środa, 30 lipca 2014

Rozdział 48

*Zayn's Pov*
- Dzwonię, Harry - powiedziałem surowo trzymając palec w górze. - Zamknij się. 
Czekałem niecierpliwie z nadzieją, że ktoś zaraz odbierze. Musiał odebrać, dla dobra Harry'ego.
- Gadaj - odezwał się ożywiony i podekscytowany głos po drugiej stronie słuchawki. Zmarszczyłem brwi słysząc jego nieprofesjonalny ton. Może to jednak nie był dobry pomysł...
- Hej, wczoraj dostałem twojego maila...
- Nie musisz nic więcej wyjaśniać - przerwał mi. - Zayn Malik, tak?
Chyba serio czekał na nasz telefon...
- Uh, tak... ja i mój przyjaciel zastanawiamy się, czy byłbyś zainteresowany...
- Już jadę. Wyślij mi smsem swój adres - powiedział szybko, a ja byłem mocno zdziwiony jak szybko to wszystko się toczyło. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, połączenie zostało przerwane. 
Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Od razu zapisałem nowy numer w kontaktach. On nazywa się Liam, tak? Szybko wysłałem mu mój adres, nie tracąc czasu. Byłem tak samo zdesperowany jak Harry. Chwilę po tym jak wysłałem wiadomość, dostałem odpowiedź. 


OD: Liam
Koleś, to w Londynie?! Kurwa, stary. I tak przyjadę, to będzie zajebiste. Będę u was za parę godzin.


DO: Liam
Jesteś pewien, że masz w tym doświadczenie? To z czym się zmagamy jest dość poważne.


