- Dzwonię, Harry - powiedziałem surowo trzymając palec w górze. - Zamknij się.
Czekałem niecierpliwie z nadzieją, że ktoś zaraz odbierze. Musiał odebrać, dla dobra Harry'ego.
- Gadaj - odezwał się ożywiony i podekscytowany głos po drugiej stronie słuchawki. Zmarszczyłem brwi słysząc jego nieprofesjonalny ton. Może to jednak nie był dobry pomysł...
- Hej, wczoraj dostałem twojego maila...
- Nie musisz nic więcej wyjaśniać - przerwał mi. - Zayn Malik, tak?
Chyba serio czekał na nasz telefon...
- Uh, tak... ja i mój przyjaciel zastanawiamy się, czy byłbyś zainteresowany...
- Już jadę. Wyślij mi smsem swój adres - powiedział szybko, a ja byłem mocno zdziwiony jak szybko to wszystko się toczyło. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, połączenie zostało przerwane.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Od razu zapisałem nowy numer w kontaktach. On nazywa się Liam, tak? Szybko wysłałem mu mój adres, nie tracąc czasu. Byłem tak samo zdesperowany jak Harry. Chwilę po tym jak wysłałem wiadomość, dostałem odpowiedź.
OD: Liam
Koleś, to w Londynie?! Kurwa, stary. I tak przyjadę, to będzie zajebiste. Będę u was za parę godzin.
DO: Liam
Jesteś pewien, że masz w tym doświadczenie? To z czym się zmagamy jest dość poważne.
OD: Liam
Nie bądź hejterem, nigga*. Jasne że mam! Ile ty masz lat? 12? Lmfao
On tak na poważnie? Myślałem, że to wszystko jest poważne i niebezpieczne, a on obraca to wszystko w żart.
- Czy on właśnie nazwał mnie białasem? - uniosłem brew z niedowierzaniem i spojrzałem na Harry'ego. On posłał mi tak samo zdezorientowane spojrzenie, kręcąc głową.
- Czy on jest czarny? -Harry szepnął, jakby to było coś, czego nie można powiedzieć na głos, a ja lekko wzruszyłem ramionami.
- Albo jest czarny, albo jest strasznym dupkiem - mruknąłem, przenosząc wzrok z powrotem na telefon.
Powinien tu być nie później niż o 17. Miałem nadzieję, że nie oczekiwał za to żadnych pieniędzy. Chociaż pewnie oczekiwał. Nie bardzo mnie to cieszyło.
- Mogę zostać tu dzisiaj na noc? - Harry cicho zapytał.
Wahałem się przez chwilę, ale pomyślałem, że w sumie to nic złego. Po tym wszystkim i tak pewnie nie zamierzał stąd wychodzić.
- Uh... Tak, jasne - mruknąłem i przejechałem dłonią przez włosy, nie zwracając już uwagi na Harry'ego, który zagwizdał jakąś dziwną melodię.
- Idę się przebrać.
W co się przebrać? Przyniósł ze sobą piżamę? Ten dzieciak czasem był nieprzewidywalny.
Zaczął iść do mojego pokoju ze swoją torbą z zakupami. Zatrzymał się w progu i powoli ściągnął z siebie koszulkę, którą potem rzucił na podłogę.
Głośno przełknąłem ślinę patrząc na symbol i rany na jego plecach. Zrobiły się większe, miał też kilka małych symboli wzdłuż kręgosłupa. Musiałem mu o tym powiedzieć zanim to zajdzie za daleko.
- Harry?
W reakcji zatrzymał się i powoli przekręcił głowę w bok... jednak nie na tyle by na mnie spojrzeć.
- Jaki Harry?
Moje dłonie nagle zaczęły się pocić, gdy zacisnąłem je w pięści z nerwów.
- Co?
Nagle odwrócił się całkowicie i stanął twarzą do mnie. Szeroki uśmiech gościł na jego twarzy gdy wzruszał ramionami.
- Nic, stary - zaśmiał się i zaraz zniknął w mojej sypialni.
Coś było z nim nie tak. Znałem Harry'ego i to nie był on. Wiedziałem też jaki jest, kiedy znajduje się w takim stanie i naprawdę nie potrafiłem sobie z tym radzić. Mogłem tylko spokojnie powiedzieć mu, że nie jest sobą i musi odpocząć.
Powoli usiadłem na kanapie i nerwowo wziąłem do ręki swoją komórkę. Szybko wybrałem numer Jamie i modliłem się żeby odebrała.
Czekałem i czekałem z nadzieją, że zaraz usłyszę jej głos po drugiej stronie słuchawki... ale nic takiego się nie stało.
