Louisa - odpowiedziałam szybko, pozwalając mojemu kreatywnemu umysłowi znowu pokazać na co go stać... Dalej nic nie napisałam. Nie mogłam wymyśleć nawet jednej rzeczy i martwiło mnie to.
- Co zamierzasz powiedzieć? - zapytał zaciekawiony i lekko podejrzliwy. Boże, chciałabym móc odpowiedzieć na to pytanie.
- Właśnie o to chodzi. Nie wiem - w końcu się poddałam. Przygnębiały mnie wspomnienia związane z Louisem, a najgorsze było to, że żadne z nich nie było dobre. - Powinnam napisać o tym, jaką Louis był wspaniałą osobą, ale... on taki nie był. Nie mogę wymyśleć o nim nawet jednej pozytywnej rzeczy.
Harry przysunął się bliżej, sprawdzając co już napisałam. To był tylko jeden wielki bałagan.
- Hmmm... Musi być coś co możesz powiedzieć.
Pokręciłam głową nie zgadzając się. Zazwyczaj Harry miał rację, ale tym razem absolutnie się mylił. Nie było nic miłego do powiedzenia o Louisie.
- Pomóż mi, Harry.
Jęknął i oblizał usta, wahając się. Wyglądał jakby w jego głowie przewijały się tysiące myśli.
- Kochał cię, tak? - zapytał niewyraźnie, a ja nieśmiało skinęłam głową. - Więc powiedz, że był kochający.
- Co jeszcze? - od razu zapytałam notując wszystko, a Harry posłał mi prosty uśmiech.
- Był dobrym człowiekiem - szepnął, a ja uniosłam brwi na jego słowa. Nie mogłam uwierzyć że to powiedział, wiedząc jakie mieli ze sobą stosunki.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Moja mama mówiła mi, że dobro jest w każdym z nas, jednak jest też zło. Ona wybrała bycie dobrym człowiekiem. - mruknął jak dziecko. Uwielbiałam to jak jego oczy się ożywiały za każdym razem, gdy mówił o swojej matce.
- Dobry człowiek - powtórzyłam, dopisując to do moich notatek. Był w tym dobry. - Co jeszcze?
- Możesz skłamać, jeśli chcesz.
To była kusząca propozycja, ale nie mogłam tego zrobić. Chciałam być szczera, nawet jeśli miałam mało powiedzieć. Potrzebowałam tylko małej pomocy, a Harry z pewnością mógł mi jej udzielić. Nawet jeśli mielibyśmy przez to nie spać całą noc. Ochh... pieprzyć to. Będę kłamać.
- Ummm powiem, że był mądry i umm... że miał wielkie serce - wymyśliłam i zaczęłam spisywać pomysły, które zaczęły przychodzić mi do głowy. Po chwili jednak znowu się zacięłam. Przygryzłam wargę zanim się odezwałam.
- Co jeszcze?
Harry westchnął, przewrócił się na plecy i wgapiał w sufit, Westchnął przeciągle i dziwnie mruknął.
- Hmm, a jak opisałabyś mnie?
Podstępny uśmieszek od razu pojawił się na moich ustach.
- Mam spisywać pozytywne rzeczy, pamiętasz?
Westchnął w odpowiedzi i miałam nadzieję, że zrobił to z sarkazmem.
- No weź, chcę wiedzieć co o mnie myślisz.
Matko, było tyle rzeczy do powiedzenia o Harrym. Jego nerwowy uśmiech, który pojawia się na jego przepięknej twarzy, kiedy komplementuję jego wygląd. Tak naprawdę myślałam, że on wiedział jak na mnie działał. Jednak nie zamierzałam już robić z tego afery.
- Uhh... jesteś miły - zaczęłam.
Wow, dobry początek...
- Skromny, inteligentny, przystojny, delikatny...
- Zaraz chyba się popłaczę... - szepnął sarkastycznie, wycierając dłonią sztuczną łzę z policzka. Był też zabawny... czasami... - Myślę, że masz już wystarczająco dużo przymiotników.
Westchnęłam zgadzając się i odłożyłam zeszyt i długopis na mały stolik. Poczułam jak ręce Harry'ego oplatają mnie w talii i przyciągają do niego. Oboje siedzieliśmy. Jego palce szybko znalazły się pod krawędzią mojej koszulki. Zdjął ją ze mnie i złożył delikatny pocałunek na moim ramieniu.
Teraz cały czas był albo strasznie słodki, albo kontrolujący, tak jak teraz kiedy rozbierał mnie do snu. Przykrył mnie kołdrą, wpatrując się we mnie intensywnie, gdy się kładłam,
- Idź spać.