OD: Liam
Nie bądź hejterem, nigga*. Jasne że mam! Ile ty masz lat? 12? Lmfao


On tak na poważnie? Myślałem, że to wszystko jest poważne i niebezpieczne, a on obraca to wszystko w żart.
- Czy on właśnie nazwał mnie białasem? - uniosłem brew z niedowierzaniem i spojrzałem na Harry'ego. On posłał mi tak samo zdezorientowane spojrzenie, kręcąc głową.
- Czy on jest czarny? -Harry szepnął, jakby to było coś, czego nie można powiedzieć na głos, a ja lekko wzruszyłem ramionami. 
- Albo jest czarny, albo jest strasznym dupkiem  - mruknąłem, przenosząc wzrok z powrotem na telefon. 
Powinien tu być nie później niż o 17. Miałem nadzieję, że nie oczekiwał za to żadnych pieniędzy. Chociaż pewnie oczekiwał. Nie bardzo mnie to cieszyło. 
- Mogę zostać tu dzisiaj na noc? - Harry cicho zapytał. 
Wahałem się przez chwilę, ale pomyślałem, że w sumie to nic złego. Po tym wszystkim i tak pewnie nie zamierzał stąd wychodzić. 
- Uh... Tak, jasne - mruknąłem i przejechałem dłonią przez włosy, nie zwracając już uwagi na Harry'ego, który zagwizdał jakąś dziwną melodię.
- Idę się przebrać.
W co się przebrać? Przyniósł ze sobą piżamę? Ten dzieciak czasem był nieprzewidywalny. 
Zaczął iść do mojego pokoju ze swoją torbą z zakupami. Zatrzymał się w progu i powoli ściągnął z siebie koszulkę, którą potem rzucił na podłogę. 
Głośno przełknąłem ślinę patrząc na symbol i rany na jego plecach. Zrobiły się większe, miał też kilka małych symboli wzdłuż kręgosłupa. Musiałem mu o tym powiedzieć zanim to zajdzie za daleko. 
- Harry?
W reakcji zatrzymał się i powoli przekręcił głowę w bok... jednak nie na tyle by na mnie spojrzeć. 
- Jaki Harry?
Moje dłonie nagle zaczęły się pocić, gdy zacisnąłem je w pięści z nerwów.
- Co?
Nagle odwrócił się całkowicie i stanął twarzą do mnie. Szeroki uśmiech gościł na jego twarzy gdy wzruszał ramionami. 
- Nic, stary - zaśmiał się i zaraz zniknął w mojej sypialni. 
Coś było z nim nie tak. Znałem Harry'ego i to nie był on. Wiedziałem też jaki jest, kiedy znajduje się w takim stanie i naprawdę nie potrafiłem sobie z tym radzić. Mogłem tylko spokojnie powiedzieć mu, że nie jest sobą i musi odpocząć.
Powoli usiadłem na kanapie i nerwowo wziąłem do ręki swoją komórkę. Szybko wybrałem numer Jamie i modliłem się żeby odebrała. 
Czekałem i czekałem z nadzieją, że zaraz usłyszę jej głos po drugiej stronie słuchawki... ale nic takiego się nie stało. 
Musiała tu przyjść i mi pomóc. Nie chciałem się do tego przyznać, ale się bałem. Najlepsze co mogłem zrobić, to zostawić jej wiadomość głosową. 
- Jamie, tu Zayn. Coś stało się z Harrym. Musisz do mnie zadzwonić - szepnąłem i od razu się rozłączyłem. 
Harry nie mógł wiedzieć, że z nią rozmawiałem, skoro chwilę temu mówił mi o tym, że chce wyssać z niej życie. 
Minęła minuta lub dwie, a ja zaczynałem się coraz bardziej denerwować tym, że Harry siedzi w mojej sypialni robiąc Bóg wie co. 
- Zayn? - cichy głos zawołał, a ja momentalnie przeniosłem wzrok z kolan na wychylającą się przez drzwi postać. - Podoba ci się to co mam na sobie?
Cała energia nagle jakby została wyssana z mojego ciała. Nie mogłem wykrztusić nawet słowa, gdy wpatrywałem się w niego ubranego tak ciemno i... elegancko.
Miał na twarzy podstępny uśmiech i właśnie przez to zacząłem panikować. Zaczął iść w moją stronę boleśnie powoli, posyłając mi szeroki uśmiech w dopasowanym, czarnym garniturze. 
- Kupiłem go specjalnie dla ciebie. 
Zmarszczyłem brwi ze zdezorientowania i strachu, gdy on stał nade mną przygryzając wargę z... pożądaniem?
- C-C-Co?
Jego oczy były w tak ciemnym odcieniu zieleni, jakiego jeszcze nigdy nie widziałem. Wydął wargi i ponętnie przejechał po nich językiem. Desperacko chciałem się odsunąć, ale energia w pokoju była strasznie przytłaczająca, a powietrze gęste. Czułem się jak sparaliżowany. 
- Chyba już czuję się lepiej - szepnął pochylając się nade mną i przerzucając nogę przez moje kolana... siadając na mnie okrakiem**. Chciałem krzyczeć po pomoc, albo przynajmniej jakoś go z siebie zrzucić. Jednak cała moja siła nagle jakby zniknęła. Wobec niego byłem bezsilny... albo wobec tego co się w nim kryło. 
- To nie ty - zdołałem jakoś wykrztusić, patrząc jak przesuwa się do przodu... niebezpiecznie zbliżając się do mojego krocza. 
Spojrzałem na jego twarz, na której znajdował się szeroki uśmiech i poczułem jak jego dłonie chwyciły moje. Westchnąłem w reakcji na jego zimny dotyk. Podniósł moje ręce i przeniósł je na swoje pośladki, po czym rozsiadł się wygodnie na moich kolanach i figlarnie się zaśmiał. 
- Mam twoje dłonie.