Musiała tu przyjść i mi pomóc. Nie chciałem się do tego przyznać, ale się bałem. Najlepsze co mogłem zrobić, to zostawić jej wiadomość głosową.
- Jamie, tu Zayn. Coś stało się z Harrym. Musisz do mnie zadzwonić - szepnąłem i od razu się rozłączyłem.
Harry nie mógł wiedzieć, że z nią rozmawiałem, skoro chwilę temu mówił mi o tym, że chce wyssać z niej życie.
Minęła minuta lub dwie, a ja zaczynałem się coraz bardziej denerwować tym, że Harry siedzi w mojej sypialni robiąc Bóg wie co.
- Zayn? - cichy głos zawołał, a ja momentalnie przeniosłem wzrok z kolan na wychylającą się przez drzwi postać. - Podoba ci się to co mam na sobie?
Cała energia nagle jakby została wyssana z mojego ciała. Nie mogłem wykrztusić nawet słowa, gdy wpatrywałem się w niego ubranego tak ciemno i... elegancko.
Miał na twarzy podstępny uśmiech i właśnie przez to zacząłem panikować. Zaczął iść w moją stronę boleśnie powoli, posyłając mi szeroki uśmiech w dopasowanym, czarnym garniturze.
- Kupiłem go specjalnie dla ciebie.
Zmarszczyłem brwi ze zdezorientowania i strachu, gdy on stał nade mną przygryzając wargę z... pożądaniem?
- C-C-Co?
Jego oczy były w tak ciemnym odcieniu zieleni, jakiego jeszcze nigdy nie widziałem. Wydął wargi i ponętnie przejechał po nich językiem. Desperacko chciałem się odsunąć, ale energia w pokoju była strasznie przytłaczająca, a powietrze gęste. Czułem się jak sparaliżowany.
- Chyba już czuję się lepiej - szepnął pochylając się nade mną i przerzucając nogę przez moje kolana... siadając na mnie okrakiem**. Chciałem krzyczeć po pomoc, albo przynajmniej jakoś go z siebie zrzucić. Jednak cała moja siła nagle jakby zniknęła. Wobec niego byłem bezsilny... albo wobec tego co się w nim kryło.
- To nie ty - zdołałem jakoś wykrztusić, patrząc jak przesuwa się do przodu... niebezpiecznie zbliżając się do mojego krocza.
Spojrzałem na jego twarz, na której znajdował się szeroki uśmiech i poczułem jak jego dłonie chwyciły moje. Westchnąłem w reakcji na jego zimny dotyk. Podniósł moje ręce i przeniósł je na swoje pośladki, po czym rozsiadł się wygodnie na moich kolanach i figlarnie się zaśmiał.
- Mam twoje dłonie.
Słabo jęknąłem w odpowiedzi, w głębi łkając o pomoc. Przez chwilę na jego twarzy zagościł grymas, po czym chwycił łańcuszek, który miał na szyi i wyjął go z pod koszuli z irytacją. Zdjął go i wtedy dopiero zauważyłem krzyżyk na nim zawieszony.
- Przepraszam - wyszeptał stanowczo, rzucając łańcuszek gdzieś na bok, a ja już prawie płakałem w oczekiwaniu na jakąkolwiek pomoc. - Nie mogę go dłużej nosić.
Wtedy uderzyła mnie świadomość, że nie rozmawiam z Harrym, ponieważ go tu nie ma.
- Minęło już pięć lat.
Z trudem ponownie nabrałem powietrza, najprawdopodobniej przechodząc właśnie jakiś atak paniki. Nie mogłem nawet myśleć o tym co stało się pięć lat temu, nawet o samej szkole.
Tak, to z nim byłem w szkole.
- Pięć lat odkąd wszedłem do twojej głowy - głęboko się zaśmiał, zniżając swoją głowę do mojej przerażonej twarzy. W moich oczach pojawiły się łzy strachu, a on chyba to zauważył.
Jego dłoń znalazła się na moim policzku i kciukiem wytarł mój mokry policzek. Był zimny jak lód, jakby nie było w nim życia... w sumie pewnie prawie tak było.
Chwilę później przesunął swoje usta do mojej szyi... sprawiając że drgnąłem, gdy tylko spróbował dotknąć mojej skóry. W końcu zamiast jego warg, poczułem na sobie jego zęby. Przesuwał je po całej mojej szyi zadając mi tortury.
- Legenda głosi... że jeśli zostaniesz ugryziony przez demona, możesz stać się jednym z nich.