- Dlaczego ty się nie kładziesz? - zapytałam marszcząc brwi, a on cicho jęknął wahając się.
- Nie jestem zmęczony - mruknął pod nosem. - Chyba pójdę na spacer, żeby oczyścić myśli.
- Harry - szepnęłam zdezorientowana, chwytając go za dłoń. - Wszystko w porządku?
- Tak, wszystko w porządku - zapewnił mnie. - Poczekam aż zaśniesz, a potem pójdę.
- Zostań na noc - próbowałam go przekonać. Proszę, nie zostawiaj mnie samej, jestem samotna, potrzebuję cię. Musiał to zrozumieć.
Harry wzruszył ramionami.
- Zostanę. Przyjdę do łóżka, kiedy będę już zmęczony - powiedział stanowczo, dalej trzymając moją ciepłą dłoń. Wydęłam wargi i szerzej otworzyłam oczy, a jego wzrok od razu złagodniał.
- Nie patrz tak na mnie - powiedział cicho marszcząc brwi. Czy on naprawdę nie chciał ze mną zostać?
- Po prostu poleż ze mną zanim zasnę - poprosiłam. - Harry, potrzebuję cię.
Jęknął cicho, ale zaakceptował moją propozycję. Położył się obok mnie i objął mnie ramieniem. Przysunęłam się bliżej niego. Z wdzięcznością przycisnęłam swoje usta do jego. Czasem był taki kochający i delikatny. To mi przypominało o tym jaki był niewinny. Albo raczej jak niewinnego udawał.
- Mam kolejne słowo, by cię opisać - szepnęłam uśmiechając się, a on spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Jakie? - zapytał, uśmiechając się półgębkiem.
- Niegroźny.
Nigdy nie widziałam, żeby czyjś uśmiech tak szybko zniknął. Harry zmarszczył brwi i przyciągnął moją głowę w zagłębienie między jego szyją a ramieniem.
- Coś nie tak? - zapytałam zdezorientowana, patrząc jak nagle posmutniał. Nie wiedziałam dlaczego próbuje to wszystko zignorować.
- Nie lubię tego słowa - powiedział cicho.
- Dlaczego?
Uraziłam go, używając takiego słowa? Jak dla mnie trochę za bardzo dramatyzował. Przecież to był komplement,
Usłyszałam jak bierze głęboki wdech.
- Raczej nie nazwałbym siebie niegroźnym.
Za bardzo się tym wszystkim przejmowałam. Wszystko przez telefon, który wcześniej dostałam. Rodzice Louisa zadzwonili do mnie, by poinformować mnie, że pogrzeb będzie w następny czwartek. Dlaczego? Dziesięć dni przed jego urodzinami? Słuchanie słabego i roztrzęsionego głosu jego matki było straszne. Czułam się źle z tym, że nigdy jej nie odwiedziłam. Jeszcze gorsze było to, że zostałam poproszona o wygłoszenie mowy na pogrzebie dlatego, że byłam jedyną osobą, z którą był naprawdę blisko przed samobójstwem.
Wzięłam w dłoń długopis i jakiś zeszyt, i zaczęłam skrobać jakieś bezużyteczne notatki. Leżałam na brzuchu, próbując wymyśleć jedno słowo by opisać Louisa. Dupek, agresywny, leniwy, kontrolujący. Nie szło mi najlepiej.
Podniosłam głowę, gdy usłyszałam jak cicho otwierają się drzwi wejściowe. Przeszedł mnie dreszcz na myśl, że byłam sama w takiej dużej, pustej przestrzeni. To było dziwne i naprawdę przerażające. Podparłam się na łokciach, by wyjrzeć przez małą szparę w drzwiach.
- Przepraszam, że zajęło mi to tak dużo czasu...
Prawie wyskoczyłam ze skóry na dźwięk jego głosu. Serce biło mi jak szalone, gdy nagle Harry wbiegł zdyszany do mojego pokoju.
- Jezu Chryste - westchnęłam, uspokajając się wiedząc, że to tylko Harry. - Wystraszyłeś mnie.
- Nie chciałem - szepnął i położył się obok mnie. - Co robisz?
- Ja tylko... piszę coś - mruknęłam niepewnie sprawiając, że Harry posłał mi skonsternowane spojrzenie. Nie wiedziałam dlaczego tak na mnie patrzył, sam przecież zniknął na trzy godziny. - Gdzie byłeś?
Westchnął krótko.
- U Zayna.