Słabo jęknąłem w odpowiedzi, w głębi łkając o pomoc. Przez chwilę na jego twarzy zagościł grymas, po czym chwycił łańcuszek, który miał na szyi i wyjął go z pod koszuli z irytacją. Zdjął go i wtedy dopiero zauważyłem krzyżyk na nim zawieszony.
- Przepraszam - wyszeptał stanowczo, rzucając łańcuszek gdzieś na bok, a ja już prawie płakałem w oczekiwaniu na jakąkolwiek pomoc. - Nie mogę go dłużej nosić. 
Wtedy uderzyła mnie świadomość, że nie rozmawiam z Harrym, ponieważ go tu nie ma.
- Minęło już pięć lat.
Z trudem ponownie nabrałem powietrza, najprawdopodobniej przechodząc właśnie jakiś atak paniki. Nie mogłem nawet myśleć o tym co stało się pięć lat temu, nawet o samej szkole. 
Tak, to z nim byłem w szkole.
- Pięć lat odkąd wszedłem do twojej głowy - głęboko się zaśmiał, zniżając swoją głowę do mojej przerażonej twarzy. W moich oczach pojawiły się łzy strachu, a on chyba to zauważył. 
Jego dłoń znalazła się na moim policzku i kciukiem wytarł mój mokry policzek. Był zimny jak lód, jakby nie było w nim życia... w sumie pewnie prawie tak było. 
Chwilę później przesunął swoje usta do mojej szyi... sprawiając że drgnąłem, gdy tylko spróbował dotknąć mojej skóry. W końcu zamiast jego warg, poczułem na sobie jego zęby. Przesuwał je po całej mojej szyi zadając mi tortury. 
- Legenda głosi... że jeśli zostaniesz ugryziony przez demona, możesz stać się jednym z nich.
Moje oczy znowu wypełniły się łzami, próbując z całych sił zepchnąć go z siebie, zanim zatopi zęby w mojej skórze... jednak mój wysiłek był na nic. Byłem słaby, bezsilny. Na szczęście odsunął się akurat w momencie, kiedy miałem zostać ugryziony... i spojrzał na mnie spojrzeniem pełnym ognia.
- Ama me in seaculum***.
Otworzyłem szerzej oczy, desperacko chcąc by to wszystko się skończyło.
- Z-Znasz łacinę.
Nagle zadzwonił mój telefon sprawiając, że Harry wyrwał się na chwilę ze swojego transu i spojrzał na bok. Niespodziewanie znalazłem w sobie wystarczająco dużo siły, by wykorzystując sytuacje zepchnąć go z siebie. 
Odetchnąłem z ulgą patrząc jak spada na kanapę. Zignorowałem go i szybko chwyciłem mój telefon. Na szczęście to była Jamie.
- Jamie! - krzyknąłem.
- Zayn. Co się do cholery dzieje? - zapytała ze złością. Z trudnością łapałem powietrze, gdy spojrzałem z powrotem na Harry'ego, który powoli rozglądał się po pomieszczeniu masując głowę, w którą musiał się uderzyć przy upadku. Czyżby wrócił?
- Co wydarzyło się między tobą a Harrym? - zapytałem, wycierając łzy z twarzy. Usłyszałem jak Jamie wzdycha po drugiej stronie słuchawki. 
- Tylko... To była tylko duża kłótnia - jęknęła sprawiając, że przewróciłem oczami.
- Zauważyłem!!! - ryknąłem.
- Zayn, co się dzieje? Brzmisz na przestraszonego - zaobserwowała i wcale się nie myliła. Bałem się Harry'ego, nawet teraz, gdy chyba wrócił do normalności. Nie chciałem znowu przez to przechodzić. 
- To Jamie? - Harry zapytał, jakby to co się przed chwilą miało miejsce nigdy się nie wydarzyło. Zmarszczyłem brwi, jednak skinąłem twierdząco głową. 
- Muszę z nią porozmawiać! - krzyknął, a ja przerażony pokręciłem głową.
- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknąłem ze strachu, a na jego twarzy pojawiła się równie wystraszona i skonsternowana mina. Zrobił krok w przód ignorując moje łkanie i wpatrywał się we mnie zszokowany. 
- Dlaczego jesteś wystraszony?
- Wiesz dlaczego! - odkrzyknąłem, jednak tu właśnie tkwił problem. On nie wiedział. Spanikowany pokręciłem głową i szybko podałem mu telefon. 
Wziął go ode mnie z wdzięcznością i nerwowo przyłożył go do ucha.
- Jamie?
- ...Przepraszam z wszystko.
- ...Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję wszystkiego co powiedziałem.
- ...Nie, to nie twoja wina... Jamie...
- ...Myślę, że najlepiej będzie jeśli zrobimy sobie przerwę na kilka dni. Mam na głowie dużo rzeczy, którymi muszę się zająć. 
- ...Nie... Jamie... Nie płacz, proszę. Muszę.
- ...Chciałbym ci powiedzieć, ale naprawdę nie mogę. Nie chcę żebyś się w to wplątała.
- ...Jak już wszystkim się zajmę, możesz być pewna że cię znajdę. 
- ...Jamie, pewnie zobaczymy się jeszcze przed Bożym Narodzenie, nie martw się...
- ...Nie krzycz, Jamie. Wiem, że to dużo czasu, ale... Nie mogę ryzykować, że cię skrzywdzę.
- ...Wiem, że brzmię teraz jak pieprzony szaleniec, ale robię to dla twojego bezpieczeństwa. 
- ...Nie próbuj mnie znaleźć, po prostu daj mi trochę czasu. Zadzwonię do ciebie.
- ...Pa, Jamie.
Rozłączył się i rozzłoszczony oddał mi telefon, pozwalając pojedynczej łzie popłynąć po jego policzku. Zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć, wybiegł z salonu w kierunku łazienki i po chwili usłyszałem ciche łkanie.
Chyba byłem jedyną osobą, która sądziła, że to wszystko jest mocno pojebane.