Moje oczy znowu wypełniły się łzami, próbując z całych sił zepchnąć go z siebie, zanim zatopi zęby w mojej skórze... jednak mój wysiłek był na nic. Byłem słaby, bezsilny. Na szczęście odsunął się akurat w momencie, kiedy miałem zostać ugryziony... i spojrzał na mnie spojrzeniem pełnym ognia.
- Ama me in seaculum***.
Otworzyłem szerzej oczy, desperacko chcąc by to wszystko się skończyło.
- Z-Znasz łacinę.
Nagle zadzwonił mój telefon sprawiając, że Harry wyrwał się na chwilę ze swojego transu i spojrzał na bok. Niespodziewanie znalazłem w sobie wystarczająco dużo siły, by wykorzystując sytuacje zepchnąć go z siebie.
Odetchnąłem z ulgą patrząc jak spada na kanapę. Zignorowałem go i szybko chwyciłem mój telefon. Na szczęście to była Jamie.
- Jamie! - krzyknąłem.
- Zayn. Co się do cholery dzieje? - zapytała ze złością. Z trudnością łapałem powietrze, gdy spojrzałem z powrotem na Harry'ego, który powoli rozglądał się po pomieszczeniu masując głowę, w którą musiał się uderzyć przy upadku. Czyżby wrócił?
- Co wydarzyło się między tobą a Harrym? - zapytałem, wycierając łzy z twarzy. Usłyszałem jak Jamie wzdycha po drugiej stronie słuchawki.
- Tylko... To była tylko duża kłótnia - jęknęła sprawiając, że przewróciłem oczami.
- Zauważyłem!!! - ryknąłem.
- Zayn, co się dzieje? Brzmisz na przestraszonego - zaobserwowała i wcale się nie myliła. Bałem się Harry'ego, nawet teraz, gdy chyba wrócił do normalności. Nie chciałem znowu przez to przechodzić.
- To Jamie? - Harry zapytał, jakby to co się przed chwilą miało miejsce nigdy się nie wydarzyło. Zmarszczyłem brwi, jednak skinąłem twierdząco głową.
- Muszę z nią porozmawiać! - krzyknął, a ja przerażony pokręciłem głową.
- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknąłem ze strachu, a na jego twarzy pojawiła się równie wystraszona i skonsternowana mina. Zrobił krok w przód ignorując moje łkanie i wpatrywał się we mnie zszokowany.
- Dlaczego jesteś wystraszony?
- Wiesz dlaczego! - odkrzyknąłem, jednak tu właśnie tkwił problem. On nie wiedział. Spanikowany pokręciłem głową i szybko podałem mu telefon.
Wziął go ode mnie z wdzięcznością i nerwowo przyłożył go do ucha.
- Jamie?
- ...Przepraszam z wszystko.
- ...Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję wszystkiego co powiedziałem.
- ...Nie, to nie twoja wina... Jamie...
- ...Myślę, że najlepiej będzie jeśli zrobimy sobie przerwę na kilka dni. Mam na głowie dużo rzeczy, którymi muszę się zająć.
- ...Nie... Jamie... Nie płacz, proszę. Muszę.
- ...Chciałbym ci powiedzieć, ale naprawdę nie mogę. Nie chcę żebyś się w to wplątała.
- ...Jak już wszystkim się zajmę, możesz być pewna że cię znajdę.
- ...Jamie, pewnie zobaczymy się jeszcze przed Bożym Narodzenie, nie martw się...
- ...Nie krzycz, Jamie. Wiem, że to dużo czasu, ale... Nie mogę ryzykować, że cię skrzywdzę.
- ...Wiem, że brzmię teraz jak pieprzony szaleniec, ale robię to dla twojego bezpieczeństwa.
- ...Nie próbuj mnie znaleźć, po prostu daj mi trochę czasu. Zadzwonię do ciebie.
- ...Pa, Jamie.
Rozłączył się i rozzłoszczony oddał mi telefon, pozwalając pojedynczej łzie popłynąć po jego policzku. Zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć, wybiegł z salonu w kierunku łazienki i po chwili usłyszałem ciche łkanie.
Chyba byłem jedyną osobą, która sądziła, że to wszystko jest mocno pojebane.
(korekta : Aga)
*chyba każdy zna te słowo i wie o co chodzi, więc nie tłumaczyłam, bo tak mi się podoba i już. xD
**czy tylko ja dostałam ataku śmiechu w tym momencie, a potem przez pięć minut wpatrywałam się w to zdanie z miną pod tytułem "WTF?!" XDD
*** (łac. Kochaj mnie na zawsze)
_____________________________
Komentujcie proszę <333
P.S
Nie ma sucharów od Pati, bo nie ma Pati xD
Jak wróci to będą :)))