Wiedziałam to... Ale dlaczego? Czy chodziło o coś, czego nie mógł mi powiedzieć?
- Dobrze się bawiłeś?
Zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami i pokręcił głową. Nie powiedziałam nic więcej. Harry pochylił się nad moim ramieniem i cicho mruknął.
- Chyba wkrótce będzie ze mną lepiej.
Próbowałam ukryć mój uśmiech, po części dlatego, że nie wierzyłam w to wszystko co opowiadał, że widzi i słyszy. Chociaż po zobaczeniu tego znaku na jego plecach, nie byłam już pewna w co powinnam wierzyć.
- Zayn ci pomoże?
Mruknął w odpowiedzi, co chyba znaczyło "tak".
Nie chciałam zadawać mu więcęj pytań, to sprawiało, że popadałam w jeszcze większą paranoję. Na przykład to zdarzenie w szpitalu totalnie mnie przeraziło. Co jeśli naprawdę widział tą nieżyjącą Ariel na tamtym oddziale?
- Hej - odezwałam się cicho. - Pamiętasz swoją koleżankę, Ariel?
Czułam jak jego ciało się napina, co dało mi do zrozumienia, że nie czuje się komfortowo rozmawiając o tym. - Tak... Dlaczego pytasz?
- Tak tylko się zastanawiam. Nie widziałeś jej już jakiś czas. - uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam głowę, by krótko pocałować go w czoło.
- No... - mruknął niepewnie. - Ostatnio spędzałem cały swój czas z tobą.
Lekko się uśmiechnęłam i wróciłam myślami do przygotowania tej głupiej przemowy, a Harry znów oparł głowę na moim ramieniu. Wyglądał na zaintrygowanego. Miałam nadzieję, że nie zaoferuje mi pomocy.
- Co piszesz?
- Mowę na pogrzeb Louisa - odpowiedziałam szybko, pozwalając mojemu kreatywnemu umysłowi znowu pokazać na co go stać... Dalej nic nie napisałam. Nie mogłam wymyśleć nawet jednej rzeczy i martwiło mnie to.
- Co zamierzasz powiedzieć? - zapytał zaciekawiony i lekko podejrzliwy. Boże, chciałabym móc odpowiedzieć na to pytanie.
- Właśnie o to chodzi. Nie wiem - w końcu się poddałam. Przygnębiały mnie wspomnienia związane z Louisem, a najgorsze było to, że żadne z nich nie było dobre. - Powinnam napisać o tym, jaką Louis był wspaniałą osobą, ale... on taki nie był. Nie mogę wymyśleć o nim nawet jednej pozytywnej rzeczy.
Harry przysunął się bliżej, sprawdzając co już napisałam. To był tylko jeden wielki bałagan.
- Hmmm... Musi być coś co możesz powiedzieć.
Pokręciłam głową nie zgadzając się. Zazwyczaj Harry miał rację, ale tym razem absolutnie się mylił. Nie było nic miłego do powiedzenia o Louisie.
- Pomóż mi, Harry.
Jęknął i oblizał usta, wahając się. Wyglądał jakby w jego głowie przewijały się tysiące myśli.
- Kochał cię, tak? - zapytał niewyraźnie, a ja nieśmiało skinęłam głową. - Więc powiedz, że był kochający.
- Co jeszcze? - od razu zapytałam notując wszystko, a Harry posłał mi prosty uśmiech.
- Był dobrym człowiekiem - szepnął, a ja uniosłam brwi na jego słowa. Nie mogłam uwierzyć że to powiedział, wiedząc jakie mieli ze sobą stosunki.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Moja mama mówiła mi, że dobro jest w każdym z nas, jednak jest też zło. Ona wybrała bycie dobrym człowiekiem. - mruknął jak dziecko. Uwielbiałam to jak jego oczy się ożywiały za każdym razem, gdy mówił o swojej matce.
- Dobry człowiek - powtórzyłam, dopisując to do moich notatek. Był w tym dobry. - Co jeszcze?
- Możesz skłamać, jeśli chcesz.
To była kusząca propozycja, ale nie mogłam tego zrobić. Chciałam być szczera, nawet jeśli miałam mało powiedzieć. Potrzebowałam tylko małej pomocy, a Harry z pewnością mógł mi jej udzielić. Nawet jeśli mielibyśmy przez to nie spać całą noc. Ochh... pieprzyć to. Będę kłamać.
- Ummm powiem, że był mądry i umm... że miał wielkie serce - wymyśliłam i zaczęłam spisywać pomysły, które zaczęły przychodzić mi do głowy. Po chwili jednak znowu się zacięłam. Przygryzłam wargę zanim się odezwałam.