(korekta : Aga)


*chyba każdy zna te słowo i wie o co chodzi, więc nie tłumaczyłam, bo tak mi się podoba i już. xD
**czy tylko ja dostałam ataku śmiechu w tym momencie, a potem przez pięć minut wpatrywałam się w to zdanie z miną pod tytułem "WTF?!" XDD
*** (łac. Kochaj mnie na zawsze)
_____________________________

Komentujcie proszę <333

P.S 
Nie ma sucharów od Pati, bo nie ma Pati xD
Jak wróci to będą  :)))

wtorek, 29 lipca 2014

NOWA LISTA INFORMOWANYCH

Właśnie odkryłam, że dużo kont które informuje o nowych rozdziałach na twitterze już nie istnieje, dostałam też kilka informacji, że nagle przestałam kogoś informować, dużo z nas też zmienia często nazwy i mnie o tym nie powiadamia... Są też osoby, które przestały czytać, ich konta istnieją, a ja nie potrzebnie ich informuje.

W tej sytuacji myślę, że dobrym pomysłem będzie zrobienie NOWEJ LISTY INFORMOWANYCH! 

Więc jeśli chcesz być informowana o nowych rozdziałach na twitterze to zapraszam do zakładki "Lista informowanych". Zapoznaj się z regulaminem i zostaw swoją nazwę w komentarzu :)


Rozdział 47

Harry i ja szybko szliśmy w dół ulicy... To znaczy on szybko szedł w dół ulicy. Kurczowo trzymał swoją torbę z zakupami i zostawił mnie za sobą, praktycznie biegnąc chodnikiem. 
- Harry, zwolnij - powiedziałam, próbując dotrzymać mu kroku... A on mnie zignorował.
- Nie - w końcu odpowiedział. Był spięty i widać było, że coś zaprząta jego myśli.
- O co ci chodzi? - zapytałam zirytowana przewracając oczami, a on nagle gwałtownie się zatrzymał. Westchnął i odwrócił się do mnie ze smutną miną. 
- Wiesz o co mi chodzi - powiedział ostro, patrząc na mnie, jakbym co najmniej kogoś zamordowała. 
- Nie, nie wiem - odparłam zdezorientowana.
Co ja zrobiłam, że nagle zrobił się taki zły? Myślałam, że będzie raczej ze mnie dumny po tym, jak postawiłam się tej zdzirowatej blondynce ze sklepu.
- Dlaczego powiedziałaś jej o mnie wszystko? - zapytał cicho, tak aby nie przykuć uwagi ludzi spokojnie przechodzących obok nas.
Kurwa.
Co ja miałam mu niby powiedzieć? Powiedziałam jej, żeby ta dziwka przestała mówić o tym jaki jest seksowny.
- Nie opowiedziałam jej wszystkiego - odpowiedziałam zażenowana. - Tylko niektóre, straszniejsze rzeczy.
Harry zmarszczył brwi.
- Nie powinnaś wiedzieć z jakichś szkoleń, że nie możesz dzielić się z nikim informacjami na temat swoich pacjentów? - zapytał powoli, tak jakbym była dzieckiem, które nie chce się słuchać. Traktował mnie jakbym była głupia, nienawidziłam tego. 
- Żadne szkolenia nie mają już dla mnie znaczenia - kłóciłam się. - Przez ciebie.
Westchnął zdenerwowany i ze złości skrzyżował ramiona, próbując jakoś pohamować swój gniew. 
- Przestań zmieniać temat! Zostałaś zwolniona za spanie ze swoimi pacjentami! - ryknął wściekły, jego oczy były pełne złości. 
Czasami strasznie mnie frustrował i to był właśnie jeden z takich momentów. Odwrócił całą sytuację tak, że wyglądało to tak, jakbym ja zrobiła coś strasznego, a on jak zwykle jest niewinny. 
- Nie rób ze mnie czarnego charakteru, kiedy spędziłam ostatnie kilka tygodni chcąc tylko i wyłącznie być z tobą! - krzyknęłam wściekła, a mój oddech zaczynał być nierówny. Ludzie na ulicy zaczynali zwracać na nas uwagę. 
- Skoro ty jesteś czarnym charakterem, to ja muszę być ofiarą - rzucił, patrząc na mnie z obrzydzeniem. 
- Co to ma niby kurwa znaczyć? - westchnęłam marszcząc brwi ze zdezorientowania. Jak do diabła on był niby ofiarą, a ja czarnym charakterem?
- Dlaczego nie cofniesz się kilka tygodni wstecz i nie zapytasz samej siebie? - powiedział wolno i wziął głęboki wdech. - To kurwa znaczy, że mnie molestowałaś. 
Z całej siły próbowałam powstrzymać się od przywalenia mu w twarz. Lekki uśmiech na jego twarzy wcale mi tego nie ułatwiał. 
- Zanim popełniłam ten błąd, to ty chciałeś żebym cię dotknęła! - krzyknęłam piskliwym głosem. - Wcale nie jesteś taki niewinny jak ci się wydaje ty manipulacyjny chuju! 
Westchnął i położył rękę na piersi udając, że jest urażony. Widziałam jak kipi z niego złość i cieszyłam się, że jest tak samo wkurzony jak ja.
-Więc teraz to błąd? - warknął, wpatrując się we mnie tak intensywnie, jakby chciał mnie zmienić w kamień. - To wszystko to błąd? Wszystko? 
- Przestań wkładać słowa w moje usta! - krzyknęłam w odpowiedzi, robiąc krok w tył i spoglądając na wszystkich przechodniów, którzy się nam przyglądali. Czy to źle, że miałam to w dupie?
- Przed chwilą powiedziałaś, że to był błąd! - ciągnął dalej, a ja nie mogłam wymyślić żadnej odpowiedzi. Dlaczego nie zauważył, że kłamałam, gdy to mówiłam?
- Naprawdę sądzisz, że tak jest? - kłóciłam się, jednocześnie czując ogromną potrzebę pozwolenia w końcu popłynąć łzom złości z moich oczu, jednak jakoś zdołałam je powstrzymać. - Czy naprawdę sądzisz, że dalej bym tu była, gdyby to był błąd?
- Chyba niektóre rzeczy pozostają, nawet jeśli  ich nie chcesz - powiedział gorzko. 
Czy mówiąc to miał na myśli, że nie chce mnie tam? 
- Tak jak głosy w twojej głowie? - odpowiedziałam bez zastanowienia. W tamtym momencie czułam tylko złość i jedyne czego chciałam, to sprawić mu ból. 
- Jesteś żałosna - powiedział cicho i odwrócił się, ale ja nie mogłam pozwolić mu mieć ostatniego słowa.
- Wystarczająco żałosna, by spać ze swoimi pacjentami? - mruknęłam, dodając więcej gorzkich słów do naszej kłótni tylko po to by go zranić. To było coś co jednocześnie kochałam i nienawidziłam w Harrym. Miał dwie osobowości, a z tą spotykałam się bardzo rzadko. 
- Nie wiem co jest gorsze - uśmiechnął się półgębkiem, a ja zmrużyłam oczy zdezorientowana. - Fakt, że przyznałaś się, że z nimi sypiasz, czy to że mam w dupie to co robisz... bo nie przestałem myśleć o tej blondynce od kiedy wyszliśmy ze sklepu.
Poczułam przerażający ból w sercu, a ciepłe uczucie w moim brzuchu zaczęło znikać. Czułam się pusta i złamana. Wiedziałam. Wiedziałam, że ona mu się kurwa podoba. 
- Jeśli tylko się do niej zbliżysz, to przysięgam na Boga, że...
- Co niby zrobisz? - przerwał mi z szerokim uśmiechem. Nie mogłam znieść tego jaki jest szczęśliwy, kiedy ja jestem taka załamana.
- Nigdy więcej się do ciebie nie odezwę - szepnęłam wiedząc, że przegrałam.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam pojedynczej łzie spłynąć po moim policzku. Wspaniale... Wtedy już całkiem pokazałam jak bardzo mnie to rozbiło. 
- W takim razie powinienem się z nią przespać już wcześniej.
Pokręciłam tylko głową. Już z nim skończyłam. Odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam iść chodnikiem, zatrzymując wszystkie okropne myśli dla siebie. 
- Gdzie ty niby idziesz? - zawołał i głęboko westchnął. Desperacko chciałam go zignorować, naprawdę. Ale moje usta same wyrwały się do odpowiedzi. 
- Idę odzyskać moją pracę, zanim będzie za późno.