- Co jeszcze?
Harry westchnął, przewrócił się na plecy i wgapiał w sufit, Westchnął przeciągle i dziwnie mruknął.
- Hmm, a jak opisałabyś mnie?
Podstępny uśmieszek od razu pojawił się na moich ustach.
- Mam spisywać pozytywne rzeczy, pamiętasz?
Westchnął w odpowiedzi i miałam nadzieję, że zrobił to z sarkazmem.
- No weź, chcę wiedzieć co o mnie myślisz.
Matko, było tyle rzeczy do powiedzenia o Harrym. Jego nerwowy uśmiech, który pojawia się na jego przepięknej twarzy, kiedy komplementuję jego wygląd. Tak naprawdę myślałam, że on wiedział jak na mnie działał. Jednak nie zamierzałam już robić z tego afery.
- Uhh... jesteś miły - zaczęłam.
Wow, dobry początek...
- Skromny, inteligentny, przystojny, delikatny...
- Zaraz chyba się popłaczę... - szepnął sarkastycznie, wycierając dłonią sztuczną łzę z policzka. Był też zabawny... czasami... - Myślę, że masz już wystarczająco dużo przymiotników.
Westchnęłam zgadzając się i odłożyłam zeszyt i długopis na mały stolik. Poczułam jak ręce Harry'ego oplatają mnie w talii i przyciągają do niego. Oboje siedzieliśmy. Jego palce szybko znalazły się pod krawędzią mojej koszulki. Zdjął ją ze mnie i złożył delikatny pocałunek na moim ramieniu.
Teraz cały czas był albo strasznie słodki, albo kontrolujący, tak jak teraz kiedy rozbierał mnie do snu. Przykrył mnie kołdrą, wpatrując się we mnie intensywnie, gdy się kładłam,
- Idź spać.
- Dlaczego ty się nie kładziesz? - zapytałam marszcząc brwi, a on cicho jęknął wahając się.
- Nie jestem zmęczony - mruknął pod nosem. - Chyba pójdę na spacer, żeby oczyścić myśli.
- Harry - szepnęłam zdezorientowana, chwytając go za dłoń. - Wszystko w porządku?
- Tak, wszystko w porządku - zapewnił mnie. - Poczekam aż zaśniesz, a potem pójdę.
- Zostań na noc - próbowałam go przekonać. Proszę, nie zostawiaj mnie samej, jestem samotna, potrzebuję cię. Musiał to zrozumieć.
Harry wzruszył ramionami.
- Zostanę. Przyjdę do łóżka, kiedy będę już zmęczony - powiedział stanowczo, dalej trzymając moją ciepłą dłoń. Wydęłam wargi i szerzej otworzyłam oczy, a jego wzrok od razu złagodniał.
- Nie patrz tak na mnie - powiedział cicho marszcząc brwi. Czy on naprawdę nie chciał ze mną zostać?
- Po prostu poleż ze mną zanim zasnę - poprosiłam. - Harry, potrzebuję cię.
Jęknął cicho, ale zaakceptował moją propozycję. Położył się obok mnie i objął mnie ramieniem. Przysunęłam się bliżej niego. Z wdzięcznością przycisnęłam swoje usta do jego. Czasem był taki kochający i delikatny. To mi przypominało o tym jaki był niewinny. Albo raczej jak niewinnego udawał.
- Mam kolejne słowo, by cię opisać - szepnęłam uśmiechając się, a on spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Jakie? - zapytał, uśmiechając się półgębkiem.
- Niegroźny.
Nigdy nie widziałam, żeby czyjś uśmiech tak szybko zniknął. Harry zmarszczył brwi i przyciągnął moją głowę w zagłębienie między jego szyją a ramieniem.
- Coś nie tak? - zapytałam zdezorientowana, patrząc jak nagle posmutniał. Nie wiedziałam dlaczego próbuje to wszystko zignorować.
- Nie lubię tego słowa - powiedział cicho.
- Dlaczego?
Uraziłam go, używając takiego słowa? Jak dla mnie trochę za bardzo dramatyzował. Przecież to był komplement,
Usłyszałam jak bierze głęboki wdech.
- Raczej nie nazwałbym siebie niegroźnym.
____________________________________
POZDRAWIAM Z CHICAGO!!! :D
Czy widzieliście ile było komentarzy pod ostatnim rozdziałem?
Bo ja tak i nie podoba mi się ta liczba....
Nie wiem na kiedy uda mi się przetłumaczyć kolejny rozdział ://