*Harry's Pov*
Jeszcze nigdy nie byłem taki wściekły i okrutny jak w tamtym momencie. Nienawidziłem Jamie. Gardziłem nią kurwa. Naprawdę chciałbym nienawidzić jej wystarczająco, by wrócić do tamtego sklepu i przelecieć tamtą blondynkę. 
Nie mogłem się uspokoić. Byłem zbyt sfrustrowany by ruszyć na przód. Jamie odeszła i wiedziałem, że tym razem nie wróci. Tym razem nie będę próbował się zabić, a ona nie przybiegnie w ostatniej chwili by mnie uratować. Najgorsze w tym wszystkim było to... że mnie to cieszyło. 
Musiałem pójść do Zayna po pomoc, bo myśli które kłębiły się w mojej głowie były naprawdę okrutne. Chciałem zrobić to znowu.  Chciałem, by Jamie poczuła nieprzyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż jej kręgosłupa co kilka sekund, chciałem żeby słyszała pełne złości, gorzkie słowa.
W końcu dotarłem pod właściwy próg i zacząłem szybko i mocno pukać do drzwi. On musiał otworzyć, po prostu musiał. Nie mogę sobie pozwolić, by dalej krzywdzić Jamie. Wiedziałem, że Zayn może mi pomóc.
- Otwórz te pieprzone drzwi! - krzyknąłem z wściekłości, uderzając mocno pięściami w drewnianą powłokę tak, że moja dłoń z pewnością zaczęła krwawić. Chwilę później usłyszałem głośne kroki po drugiej stronie.
Drzwi się otworzyły i ujrzałem w nich chłopaka o oliwkowej skórze z szeroko otwartymi oczami. 
- Jaki masz kurwa problem koleś! Mam dziś wolne! 
- Coś się stało - powiedziałem zmartwiony, a spojrzenie Zayna od razu złagodniało i gestem zaprosił mnie do środka. 
- Uspokój się, stary...
- Nie mogę się uspokoić! - krzyknąłem wściekle, przeczesując włosy dłońmi z frustracji. - Nienawidzę Jamie! Nienawidzę jej kurwa!
- Co teraz zrobiła? - westchnął, przewracając oczami, jakby to wszystko nie miało znaczenia. Jak on śmiał tak na mnie patrzeć?
- Jest żałosną namiastką człowieka! - mówiłem dalej podniesionym głosem. - Chcę ją zabić, chcę z niej wyssać jej pieprzone życie!
Zayn prawie zachłysnął się powietrzem na moje słowa. Próbował położyć dłoń na moim ramieniu w uspokajającym geście, jednak odsunąłem się od niego. 
- Pożałuje wszystkiego co powiedziała...
- Nawet nie mów o krzywdzeniu jej! - Zayn wrzasnął i mocno uderzył w ramię. - Nie pozwolę ci przekroczyć linii. 
- W takim razie mi pomóż do jasnej cholery... Pomóż mi! - prawie łkałem. Odwróciłem się i mocno uderzyłem pięścią w ścianę ze wściekłością. Chyba nigdy w życiu nie byłem taki zły. 
- Musisz się uspokoić - powiedział do mnie łagodnie, w końcu kładąc dłoń na moim ramieniu.
Stałem bez ruchu oddychając intensywnie, kiedy wróciłem myślami do mojej kłótni z Jamie. Musiałem wyrzucić te myśli z mojej głowy i skupić się na czymś co mnie uspokaja. 
Jednak właśnie tu był problem. To Jamie mnie uspokajała... a jednocześnie była powodem mojej złości.
- Po prostu oddychaj - Zayn znowu się odezwał, tym razem ciszej. 
W końcu zdołałem się odprężyć.
- Nie wiem już co robić.
Zayn przygryzł wargę chwilę się zastanawiając, po czym pokręcił głową. 
- Nie możesz się z nią więcej widywać. Wiemy, że skończyłoby się to tym, że w końcu byś ją skrzywdził.
- Spotkam się z nią dopiero, gdy po mojej głowie przestaną krążyć myśli o tym, by ją zabić... - westchnąłem. 
To jak szybko przechodziłem ze stanu kiedy chciałem spędzić z nią resztę życia do takiego, kiedy chciałem odebrać jej życie było niebezpieczne. Cieszyłem się, że udało mi się jakoś opanować. 
- Musimy tu ściągnąć tego Liama - stwierdziłem sprawiając, że Zayn szerzej otworzył oczy. - On... On może mi pomóc.
- A co jeśli nie potrafi? - zapytał, a ja pokręciłem głową. 
- Nie mam wyboru - szepnąłem cierpko. - Jeśli czegoś nie zrobię, oni będą chcieli wziąć się za Jamie.



(korekta : Aga)





____________________________
PRZEPRASZAM WAS BARDZO, ŻE MUSIELIŚCIE TAK DŁUGO CZEKAĆ!!!

Jestem w Polsce już od tygodnia, ale naprawdę nie miałam siły i czasu na tłumaczenie... 

Teraz jestem już z powrotem zwarta i gotowa do pracy :)
Postaram się wam wynagrodzić tą długą przerwę ;)

Mam nadzieję, że mnie jeszcze nie znienawidziliście i nie zapomnieliście o naszym szalonym Harrym xD

No a co do moich wakacji w wielkim świecie, o które pytało kilka osób to było baaaardzo fajnie :D

Pojechać tam na miesiąc, żeby pozwiedzać i zobaczyć jak to wszystko wygląda na żywo to naprawdę świetna sprawa, ale na stałe z pewnością nie chciałabym tam zostać! xDD

Tylko podróż jest strasznie męcząca (9h, no chyba, że dreamliner, kórym macie lecieć się zepsuje tak jak mój to wtedy 7h siedzenia na lotnisku + 9h lotu :))))))))))

POZDRO DLA LINI LOTNICZYCH LOT, KTÓRYMI NIGDY WIĘCEJ NIGDZIE NIE POLECĘ!

((( to im możecie dziękować, za to że tak późno po powrocie dodaje rozdział )))

Jak ktoś chce poznać więcej szczegółów to zapraszam na aska :)

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 46

DOPIERO TERAZ (12 lipca, 3:15 czasu polskiego) DODAJĘ CAŁY ROZDZIAŁ, WIĘC KAŻDY KTO CZYTAŁ GO WCZEŚNIEJ POWINIEN ZROBIĆ TO JESZCZE RAZ :))))
_________________________________________

*Następnego dnia*
- To będzie kosztować dużo pieniędzy, Harry - ostrzegłam go, przeglądając różne rzeczy na moim iPhonie.
- I tak go kupię - odpowiedział, drapiąc się po swoim odkrytym ramieniu. Miał na sobie tylko czarną koszulkę i jeansy. Przejechał palcem po materiale marynarki garnituru.
- Możesz wypożyczyć garnitur - przypomniałam mu przeciągle wzdychając. - Przecież jest ci potrzebny tylko na jeden dzień.
W odpowiedzi wzruszył ramionami i dziwnie się uśmiechnął. Skrzyżował ramiona i pewnie stanął obok mnie.
To był głupi pomysł, żeby przychodzić tu by kupić garnitur na pogrzeb Louisa. Dosłownie wszystkie ubrania Harry'ego i tak były czarne... No ale nie miałam zamiaru się z nim kłócić.
Odnalazłam swoją dłonią dłoń Harry'ego chcąc je złączyć. Przez chwilę znieruchomiał, ale gdy tylko uświadomił sobie, że to moja ręka, od razu splótł swoje palce z moimi.
- Jestem ci wdzięczna, że idziesz ze mną na pogrzeb Louisa.
Posłał mi ciepły uśmiech i wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.
- Dla ciebie wszystko - powiedział cicho, jakby te słowa nic nie znaczyły. Właśnie o to chodziło. On nie wiedział, że te słowa naprawdę dużo znaczyły. Szczególnie dla mnie.
Zostałam wyrwana z rozmyślań, gdy wysoka, szczupła blondynka zjawiła się w pomieszczeniu. Jej grube loki były ciasno upięte z tyłu głowy. Usta miała pomalowane ciemną, rubinową szminką. Rzęsy, na które nałożyła mascarę, podkreślały jej jasnoniebieskie oczy. Jej ciasno dopasowana, czarna sukienka, która okrywała jej duże piersi i inne krągłości jej figury. Wyglądała pięknie, ale zarazem profesjonalnie... Nie wspominając o tym, że jej wygląd wręcz onieśmielał. Na oko miała jakieś 25 lat. Gdy tylko spojrzała na Harry'ego, cała moja pewność siebie wyparowała.
- W czym mogę pomóc? - zapytała niewiarygodnie wysokim tonem, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z Harrym, który nerwowo pokiwał głową. Głośno przełknął ślinę i rozłączył nasze dłonie.
- Szukamy czarnego garnituru - powiedziałam, zanim on zdążył się odezwać i z powrotem splotłam nasze ręce. - Mój chłopak go potrzebuje.
Kobieta zdołała krzywo się uśmiechnąć, a Harry gwałtownie zwrócił głowę w moim kierunku. Delikatnie mówiąc, był zaskoczony.
Miałam zamiar powiedzieć wszystko co będzie konieczne, żeby ona przestała tak na niego patrzeć.
- Bierzecie ślub? - zapytała z ciekawością, mierząc wzrokiem opalone ciało Harry'ego. Przez chwilę na jej twarzy pojawił się podstępny uśmieszek, jednak zniknął, gdy podniosła wzrok z powrotem na poziom jego twarzy.
- Nie - Harry szepnął i byłam trochę urażona tym jak szybko odpowiedział. Cieszył się, że nie bierzemy ślubu?
Na twarz blondynki od razu wrócił tamten uśmieszek i podeszła bliżej nas, sprawiając że zniknęły resztki mojego zadowolenia z własnego wyglądu. Była dosłownie idealna, no z wyjątkiem tego głosu.
- Pokażę ci kilka opcji. Na pewno będziesz wyglądał świetnie w nich wszystkich.
Byłam pewna, że przez jeden krótki moment widziałam uśmiech na jego twarzy. Czułam się taka nieważna i bezużyteczna w tamtej chwili. W porównaniu do niej byłam niczym, jeśli chodziło o wygląd. Była wysoka, miała blond włosy, jasną skórę i krągłości. Ja byłam niższa niż przeciętna kobieta, miałam ciemne włosy i skórę, i na dodatek byłam raczej koścista. Może i byłam od niej chudsza, ale za to ona była większa we wszystkich właściwych miejscach. Mam na myśli jej cycki i tyłek.
Zaprowadziła go do wieszaka i zaczęła przeglądać koszule. Cały czas uwodzicielsko na niego patrzyła i co chwilę przygryzała wargę, by dać mu do zrozumienia, że się jej podoba. Oczywiście Harry nawet tego nie zauważył. Cieszyłam się z tego, ale jednocześnie przypomniało mi to, jak bardzo był naiwny. Musiałam wkroczyć do akcji zanim zacznie łączyć fakty.
- Ta mi się podoba - powiedziałam głośno, wpychając się między ich dwoje żeby ich rozdzielić. Wskazałam zupełnie przypadkową koszulę wiszącą na wieszaku, by zachować złudzenie tego, że serio jestem tym wszystkim zainteresowana.
- Myślę, że on potrzebuje czegoś bardziej wyrafinowanego - od razu odrzuciła moją propozycję i wzięła inną koszulę, po czym dosłownie rzuciła nią w niego. - Znajdźmy jeszcze jakąś marynarkę i spodnie.
Harry spojrzał na mnie niepewnie, po czym westchnął i przyjrzał się koszuli, którą miał w rękach. Chwilę później kobieta wróciła niosąc różne kawałki garnituru. Przewróciłam oczami, gdy od razu całą swoją uwagę skupiła na Harrym. Mam nadzieję, że wszyscy sprzedawcy muszą tak robić, by sprawić, żeby klienci czuli się wyjątkowo czy coś...
- Przymierz to - uśmiechnęła się szeroko i mrugnęła do niego jednym okiem. - Jeśli będziesz potrzebował pomocy, zawołaj mnie.
Harry niekomfortowo się zaśmiał, wziął ubrania i zaczął rozglądać się po pokoju. Blondynka szybko zauważyła jego zagubienie. Zaśmiała się sztucznie i chwyciła go za ramię.
- Przymierzalnie są tam.
Harry w odpowiedzi lekko pokiwał głową. Kiedy już miał zamiar wejść do jednej z nich, kobieta klepnęła go w pośladek, na co Harry prawie zachłysnął się powietrzem i szybko wszedł do przymierzalni.
Stałam bez ruchu, próbując wyrzucić z głowy widok jej dotykającej jego tyłka. To wymykało się spod kontroli, ale byłam zbyt wielkim tchórzem by coś z tym zrobić. Rozumiałam, że była flirciarą, ale przecież wspomniałam o tym, że to mój chłopak. Jestem pewna, że dotarła do niej ta pieprzona wiadomość.
- On jest taki cichy - zachichotała, gdy Harry opuścił pokój, a ja przewróciłam oczami, gdy podeszła i stanęła obok mnie.
- Taa... Nie jest zbyt gadatliwy - powiedziałam i odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, by pokazać jej, że mam ją gdzieś. Chyba zauważyła jak niekomfortowo się czułam i szybko mi to wytknęła.
- Wszystko w porządku? - zapytała, przykuwając moją uwagę. Czy ona naprawdę zadała to pytanie po tym, jak przystawiała się do mojego chłopaka?
- Oczywiście - powiedziałam ostro i słabo się uśmiechnęłam, jednak mój uśmiech zmienił się w grymas, gdy tylko przestała na mnie patrzeć.
- Uwielbiam facetów z tymi seksownymi wojennymi bliznami - powiedziała głośno, a ja od razu zaczęłam zastanawiać się dlaczego to powiedziała. Chodziło jej o Harry'ego? Serio? Wcześniej powiedziałam mu, że blizny nie sę widoczne, więc jeśli coś o nich przy nim wspomni, jego pewność siebie całkowicie wyparuje. Pewnie zaciągnie mnie do następnego sklepu, by kupić jakąś kurtkę z długimi rękawami.
- Mam nadzieję, że nie mówisz o Harrym - szepnęłam tak by nie usłyszała, ale najwyraźniej mi nie wyszło.
- Więc tak się nazywa? - uśmiechnęła się podstępnie. - Tak, uwielbiam wojenne blizny. Był w armii?
No i właśnie w tamtym momencie wpadłam na pomysł. Wcześniej nie zauważyłam jaką mam moc, by zmienić jej zdanie o Harrym. Nie miałam zamiaru robić nic złego, miałam zamiar tylko powiedzieć prawdę.
- Nie... On ma dużo problemów - powiedziałam cicho, by mieć pewność, że Harry nie usłyszy tego w przymierzalni. Blondynka patrzyła na mnie z zaciekawieniem i wtedy użyłam mojej najsilniejszej broni. - No wiesz... Problemów psychicznych.
- Żartujesz - westchnęła, a ja pokręciłam głową "ze wstydem". - Jakie dokładnie problemy?
- Nie sądzę, by chciał żebym o tym mówiła... - zaczęłam, szukając na jej twarzy jakichkolwiek oznak zniechęcenia. Znalazłam ich dużo. - No ale okej... Powiem ci...
- On... - zaczęłam, czując jak wredny uśmieszek sunie mi się na usta, jednak jakoś go powstrzymałam. - On widzi różne rzeczy.
- Jakie rzeczy? - zapytała niedowierzając.
Naprawdę nie powinnam tego mówić, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Nikt nie wie, ale nazywa je "głosami".
- To jakieś poważne, przerażające gówno... - mruknęła pod nosem i wydęła smutno swoje różowe usta. - Więc skąd ma te blizny?
Nie mogłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się półgębkiem, po czym pochyliłam się bliżej niej.
- Naprawdę chcesz wiedzieć skąd ma te blizny?
Miałam małe deja vu mówiąc te słowa. Gdzie wcześniej ja je słyszałam? Tak czy inaczej blondynka wyglądała na wyraźnie zainteresowaną.
- Skąd?
Przysunęłam się jeszcze bliżej niej, tak że teraz dzieliły nas centymetry. Zbliżyłam usta do jej ucha i po głębokim wdechu w końcu jej powiedziałam.
- To głosy.
Od razu się ode mnie odsunęła, głośno przełykając ślinę ze strachu. W pewien dziwny sposób cieszyło mnie to. Nigdy wcześniej nie musiałam radzić sobie z innymi dziewczynami, którym podobałby się Harry... ale cieszyłam się, że nie byłam jedyną osobą, której jego widok zapierał dech w piersi.
- Zawsze lubiłam niebezpiecznych facetów - powiedziała cicho, a jej przerażony wyraz twarzy szybko zmienił się w tamten podstępny uśmiech.
- C-Co? - prawie zakrztusiłam się powietrzem. Zaczęłam szybko mrugać, by przekonać się, że ona naprawdę to powiedziała.
- Tak, to w pewien sposób podniecające, nie sądzisz? - powiedziała i lekko się zaśmiała.
Koniec tego. Poddaję się.
- Hmm - prosto mruknęłam, przewracając oczami na jej głupotę. Nie było nic podniecającego w chorobach psychicznych.
Następne parę minut spędziłyśmy po prostu stojąc obok siebie w niezręcznej ciszy. Myślałam, że do tego czasu Harry będzie już gotowy, jednak wciąż był w przymierzalni. 

- Harry, czy wszystko w porządku? - zawołałam, pochylając się by usłyszeć jego głos. 
- Tak...uh, wszystko w porządku - usłyszałam w odpowiedzi i uśmiechnęłam się słysząc jego zdenerwowany ton. 
Kilka sekund później wyszedł z przymierzalni. Miał na sobie perfekcyjnie dopasowany, czarny garnitur. Przez chwilę ruszał dziwnie ramionami, po czym wzruszył nimi, a ja byłam zbyt zachwycona by cokolwiek powiedzieć.
- Wyglądasz świetnie! - odezwała się blondynka podbiegając do niego, a on w reakcji znieruchomiał. 
- Jamie? - mruknął, przyciągając moją uwagę. - Dobrze wyglądam?
Zaniemówiłam. Oczywiście, że wyglądał dobrze. Wyglądał elegancko i gorąco. 
- Harry... Wyglądasz seksownie, naprawdę seksownie. 
Przygryzł wargę z zakłopotania, a zanim zdążył się odezwać, blondynka znowu się wtrąciła. 
- Dokładnie! - zapiszczała sprawiając, że usta Harry'ego opuścił niekomfortowy chichot. 
- Jezu... - szepnął, przeglądając się w lustrze. Wpatrywał się intensywnie w swoje odbicie trzymając w palcach krawędź marynarki. - Biorę go.
- Nie sądzisz, że potrzebuje małych poprawek? - blondi znowu wtrąciła się do rozmowy. Chwyciła go za ramię i odciągnęła od lustra. - Wiesz, myślę, że spodnie powinny być trochę bardziej obcisłe. Szczególnie z przodu.
Kiedy jej ręce nagle znalazły się na jego udach i zaczęły przesuwać się coraz wyżej... Wiedziałam, że zdecydowanie muszę się odezwać.
- Wow...um... To jest...uh... To jest nie na miejscu. - nerwowo się zaśmiałam, a Harry odetchnął z ulga że zainterweniowałam. 
- Słucham? - zapytała zdziwiona z niezadowoloną miną, jakbym co najmniej powiedziała że kogoś zabiłam. 
- Dotykasz go na moich oczach - stwierdziłam to, co myślałam że jest oczywiste. - Nie obchodzi cię co o tym sadzę, czy po prostu jesteś głupia? 
- Jamie, proszę, przestań...
- Nie, Harry - przerwałam mu spoglądając na kobietę, która wpatrywała się we mnie oszołomiona. - Nie mogę bezczynnie patrzeć na to, jak dotyka cię ktoś, kto nie powinien cię dotykać. 
- Bez urazy, skarbie - blondynka nerwowo się zaśmiała, odsuwając się o krok od zakłopotanego chłopaka. - Bycie miłą jest częścią mojej pracy.
- Od kiedy klepanie mojego chłopaka po tyłku i obmacywanie go nazywa się byciem miłą? - zaśmiałam się niedowierzając, a Harry szerzej otworzył oczy. Nie mogłam określić czy uśmiechał się półgębkiem, czy po prostu próbował ukryć grymas na swojej twarzy. 
- Przecież nie musi mi się odwdzięczać. Z resztą nie jest wystarczająco przebojowy* jak dla mnie - odgryzła się udając, że wcale nie jest nim zainteresowana. Pieprzona kłamczucha. 
Uniosłam brwi, a Harry był trochę zaskoczony jej dość ostrymi słowami. Był raczej bardzo przebojowy wczoraj, kiedy kazał mi ssać swojego penisa...
- Jestem przebojowy - szepnął, sprawiając że wlepiłam w niego swój wzrok. - Po prostu nie lubię się odzywać nieproszony...
- Och zachowaj te swoje problemy psychiczne dla swojego terapeuty - zaśmiała się z wyższością, a Harry skrzyżował ramiona i spuścił wzrok na podłogę. 
Wiedziałam, że pożałuję tego co chciałam za chwilę powiedzieć, ale po prostu musiałam. 
- Ja jestem jego terapeutą! - krzyknęłam ze złością. Z pewnością nie sprawiłam, że sytuacja wyglądała lepiej...
Oczy kobiety otworzyły się szerzej, a z szoku nie wiedziała co powiedzieć. 
Kilka sekund później usłyszałam ciche kaszlnięcie.
- Więc, uh... Ile kosztuje ten garnitur?



* w oryginale jest użyte słowo, które oznacza osobę obojętną, cichą, ale też "zimną płciowo", więc cała sytuacja ma więcej sensu, ale myślę, że moje tłumaczenie oddaje sens całej rozmowy.